Dedykacja dla Moni, Marty, a także ich kuzynki Lumimo. Dzięki za bycie w moim opku. I dla mojej właścicielki Melii. Fajnie jest być twoim kotem. Oraz muzyce. Jednemumz największych źródeł weny.
Dziewczyna z prędkością godną ADHD wymówiła te wszystkie zdania, a my nadal byliśmy osłupieni. No, bo co wy byście zrobili na naszym miejscu?
-Mówicie po angielsku? Halo?- nieznajoma pomachała nam ręką.
-Yyyy…No tak- wydukała Monika.- Ja jestem Monika, a to Stan i Nicole- wskazała na nas ręką.
-No, a jednak potrafisz gadać- skomentowała Agatha.- A tak na poważnie: jak to możliwe, że Aenis pozwolila wam zdjąć szaty i naszyjniki?
-My nie jesteśmy zupełnie stąd…- wyjaśniłem, myśląc „O bogowie, w co myśmy się wkopali?”.
-Nie jesteście stąd- powtórzyła i spojrzała na Eratesa w mojej dłoni, ukryte ostrza na nadgarstkach licealistki i lodowe noże dzierżone przez córkę Chione. Cofnęła się o kilka kroków. Pewnie rzadko spotykała uzbrojonych nastolatków pojawiających się znikąd.
-Kto to Aenis i co ty tu robisz?- spytałem zdezorientowany. Byłem ciekawy czy to ta czarodziejka, o której mówili Ponos i Lype.
-Spaceruję. Co? Już nie wolno? Aenis to moja nauczycielka- powiedziała.- I chyba was ukatrupi za złamanie przepisów.
-Nauczycielka czego?
-Nie twój interes- odparła.- A tak wogóle czemu macie te …- zastanowiła się nad odpowiednim słowem-… zabaweczki?- Zapewne chodziło jej o broń. „Niezłe zabaweczki.”.
-Słyszałaś o czymś takim jak mitologia grecka?- zapytała córka Hekate.
-No, jasne. Masz mnie za nienormalną?- odpowiedziła oburzona. Potrząsnęła dumnie głową i zacisnęła pięści.
-Nie, skąd. Bogowie greccy istnieją i mają czasami dzieci, czyli herosów- zaczęła objaśniać moja przyjaciółka. Dla podkreślenia swoich słów sprawiła, że kula cienia zawisła w powietrzu.
-No, normalnie Amerykę odkryłaś- uśmiechnęła się sarkastycznie. Monika była trochę zbita z tropu.
-To ty już wiesz?
-Oczywiście, wiem też, że tacy jak wy porywają herosów, by zmuszać ich do złych rzeczy! Odsuńcie się!- krzyknęła, a jej błękitne oczy dziwacznie zalśniły.
-To nieprawda- powiedziała córka Chione i zbliżyła się do Agathy.
-Szanuj moją przestrzeń osobistą, świrze!- warknęła dziwna heroska i uniosła ręce. Trzy złote płomienie wystrzeliły z jej palców. Uderzyły w śnieg i zamieniły się w dwugłowe psy. Każdy miał jasną sierść i dwie pary piwnych tęczówek. Oba wyglądały jak mitologiczne wersje setterów irlandzkich. Ich stwórczyni odwróciła się i uciekła w las.
Potwór warknął na mnie i skoczył. Automatycznie uderzyłem go sztyletem w lewy pysk, ale ostrze odbiło się z taką siłą, że upadłem na ziemię. Poczułem lekki, tępy ból w plecach. Przeturlałem się w prawo w odpowiednim momencie, bo zęby stwora znalazły się tam gdzie przed chwilą była moja szyja. Podniosłem się i zrobiłem unik przed kolejnym kłapnięciem obu paszcz. Udało mi się dostrzec co robią dziewczyny. Monika walnęła swojego przeciwnika klingą, a następnie trzasnęła go falą mocy. Skurczył się, aż przyjął formę dwugłowego szczeniaka. Szczeknął cieniutko. Kompletna pocieszność. Ortros Nicole był już tylko rzeźbą lodową. Czego nie można było powiedzieć o moim.
