Witam znowu, z opkiem tym razem wykonanym przez Stokrotkę, ale poprawione przeze mnie, więc mnie też zaliczam, a co 😀 Dedykacja dla …hmmm… ja chyba zadedykuję Piglowi, Pushowi, Kisielowi i mojemu kotu, który ukrycie czyta. Wszyscy, którzy są na Skype, zrozumieją. No i oczywiście dla Płaskiej Patelni Wciąż Brudnej Od Naleśników, Bo Nie Zasłużyła Na Ludwika iks dę xD Stokrotka dedykuje Perseuszowi, dziękuję, pozdrawiam, czytajcie 😀
(i tak w ogóle następne części będą bardzo szybko, bo zostały napisane, hue hue hue )
Kamienie zamigotały, zafalowały i odsunęły się, tworząc łuk, przez który każdy człowiek spokojnie by przeszedł, jednak na ich drodze uformowała się jeszcze ściana z czegoś, co wyglądało na czarną mgłę. Luna schowała harmonijkę do kieszeni alladynek i powoli wyciągnęła rękę. Przez moment nic się nie działo, a słychać było tylko szum drzew w Central Parku.
Luna wrzasnęła ile miała sił w płucach, gdy jakaś niewidzialna siła odepchnęła ją do tyłu. Upadła na plecy, ale prawie natychmiast podniosła się i otrzepała. Nick zaczął powoli stawiać kroki w stronę mgły. Luna szybko podbiegła do niego , złapała go za dłoń i powiedziała roztrzęsionym głosem:
– Nie idź tam… proszę cię!- Ale syn Hekate nie miał ochoty jej słuchać. Wyrwał się i wyciągnął rękę. Ogarnął go nadzwyczajny spokój i morzył sen. Miał ochotę przymknąć powieki i zasnąć. Czuł się identycznie, kiedy Katie śpiewała mu różne kołysanki gdy był ciężko ranny. Możecie wierzyć, że dosyć często mu się to zdarzało.
Jednak po chwili poczuł, jakby wszystkie jego kości stanęły w żywym ogniu. Przed oczami pojawiła mu się prawdopodobnie najgorsza z możliwych myśli – Katie obejmująca jednym ramieniem blondyna. Uśmiechali się szyderczo.
– Słabeusz… I ty się nazywasz herosem?! Zginiesz marnie, tak samo jak reszta tych parszywych półbożków, którzy próbowali się tutaj dostać. Nie uda ci się…
Nick zacisnął powieki i wrzasnął z całej siły. Katie podeszła do niego i popchnęła go tak mocno, że syn Hekate upadł na twarz. Jęknął i podniósł głowę. Nad nim pochylała się Luna. Odetchnęła z ulgą widząc, że Nick jest cały i zdrowy.
– Co to było?- Chłopak usiadł i spojrzał na mgłę.
– Podziemie jest zamknięte, Hades najwyraźniej nie chce, by ktoś wchodził do jego Królestwa. Nie dostaniemy się do środka, chyba że…
– Chyba że co?! – Przerwał jej syn Hekate. Luna wzięła wdech i zaczęła oglądać swoje paznokcie.
– Magia, nic jej się nie oprze… W twoim przypadku – Spojrzała się na Nicka- musielibyśmy się bardziej postarać. Jesteś tylko herosem…- Mówiła tak, jakby półbogowie budzili w niej odrazę. W dodatku sprawiała wrażenie, jakby nie była sobą.
– Nie rozumiem… – Luna wzięła ze świstem powietrze do ust i powiedziała:
– Myślałam, że jesteś mądrzejszy. Chodzi o to, że jesteś synem Hekate, możesz narzucić wrotom swoją wolę – Nick przełknął głośnio ślinę, poczuł, że serce podchodzi mu do gardła.
Wstał i chwiejnym krokiem podszedł do przejścia. Skupił się na nich, jakby pisał sprawdzian z matematyki. Tyle, że otworzenie tych wrót było tysiąc razy trudniejsze, niż jakiś tam piekielny test. Wystarczyło wziąć pod uwagę to, że na sprawdzianie z „cyferek” liczysz, a otwierając wrota skupiasz całą swoją moc i energię na jednym celu. Nick zdecydowanie wolałby napisać taki sprawdzian.
