– Kochani!
Rozi wpadła do pokoju zdyszana i zarumieniona. Wszyscy podnieśli na nią zdziwione oczy. Dziewczyna wyglądała na bardzo przejętą. Pochylała się i uspokajała oddech. W końcu zdołała wykrztusić:
– Jamie jest w niebezpieczeństwie!
Półbogowie biegli w stronę lasu. Każdy z nich trzymał broń i miał bardzo zaciętą minę.
– Co on sobie w ogóle wyobraża? – zawołała Ginny.
– No właśnie! Jak mógł być aż tak samolubny i zachować taką walkę dla siebie! – dodał Misiek. Mówiąc to przyspieszył i już miał przekroczyć granicę posiadłości, kiedy rozległ się potężny huk. Ziemia zadrżała tak, że przyjaciele stracili równowagę.
– Co u licha? – wrzasnął Jack.
Wtedy przed nimi, dosłownie znikąd, pojawili się rzymscy półbogowie. Ubrani w czarne stroje sprawiali wrażenie mrocznych widm. Zbliżali się powoli do przyjaciół wyciągając broń. Grecy nie mogli uwierzyć własnym oczom. Każdy z nich myślał to samo: „skąd oni się tu wzięli?” Córka Bachusa wycelowała miecz w stronę Greków i powiedziała:
– Nasz przywódca pozwolił nam na mały rewanż, kiedy on będzie… no cóż. Zabijać waszego przyjaciela.
Herosi zacisnęli pięści. Rozi posłała jej mordercze spojrzenie, a Misiek poczerwieniał ze złości.
– Tak więc – kontynuowała blondynka – załatwmy to raz na zawsze.
Na te słowa rzymianie rozpoczęli bitwę.
Jamie uchylił się przed kolejnym ciosem zadanym przez Adama. Syn Erebu nacierał na niego z widoczną żądzą krwi. Blondyn musiał przyznać, że walka była trudna. Nacierali na siebie nie potrafiąc wyczuć słabych punktów tego drugiego. Jamie zacisnął zęby. Uwolnił światło do swojego miecza. Broń rozbłysła, a on ciął w bok Adama. Brunet zablokował cios, ale ostrze zdążyło musnąć jego skórę. Cieniutka strużka krwi wypłynęła z rany. Syn Erebu uśmiechnął się złowieszczo. Ze strachu serce Jamiego zabiło szybciej. Adam wciągnął głęboko powietrze i z okropnym wrzaskiem natarł na syna Eteru. Zamachnął się sierpem, a blondyn odskoczył. Ostrze broni zaryło w ziemię ścinając wszystko co na niej rosło. Adam powtórzył próbę zranienia Greka. Jednak odniósł podobny rezultat. Z boku wyglądało to jak przerażający taniec. Dwóch nastolatków, jasno i ciemnowłosy, pierwszy ucieka, zaś drugi próbuje go złapać i zabić. W końcu mroczna broń dosięgnęła Jamiego. Sierp rozdarł koszulę na jego piersi, raniąc go dotkliwie. Z bólu pociemniało mu w oczach. Rana zapiekła niemiłosiernie. Ciepła krew spłynęła po jego nagim torsie, w dół aż do pasa. Rzymski półbóg roześmiał się.
– I to ma być wcielenie światła? Jednak moje zwycięstwo będzie mało satysfakcjonujące.
Te słowa zadziałały pobudzająco na Jamiego. Wrzasnął i spróbował cięcia. Adam odskoczył i uśmiechnął się drwiąco:
– Było blisko.
Blondyn ponownie zamachnął się mieczem.
– Tylko na tyle cię stać? – powiedział brunet, gdy z łatwością odparował cios. Jamie zacisnął zęby. Gniew rozsadzał go od środka. Przywołał światło zgromadzone wokół niego i uderzył nim w Adama. Chłopak skrzyżował przed sobą ręce, chcąc zatrzymać nadlatującą energię. Fala jasności uderzyła w czarną tarczę, którą utworzył w ostatniej chwili. Przeciwne energie napierały na siebie. W końcu obie rozpadły się niczym szkło, na malutkie kawałeczki. Syn Erebu posłał Jamiemu złowrogie spojrzenie.
– Więc w końcu postanowiłeś walczyć na poważnie.