Spróbowałem ugodzić go w kark, ale głownia się ześlizgnęła. Nagle poczułem mrowienie w mojej głowie. Srebrne światełka zaczęły latać mi przed oczami. W końcu zmieniły się w strzałkę i wskazały punkt dokładnie pomiędzy oboma pyskami potwora. Mając zaufanie to daru od Ateny, uderzyłem w to miejsce. Pies rozpadł się na dwa psy, którym wyrosły skrzydła i odleciały. No nie powiem, zaskoczyło to mnie. Tymczasem nieznajoma uciekała coraz dalej. Zaczęliśmy ją gonić. Nie mogliśmy jej pozwolić, by nakablowała na nas Aenis. Tyle, że zgubiliśmy ślad. Nie było widać młodej czarodziejki. W końcu skupiłem się, a dziwaczne uczucie we łbie powróciło. Smuga platynowego światła pokazała mi ścieżkę.
-Za mną! Wiem gdzie poszła- oznajmiłem. Las był jednocześnie piękny i brzydki. Wysokie, majestatyczne drzewa dominowały nad każdym kto się zagłębił pomiędzy nie. Od czasu do czasu było widać różne krzaczki. Ale to wszystko było jakieś mroczne. Ośnieżone, ale jednak ciemne. Niepokojące. Puszcza sprawiała wrażenie, jakby czyhała na jakiś twój błąd, chwilę słabości, w której zabiłaby cię.
Srebrny blask kierował moimi stopami. Kompletnie nie wiem jak to zrobiliśmy, ale dogoniliśmy Agathę kilkanaście metrów przed początkiem ogrodu. Monika wyszeptała coś i konary zagrodziły dziewczynie drogę. Zaraz za nimi Nicole zrobiła ścianę z grubego lodu.
Czarodziejka wogóle się tym nie przejęła. Strumieniem bursztynowych iskier przekształciła gałęzie w cienkie pajęczyny. Lód po tej samej terapii zamienił się w kurtynę zawieszoną pomiędzy drzewami. Po chwili rzeczona kurtyna się rozsunęła.
-Zatrzymaj się. Wszystko ci wyjaśnimy- starałem się ją uspokoić. Nie zważając na moje zapewnienia, Agatha wystrzeliła we mnie złoty pocisk. Tak samo jak w pałacu Złej Królowej, odbiłem go klingą sztyletu. Trafił w korę jakiegoś jesionu i sprawił, że roślina zamieniła się w kaktusa.
-Chciałaś zamienić mnie w kaktusa? Jak śmiałaś?- zapytałem śmiertelnie obrażony.
-Zwyczajnie. Należy ci się- odparła i rzuciła kolejne zaklęcie. Znowu uderzyłem je Eratesem. Tym razem walnęło w ziemię, pokrywając ją grubą warstwą miodu.
-Pochodzimy z Obozu Herosów. Szkoli się tam nas, byśmy mogli przeżyć- spróbowała zacząć opowiadać córka Chione. Cudem zasłoniła się lodową tarczą, która rozpadła się w stertę gumek recepturek.-Nie chcemy zrobić ci nic złego!
-Mam w to uwierzyć?- powątpiewała dalej dziewczyna. Z jej dłoni wyleciał ogromny, złocisty pegaz i natarł na Monikę. Zaatakowana podniosła barierę, a rumak uderzywszy w nią, rozpadł się w deszcz iskier.