Wyszeptał po cichu parę mocnych zaklęć, ale nic się nie działo. Poczuł się słabiej. Postanowił skoncentrować się jeszcze bardziej. Powtórzył zaklęcia i nagle poczuł, że siły go opuszczają. Otworzył powoli oczy i ujrzał znaną już mu kupę kamieni. Zaklął po starogrecku i właśnie miał się rzucić na mgłę (co w sumie byłoby bezsensowne, ale chłopak był zdesperowany), kiedy Luna złapała go za nadgarstek po czym przysunęła w swoją stronę. Ich twarze dzieliły od siebie zaledwie parę centymetrów. Patrzyła prosto w jego ślepia.
– Daj… mi… działać…- Wysyczała przez zęby. Popchnęła lekko Nicka, wyjęła harmonijkę i zaczęła grać jakąś skoczną muzykę na harmonijce. Syn bogini magii wyprostował się i bacznie obserwował wrota. Nagle zaczęły one drgać i mgła rozpłynęła się. Zerwał się wiatr, Luna postawiła krok do tyłu i upadła na Nicka. Złapał ją w porę, ale ona jak oparzona oderwała się i krzyknęła do niego:
– Sama wstanę!- Po czym odwróciła się i spojrzała przed siebie. W miejscu, gdzie stały wrota znajdował się wielki otwór. Nick podszedł do niej powoli i spojrzał w dół. Wyglądało na to, że jest to zwykła dziura do której można z łatwością spaść, gdy nagle z niej wyskoczyła nastolatka.
Nastolatka, o ile można było ją tak nazwać. Jedną nogę miała oślą, natomiast druga była z brązu. Ubrana była w top i krótką spódniczkę, przy której wisiał pokrowiec na sztylet. Na jej głowie dosłownie sterczały rozczochrane, ciemne włosy. W oczach tańczyły płomienie, ale nie ciepłe jak u Hestii. Wyglądała na taką, jakby spędziła całe swoje życie w Podziemiu, co mogło być absolutną prawdą.
– Empuza…- Nick cofnął się i wyjął szybko miecz ze swojego plecaka. Luna podskoczyła, jakby się cieszyła z czegoś.
Nick szybko natarł na potwora, jednak ten, zaskoczony, odskoczył. Syn Hekate zaklął po grecku i nagle zauważył, że przeciwniczka na niego skoczyła. Potknął się i upadł na ziemię, empuza obnażyła swoje kły i pochyliła się nad szyją chłopaka, jednak ten szybko odepchnął ją nogami. Wstał i upewnił się, że trzyma dobrze swoją broń. Uśmiechnął się szyderczo i pobiegł ku empuzie. Wyglądała, jakby nagle spanikowała, ale potrząsnęła głową i otrząsnęła się. Syknęła i wyjęła sztylet z pokrowca. Natarła na Nicka, zanim zdążył zrobić jakikolwiek ruch, poza biegiem. Syn Hekate miał wielkie szczęście, że był wysportowany, bo pewnie gdyby nie to, już dawno by go na tym świecie nie było.
Nick odchylił swoje ciało do tyłu unikając nieprzyjemnego spotkania z bronią empuzy. Wyprostował się i zamachnął mieczem. Na marne, czubek ostrza przeleciał dziewczynie tuż przed oczami. Zaczęła się śmiać w niebo głosy, a więc Nick wykorzystał okazję. Popchnął ją w stronę drzewa i przyłożył miecz do jej szyi. Zamilkła obserwując z przerażeniem ostrze.
– Proszę cię… nie rób tego… Ja…
– Daj nam wejść do Podziemia!- Przerwał jej Nick.
– Nie mogę! Pilnuję tego przejścia odkąd… odkąd tylko pamiętam!
– Nie słyszałaś?! Wpuść nas!- Odezwała się Luna. Podeszła bliżej.- Chyba, że wolisz, abyśmy cię zabili?
Empuza przełknęła głośno ślinę i zamknęła oczy. Wyszeptała cichutko:
– Nie mogę tego zrobić, ona mnie zamorduje, jeśli…
– … a my zabijemy ciebie..
