Jestem psychiczna. Tak, wiem. Chora na umyśle, powalona i co tam jeszcze wam przyjdzie do głowy. Dalej nie wiem, czy powinnam to wysyłać. Trochę tak głupio, ale trudno. W końcu musiało wyjść na jaw, że nie jestem normalna. Kilka słów wstępu. To „coś” (bo opowiadaniem tego nie nazwę) napisałam kiedy byłam w naprawdę ciężkim stanie. Dokładnie 15.09.2011. Widzicie, jak pamiętam? Pisane to było pod wpływem wielu silnych, negatywnych emocji. Na żywca, z marszu. Żadnych skreśleń w zeszycie. Pisałam jak szło. I teraz to w słowo w słowo przepisałam. Skrzywdziłam trochę Lanę, dając jej moje odczucia. Pisząc to, postanowiłam, że aby pasowało w akcji opowiadania, kogoś muszę zabić. Na kogo padło, wiedzą osoby, którym chce się to czytać (ten rozdział był napisany jeszcze przed rozdziałem czwartym, więc trochę kombinowałam). Dobra, bo ja się rozpisuję, a chciałam tylko powiedzieć, że nie odpowiadam, jak komuś się umysłowo pogorszy. To jest psychiczne i mam nadzieję, że nikomu nie siądzie na mózg. To chyba tyle. Za długość nie przepraszam, bo to chyba dobrze, że takie coś nie jest dłuższe. Wszystkie zastrzeżenia proszę kierować do mojej chorej wyobraźni. Jak macie jakieś pytania, to chętnie odpowiem, bo wiem, że możecie mnie za ten rozdział znienawidzić. Zastanawiałam się, czy na pewno go wysyłać, bo tak patrząc, to do akcji wiele nie wnosi (i jest beznadziejny), ale będzie miał dość duże znaczenie, w późniejszych (dużo późniejszych) rozdziałach. Przepraszam jedynie za to, że mogliście się na nim bardzo zawieść. Aha, Leono, w tym rozdziale nie będzie Danny’ego bez koszulki, ale wynagrodzę Ci to w następnym rozdziale, na który szczerze mówiąc trochę poczekacie, bo dopiero go piszę. Tak, wreszcie zaczyna się pisanie nowych rozdziałów, a nie przepisywanie starych. Na VIII część poczekacie (sorry, mam „Potop”), a poza tym, może po tym co teraz przeczytacie, możecie nie chcieć czytać dalej, choć VIII część jak na razie jest fajna, będzie bardzo długa, nie jestem nawet w połowie. Wreszcie coś się zacznie dziać, bo ileż już może być słodko? Starczy niezaradnej Lany. No, ale poczekacie. Zresztą, od wtorku blog jest zaśmiecany moimi pracami, powinniście mieć ich już dość! Jezu, jaki chory monolog! Żeby to jeszcze ktoś czytał! Ann, weź Ty się do cholery ogarnij!
Rozdział VII:
Przemyślenia
Kap… Kap… Kap…
Krople deszczu dudniły w szybę okna.
Leżałam nieruchomo na swoim łóżku, wpatrywałam się w sufit i wsłuchiwałam się w odgłos deszczu.
Dziś pada.
Tak, to nie jest normalne. W każdym razie nie na obozie. Pan D. zezłościł się na herosów, którzy dorzucili mu mentosy do coli i postanowił się zemścić, zsyłając deszcz. Tak, więc wszyscy siedzą pozamykani w swoich domkach.
Jake siedzi z Nico w jedenastce, bo grają z resztą w karty. Jestem sama… Nie wiem, czy to dobrze… Czy to bezpiecznie… Coś się wydarzyło… Coś złego. Przez to coś, leżę tu samotnie, rozmyślając o rzeczach, o których normalna nastolatka nie myśli.
Właśnie teraz ktoś umarł na AIDS. I na raka. I w wypadku drogowym. Biedne dzieci z Afryki zmarły z głodu. Lub epidemii. Komuś w tej chwili przestaje bić serce…
Śmierć…
To najpewniejsza rzecz na świecie. Najbardziej niepewna jest godzina jej przyjścia.