-To cię nie męczy?- zdziwiła się moja przyjaciółka i wyczarowała łańcuchy, które jednak natychmiast przekształciły się w dekoracje bożonarodzeniowe. Ten cały cyrk zaczynał mnie już irytować.- AU!- krzyknęła kiedy od Agathy rozeszła się fala bursztynowego blasku, powalając nas na ziemię i oplątując więzami mocy. Byliśmy kompletnie bezbronni. Mogła z nami zrobić co chciała. Nawet nie wiem co by sie stało, gdyby nie to, że oczy czarodziejki zaświeciły dziwnym blaskiem. Przez jej twarz przeszło zaskoczenie, przerażenie i na końcu zrozumienie. Natychmiast nas puściła i powiedziała z wielkimi oczami:
-Sowa…pies…gronostaj…To wy!
-Że what?- spytaliśmy zgodnie. „Pracujemy na tych samych falach.” pomyślałem. To chyba ja byłem tą sową, Monika psem, a Nicole gronostajem. Pewnie dlatego, że takie były święte zwierzęta naszych rodziców.
-No wy, z mojej przepowiedni. Ja mam wam pomóc. W zabraniu tej księgi- objaśniła i uniosła rękę. W magicznej mgiełce pojawił się film: sześć stworzeń kradnących ksiażkę kotowi.
-Księgi?-odezwała się Nicole.- Powiedziano nam, że mamy zabrać informację. Ale cóż, może jest w jakiejś książce.
-Informację na temat czego?- chciała wiedzieć. Najwyraźniej te przepowiednie nie pokazują wszystkiego. Obrazy zniknęły jakby ktoś je zdmuchnął.
-Tylko położenie klucza do więzienia jedynej nadziei dla nas- odpowiedziała Monika i wyszczerzyła się w charakterystyczny sposób: dzięki magii jej uśmiech obiegł całą głowę.
-Chyba muszę wam pomóc… I chociaż trudno mi wam uwierzyć, to proroctwa nie kłamią. To może być nawet niezła zabawa: wykradnięcie tajnej informacji. Ale Aenis jest potężna i dobrze pilnuje biblioteki… Nie wiem jak to zrobimy… Poproszę przyjaciół o pomoc. Może oni coś poradzą. A teraz chodźcie ze mną- wskazała ręką na budowlę. Akademia była kompletnie oszałamiająca. Miała trzy piętra, a wykonana została z piaskowca, który teoretycznie powinien łatwo się brudzić, ale tutaj lśnił czystością. Na ogród można było spojrzeć przez gigantyczne okna z ruszającymi się, różnokolorowymi witrażami, a wchodziło się przez wielkie wrota ze spiżu. W pięciu wierzchołkach pięciokąta foremnego, na którym zaplanowany był budynek, znajdowały się trochę wyższe od dachu wieże przypominające minarety w meczetach (nie pytajcie skąd wiedziałem, że to pięciokąt foremny). Kiedy mieliśmy wyjść spomiedzy drzew i dotrzeć do Akademii, Agatha palnęła się w czoło i zastąpiła nam drogę.
-Nie możemy tak tam wejść- powiedziała i wyszarpnęła zza paska mały woreczek.- Przecież was złapią.
-No to co zrobimy? Mamy się podać za nowych uczniów?- zapytałem ironicznie.
-Nawet niezły pomysł. Tylko, że chyba jedynie Monika jest córką Hekate tak jak ja. Wy nie macie za grosz magicznych mocy- stwierdziła, taksujac mnie i Nicole badawczym wzrokiem.
-Dzięki za komplement, Agatho, ale ja mam lodowe zdolności. Coś potrafię robić- odparła córka Chione, unosząc wyzywająco podbródek.
-A ja mam jakieś takie dziwne dary od Ateny, jak psychometria. I widzę przez mgłę- pochwaliłem się. Czarodziejka zaczęła coś szeptać do woreczka, który dziwacznie rozbłysł złotem, ale jak usłyszała o moich umiejetnościach, przestała.
-W szkole magii uczą się głównie potomstwo Hekate, Ateny i śmiertelnicy widzący przez mgłę. Oni też mają do tego predyspozycje. Ale Nicole, ty jesteś… właściwie kto jest twoim boskim rodzicem?- widąc było, że solidnie nad czymś myśli.