– NIE!- Próbowała się wyrwać, ale było już za późno. Syn Hekate przycisnął miecz do jej gardła, a ona sama zamieniła się w pył wpadający do oczu, nosa i ust. Nick upuścił broń, jego dłonie drżały, jakby dostał drgawek. Wszystkie emocje, na ogół inne, nim targały : złość, radość, smutek, szczęście…
Zastanawiał się nad tym, jak zachowa się w towarzystwie Katie, co mu powie. W głębi duszy chciał wierzyć, że to wszystko był tylko sen, ale ta sama wizja nie pojawiałaby się parę razy bez powodu, prawda?
W miejscu, gdzie była dziura, zaczęły pojawiać się schody. Długie, zrobione z marmuru. Luna podeszła bliżej i postawiła stopę na schodku.
– Chyba możemy iść… prawda?- Spojrzała się swoimi srebrnymi oczami na Nicka.
– Tak… ruszamy!- Powiedział stanowczo i z udawaną pewnością siebie zaczął schodzić w dół. Luna chodziła z jakimś dziwnym spokojem po długich schodach, przestała przypominać tą dziwną dziewczynę, którą spotkał w autobusie. Powoli zaczęła się robić wredna, oschła i nieznośna. Poruszała się inaczej, mówiła inaczej, zachowywała się inaczej… Nick zastanawiał się, czy to Podziemie tak działało, czy może Luna zaczynała pokazywać swoje prawdziwe oblicze.
– Idź szybciej, chyba, że ci nie zależy na tej lalce!- Warknęła przyspieszając tempa, Nick bardzo chciał ją dogonić, ale upadek i osłabnięcie w czasie jednej godziny dawała się we znaki. Kręciło mu się już w i tak bolącej głowie. Było mu tak słabo, że miał wrażenie, że zaraz upadnie i zemdleje.
– Poczekaj – Wychrypiał i zatrzymał się na chwilę. Był wyczerpany, po jego twarzy spływały krople potu. Wziął ze świstem powietrze do ust, a potem… była już tylko ciemność.
Katie stała nad nim. Wyglądała niesamowicie – włosy rozpuściła, na siebie założyła krótką, czarną sukienkę. Poruszała się na butach na wysokim obcasie. Miała na sobie delikatny makijaż. W niczym nie przypominała „normalnej” Katie, która na co dzień zakładała zwykłe trampki, jeansy i koszulkę z logiem ulubionego zespołu albo piosenkarza.
Złapała chłopaka za policzek.
– O, nasz mały herosek się zakochał, a teraz biegnie po swoją dziewczynkę, mimo że znalazła lepszego w Podziemiu, to takie słodkie – mówiła przesadnie słodkim tonem, ciągnąc za policzek chłopaka.
– Co? Katie, co się … – zapytał, odsuwając dłoń dziewczyny i siadając jednocześnie.
Rozejrzał się – wciąż był w Podziemiu. Tylko najwyraźniej w innej jego części – opierał się o niebieskie ściany jakiegoś pokoju. Łóżko wodne, plazma, biurko, tablica ze zdjęciami, szafa, fotele. Pomieszczenie było ogromne. Katie odsunęła się, usiadła na krześle i założyła nogę na nogę.
– Och, Matthew zaraz tu będzie.
Nick wstał i zachwiał się. Podparł się o ścianę.
– Więc to prawda. Ty i on. Zdradziłaś mnie – powiedział to tak jadowicie, włożył w to tyle mocy, że obrazki zawieszone na ścianach zaczęły się chwiać.
Katie nawet się na nie nie obejrzała. Zaczęła oglądać z zainteresowaniem swoje paznokcie.
– I? Co z tego? Ty się szlajasz po mieście z jakąś córeczką Selene, a ja nawet nie mogę porozmawiać z Metthew’em? – Oderwała wzrok od palców i spojrzała prosto w oczy synowi Hekate.
Prosto w oczy. Żadnej skruchy. Żadnego poczucia winy. Żadnego wyparcia. Obojętność.
