Heja wam znowu 😛 Mam tu połowę opka, które miało być jednoczęściówką, ale wyszło dość długie, więc je podzieliłam 😀 Tytuł wymyśliła nasza kochana Chione, która dostanie za to dedykację. Zasłużyła na nią także Annabeth1999 za rozmowy na Skypie, które bardzo w sumie lubię Dostanie je też sandra11 i carmel 😉 Zapraszam do czytania ( i nie krzyczeć, zaczęłam pisać o 2 w nocy!). A i w gwoli ścisłości, w lesie spotkał dwie nimfy 😛 Doobra, już, czytajcie :
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu w najmniej oczekiwanym momencie i sprawiają, że nagle nabiera ono sensu…
-Autor anonimowy
Oszalałem. Kompletnie oszalałem. Tu nawet nie chodzi o tą chimerę, która mnie zaatakowała, czy o magiczną dziewczynę, która przeprowadziła mnie przez las. Tu nie chodzi o te wszystkie magiczne miecze, łuki, sztylety, kominki, zwyczaje. Nie obchodzą mnie w sumie też te wszystkie przepowiednie, po których usłyszeniu herosi mdleją, sinieją i wyglądają, jakby mieli paść na zawał. Wiecie co? Ten cały Obóz Herosów, który każdy uwielbia i walczy o niego. Nic nie jest teraz wystarczająco ważne. Liczy się tylko Meg.
Pamiętam, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. Szczerze? Nie wyróżniała się z tłumu. Nosiła na sobie za dużą, czarną koszulkę. Jasne, blond włosy splotła w kłos, a przydługą grzywkę wciąż odgarniała na bok. Siedziała na ławce w parku. Śledziła bezustannie tekst w książce, którą trzymała na kolanach. Po chwili wyjęła z kieszeni swój telefon i sprawdziła godzinę.
-Cholera! – zaklęła cicho. Zdałem sobie sprawę, że przypatruję się jej już parę minut. Popatrzyła na mnie i … uśmiechnęła się. Nikt nie zrobił czegoś podobnego od bardzo dawna. Poprawka, żadna dziewczyna nie zrobiła tego w ten sposób od bardzo dawna. Zwykle uśmiechały się z politowaniem, albo sarkastycznie. Ona uśmiechnęła się szczerze. I od razu pokochałem ten uśmiech.
Dziewczyna podeszła i zapytała o coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Była trochę niższa ode mnie. Na stopach miała zielone japonki, a na ręce nosiła złotą bransoletkę.
– Czy mógłbyś pożyczyć mi 50 groszy? Brakuje mi do biletu, nie mam jak wrócić do …
-Pożyczyć? Czyli, że kiedyś mi je oddasz? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie i zacząłem przeszukiwać jedną z kieszeni spodni.
-Nie wiedziałam, że mam do czynienia z bankowcem – podniosła jedną brew i poprawiła szary plecak, który zawiesiła sobie na jednym ramieniu. – Megan Veroni, miło mi.
Powiedziała i wyciągnęła otwartą dłoń.
– Jonathan Lopez, ale mówią mi Jo.
-Chwila, Jonathan Lopez… – dziewczyna potarła ręką brodę.
-Tak, tak samo jak ta piosenkarka – westchnąłem.
-Wiedziałam, że z czymś mi się to kojarzy! – uśmiechnęła się triumfalnie. W końcu znalazłem monetę w kieszeni i położyłem na jej otwartej dłoni. – Mam przeczucie, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Stwierdziła i odbiegła po chwili. W pamięci utkwiły mi jej oczy. Nie wyróżniały się specjalnie, tak samo jak ona. Były jak aktor teatralny, skrywający się pod maską. Wydawały się inne, niż w rzeczywistości. Była zwyczajna i to właśnie sprawiało, że była niezwykła. Może wam się wydawać to dziwne, nie twierdzę, że nie. Pomyślcie o swoim tacie. Nigdy nie robił niczego niezwykłego, prawda? Mógł was przytulać, chodzić z wami na lody w niedziele, albo wypożyczać filmy, aby mieć zajęcie na piątkowy wieczór. Ale mimo tych wszystkich normalnych czynności, zawsze był waszym bohaterem, prawda? Taka była Megan. Tak samo niezwykła.
Drugi raz spotkałem ją, szkicującą pejzaż na wzgórzu. Była tak pochłonięta swoją pracą, że nie zauważyła, gdy przysiadłem się obok niej. Słońce świeciło okropnie mocno – był początek czerwca, większość odpuszczała sobie końcowe lekcje i chodziła na spacery lub jadła lody. A ona siedziała w prawdopodobnie najbardziej nagrzanym miejscu i rysowała. Zadziwiające.
-Więc, chyba byłaś mi coś winna – stwierdziłem. Megan oderwała się od szkicowania. Schowała swój ołówek za ucho i poklepała się po kieszeni.