Od śmierci Cassidy wciąż jestem smutna. Miewam nawet koszmary. Co noc od dnia jej pogrzebu. Śni mi się, że umieram… Słyszę jakieś głosy. Wołają mnie, ale ja już nie reaguję. W tym śnie jestem tylko obserwatorem. Widzę jak moje ciało krwawi. Organizm staje się słabszy. Ostatnie tchnienie i… umieram. Tak po prostu. Moja dusza opuszcza ciało i odchodzi… Ktoś krzyczy. Nawet kilka osób, ale ja już nie słyszę. Budzę się. Zawsze jest tak samo.
Oczywiście nikomu o tym nie mówię. Udaję, że wszystko jest w porządku. Chyba kiepsko mi to wychodzi. Od trzech dni nic nie zjadłam. Kompletnie nic. Nie chodzę też na treningi, ani na ćwiczenia z Mgłą. Danny się martwi. Próbowałam mu wmówić, że wszystko gra, ale chłopak nie odpuścił. Musiałam użyć na nim Mgły. Zadziałało. Źle się z tym czułam, ale nie miałam innego wyjścia.
Za to Cody… Prawie w ogóle się nie widujemy… Chyba on też się przejął. Wczoraj zapukał do drzwi, ale mu nie otworzyłam. Nie wiem czemu. To do mnie niepodobne.
Hhmm… Chyba mam depresję… Taa, to możliwe. Coraz częściej myślę o śmierci. Samobójstwo… Dla człowieka to takie proste. Tabletki, żyletka, nóż w serce… Jest tyle możliwości… Tyle jest sposobów śmierci. Utonięcie, spalenie, zaczadzenie, niefortunny skok na główkę, wypadek samochodowy, katastrofa lotnicza, rak, AIDS, głód, kataklizm, siła żywiołów, starość, wylew, zawał… I samobójstwo. Żyletka, tabletki popite alkoholem, kawałek sznurka, strzał w głowę, nóż, skok z wieżowca… Dużo tego.
Wystarczy rozglądnąć się wkoło, by ujrzeć śmierć. Idąc ulicą jest tyle sytuacji, w których można zginąć. Przechodząc przez przejście dla pieszych, można zostać potrąconym przez samochód. Idąc chodnikiem, można się przewrócić i rozbić głowę. Pies bez kagańca może się na ciebie rzucić i zagryźć. Przechodząc koło banku, można stać się przypadkową ofiarą napadu. Można wpaść do kanału, przez niedomknięty otwór. Latarnia może się przewrócić i przygnieść, bądź porazić prądem. Ściana budynku może się zawalić. Rowerzysta może cię potrącić. Albo po prostu możesz dostać zawału. Na wf na przykład.
Czasem tak sobie myślę, co by było gdybym zginęła. Tak nagle. Na oczach wszystkich. Jak by zareagowali. Pamiętam wycieczkę klasową. To było dawno. Szliśmy po zatłoczonych i głośnych uliczkach miasta. Nie pamiętam dokładnie, gdzie to było, ale miasto było duże. Przechodziliśmy przez przejście. Cała grupa, łącznie z nauczycielem gnała gdzieś przed siebie. Wszyscy rozmawiali i śmiali się. Ja szłam ostatnia. Smutna i zamyślona. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Kompletnie nikt. Wtedy zobaczyłam tramwaj jadący w naszym kierunku. Oczywiście się zatrzymał. Ale wyobraziłam sobie, że tak naprawdę popsuły się hamulce, czy coś. Nieważne. Wszyscy panikują, ale jest już za późno. Wpadam prosto pod koła rozpędzonego tramwaju. Wszędzie jest szkarłatna krew. Ludzie krzyczą. Moje koleżanki zaczynają płakać. Okazuje się, że tak naprawdę zawsze mnie lubiły. Chłopcy po kolei przyznają, że byli we mnie zakochani. Ludzie krzyczą. Wszędzie jest krew… A ja już nic nie czuję…
Często myślę co by było gdyby…. gdybym umarła… Gdybym na przykład… świadomie popełniła samobójstwo… Czy ktoś by się zmartwił? Czy ktoś by zauważył? Jak by zareagowali? Rodzice, rodzina pewnie by się załamali. To chyba oczywiste. Ale, czy tak zwani koledzy i koleżanki, znajomi ze szkoły i obozu, by się przejęli? Czy chociaż połowa z nich poszłaby na mój pogrzeb? Czy by coś poczuli? Czy powiedzieliby coś miłego? Nie sądzę.
