Pamięta to ktoś jeszcze? Mój eksperyment czy dam radę napisać coś dłuższego niż miniaturka. Po kilku miesiącach przerwy wracam z drugim rozdziałem. Jestem z siebie dumna, że to napisałam. Linki do poprzednich części:
http://rickriordan.pl/2012/08/naznaczona-prolog/
http://rickriordan.pl/2012/09/naznaczona-1/
***
– To dla mnie – wyjąkałam patrząc dużymi oczami na przedmiot leżący między nami.
– Tak.
Wyciągnęłam ręce, by zaraz je z powrotem zabrać. Nieprzyjemny hałas jaki zrobiły kajdany, otrzeźwiły mnie. Nie mogę tego przyjąć. Powinnam wrócić do celi i zapomnieć o tych dwóch tygodniach, w których codziennie rozmawiałam z centaurem o moim powrocie do normalnego świata. Przeniosłam wzrok na Chejrona. Uśmiechał się dobrodusznie, ja sama skrzywiłam się okropnie.
– Nie chce tego. – powiedziałam chłodno. Przełknęłam głodno ślinę i jeszcze raz spojrzałam na kamerę, leżący na stoliku. Zacisnęłam mocniej palce na kancie stolika by nie sięgnąć po sprzęt – On wie?
– O czym?
Otworzyłam szeroko oczy. O czym? Żartujesz sobie? Już otwierałam usta by mu wszystko wykrzyczeć…
***
– Nazywam się Nicole i jestem tu od dwóch miesięcy – Zaczęłam mówić do kamery starając się nie wybuchnąć śmiechem. W dużych zielonych oczach iskrzyły mi się wesołe ogniki. Długie czarne włosy miałam zgarnięte na lewy bok. Blizna w kształcie litery Z na środku czoła była odsłonięta na czas nagrania. – Przechodzę szkolenie na zwiadowcę. Zostałam uratowana przez Eto i jestem mu za to winna… Co ja Ci miałam zrobić? – ostatnie słowa mówię szeptem, marszcząc przy tym zabawnie nos. – A tak, masaż. W głowie Ci się poprzewracało. – dodaje po chwili. Na potwierdzenie tych słów pukam się palcem w czoło.
– Nicole streszczaj się, jestem głodny. – Nie widać tego na nagraniu ale wiem, że wtedy Eto zrobił taką minę, że wszyscy tam obecni wybuchają śmiechem. Następnie zaczyna się wojna na poduszki, kamera upada na podłogę W ostatnich sekundach słychać tylko nasze śmiechy i moje piski. Nagranie zostaje przerwane.
***
Jest 21 czerwiec bieżącego roku – Na ekranie kamery pokazuję się twarz Eto. Długie blond włosy są związane z tyłu głowy. Jego niebieskie oczy są pełne ciepła. Usta ułożone w delikatnym uśmiechu, które nigdy się nie zamykały. – Urodziny naszej Nicole jakby ktoś nie wiedział. Szesnaste. Boże ale ona jest już stara. – Przewraca oczami i wzdycha z bezsilności. – Taki żarcik jakby ktoś nie załapał.– Obraz się zmienia. Widać mnóstwo ludzi. Balony przewracają się po całym pomieszczeniu, serpentyny wiszą przymocowane na taśmę do sufitu. Te wszystkie dekorację wzięliśmy z zabawy jakieś siedmiolatki. Z każdej strony słychać strzępki rozmów. Co chwilę ktoś wybucha śmiechem. W tle gra muzyka.
– Eto – mój krzyk jest zagłuszony przez otoczenie. Podchodzę do niego, jestem ubrana w zwiewną zieloną sukienkę w białe kropki.
– Wyłącz kamerę i chodź potańczyć – krzyczę i nie czekając na jego odpowiedz ciągnę go na parkiet. Kamera nie jest mi potrzebna aby otworzyć to w pamięci.
Nasz taniec.
Piosenka uwielbiana przez nas od zawsze.
Jego oczy które patrzyły na mnie z pożądaniem.
Nasza cicha ucieczka z mojej imprezy urodzinowej.
Nasze pocałunki pełne namiętności.
Szum alkoholu w głowie.
Cichy szept, że to nie powinno mieć miejsca.
Kochaliśmy się wtedy w jego pokoju. Żadne z nas nie miało pojęcia, że to nasze ostatnie chwile razem. Wtedy byłam szczęśliwa.
– Kocham Cię –szept Eto jeszcze długo odbijał mi się w uszach. Nawet po jego śmierci.
***
– Dlaczego mi to pokazujesz.- mówię cicho. Samotna łza spływa mi po policzku. Wycieram ją wierzchem dłoni. Cisza w pomieszczeniu jest nie do zniesienia.
– Obejrzałem wszystkie nagrania. – zaczyna mówić. – Chciałem Cię poznać Nicole. Kamerę znalazłem w Akademii. Zaczęłaś zabijać z zemsty. – Nie wiem czy to jest pytanie, czy stwierdzenie. Przytakuję mu powoli, bojąc się, że gwałtowniejszym ruchem mogę, przeciąć cienką nic jaka zrobiła się między nami.
– Kiedy Eto zginął, uciekłam z Akademii i zaczęłam szukać osoby która to zrobiła. On był tylko człowiekiem. – mówię z zaciśniętymi pięściami. Kogo ja próbuję okłamać. – Przed każdym wyruszeniem na misję zawsze mówiliśmy sobie, że nie można się zawahać. A on to zrobił. Miał znaleźć, zniszczyć i upewnić się, że nikt z fabryki nie żyje, ale zobaczył tam małego może sześcioletniego chłopca. Był to syn jednego z pracowników. Zawahał się. A mały zaczął się drzeć. Zabili go. Na oczach tego chłopca. Miał w piersi pół magazynku. Ciało spalono. – uśmiechnęłam się cynicznie. Pochyliłam się nad stołem, by nasze oczy znalazły się na tej samej linii. – Wiesz jak zdobyłam te wszystkie informację? Ludzkie ciało jest bardzo wytrzymałe. Może wykrwawiać się ponad cztery godziny. Jestem chora psychicznie, tak? Ale i tak mnie stąd zabierzesz, prawda? – widzę w jego oczach, że się waha.
– Nie.
WOW!
Dobra, teraz jakiś stosowniejszy komentarz.
OMG, dobre to jest! Szkoda mi bohaterki. Głupio, że tak się stało i trafiła do takiego miejsca. Ostatnie słowo mnie rozwaliło. Jak to „nie”? Przecież miała stamtąd wyjść!
Noo… Ale chociaż urodziny miała fajne..
Morderczyni… spoko. Czekam na cd 😀
Ludzie, no! W takim momencie! Ja tu za chwilę padnę. Pisz szybko! Błagam, nie rób już tak długich przerw!
To było coś. Stanowczo COŚ. Makabryczny styl, odpowiedź, której się nie spodziewałam, psychiatryk… Wszystko co najlepsze. Tylko dialogi źle zapisujesz.
– Dlaczego mi to pokazujesz.- mówię cicho.
Powinno być bez kropki po pokazujesz. Kiedy jest coś związanego z czynnością mówiącą, bez kropki. Gdy jest coś innego, np. odpalił bieg, kropka jest.
Pisz ciąg dalszy, bo mnie cholernie wciągnęło.