-Bogowie – mruknęła. – Dlaczego ja zawsze czegoś zapominam?
-Czyli mam rozumieć, że nie dostanę zapłaty dzisiaj?
-Dokładnie – dziewczyna sięgnęła do swojego plecaka i wyciągnęła długopis. Zapisała swój numer na kawałku kartki. Mrugnęła jedyn okiem. – Musisz mi o tym przypomnieć.
Wstała, wzięła swój szkicownik w rękę i oddaliła się. Westchnąłem i położyłem się na trawie. Myślałem o nadchodzących wakacjach. W tym roku znowu miałem pojechać tam. Znowu Obóz Herosów. Rok w rok. Mieszkałem w domku Hermesa. Określono mnie cztery lata temu, na pierwszym ognisku. Wciąż miałem ten sam talent : wpakowywanie się w tarapaty. Z czasem przestałem zwracać na to uwagę.
Z Megan widywaliśmy się codziennie. Chodziła do przeciwnej klasy w moim liceum. Nie było tak trudno.
Potem nadeszły wakacje. Musiałem wyjechać, przecież obóz czekał. Największym szokiem był moment, gdy zobaczyłem ją wysiadającą z autokaru w Long Island. Roześmiała się, gdy zobaczyła moją minę. Był to najpiękniejszy śmiech, jaki słyszałem – taki szczery, prawdziwy.
Przydzielono ją do domku Erosa. Była tam jedyną lokatorką. W sumie, jest to dość zabawne ; bóg miłości ma tylko jedno dziecko, nie uważacie?
Niedługo potem staliśmy się parą. Pamiętam ten moment ; graliśmy w zdobywanie sztandaru. Byliśmy w drużynie niebieskiej. Ja odpowiadałem za obronę, ona za przechwytywanie. Wygraliśmy. Podbiegła do mnie, cała uradowana. Oczy jej błyszczały. Byliśmy sami, przy długim strumyku. Zarzuciła mi ręce na ramiona i pocałowała mnie. Ja odwzajemniłem pocałunek. Tkwilibyśmy tam prawdopodobnie o wiele dłużej, gdyby nie chmara niebieskich, która zaczęła klaskać i gwizdać głośno. Nie przejmowaliśmy się tym. Nareszcie byliśmy razem.
Nie pozwolono nam długo cieszyć się sobą. Dwa tygodnie temu została porwana. Nikt nie chciał mi wierzyć. ” Przecież ten potwór…” – urywali. Ja nie dawałem się nabrać. Musiałem wierzyć, że to była mgła. Tylko to utrzymywało mnie w ryzach zdrowej psychiki.
Gdzie byłem? W drodze.
W jakiej drodze? Po Megan.
Dlaczego? Ponieważ żaden potwór mi jej nie odbierze.
Jeju, naprawdę ekstra! Pisz kolejną część. Nie mogę się doczekać!
nie, no zapowiada się ciekawie. Nie na pisałaś tylko jej koloru oczy, a jestem ciekawa jakie ma. przysyłaj szybko kontynuacją! O i kłaniam się do stóp za dedyke.
Cudo, ale czy nie lepiej by było ,,Po kogo? Po Megan.”? Opko.. e tam sama wiesz jakie to jest ^^. Nie będę Cię tak wychwalać, bo się zarumienisz :P. Świetne 😉 czekam na CD
„Mam tu połowę opka, które miało być jednoczęściówką, ale wyszło dość długie, więc je podzieliłam :D. ” – Kurczę Melia! ZA DŁUGIE?! TO JEST ZA KRÓTKIE :P.
Kocham to *.*
Ogłaszam jednym z moich ulubionych opek na blogu ^^
Fajne, tylko czy on serio mówi do niej pełnym imieniem? Częściej używałaś Megan niż Meg, ale i tak wspaniale 😉
GENIALNE!! Mam nadzieje, że w poniedziałek będzie następna część. Już się nie mogę doczekać 😉
Hah, no czytam to nie pierwszy i nie drugi raz 😀 To jest genialne! Pisz jakieś opko szybciutko, jak tylko wyzdrowiejesz! Życzę ci powrotu do zdrowia, kochana!
Super napisane, nie mogę się doczekać aż prześlesz cd. Było kilka literówek, ale trudno na nie zawracać uwagę, gdy reszta zwala z nóg. Wspaniałe!
Dość długie i to jest połowa? Sorry, ale to było bez sensu. Gdyby to miało z czterdzieści stron, można by mówić o długim opowiadaniu. Ile to całe opowiadanie ma stron? Pięć? Wysyłasz na dwie części tylko, aby mieć więcej komentarzy czy co?
Przed „albo” nie stawia się przecinka. I zamiast średnika powinnaś używać dwukropka .