Tak, tak wiem, że mówiłam, że częściej będę dodawać, ale nie było takiej możliwości :'(. Przez cały tydzień nie miałam zasięgu już nie mówiąc o chwili wolnego. Jeszcze przyjechała siostra z Anglii, więc wgl -,-. Od razu uprzedzam, że w tym tekście może być duuuużo błędów, bo autokorekta w wordzie mi siadła i nie miałam jak wysłać to komuś do sprawdzenia, a poza tym pisałam to późno xD. Dobra nie przynudzam dalej. Czytajcie ;> Dedykacja dla Annabeth1999 za pomoc przy francuskim, Mel, za częściowe sprawdzenie błędów, Nożownikowi, Celahirowi (chyba tak się to pisze xD) i Bog za rozmowy na skypie i Chione z Ann24 za to, że po prostu są <3
-Siadaj, mam cię już serdecznie dość- ktoś położył mi rękę na ramieniu i mocno popchnął w dół. Uznałam, że opór był bezsensowny. Klapnęłam na ziemię i przyciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Czekałam na jakikolwiek znak. Czy oni będą próbowali mnie zabić? A tak w ogóle to kim oni są… Ech tyle pytań, a odpowiedzi brak… Zaczęłam odliczać. Sekundy mijały i zmieniały się w minuty, minuty zmieniały się w godziny, a godziny w doby. Nie wiem ile tam siedziałam, ale z mojego punktu widzenia właśnie tak to wyglądało. Nie chciałam otworzyć oczu. Moje ADHD zaczęło dawać się we znaki. Postanowiłam uparcie się nie poruszać. Niech wiedzą, że ze mną tak łatwo się nie wygrywa
–Viens ici…-odezwał się głos w niezrozumiałym dla mnie języku.
–Elle est polonaise, et elle ne comprends pas francaise – odpowiedział mu inny, w którym pobrzmiewała jeszcze nutka dziecięcego tonu. Domyśliłam się, że ten chłopak mógł mieć około szesnastu lat.
-Witaj, to ty zapewne utrudniłaś nam zadanie, prawda ?- Poczułam jak ktoś staje przede mną, ale nie spojrzałam na niego. Pomimo to wiedziałam, że mi się przygląda .- Jesteś piekielnie dobrym strategiem.
Otworzyłam leciutko prawe oko, ale tak tylko ociupinkę. Przez gęste rzęsy za dużo nie widziałam, lecz jednak coś zobaczyłam. Przede mną stał wysoki chłopiec, a raczej prawie mężczyzna. Nie powiem przystojny on był, ale w tej chwili wygląd nie miał najmniejszego znaczenia. Jedyne co zdążyłam sobie uświadomić przed zamknięciem powiek, to to, że ja go skądś znam… Ta myśl nie dawała mi spokoju i przez kolejną minutę starałam się połączyć jego rysy twarzy z moim przekonaniem. Blond włosy opadające na czoło, szare oczy, mały nos, wyraziste kości policzkowe, blade, wyraziste usta- kto to do choroby był ?! Irytacja z powodu kolejnej zagadki sprawiła, że bez dalszych ceregieli otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam przypatrywać się otoczeniu.
Miałam w… głębokim poważaniu alarm, który rozbrzmiał w mojej głowie. Znajdowałam się w pokoju, który mógł mieć najwyżej trzy, na trzy metrów. Sufit był zawieszony bardzo, ale to bardzo nisko. W dobrze naświetlonym pomieszczeniu oprócz mnie przebywały dwie osoby. Nastolatek (bardzo przystojny jak na mój gust nastolatek), mężczyzna w średnim wieku z mocną opalenizną i wyraźnie zarysowanymi mięśniami ramion oraz klatki piersiowej.
-A więc droga nieznajomo czy możesz mnie wys…- zaczął uprzejmym tonem chłopiec, lecz ja mu chamsko przerwałam. Ogarnęła mnie fala złości. No co on sobie myślał!? Porywają mnie, a potem są ciężko zaskoczeni, że jestem na nich zła? O nie. Ja wyprowadzę ich z tego błędu. Jedną sekundę później stała wyprostowana, z dumnie uniesioną głową i gapiłam się na chłopaka z największą nienawiścią na jaką było mnie stać.