-Chione, bogini śniegu- zaspokoiła jej ciekawość. Na samo imię matki mojej przyszłej dziewczyny (chyba w twoich snach, Stanisławie…) z nieba spadło kilka srebrzystych płatków, a wokół zrobiło się trochę zimniej.
-Co? Chione? Przecież to niemożliwe! Aenis mnie okłamała! Mówiła, że dzieci innych bogów niż Atena i Hekate nie istnieją, że umierają od razu po urodzeniu, bo ciąży na nich klątwa Hery… A to Umbridge!
-Ech, czarownice zwykle są kłamliwe- pocieszyłem ją.
-Ale co ze mną?- zapytała Nicole.- Ja nie czaruję.
-Możemy im wmówić, że jesteś niedorozwinięta…- zamyśliła się Agatha. Mina drugiej dziewczyny była bezcenna. Po prostu szczena z oburzenia opadła gdzieś w okolice… hmmm… Tartaru?
-Nie-do-roz-wi-nię-ta?- wydukała kompletnie zaskoczona.
-No, może się to nawet uda. A ja chciałam was włożyć magicznie do tego worka!- zaprezentowała z uśmiechem mieszek z brązowej skóry. „Cudem uniknęliśmy tragedii.” pomyślałem.
– Monika, z tobą nie bedzie problemu. Wiesz jak czarować. Stan, ty możesz udawać takiego … wróżbitę… No bo masz tą taką nadnaturalną wiedzę, a jakby co to nauczę cię jednego zaklęcia: kula mocy. Mówisz: Galeksa. Musisz cały czas myśleć o energii wypływającej z palców. Kiedy się pojawi po prostu rzucasz nią jak piłką.
-Dzięki- uśmiechnąłem się. „Magiczne moce. Ale czad!” pomyślałem- Galeksa!– skoncentrowałem się i nad moją dłonią pojawił się czarodziejski balon lśniący na platynowo. Jednak natychmiast się poczułem jakbym przebiegł sto metrów. Nie wiedziałem, że to takie męczące. Następnie rzuciłem zaklęciem w las.
-A ty, Nicole… Powiemy, że jesteś magicznie niedorozwinięta: możesz czarować tylko lodowo, Śnieżynko- zadrwiła.- No, idziecie czy nie? Pora zrobić w pegaza tą czarownicę-ruszyliśmy za nią. Weszliśmy na schody z marmuru tak oblodzone, że tylko dzięki Nicole nie mieliśmy obolałych tyłków. Drzwi same się otworzyły. Jakaś kobieta, pewnie Aenis, dopadła nas od razu. Miała koło metr osiemdziesiąt, smukłą swylwetkę, kasztanowo-złote włosy, bursztynowe, przenikliwe oczy i alabastrową cerę z kilkoma zmarszczkami.
-Któż to, Agatho?- zapytała miękkim jak jedwab głosem. Na sam jego dźwięk chciało się wyśpiewać wszystko co się wiedziało. Całe szczęście, że nie zwróciła się do mnie, bo uległbym jak nic. Byłem pełen podziwu dla naszej nowej koleżanki.
-Nowi uczniowie- odpowiedziała bez zająknięcia.- Znalazłam ich błąkających się po ogrodzie. Monika ma talenty we wszystkich kierunkach- wskazała na moją przyjaciółkę.- Stan jest wróżbitą, a Nicole czaruje lodem- zniżyła głos i wyszeptała- i jest trochę niedorozwinięta, biedaczka. Innych magicznym mocy nie ma.