W jego dłoniach pojawiły się smoliste kule negatywnej energii. Blondyn dosłownie widział kotłujące się w nich uczucia: strach, ból, gniew, zazdrość. Adam uderzył w pierś Jamiego. Chłopak zdążył zniszczyć pierwszy pocisk, ale druga kula trafiła go w serce. Syn Eteru poczuł jak przytłaczają go uwięzione w broni emocje. Z krzykiem upadł na ziemię. Oszołomiony bólem nie mógł wstać. Adam z zadowolonym uśmieszkiem, powoli zbliżał się do niego, wymachując sierpem.
– A więc nareszcie Jamie – Rzymianin ścisnął przerażającą broń, tak że pobielały mu knykcie. Serce blondyna zamarło z przerażenia. Czuł, że w gardle rośnie mu gula.
– Wreszcie nadszedł ten moment. Dzisiaj mrok nareszcie przezwycięży światło! – Adam uniósł sierp chcąc wbić go w poranioną pierś Jamiego.
W tym samym czasie walka Greków i Rzymian rozkręciła się na dobre. Michael od razu dorwał syna Wulkana ubranego w swój żelazny pancerz robota. Okładał go mieczem śmiejąc się przy tym z szaleńczą radością. Oczy błyszczały mu z euforii. Biedny Rzymianin nie wiedział co się dzieje. Misiek był niczym jednoosobowa armia. Ciął, wykonywał pchnięcia i rozwalał zbroję z zawrotną prędkością. W końcu rzymianin się ocknął. Zacisnął pięść i spróbował zwalić rudzielca z nóg. Syn Aresa zaparł się nogami i zatrzymał żelazną dłoń. Odbił się od ziemi i wskoczył na pięść. Potem wbił miecz w bark przeciwnika. Spiż z łatwością przeciął metal. Rzymski półbóg krzyknął i spróbował zepchnąć syna Aresa. Misiek podskoczył i wylądował za chłopakiem. Odwrócił się i zanim rzymianin zdążył zareagować, pchnął mieczem w jego krzyż. Syn Wulkana wrzasnął i upadł na kolana. Wtedy Michael uderzył go rękojeścią w głowę. Rzymianin zemdlał, a Misiek skromnie zawołał:
– Haha! Jestem najlepszy! – I położył sobie broń na ramieniu.
Ginny zajęła się córką Bachusa. Obie, cały czas próbowały zadać sobie poważniejsze rany. Szarooka zablokowała miecz przeciwnika. Rzymianka naciskała na jej klingę, chcąc by Ginny upadła na kolana. Córka Ateny jęknęła napinając wszystkie mięśnie. Musiała wytrzymać. Zacisnęła zęby i powaliła blondynkę na ziemię, podcinając jej nogi. Córka Bachusa wpadła w błoto. Wydała z siebie wrzask wściekłości i na oślep machnęła mieczem. Ginny cofnęła się o kilka kroków, schowała sztylet, po czym naciągnęła strzałę na cięciwę łuku. Rzymianka podniosła się na kolana i posłała córce Ateny mordercze spojrzenie.
– Ty! – powiedziała groźnie – zapłacisz mi za to!
Ginny nie zamierzała wdawać się w pogaduszki. Wykorzystując to, że jej przeciwniczka nadal leży w błocie, wypuściła strzałę. Gdy grot wbił się w ramię dziewczyny, ta od razu zbladła, potem lekko zzieleniała i padła zemdlona na ziemię. „Jad zatrzyma ją na dobre kilka dni” – pomyślała Ginny i odwróciła się by pomóc przyjaciołom.
Rozi i Eva zmagały się z synem Bellony. Chłopak raz po raz wydobywał z pasa kolejne noże i rzucał nimi w heroski. Eva odskoczyła i posłała w jego stronę kolejną strzałę. Tym razem Rzymianin oberwał. Strzała trafiła w łydkę. Szatyn zawył z bólu. Z wściekłością wyrwał drzewce z nogi. Z rany obficie polała się krew, barwiąc na czerwono wszystko dookoła. Rozi poczuła, że jest jej niedobrze. Syn Bellony przeniósł na nią nienawistny wzrok. Nóż lecący w jej stronę pojawił się w ułamku sekundy. Uniosła ręce przed twarz chcąc ją osłonić. Ostrze uderzyło w jej prawy nadgarstek, wbijając się w rękawicę ze smoczej skóry. Eva zareagowała na to błyskawicznie. Kolejna strzała utknęła w ramieniu Rzymianina. Ten znów jęknął i złapał się za rękę. Rozi podbiegła do niego i kopnęła z całej siły w brzuch. Chłopak upadając, zdołał drasnąć nożem jej udo. Metal podarł spodnie i lekko drasnął skórę. Syn Bellony jęknął z bólu. Brunetka uderzyła go pięścią w szczękę. Ten splunął krwią i opadł bezwładnie na ziemię.
