A o to i kolejna część, na którą wszyscy czekali xD. Była krótka przerwa, ale raczej za wiele czasu na pisanie nie miałam i nie będę miała do 5 kwietnia :(. Tak trochę nie wierzę w pozytywne komentarze dla tej części, ale wysłać muszę ;). Wyszła na dodatek krótsza niż chciałam :c. Dedyki dla Pegaza i Pallas Ateny :D. Obie tego nie czytacie, ale co tam 😛
– A co z nią?- staruszek wskazał na mnie palcem- Ona wie o…
-Nie- Samanta gwałtownie przerwała wypowiedź mężczyzny. Po chwili spojrzała na mnie ze skruchą.
– Nie wiem jak poważna jest sytuacja na morzu, ale wiem jaka poważna jest na lądzie. Przybyłyście tu w nocy i macie wielkie szczęście, że jeszcze żyjecie. Czy dobiłyście do brzegu przy Sekwanie?- Dziewczyna zamilkła i skupiła całą uwagę na swoich paznokciach.
– No właśnie! To miejsce za trzy godziny miało stać się polem bitewnym. Z tego co zdążyłem podsłu…- pan zerknął na mnie przelotnie, a następnie urwał w połowie słowa.- Znaczy się dowiedzieć od żołnierzy…. E tam… Nieważne jak zdobyłem informacje, po prostu Trójprzymierze nie dotrzyma warunków kontraktu i prędzej czy później zastosuje broń o sile rażenia większej, niż można sobie wyobrazić! Czy będzie to w tym roku, czy w przyszłym to nieważne, ale nie wiecie jak niebezpieczny był wasz postępek. To zwykłe pole bitewne mogło się zamienić w ludzką rzeźnię…
– Oj niech pan da mi święty spokój! To pana rodzina została przeklęta za podważenie autorytetu Zeusa i reszty Bogów, więc kto jak kto, ale pan, panie Castellan może wiedzieć, że niektórych rzeczy się po prostu nie da przemyśleć…- Zeus? To był ten jakiś bóg w Grecji? Mój tata zwolnił nauczyciela historii zanim doszliśmy do tego tematu. Zresztą nie wierzę w żadnego boga.
-Ekhem przepraszam, że przerwę, ale możecie mi to coś, o czym tak zawzięcie konwersujecie, wytłumaczyć?- dziewczyna i starzec zmierzyli mnie krytycznym wzrokiem.
-Nie- równocześnie fuknęli i tym samym kazali się mi przymknąć. Chciałam ostentacyjnie opaść na krzesło, lecz nie było go w moim polu widzenia. Prychnęłam pogardliwie i zaczęłam wędrować w tę i we w tę po całym pokoju. Na początku starałam się jako, tako słuchać ich kłótni, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Nudy… Blablabla, ale wiesz, że nie mogłaś tak zrobić… Blablabla coś o potworach… blablabla oni tak zawzięcie wymachują rękami, że zaczynam się martwić o mój nos! Blablabla… Samanta grozi, że go wyleje… zaraz, zaraz to chyba ciekawy moment. Muszę uruchomić słuch.
-Ekhem pozwólcie, że przerwę waszą rozmowę. Czuje się odrobinę nie w temacie, a więc drogi panie….
-Castellan.- Na chwilę oniemiałam słysząc to nazwisko, ale po chwili miałam zamiar wykorzystać mój dar do sarkastycznych wypowiedzi. Jak zwykle nikt się mną nie przejął i pomimo moich starań nie otrzymałam prawa wypowiedzi. Starzec co jakiś czas mierzył mnie taksującym spojrzeniem od stóp do głowy, ale nie przestawał kłócić się z moją przyjaciółką. Tym razem w innym języku. Może łacinie. Sam (oczywiście oprócz widzenia przyszłości musiała umieć jeszcze łacinę) wdała się w krótką (o dziwo) konwersacje z człowiekiem, który do złudzenia mi kogoś przypominał… Może tylko mi się przewidziało.