-Masz niezwykłe szczęście, moja droga. Kolejni herosi uratowani przez ciebie! Wynagrodzę ci to- ucieszyła się i wyczarowała babeczkę, która dała Agathie. Babeczka była naprawdę smakowita: czekoladowa, posypana waniliowymi i cynamonowymi wiórkami. Dziewczyna jednak oparła się chęci zjedzenia ciastka i włożyła ja do woreczka, który przedtem chciała przeznaczyć dla nas.- Pójdź z nimi do garderoby i daj im chitony i naszyjniki. I zaprowadź ich do pokojów. A-7, A-8, A-9 są chyba wolne- rozkazała. Czarodziejka w trakcie nauki ruszyła do schodów po lewej stronie holu. Kiedy wleźliśmy na pierwsze piętro, skręciliśmy w prawo i weszliśmy przez drzwi na końcu korytarza. Pokój miał pięćdziesiąt metrów kwadratowych i zawalony był po jednej stronie wieszakami z białymi szatami, a po drugiej gablotami z biżuterią: głównie złotymi łańcuszkami ze spiżowymi kulkami. Agatha wzięła po trzy przedmioty z każdego działu i kazała nam je założyć w przebieralniach ukrytych w lewym rogu pomieszczenia. Kiedy zakończyłem ubieranie, mój chiton zajęły srebrno-złote wzory przedstawiajace liczby, litery i oczy. Ciuchy, które zdjąłem zostały włożone do plecaka, który był już nieźle przepełniony. Zdziwiłem się, że nie eksplodował. Wyszedłem z kąta i dostrzegłem, że moje koleżanki też to uczyniły. Szata Nicole była w… sami wiecie co. Dla tych co nie wiedzą: w płatki śniegu. Tunika Moniki została na swoim miejscu za to na rękach córka Hekate niosła resztki białego jedwabiu.
-Yyyy…Co ci się stało z szatą?- zapytałem zdziwiony.
-Nie przyjęła się. Wybuchła kiedy spróbowałam ją nałożyć. Będę musiała przetrwać w tej-stwierdziła. Naszyjnik jednak wisiał posłusznie. Nie miał zamiaru ginąć.
-Zaprowadzę was do pokojów. Zaraz pogadamy i ustalimy co i jak- wyjaśniła druga córka Hekate. Machnęła zachęcająco ręką i poszliśmy za nią. Musieliśmy cofnąć się do holu i wejść na schody po prawej stronie. Doszliśmy do kolejnych i po wspięciu się na nie, i po tym jak moje nogi prawie mi odpadły, dotarliśmy do okrągłego pomieszczenia. Wokół były drzwi, a na górze transparent z wielką literą „A”. Agatha otworzyła mini-wrota z miedzianym numerem siedem i wpuściła nas do środka.
-To będzie pokój Stasia. Osiem będzie Moniki, a dziewiątka Nicole. Poczekajcie chwilę, zawołam moich przyjaciół do pomocy i wszystko im wyjaśnię.
-No, dobra- odparliśmy. Czarodziejka wyszła, a tymczasem my zaczęliśmy się rozglądać. Mój pokój miał koło piętnastu metrów kwadratowych. Podłogę wyłożono miękkim, jasnografitowym dywanem. Tapeta była niebiesko-srebrna i wymalowana w sowy. Znajdowały się tam dwie obszerne biblioteczki z drewna wypchane po brzegi różnymi książkami, biurko z kilkoma ołówkami, długopisami i czystymi kartkami, dwa wygodne, popielate fotele i duże łóżko z mnóstwem poduch i koców.
Podszedłem do szafki i wyjąłem jedno dzieło literatury: „Strażnicy Historii” Damiana Dibbena.
-Normalnie jakby pokój czytał mi w myślach- oznajmiłem.- To jest jedna z moich ulubionych książek. A pokój jest w moich ulubionych kolorach. Wasze pewnie też takie są.
-Ekstra! Chodźmy je zobaczyć!- wykrzyknęły moje koleżanki. Natychmiast popędziliśmy do ósemki i dziewiątki. Pomieszczenie należące do Moniki był tej samej wielkości co mój, a ściany były karmazynowo-czarne. Na biurku stał wypasiony komputer Apple. Łóżko wodne było podobne jak moje tyle, że większe i zrobione raczej w jasnej czerwieni, a zamiast foteli były worki do siedzenia. W kącie stał kociołek do gotowania elksirów i kredens pełen składników.