Jack walczył z bliźniętami. Rodzeństwo nacierało na niego z obu stron. Chłopak posyłał w jego stronę pociski z rewolweru, a dziewczyna smagała go biczem. Jack uderzał w nich falami wody i ciął mieczem. Odbił nim kolejną kulę i pchnął rzymianina w żebra. Chłopak odsunął się, potknął o wystający korzeń i upadł na ziemię. Jego siostra warknęła z wściekłości. Nieprzyjemny świst przeciął powietrze i… plecy syna Posejdona. Heros krzyknął z bólu. Zamachnął się mieczem, a dziewczyna odbiegła w nieznanym mu kierunku. Odwrócił się i zobaczył pistolet. Lufa była tuż przed jego twarzą. Serce zabiło mu szybciej, ale skupił się i potężny strumień wody odrzucił rzymianina do tyłu. Chłopak ponownie upadł na ziemię i zaklął. Nagle za plecami usłyszał krzyk.
Eva miała oplątane biczem obie ręce i związane nogi. Rzymianka uśmiechała się szyderczo i mocno pociągnęła rzemienie. Te napięły się i wpiły w skórę blondynki. Eva wrzasnęła z bólu, a do oczu napłynęły jej łzy.
– Zostaw ją! – krzyknął Misiek i natarł na lisią dziewczynę. To obudziło jej brata. Zerwał się na nogi, zapomniał o białowłosym i ruszył na pomoc siostrze. Biegnąc upuścił na ziemię mnóstwo czarnych kuleczek. Z niektórych uniosła się mgła, która odcięła Evę, Michaela i bliźniaków od Ginny, Jacka i Rozi. Pozostałe kuleczki zaczęły rosnąć i przekształcać się w dziwne smoliste potworki. Miały puste oczodoły, niewiarygodnie długie ręce i ostre ząbki. Córka Chloris nadepnęła jednego z nich, a on rozpadł cię na czarną paćkę.
– Ohyda – jęknęła próbując pozbyć się tego z buta. Wtedy potworki zaatakowały.
Sierp odbił się od świetlistej tarczy. Jamie wytworzył wokół siebie, coś na kształt ogromnej bańki. Odetchnął głęboko i zobaczył, że Adam się śmieje.
– Możesz się bronić ile chcesz. Ale ta osłona w końcu pęknie i nic ci już nie pomoże!
„Nie byłbym tego taki pewien” – pomyślał Jamie. To schronienie było mu potrzebne jeśli chciał zrealizować swój plan. Usiadł po turecku i złożył ręce w sposób jaki pokazał mu Eter. Zacisnął pięści i zetknął je ze sobą, tak że wierzy dłoni były na zewnątrz. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Przypomniał sobie wszystko, co powiedział mu ojciec. O energii płynącej w naszych ciałach, o czakrach, negatywnych emocjach, które je blokują, o mocy panowania nad tym… Otworzył oczy. Już był gotów. Adam z krzykiem uniósł sierp i uderzył w bańkę. Osłona pękła i rozpadła się. Syn Erebu miał przyspieszony oddech, oczy całkowicie zaszły mu czernią. Zacisnął dłonie na drzewcu i opuścił je na głowę Jamiego. Blondyn zatrzymał broń. Adam otworzył ze zdziwienia oczy. Jamie podniósł głowę, a jego oczy rozjaśniały. Wyglądały jakby ktoś włożył w nie latarki. Chłopak odepchnął bruneta i powoli wstał z ziemi. Adam starał się ukryć szok jaki wywołał u niego rywal. Stanął pewniej na nogach i wciągnął powietrze. Całe jego ciało pokryło się cieniem. Podniósł rękę, a smoliste macki wystrzeliły ku Jamiemu. Syn Eteru wyciągnął dłoń i zacisnął ją w pięść. Macki skurczyły się i stopiły. Adam był przerażony.