Zastanawiam się, jak by zareagowali… Bardzo jestem ciekawa, jak zareagowałby Cody… Przejąłby się? Olał sprawę? Rozpaczałby? A może zdałby sobie sprawę, że mnie kochał? O, to bardzo dramatyczne. Uświadomił sobie swoje uczucia, ale niestety za późno, bo dopiero po mojej śmierci.
Samobójstwo… Wydaje się takie proste, ale trzeba postawić sobie jedno, bardzo ważne pytanie.
Czy dałabym radę…? Czy dałabym radę to zrobić..? Zabić się… Odebrać sobie życie… Odebrać najcenniejszy dla człowieka dar…
Tak, wiem. Jestem chora. Zachowuję się jak stereotypowe dziecko Hadesa albo emo po przejściach. Idę się zachlastać łyżką albo kremem do golenia. To taka wersja pro hard. Tylko dla prawdziwych hardcore’ów.
Ech… Muszę przestać. Odwala mi z braku cukru.
Lana, weź Ty się do cholery ogarnij!
Och… Ja czytam twoje wstępy! Tak mi smutno, że nie ma Danny’ego bez koszulki! Ze w ogóle go tu nie ma :(. Normalnie sama popełnię samobójstwo! :'(
I jeszcze go Mgłą potraktowałaś! Od dzisiaj masz ze mną na pieńku! 😀
A zawał na wf – normalnie się sokiem zakrztusiłam :]
I na koniec… wyobraziłam sobie jak wychodzi z domku i rzuca się na wszystko co ma w sobie choć gram cukru. Moja nieogarnięta wyobraźnia!
Będę wytrwale czekać na następny rozdział z wynagrodzeniem 😀
Hahahaha! Lana rzucająca się na wszystko co ma gram cukru! Leżę! Genialne! Ja na jej miejscu rzuciłabym się na Cody’ego albo Danny’ego, bo obaj są słodcy ^ ^
Co ty chcesz od tego rozdziału? Jest taki… głęboki.
Też mnie nie raz nachodzą takie myśli jak Lanę, ale to tylko wtedy kiedy zdarza mi się myśleć.
Porównanie do dziecka Hadesa jest idealne. Cody też ma takie przemyślenia? (bądź co bądź to syn pana podziemi)
Ejjj, gdzie jest tutaj coś o Cody’m i Lanie? I czemu taki krótki? Piszesz tak genialnie, że po prostu nie można wytrzymać bez czytania Twoich opowiadań!!!
Lubię to ostatnie zdanie. A to… Szkoda, że nie długie, ale nie wiem, czy nie straciłoby wtedy swego uroku. Chociaż takie myśli do Lany niepodobne, przyjemnie się czytało. Tak nie smutno, tylko radośnie. Okej, wiecej nie pisze, bo mnie uznasz za dziwną XD.
Krem do golenia mnie rozwalił. I za mało tu Danny’ego, nawet Cody by uszedł.
No nic, czekam, aż napiszesz, tylko nie zawal niczego przez pisanie.
A, i uwielbiam długie wstepy i się nie zawiodlam. No, tylko brak Danny’ego bez koszulki może człowieka podłamać. Naprawdę na niego liczę!
Dziewczyny, chcę wam bardzo gorąco podziękować, bo naprawdę spodziewałam się linczu z waszej strony za ten rozdział, a mnie tak miło zaskoczyłyście. Po przeczytaniu waszych komentarzy zawsze się uśmiecham.
Zostaje mi tylko powiedzieć, że zabieram się za dalsze pisanie. Musicie mi to wybaczyć, ale rozdział VIII nie pojawi się zbyt szybko.