-Ludzie weźcie się jakoś dogadajcie, bo zanim skończycie ten bardzo pouczający dialog minął wieki! Nie obchodzi mnie, że ta informacja może uratować świat. Mam klaustrofobię i ADHD, więc nie zamierzam dłużej siedzieć w tym pomieszczeniu.
-Tam jest hall. Może rozejrzysz się po tym domu. Istnieje możliwość, że zostaniesz tu odrobinę dłużej.- Wydawało mi się, że dosłyszałam cień groźby w jego głosie. Stałam gapiąc się w przestrzeń przez parę chwil, aż w końcu zniecierpliwiony starzec wskazał ręką na niepozorne, drewniane drzwi. Ostentacyjnie wzniosłam oczy ku górze, lecz żadna niebieska istota nie przybyła mi na pomoc. Wbrew mojej woli ruszyłam (z ociąganiem) w stronę korytarza, kiedy usłyszałam cichy komentarz dziewczyny.
-Charakterek ma po tatulku…- Jak wypowiedziała te słowa stało się coś dziwnego. Nieprzeciętnie mocny powiew wiatru przedostał się do pokoju, a ja usłyszałam tylko CHRUP. Odwróciłam się na pięcie i moim oczom ukazała się bardzo zabawna (przynajmniej dla mnie) scena. Siwiejący sześćdziesiąciolatek zwijający się na podłodze ze śmiechu, potłuczone, porcelanowe resztki leżące na podłodze oraz wściekle wymachująca Samanta… a raczej noga i ręka Samanty. Resztę ciała jakimś cudem przytrzasnęły przed chwilą zamknięte na kłódkę wrota. Usłyszałam jeszcze grzmot błyskawicy i wywrzeszczane przekleństwa, których nie powstydziłby się nawet nastolatek w okresie dojrzewania.
Stłumiłam śmiech udając napad kaszlu, odwróciłam się i nacisnęłam na klamkę. Moim oczom ukazał się długi korytarz. Z zewnątrz, a przynajmniej od strony witryny sklepowej, budynek wcale nie wyglądał na tak obszerny. Mahoniowe meble ustawione były w metrowych odstępach. Obrazy wisiały na ścianach jako ozdoby, zaś rzeźby (które mnie osobiście przerażały) stały na prawie każdym parapecie niebezpiecznie blisko krawędzi. Dziwne urządzenie kołysało się na cienkim druciku pod sufitem. Nie mogę przypomnieć sobie jak brzmiała ta nazwa. Żerówka? Żerawka? Żarówka? Nie mam pojęcia. Słaba poświata światła, która nadawała temu miejscu tajemniczy i upiorny wygląd co jakiś czas jaśniała i ciemniała ponownie. Nie pewnie ruszyłam w głąb korytarza i wbrew moim oczekiwaniom, podłoga nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Minęłam dostojny kredens i zatrzymałam się przy lustrze oprawionym w złotą ramę. Nie mogłam się powstrzymać od spojrzenia na swoje odbicie.
Opuściłam statek zaledwie dzień temu, a już dostrzegłam zmianę w moim wyglądzie. Chyba dopiero teraz sprawiałam wrażenie zgodne ze zdarzeniami, które miały miejsce w Europie. Oczy straciły dawny blask i pewność siebie. Już nie byłam liderką, już nikogo nie obchodziło moje zdanie. Na nosie pojawiło się parę nowych zadrapań, a usta wyschły i popękały mi od braku nawilżenia. Całą twarz pokryły drobinki kurzu. Moje włosy, które przyzwyczaiły się do ciągłego rozwiewania przez wiatr nagle opadły kaskadami na ramiona tworząc gdzieniegdzie fale i spirale. Strój nadawał się już do wyrzucenia, ale zapewne po gruntownym oczyszczeniu z brudu i załataniu paru dziur mógłby mi służyć jeszcze rok lub dwa. Płaszcz ojca, od którego bardzo dawno odpadły wszystkie guziki stał się czymś w rodzaju dodatku do kremowej, pomarszczonej bluzki i prostych, w tej chwili podartych spodni. Hmmm, w sumie te wytarte plamy i drobne dziury w takim stroju wyglądają bardzo dobrze. Jeszcze tylko parę poprawek i kiedyś mogłoby to się stać nową modą.