– Jak ty to…
Jamie zrobił krok w jego stronę. Brunet wrzasnął i zamachnął się sierpem. Fala mroku, jaką utworzył, powinna zwalić Jamiego z nóg. Ale chłopak nawet nie stracił równowagi. Gdy był już zaledwie metr od Adama, z jego wyciągniętej dłoni wystrzeliła jasna kula. Pocisk trafił syna Erebu w żołądek, powalając go na kolana. Sierp wypadł mu z dłoni. Brunet był zszokowany. Jego mina mówiła: „jak to się w ogóle dzieje.” Jamie stanął nad nim i szybkim ruchem dotknął jego czoła. Odchylił mu głowę do tyłu i skupił się ze wszystkich sił. Wyczuł mrok płynący w ciele Adama. Tylko gdzie było światło? „Jasność zawsze rozproszy ciemność” – przypomniał sobie słowa ojca. No tak! Zamknął oczy i swoją własną energię wpuścił w ciało Adama. Ten poczuł jak traci siły. Nie był wstanie się poruszyć. Mrok… istota jego istnienia… znikała! Jamie skupił się jeszcze mocniej. Jego wewnętrzne światło walczyło z mrokiem Adama. Wreszcie, po minucie, która wydawała się być wiecznością, udało mu się zablokować czakrę. Zdjął dłoń z głowy syna Erebu. Jego oczy wróciły do normalnego stanu. Adam dyszał ciężko i był cały spocony.
– Coś… ty… mi… zrobił?!
– Zniszczyłem cię. Zniszczyłem mrok płynący w twoim ciele i zablokowałem czakrę Korony. Już nie masz swojej mocy – odpowiedział mu Jamie spokojnym głosem.
– To nie możliwe! – wrzasnął Adam i spróbował utworzyć kulę ciemności. Nic się nie wydarzyło. Brunet zawył z wściekłości. Chwycił leżący koło niego sierp, ale zabrakło mu sił by go udźwignąć. Jamie patrzył na niego ze współczuciem. To co zrobił było okrutne… ale lepsze niż śmierć.
– Teraz muszę zrobić już tylko jedną rzecz – powiedział. Brunet posłał mu gniewne spojrzenie.
– Jasne. Teraz mnie dobij.
Zamiast tego Jamie nakreślił w powietrzu jakiś starożytny znak, a Adam padł uśpiony na ziemię. Chłopak patrzył jeszcze chwilę na bruneta. Potem odwrócił się i wyszeptał:
– Niech bogowie mają cię w swojej opiece Adamie.
Dziewczyna puściła Evę, gdy zobaczyła pędzącego ku niej rudzielca. Córka Apolla upadła na ziemię i jęknęła z bólu. Misiek natarł na Rzymiankę i pchnął mieczem w jej bok. Dziewczyna wrzasnęła, a z jej boku popłynęła krew. Jej brat warknął gniewnie i wystrzelił pocisk w Michaela. Syn Aresa uchylił się i podbiegł do Evy.
– Nic ci nie jest? – szepnął.
Blondynka pokręciła przecząco głową.
– Nie, tylko… Uważaj! – wrzasnęła i odciągnęła go na bok. Kula uderzył w trawę, gdzie znajdowali się jeszcze przed chwilą. Bliźniak był wściekły. Jego siostra traciła dużo krwi i wyglądała coraz gorzej. Zamknął jedno oko i wycelował. Chybił, ale gdy Misiek odskakiwał, poślizgnął się na mokrej trawie i niefortunnie, uderzył głową o kamień. Chłopak syknął z bólu. Eva zacisnęła zęby i namierzywszy Rzymianina, wypuściła strzałę. Pocisk musnął ramię bliźniaka rozcinając mu skórę. Chłopak uśmiechnął się drwiąco i wycelował w dziewczynę. Córka Apolla uchyliła się i wypuściła kolejną strzałę. Rzymianin kucnął, zrobił przewrót i skoczył na nią, zwalając blondynkę z nóg. Zaczęli się szamotać. Kiedy rzymski półbóg przyłożył Evie lufę do czoła, dopadł go Michael. Ściągnął go z dziewczyny i uderzył płazem miecza w skroń. W odpowiedzi, chłopak walnął syna Aresa pięścią w brzuch. Miśkowi pociemniało w oczach. Pochylił się, trzymając za żołądek. Wtedy bliźniak cofnął się o kilka kroków i uniósł pistolet. Z miejsca gdzie uderzył go Michael, płynęła mu krew, brudząc prawą stronę twarzy. Misiek wyprostował się i ujrzał wymierzony w niego pistolet. Mrugnął i usłyszał wystrzał. Serce mu stanęło. Oczy zwęziły się z przerażenia. Nie wierzył w to co widział. Zaledwie trzy metry od niego, jak w zwolnionym tempie, upadała blondwłosa dziewczyna. Eva opadła na ziemię. Gdy jej postrzelone ramię zetknęło się z twardym podłożem, wrzasnęła z bólu, a do oczu napłynęły łzy. Odruchowo podkurczyła nogi i ścisnęła rękę. Rzymianin zaklął.