– Nie, ty słuchaj. Nie obchodzi mnie ani dlaczego to zrobiliście, ani kto wam kazał to zrobić, ani jak bardzo biedny jesteś, dlatego, że cię do tego zmuszono.-Dałam się ponieść emocją, co nie było dobre dla osób znajdujących się w tym samym pomieszczeniu co ja. Teraz byłam wściekła, sfrustrowana i nie dochodziły do mnie żadne informację. Ani błagalna, niemal skruszona mina nastolatka ani idiotyzm tej sytuacji. Nic, zero. Zdolna byłam tylko do ciskania piorunów wszędzie gdzie spojrzę. Nie widziałam nawet reszty wnętrza. Przez złość zaczęły mi się robić plamy przed oczami, ugrzęzłam w potoku słów, którego nie mogłam zatrzymać. Wraz z coraz bardziej poetycznymi określeniami stawałam się bardziej pewna siebie. Chwyciłam się pod boki i wysoko uniosłam głowę. Nie wiem jak bardzo bredziłam i dlaczego nikt nie próbował mnie powstrzymać. Za to jestem pewna, że kiedy do pokoju wdarł się lekki podmuch wiatru, nagle zrozumiałam wszystko.
Wszystkie osoby, które spotkałam tej nocy były ze sobą połączone cienką nitką zdarzeń. Starzec NIE bez powodu rozkazał mi się przejść po okolicy, a bandzior NIE przez przypadek mnie nie zabił. Każdy szanujący się zbir nosi przy sobie broń, a on nie wyglądał na byle jakiego najemnika. Ci Francuzi, którzy znajdowali się przede mną NIE znaleźli się tu przez przypadek. Baletnica też NIE mogła być przypadkiem. Tylko jednego nie mogłam zrozumieć. Jaką rolę odgrywa w tej grze Sam ? Może jest po prostu nic nie znaczącym pionkiem albo… nie to nie możliwe…. A może jednak ? Wtedy wszystko by nabrało sensu.. Nie ona by nie mogła.. ale przecież… och zamknij się filozofie. Zaraz siebie wykończysz domysłami.
Moi ,,porywacze’’ przypatrywali mi się ze zdziwieniem, co sprawiło, że kolejny przypływ irytacji ogarną mnie całą. Próbowałąm opanować złość. Odwróciłam wzrok i starałam się zapamiętać każdy najmniejszy szczegół mojego otoczenia.
Pokój nie był zwykłym pomieszczeniem. Jego ścian nie zbudowano z jednego materiału. Jasny piasek mieszała się z czarnymi i złotawymi plamami, a deski nieregularnie rozstawione podpierały konstrukcje. To, że znajdowałam się pod ziemią było jasne. Tylko jak głęboko? Hmmm mój profesor mówił, że rośliny posiadają długie korzenie, i że do życia większość potrzebuje żyznej gleby. Żyzna gleba to chyba ta, która wygląda na dobrze nawodnioną, a więc również i na miękką. Na szczęście (lub nieszczęście- tego pewna nie byłam) najmniejszą część ścian pokrywały czarne plamy pasujące do moich rozmyślań i znajdowały się tylko od mojego pasa w dół. Nie mogło to być głęboko pod ziemią.
Sufit, o który uderzałam czubkiem głowy za każdym razem jak patrzyłam w górę, pokrywały równo ułożone deski. Cztery z nich były trochę jaśniejsze, jakby nowsze od pozostałych.Dostrzegłam średniej wielkości kwadrat oddzielony od reszty odrobinę wyraźniejszą szczeliną. Żeby nikt nie nabrał podejrzeń szybko przeniosłam moją uwagę na resztę pomieszczenia.
W schronie poza dużą mapą zakrywającą całą ścianę nie było nic zwracającego moją uwagę. Nie zauważyłam nigdzie drzwi ani okien, ale starałam się o tym nie myśleć. Z tego co pamiętam, przy wchodzeniu do tego pomieszczenia potknęłam się i… tak to jest to. Worki poustawiane pod ścianami miały zamortyzować upadek, a drzwi znajdowały się koło klapy jedno piętro wyżej. Bardzo zmyślnie uknuta pułapka. Jak ktoś wejdzie nieproszony do domu to spadnie do piwnicy, a właściciele szybko zamkną wejście na klucz. Wzdrygnęłam się i zaczęłam ponownie szukać nowych wskazówek.