Niechętnie oderwałam wzrok od mojego odbicia i powoli ruszyłam ponownie w głąb korytarza. Minęłam rząd zamkniętych na klucz drzwi i do połowy przysłonięte ciężkimi zasłonami okna. W pewnym momencie chciałam wyjść na zewnątrz. Wydostać się i pobiec na plaże, lecz napotkałam małą przeszkodę. Nie mogę uciec. Oni pomyślą, że stchórzyłam. Stanęłam jak wryta na środku korytarza uświadamiając sobie dwie rzeczy. Pierwsza: Nie zataczałam się już jak pijana i nie musiałam się nawet opierać o ścianę. Druga: Była na oko druga w nocy, a w całym domu paliło się nadal światło. Dziwne… Zanim zdarzyłam się nad tym zastanowić moją uwagę przykuł błysk, który dostrzegłam tylko kątem oka. Mała figurka baletnicy bardzo podobna do tej z gabinetu pana Castellana. Swoją drogą, czy mógł to być przypadek, że Eric posiadał to samo nazwisko? Te oczy, te włosy i ten chytry uśmiech… Och znowu odbiegam od tematu!
Ta figurka przyciągnęła moją całą uwagę, a ponieważ wyjątkowo nikt mi nie towarzyszył, toteż nikt nie mógł mi zakazać ją dokładnie obejrzeć. Delikatnie chwyciłam zastygłą w bezruchu figurkę i uniosłam baletnicę na wysokość moich oczu. Była znacznie cięższa niż sobie wyobrażałam i po chwili nie mogłam jej trzymać w uniesionej ręce, ale warto było się jej przyjrzeć. Twarz dziewczyny była szalenie realna, a wręcz przerażająca. Niebieskie oczy zastygły w bezruchu, lecz ich wyraz nie dawał mi spokoju. To nie mogło być celowe. Strach nie jest tym co chcą uzyskać artyści przy realizacji swoich dzieł, ale ja widziałam wiele razy takie spojrzenie… to nie mogły być sztuczne oczy. Kiedy człowiek stoi oko w oko ze śmiercią… kiedy może poznać czym naprawdę jest i jakie są jej konsekwencje, właśnie wtedy na twarzy maluje się ten wyraz. To wtedy stworzenie widzi całą prawdę, to wtedy urywa się zasłona, która odgradzała prawdę od kłamstwa w jakim XX wiek był pogrążony. Nigdy nie zapomnę spojrzenia zabijanego człowieka…
Całą siłą woli zmusiłam się do nie upuszczenia baletnicy. Ostrożnie odłożyłam przerażającą figurkę na kredens i truchtem ruszyłam przed siebie. Byłam odrobinę zbyt zaskoczona i przerażona, aby móc sensownie myśleć. Strach przed figurką? Tak bardzo dojrzałe… Zrugałam swoje zachowanie w myślach, spróbowałam wziąć się w garść i coś wywnioskować ze strzępków informacji, które zdążyłam usłyszeć.