– Nie o ciebie mi chodziło – mruknął, patrząc na wijącą się z bólu córkę Apolla. Ponownie uniósł pistolet i spojrzał w twarz Greka. Misiek był spokojny. Zbyt spokojny. Jedynie jego oczy wyrażały to, jak bardzo był wściekły. Bardzo wolnym krokiem, zaczął iść w stronę chłopaka. Rzymianin nacisnął spust. Syn Aresa minimalnie przekrzywił głowę, by uniknąć postrzelenia w ucho. Bliźniak zacisnął zęby i położył palec na spuście pistoletu. Wtedy dosięgnął go Misiek. Mieczem wytrącił mu rewolwer z dłoni i kopnął między nogi. Rzymianin krzyknął, a następnie upadł na kolana. Michael bez wahania uderzył do mieczem w żebra. Dało się słyszeć trzask łamanych kości i bliźniak padł na trawę. Syn Aresa zamknął oczy i uspokoił oddech. Odwrócił się do leżącej dziewczyny, a na jej widok, opuścił go cały gniew.
– Evo? – chłopak klęknął przy rannej. Eva z trudem podniosła się do pozycji siedzącej, ale dzielnie uśmiechnęła się do Miśka.
– Nic mi nie jest. To… – spojrzała na ranę. Ciekła z niej ciemnoczerwona krew i jakaś zielonkawa maź. – … nic takiego.
Michael pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Czemu to zrobiłaś? – spytał cicho.
Dziewczyna podniosła oczy na jego twarz.
– Bo ty zrobiłbyś to dla mnie – odpowiedziała mu miękko.
Misiek uśmiechnął się i spojrzał czule na Evę. Córka Apolla uniosła lekko głowę i pocałowała Michaela w usta. Chłopak, w pierwszej chwili zaskoczony, po chwili zamknął oczy i oddał pocałunek. Eva położyła mu zdrową rękę na piersi, a on objął ją w pasie. Dla nich nic się teraz nie liczyło.
Jack, Ginny i Rozi byli od stóp do głów oblepieni czarną mazią, czy raczej… tym co pozostawało z potworków. Syn Posejdona ciął mieczem dookoła. Stworki albo samo podsuwały mu się pod ostrze, albo uciekały piszcząc i unosząc w górę ręce. Wyglądało to komicznie, ale było bardzo irytujące. Ginny przeszywała je strzałami, a Rozi deptała. Córka Chlori jęknęła:
– Czy ich jest coraz więcej, czy mi się wydaje?
Ginny rozłożyła bezradnie ręce, a stworzenia natychmiast ją obskoczyły. Jack również przestał sobie radzić. Robiło się nieprzyjemnie. Potworków faktycznie było coraz więcej, za to herosi powoli opadali z sił. Kiedy myśleli, że już nie dadzą rady, polanę na której się znajdowali, zalała fala światła. Blask sprawił, że musieli zasłonić sobie oczy. Światło spaliło stworzenia, które rozmywały się z piskiem oraz rozwiało mgłę, która ukrywała Miśka i Evę. Gdy wszystko ustało, przyjaciele znów mogli patrzeć. Znajomy blondyn uśmiechał się do nich i był bardzo zadowolony.
– Jamie! – wrzasnęły Rozi i Ginny i podbiegły go uściskać. Chłopak trochę się zmieszał, ale również objął przyjaciółki. Jack odgarnął białe włosy z czoła i również się uśmiechnął.
– Dobra robota, chłopie. W samą porę.
Jamie posłał mu oczko. Wtedy usłyszeli wołanie:
– Hej! Może byście tu podeszli, co? – Misiek machał do nich, drugą ręką obejmując bladą Evę. Długo nie musiał czekać. Po chwili wszyscy szli w stronę domu.