Przeczytałam to, choć nie czytałam poprzednich rozdziałów i muszę przyznać się, że w ten sposób znalazłam sobie zajęcie na wieczór. nie spocznę, dopóki nie nadrobię zaległości w tym cudzie *__* 😀
Na początku napisałam tu swój wywód na temat samobójstw… Skasowałam to, bo byś wzięła mnie za dziewczynę z potrzebą leczenia w specjalnej klinice dla chorych psychicznie… Mogę ci zdradzić, że był to dla mnie straszny okres czasu… … … …
Rozdział super *.*! Czemu nie ma Danny’ego? Może Cody powie Lanie „Kocham cię”? Czekam na CD!
Nie wzięłabym Cię za dziewczynę z potrzebą leczenia w specjalnej klinice, o to się nie martw. Ulżyło mi, myślałam, że tylko ja jestem tak popaprana :p
A chłopców nie ma, bo… Nie pamiętam, tak jakoś wyszło. Ale spokojnie, cały rozdział VIII będzie o nich ^ ^ A co się będzie działo i jakie padną wyznania, tego już nie zdradzę.
Napisz coś w stylu : …i taka zmęczona poszłam spać.Kiedy się obudziłam byłam w szpitalu.Zauważyłam że niema wokół
mnie nikogo.Pomyślałam:”Czyżby to był psychiatryk?!…
Było by mniej popaprane niż ty i twoja wyobraźnia.
Lanę wywaliliby z psychiatryka, bo jest za bardzo powalona 😀 Mnie też :p Moja wyobraźnia jest chora, ale co poradzę :p
Wow, zatkało mnie. To jest mega hiper super fajne! Lecę czytać poprzednie części 😀
Gites rozdział. Podziwiam Cię, za to, że niektóre rozdziały są tak cholernie długie, a wciągają. Szacun.
Dziękuję
Cholera. Z przyczyn osobistych nie mogę napisać co o tym myślę. Nie chodzi o to, że bym skrytykował czy coś, ale po protu to mnie na prawdę ruszyło. Za to na następny rozdział czekam z utęsknieniem i cieszę się z góry. 😀
A ja się bałam, że tylko ja myślę o takich rzeczach. Czytając to, miałam wrażenie, że patrzę na swoje własne przemyślenia. Boskie!
To ja się bałam, że jestem jedyna, która o tym myśli!
Ludzie psychiczni, łączmy się! 😀
Taaaak! Nie jestem sama! 😀
Przyłączam się. Ale serio, czytając to, widziałam swoje myśli O.o
Nie dość, że seria Pamiętnik Heroski jest mega, to jeszcze dowiaduję się, że nie jestem sama Ogólnie to rozdział spoko, nawet bardzo. Brakowało mi trochę kłótni chłopaków, ale i tak się wciągnęłam 😀
Annabelle, ty geniuszu!!! Czytam to już po raz któryś i nadal nie mogę się nadziwić ;___; To jest super! Jesteś moim idolem w pisaniu, słowo!! Twoje prace są najlepsze <3 Szacun!
^ ^ Kochana jesteś pyszczku, ale teraz Cię zasmucę. Dalej nie przepisałam VIII rozdziału, a IX jest w toku.
Ten rozdział uderzył we mnie niczym rozpędzony pociąg bez hamulców. Różni się od poprzednich rozdziałów i czytając jeden po drugim, jest on dziwną, ale miłą odskocznią. Moim zdaniem jednak takie myśli nie są podobne do Lany, bo ona wydaje się być taką pozytywną i silną osobą, która kurczowo trzymałaby się przy życiu.
Na ten temat mogłabym się rozpisać, ale powiem jedynie, że samobójstwo nie jest wyjściem ani odpowiedzią. Każdy człowiek w życiu na pewno o tym myślał i się zastanawiał, co by było gdyby się zabił. Dla niektórych codzienność jest walką, o przeciwstawianie się takim myślom, i myślę, że warto.
Lecę czytać dalej.
Czułam, że ten rozdział Cię ruszy.
Tak jak pisałam na wstępie, wszystko to było moimi własnymi przemyśleniami. Potem przelałam to na Lanę i powstał rozdział.