Ludzie mówili zaskakujące nawet jak na nich rzeczy. A) Sam zagroziła, że zwolni starszego co najmniej o czterdzieści lat człowieka, a poza tym umie mówić po łacinie. B) Kiedy odpyskowałam staruszkowi ona powiedziała coś w stylu ,,charakter ma po tacie’’, a Jack był tak naprawdę najspokojniejszym i najmniej gwałtownym człowiekiem jakiego spotkałam ( tak na dobrą sprawę to ich wiele nie było)… C) Wczoraj (albo przedwczoraj nie pamiętam) podsłuchałam Erica i Harry’ego. Mówili coś o (nie oszukujmy się) mnie. Lecz najgorszy był ostatni kawałek ,,(…) Mam jej powiedzieć, że żyła w kłamstwie?!’’ A co jeśli to prawda? Kim w takim razie był mój ,,tato’’ i dlaczego sam mi tego nie powiedział? Czy ktokolwiek może mi wytłumaczyć co tu się do choroby dzieję? I co z tym wspólnego ma figurka baletnicy, która mnie prześladuje (tak mi się przynajmniej zdaję)?Ech za dużo pytań i za mało odpowiedzi…
Odeszłam już daleko od biura, w którym zapewne nadal prowadzona była dyskusja o… nie wiem czym. Mały spacer nikomu nigdy nie przeszkodził, prawda? Drzwi na wprost mnie musiały prowadzić do ogródka lub przynajmniej na ulice. Sam i ten gościu myślą, że nie mogę ich usłyszeć. Co mi się stanie jak dowiem się czegoś więcej? Ja nie jestem typem człowieka, który przemyśli wszystko, tylko impulsywnym odpałowcem. ADHD załatwiło resztę, więc ja byłam gotowa nawet do ucieczki (oczywiście w celach ,,większego dobra’’ ). Nie myśląc więcej podbiegłam bez szelestu do drzwi, które (można by się tego spodziewać) były zamknięte. Obrzucając właściciela domu niezbyt pozytywnymi epitetami sprawdziłam resztę drzwi w moim polu widzenia. Po dziesiątych straciłam nadzieję na moją wygraną. Upewnię się tylko i sprawdzę jedenaste, ewentualnie dwunaste. O dziwo były otwarte, a w środku nie było niczego, a raczej nikogo, bo rzeczy było trochę więcej niż w przeciętnym pokoju.
Na ścianach rozwieszone były mapy, na których ktoś w pośpiechu nabazgrał ciąg liter i cyfr. Być może był to kod. Szafy wybrzuszyły się od ilości nagromadzonych w nich materiałów, a mahoniowy stół ledwie co utrzymywał ciężar ksiąg i planów strategicznych. Stare pióra i grube tomiska walały się wszędzie po podłodze. Na drugim końcu pokoju znajdowało się ogromne okno. Uśmiechnęłam się triumfalnie i w podskokach przemierzyłam pomieszczenie. Z trudem odchyliłam lekko zjedzoną przez mole zasłonę i popchnęłam drewnianą ramę. Efekt odrobinę minął się z moim oczekiwaniem, lecz osiągnęłam cel i pomimo zbitej szyby wydostałam się na świeże powietrze. Z ulgą poczułam jak delikatna bryza muska moją skórę.
Koło mnie rozległ się szmer . Coś, a raczej ktoś nie dał mi się nacieszyć moją chwilą wytchnienia. Gwałtownie odwróciłam głowę i obawiając się najgorszego spojrzałam w kierunku skąd dochodził odgłos. W tamtej chwili mogłam przysiąc, że moje oczy stały się tak samo przerażone jak tamtej baletnicy…
.
Genialna część! Od dziś, boje sie baletnic O.O
plaże – plażę
ulice – ulicę
I PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE?! JAK ŚMIESZ XD
Fajne opko, Piglu 😀 czekam na CD
Ann, ja też. Przerażające!
Pisz CD. Staruszek zwija się ze śmiechu? Chciałabym to zobaczyć.
Ten kawałek o baletnicy rulez. Bardoz fajne opowiadanie. Bardzo mi się podobało. Nawet jak były jakieś błędy, to nie zauważyłem. Masz fajne pomysły i fajnie je realizujesz. 😀
NIE PRZERYWAJ W TAKICH MOMENTACH!!!!!!!!!!!! Po prostu ciekawość człowieka zjada od środka i czuje taki wielki niedosyt! To okrutne!
Ale opowiadanie zadżemiste 😀
KOCHAM TO .<
Test 6-klasisty za tydzień…
[kuli się ze strachu]
Sorka, coś się stałi z komentarzem… Nie wysłał się cały. Oto on:
KOCHAM TO .<
Test 6-klasisty za tydzień…
[kuli się ze strachu]
No, co jest?!
Znów nie wysłał się cały!
[pociesza klepiąc po ramieniu] nie martw się jakoś przeżyjemy test szóstoklasisty ;). Może na skypie mi wyślesz ten komentarz? Może wtedy się cały wyśle ;3