Parę worków, książki, wskaźnik i… o nie znowu ona. Na skraju jednej z desek wymalowana była ta sama przerażająca baletnica jaką widziałam u Castellana. Starałam się przekonać samą siebie, że to tylko przypadek, ale coś we mnie ciągle było pewne, że to ona. Była w innej pozycji niż poprzednio. Tym razem niewyraźny zarys kobiety dygał, a nie wyginał się w kształt litery ,,P’’, ale nadal miałam pewność, że to ta sama dziewczyna. Jej oczy zdradzały wszystko. Kabaltowy błękit i strach. Nie mam bladego pojęcia dlaczego tylko oczy były namalowane w kolorze, ale wolałam tego nie wiedzieć. Może to kolejny trop ? Ja się kiedyś wykończę z moją spostrzegawczością… Przecież to mógł być zwykły przypadek… Prawda ?
Nabycie całej tej wiedzy nie zajęło mi to więcej niż siedmiu sekund. Wierzcie lub nie, ale potrafię naprawdę szybko kojarzyć fakty.
-Hmmm wystarczająco się na nas nawrzeszczałaś?- nastolatek znowu przerwał niezręczną ciszę, ale zauważyłam, że w jego minie i sposobie mówienia coś się zmieniło. Czyżby współczucie? A może po prostu poczuł się urażony. Spiorunowałam go wzrokiem po raz ostatni i zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom.
– Uznaję to za ,,tak’’. Skoro już trochę ochłonęłaś to chciałbym ci wyjaśnić sytuację, w której się znalazłaś. Po pierwsze nie pobędziesz tu dłużej niż trzy dni, ale twoja mina daję jasno do zrozumienia, że i tak byś tego nie zrobiła, belle. –Prychnęłam i opadłam na jeden z worków. Założyłam ręce na piersi i czekałam na dalsze wyjaśnienia.
– Musisz nam tylko obiecać, że nie będziesz próbowała uciec. Nikt na razie nie chce cię skrzywdzić, ale to się może szybko zmienić jeśli będziesz stawiała opór.- Zmierzył mnie swoimi szarymi oczami, a mnie przeszył nagły dreszcz. Pomimo całej sytuacji obdarzyłam go swego rodzaju sympatią. Obrzuciłam go naprawdę bardzo poetycznymi epitetami, od których więdły uszy,a on nawet nie protestował. Jego wygląd robił na mnie wrażenie, ale nie zamierzałam mu tego okazywać, niech sobie nie myśli. To, że jest przystojny nie znaczy, że od razu stracę dla niego głowę !
– Nie będę nic przysięgać dopóki mi tego wszystkiego nie wyjaśnicie.
Nastolatek spojrzał błagalnie na mężczyznę na co on odpowiedział tylko wzruszeniem ramion. Jego wygląd nie był w żadnym stopniu szczególny, ale… ja zawsze mam jakieś ,,ale’’. Dłonie w żadnym wypadku nie pasowały mi do rąk bandziora. Jeśli już to kieszonkowca, ale nie zbira. Długie, chude palce bez oznak ciężkiej pracy. Bardzo dziwne… w takim razie czemu wytatuował sobie na ramieniu kotwicę ?
-Zgoda, ale najpierw powiedz mi jak się nazywasz?
-Isabell Scott- odpowiedziałam z lekką nutką dumy w głosie.
-A więc, Isabell czy mógłbym prosić abyś podążyła za mną?- spojrzałam na niego podejrzliwie, ale kiwnęłam głową.- Czy mogłabyś na chwilę zamknąć oczy? Nawet jeśli nigdy nie będziesz mogła wykorzystać informacji o tym jak stąd wyjść, lecz wolimy zachować ostrożność.
– Błagam was, ja ślepa nie jestem. Przecież widzę, że klapa znajduję się prawym rogu pomieszczenia i że ten gościu nie jest żadnym marynarzem.