Kilka miesięcy później
Pierwsze wyjechały Eva i Rozi. Długo żegnali się z nimi na peronie. Córka Chloris zaczęła płakać i powtarzać jak bardzo będzie za wszystkimi tęsknić. Ale najgorsze było pożegnanie Evy z Miśkiem. Chłopak ściskał dłoń blondynki, dopóki nie wsiadła do wagonu. Wcześniej pocałował ją i wyszeptał na ucho parę słów. Córka Apolla przytuliła go mocno, wzięła Arię na ręce, a potem długo machała im wszystkim z okna w swoim przedziale. Kilka minut później odjechała Rozi. Jamie uśmiechał się do niej krzepiąco, gdy pociąg ruszał. Brunetka przesłała mu całusa i pomachała na pożegnanie. Po chwili już jej nie widzieli.
Następnego dnia odjechał Jamie. Pożegnanie nie było, aż tak wylewne jak te z poprzedniego dnia, ale Ginny i tak miała łzy w oczach. Kiedy pociąg powoli potoczył się po torach, chłopak wystawił głowę przez okno i zawołał:
– Tylko nie zapomnijcie pisać!
Nazajutrz wyjechała pozostała trójka. Najpierw Michael osobnym pociągiem, a później Jack i Ginny. Przez całą podróż trzymali się za ręce. Oboje nie wiedzieli jak zniosą rozłąkę. Po paru godzinach jazdy, dotarli na stację córki Ateny. Dziewczyna, z trudem powstrzymując płacz, pocałowała Jacka i przejechała mu dłonią po brązowych znów włosach. Uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
– Wiesz, fajnie ci było z białymi.
Syn Posejdona odwzajemnił uśmiech i musnął ustami jej palce.
– Napiszesz?
Ginny spojrzała na niego miękko i odpowiedziała:
– Napiszę.
Potem wyszła z przedziału. Chwilkę później Jack zobaczył jak jego ukochana wita się z ojcem. W ostatniej chwili odwróciła się i pomachała mu na do widzenia. Odpowiedział jej tym samym, a potem pociąg znowu ruszył.
Od Autorki:
Tak moi drodzy. Właśnie przeczytaliście ostatnią część „Connected by war.” Chciałabym Wam wszystkim podziękować za to jak wiernie czytaliście to opowiadanie i z niecierpliwością wyczekiwaliście kolejnych części…
Jeśli podniesie Was to na duchu, to zdradzę Wam, że przymierzam się do napisania kontynuacji tego opowiadania. Albo raczej… stworzenia nowej historii wykorzystując tych bohaterów. J Akcja toczyć się będzie w teraźniejszości, mam zamiar wysłać moją szóstkę do Obozu… Tak więc, ja nie żegnam się z Jamiem, Miśkiem, Ginny, Jackiem, Evą oraz Rozi. Szukajcie moich nowych opek i bądźcie gotowi na wielki powrót!
Wasza Kira
Juhu! Będzie kontynuacja! Ja na pewno będę czytać 😉
Super! Ja, twa wierna fanka też będę czytać CD! A jak nazwiesz nowe opko? Jak się będą dalej toczyć losy naszych bohaterów? Czy poznają Percy”ego, czy u ciebie go nie będzie? I najważniejsze pytanie: Będzie Clariss, no nie?
Walka jest dobrze opisana. Jestem ciekawa jak się wyleczyli i tak dalej więc smutam, że jest to „Kilka miesięcy później”. Zawsze mam ulubionego bohatera. Misiek jest super chociaż jest synkiem Aresa ;). Czytałam na lekcji techniki, na kompie, więc nie szukałam błędów.
Pozdrawiam
arggg
rzymianin – Rzymianin! 😀
– To nie możliwe! – niemożliwe.
Chlori – Chloris
I nie ma już stanu awatara Aanga, jest stan Jamiego xD Pomysł z zabieraniem mocy podpatrzyłaś od Aanga, prawda? Ale co tam, czytało się niesamowicie. I tak mi smutno, że to już koniec, koniec mojego najulubieńszego opka :C Czekam na wielki powrót 😉
Ginny 😀 Miło że wykorzastałaś imię mojego szczura…
Aaaaaaaa, kocham! Błagam napisz kontynuacje. To było suuuper. Jaram sie Miśkiem i Evą was, to było mega