– Ja… Ja się szlajam po mieście z córeczką Selene? Ja?! I „porozmawiać z Matthew’em” – przyssałaś się do niego. Podoba ci się. – Temperatura w pokoju obniżyła się o parę stopni. – Co on ma, czego ja nie mam?! – zadał prawdopodobnie najgłupsze pytanie, jakie mógł, ale męczyło go to od czasu pierwszego snu. A może nawet dłużej. Był tak przewrażliwiony, że czuł się zazdrosny nawet, gdy któryś chłopak się za nią oglądał.
Katie cmoknęła i wstała z krzesła.
– Ma wszystko, czego tobie brakowało. Jest odważny. Jest zabawny. Jest porywczy. Umie walczyć. Ach, całuje lepiej niż ty. Wygląda lepiej niż ty. Umie zrobić cokolwiek – córka Hypnosa roześmiała się. – Jest lepszą wersją ciebie.
Syn Hekate poczuł, jak kolana się pod nim uginają. Nagle drzwi się otworzyły. Wszedł przez nie wysoki blondyn w garniturze. Spojrzał na zegarek, po czym rozejrzał się po całym pokoju, jak uprzednio Nick. Najwidoczniej nie dojrzał go.
– Jesteś już gotowa?
Katie uśmiechnęła się słodko i podbiegła do chłopaka. Zarzuciła mu ręce na ramiona i odwróciła się, jakby upewniając się, że jej ex patrzy.
– Oczywiście – złapała go za krawat. – Mówiłam ci, że lepiej wyglądasz w niebieskim niż w zielonym.
Syn Aresa roześmiał się.
– Jesteś gorsza niż dyktator.
Katie uniosła brwi w wyrazie rozbawionego zaskoczenia.
– Ach tak?
Dziewczyna dźgnęła chłopaka w pierś. Nick poczuł, że w tym momencie jego serce rozpada się na tysiące kawałeczków. Byli szczęśliwi. Osunął się na podłogę. Nie słyszał już niczego, co mówią.
– Wstawaj powiedziałam! – Usłyszał nad sobą głos. Otworzył oczy i przez mgłę zobaczył rozwścieczoną Lunę, pochylającą się nad nim. Najwyraźniej powstrzymywała się przed pacnięciem go w głowę. Spojrzała się na niego jeszcze raz i ruszyła dalej przed siebie. Nick wstał masując obolałą głowę.
– Co się stało?- Szepnął, ale w odpowiedzi usłyszał tylko:
– Wstawaj, leniu!- Więc Nick wstał i podążył przed siebie. Nie wiedział nawet gdzie jest, ponieważ było tak ciemno. Przed oczami wciąż stawały mu obrazy sprzed chwili.
Wpadł na Lunę, która stała i kręciła z zażenowaniem głową.
– Ruszyłbyś się, na prawdę mam już ciebie dość.
– A ja ciebie…- mruknął. Jego oczy zaczęły przyzwyczajać się do ciemności panujących w Podziemiach. Stali w podłużnym i szerokim korytarzu. Śmierdziało tu zgnilizną i śmiercią. Podłoga została wykonana z sosny, a na oliwkowych ścianach wisiały portrety najsławniejszych ludzi. Parę metrów dalej stały drzwi, dosłownie, bo za nimi jeszcze ciągnął się korytarz. Obok nich ich strażnik. Nick nie mógł zobaczyć jak wyglądał, bo miał na sobie długą szatę z kapturem,zasłaniają całą jego twarz.
– Idź…- Zachęciła go Luna, a Nick poczuł potrzebę walnięcia ją ciężkim młotem. Wyszeptał parę przekleństw po grecku i ruszył w stronę zakapturzonej postaci. Stanął prosto i czekał, aż strażnik coś powie, niestety milczał. Nick wyciągnął miecz z pokrowca. Będę walczył, jeśli to potrzebne. Nie mam w sumie pojęcia, po co.
– Spokojnie, herosie.
Syn Hekate odsunął się na krok.