-Ciekawe stwierdzenie. A skąd to wiesz ? Może pozory mylą…
-Widziałeś kiedyś prawdziwego marynarza ? Przy tym zawodzie nie da się uniknąć mocnej opalenizny i wyrobionych, silnych palców. Ktoś z takimi patyczkami jak ten tam nigdy nie wytrzyma na morzu więcej niż jednego rejsu.- Widać było, że moja wypowiedz zrobiła na nim niejakie wrażenie. Ściągną brwi i przyjrzał mi się uważniej.
-Nie doceniałem cię. Jesteś prawie tak cwana jak moja matka… Nie sądzę abyś mogła być ze mną spokrewniona, lecz muszę się dopytać At… znaczy się mamy czy wie coś o tobie.- Prychnęłam po raz kolejny i szybkim krokiem podeszłam otworu. Z bliska dostrzegłam jeszcze jeden mały szczegół. Drogę na wolność pokrzyżował mi kłódka, znajdująca się po drugiej stronie. Cicho zaklęłam i odwróciłam się na pięcie żeby po raz kolejny wygarnąć chłopakowi co o nim myślę, lecz scena, którą zobaczyłam zmroziła mi krew w żyłach. Chłopaka i pseudo marynarza nigdzie nie było. Rozejrzałam się dookoła, a po chwili dotarło do mnie jak wielki błąd popełniłam. Usłyszałam ciche klik i byłam pewna, że zostanę sama na dużo więcej niż bym chciała. Zaczęłam szukać wskazówek, poszlak, czegokolwiek. Nic po nich nie zostało. A jednak…
-Tak. To jest to- uśmiechnęłam się do siebie z tryumfem. Podbiegłam do przeciwnego końca pokoju i podniosłam małą, białą kartkę. List. Zaczęłam czytać, ale nie zrozumiałam zbyt wiele. Groza sytuacji była dla mnie oczywista, ale przyzwyczaiłam się do ciągłego niebezpieczeństwa. Moją uwagę zwróciła informacja. Pieśń, Topielec i Baletnica są bardzo, bardzo mocno ze sobą powiązani. Tylko d l a c z e g o ?! Heh wygląda na to, ze będę miała trochę czasu do rozmyślań.
Mój kochany Pigielu:
Ponieść emocją – emocjom.
-A więc droga nieznajomo – droga nieznajoma, ale nie jestem pewna 😛
I – Mój kochany Pigielu, czego cię dobra i sprawiedliwa Melia uczyła?
co sprawiło, że kolejny przypływ irytacji ogarną – Ł! Ogarnął! I mnie też przypływ irytacji ogarnął, dzienkujah xD
Jasny piasek mieszała się z – piasek mieszała się z xD
Ściągną brwi – UDUSZĘ
mało przecinków, są, ale za mało xD Np. zawsze stawiaj po takim „hmmm” czy coś.
A Pigielu, wiesz jak je lubię, nie? Nie muszę słodzić, prawda? 😀
hahahahaha ile komentów xD po prostu rekord pobiję xDD
Koooocham. Cudne, genialne, super. Na błędy nie zwróciłam uwagi bo zbyt sie wciągnęłam w fabułę 😀 Mam nadzieje, ze będziesz mogła częściej dodawać ale znam ten ból…. Ja też nie mam czasu, bo jutro urodziny, dziś lekarz -,- Pisz szybko cd, bo kocham<3
PS jeszcze nigdy nie dostałam takiej fajnej dedyki. Dzięki!!! ;*
Ten chłopak to syn Ateny jak mniemam ale co do Isabell mam kilka podejrzeń… Kiedy bd cd? 😀
w piątek powinien być 😉
Nie czytałam poprzednich części, ale sama siódemka mnie wciągnęła. Brakuje chyba kilku przecinków, ale ja mam świra na punkcie interpunkcji, więc się nie przejmuj xD
Jak wspomniała Ziya – zabrakło paru przecinków, podpiszę się też pod Melią, ale poza tym…
*.*
Myślę, że więcej mówić nie muszę.
WINGS UP!
OMG. Jak mi się podoba to myślenie i logika głównej bohaterki. Jak córka Ateny, normalnie. Chociaż wiem, że nią nie jest. A wprowadzenie nowych postaci fajnie ci wyszło. Ktoś się tu zakochał w synalku Sowiary, czyż nie? 😀 Opko jest naprawdę świetne, podoba mi się akcja. Jest ciekawe i jak nie napiszesz CD, to… No nie wiem, co ale coś strasznego. XD