– Nie potrzebujemy tutaj rozlewu krwi. Córka Hypnosa nie wróci do świata żywych. – Powiedziała postać basowym głosem. – A ty nie masz po co tutaj wchodzić. I tak nie trafisz do Elizjum – prychnęła. – Masz mało czasu, Tanatos już przymierza się po twoją duszę. Czeka na ciebie zadanie. Proste zadanie, Hades specjalnie na prośbę pewnej bogini sprawił, że będzie wykonalna.
– Nickowi serce na chwilę stanęło – co on tutaj robi?! Skoro i tak już nie długo umrze, to po co przyszedł aż do Podziemi. Aby ratować Katie, która nie żyje i zdradza go?! Przecież i tak, nawet jak zginie, to jej nie zobaczy. Przecież, rzekomo, nie zasługuje na Elizjum. Westchnął, miał już dość niespodzianek na dzisiaj.
– A więc co mam zrobić?- Spytał z zażenowaniem w głosie.
– Haha, powinieneś zrobić to, co do herosa należy. Pokonasz tego
potwora…
Zakapturzona postać wskazała brodą na coś, co stało za Nickiem.
Chłopak powoli odwrócił się i ujrzał przed sobą Cerbera. Syn Hekate roześmiał się głośno.
– Potwór?! Haha! Jesteście śmieszni…- Wykrzyczał i w tym momencie
olbrzymi pies skoczył na niego. Nick przestał się śmiać, zaskoczony,
spojrzał się w wielkie oczy Cerbera. Pałała w nich nienawiść i złość,
za pewne za to, że Nick uznał, że Cerber to wcale nie potwór.
– Dobry piesek, ja wcale tak nie chciałem powiedzieć, ale z jednej
strony, to komplement. I to wielki! – Zaczął się tłumaczyć. Pies wstał z niego i zaczął się mu przyglądać z ciekawością, jakby był wyjątkowo gadatliwym stekiem. Nick wstał.
– Potwory są ohydne, paskudne, niedobre, a ty…? No po prostu chciałbym mieć takiego psa! Za pewne nikt dawno cię nie przytulił, co? No chodź tu!- Chłopak rozłożył ramiona i chwilę potem Nick już przytulał się do Cerbera. Magia pomagała mu odrobinę w utworzeniu przyjaznej więzi z potworem.
Prawie nie było go widać, ponieważ sierść psa była okropnie długa. Nick odsunął się i wspiął na palce u stóp, aby podrapać psa za uchem.
– Dobry piesek, a teraz aport!- Wykrzyknął i zamachnął się ręką, w której nic nie było. Cerber poleciał na koniec korytarza myśląc, że goni piłeczkę.
Nick odetchnął z ulgą.
– Pokonany…- Uśmiechnął się szarmancko do zakapturzonej postaci.- A teraz mnie przepuść!
– No dobrze, trzeba przyznać, że tym razem miałeś szczęście. Wchodź. Dziewczyna zostaje, nie ufam jej umiejętnościom …
Nick skinął głową i przeszedł przez drzwi.
Fajne, lecz błędy są:
– Akcja gna trochę za szybko…
– Mam ochotę Was zatłuc za napisanie „Cię” z małej litery w tytule…
– „…jednak na ich drodze uformowała się jeszcze ściana z czegoś, co wyglądało na czarną mgłę.” – ściana z czegoś? O ile się nie mylę, mgła nie ma formy stałej… Więc nie może być „Z CZEGOŚ”.
Więcej błędów nie znalazłam, ale też nie szukałam.
Oprócz tych drobnych usterek, bardzo mi się podobało :D!
Chyba pobijemy rekord, woow, dwa komentarze. Czy mamy jakiś rekord tak w ogóle? Ciekawa jestem 😀
chyba pierwsze opko Chione xD ma 50 ileś komentarzy 😀
Oprócz tego co wymieniła Chione, to żadnych błędów nie znalazłam. Lubię wasze opowiadanie i to bardzo 😀 super, że będziecie częściej dodawać 😛
No Chio wymieniła błędy, a ja trochę o pozytywach :3. Fabuła jest dobra, ale jak zrobicie z tego klasyczne romansidło to nie wiem co Wam zrobię xD… Jest bardzo wciągające. Jestem na tak, trzy razy tak przechodzisz dalej xD 😀