Sypialnia Nicole była trochę większa niż poprzednie i miałajasnobłękitną tapetę. Jej łóżko miało srebrzysty baldachim, a materac wykonano z pianki dopasowującej się do ciała. Na ścianie przyczepiony był ogromny telewizor plazmowy. Przy grabowym, ozdobnym stole stały krzesła w tym samym stylu, a z sufitu zwisały dzwonki w kształcie sopli. Kiedy obeszliśmy wszystkie pokoje, wróciliśmy do mnie i poczekaliśmy jeszcze minutę na powrót drugiej córki Hekate. Przyszła razem z dwójką kolegów: szarookim blondynem (od razu wiedziałem kim jest) w burzowym chitonie i adidasach oraz czarnowłosą dziewczyną o wesołym, zielonym spojrzeniu, roślinnej szacie i glanach na stopach, która chyba nie była herosem. Tia, psychometria to fajna zdolność.
-To są Abigail i Danny- przedstawiła ich.
-Hej- powiedział niskim głosem chłopak.
-Heloł, ludzie!- zawołała śmiertelniczka.
-To przygotowujemy ten plan czy nie?- zapytałem i zasiadłem po turecku na łóżku. Monika dołaczyła do mnie, a Nicole i Agatha opadły na fotele. Reszta czarodziejów usiadła na moim puchatym dywanie. Wstąpił we mnie duch stratega.- Po pierwsze: gdzie jest biblioteka?
-Na trzecim piętrze. Możemy was tam zaprowadzić- odpowiedziała Abigail.
-Dobra, to już mamy załatwione- stwierdziła córka Hekate i napisała w powietrzu czarnym blaskiem „Trzecie piętro”. Po chwili zorientowałem się, że były to greckie litery.
-Od kiedy jest cisza nocna tutaj? Nie chcemy, żeby ktoś nam przeszkadzał- chciałem dodać kolejne dane do spisu potrzebnych informacji.
-Od dziesiątej. Ale myślę, że najlepiej bedzie wyruszyć o dwunastej, bo dopiero wtedy będzie naprawdę cicho i będziemy mieli pewność, że nikt nam nie przeszkodzi- oznajmił syn Ateny, co można było także wywnioskować z jego wypowiedzi. Monika dopisała kolejny punkt taktyki.
-Dobra, macie pojęcie jakie mogą tam być zabezpieczenia?- zapytała Nicole.
-Zaczarowane sfinksy. Mieliśmy to na historii magii. Sa mniejsze niż normalne, ale opary, którymi zieją są halucynogenne. No i pewnie kilka innych zabójczych zaklęć. Drobnostka- powiedziała Agatha. Pierwsza córka Hekate dodała następne zdanie.
-A jakiś pomysł, gdzie może być ta książka? Wiecie gdzie dokładnie szukać?- zapytała skryba. Faktycznie, byłaby to duża przewaga.
-Nie, ale zgadujemy, że znajduje się w dziale o Niebezpiecznych Przyjaźniach- odparli jednocześnie.
-Co takiego?!- wytrzeszczyłem oczy. No bo to było dziwne, nie?
-Ech, to tylko nazwa- powiedziała śmiertelniczka. Monika dopisała jeszcze jedną informację do listy i przeniosła ją na białą kartkę.
-Potrzebujemy coś jeszcze wiedzieć?- zapytałem z nadzieją, że nie, bo byłem nieźle zmęczony.
-Nie, chyba nie- stwierdziła Agatha. Myślałem, że ze szczęścia podskoczę pod sufit, ale wykończenie okazało się zbyt silne.
-Pójdźmy odpocząć. Czeka nas męcząca noc- poleciła córka Chione. Wszyscy wyszli z mojego pokoju, oczywiście wcześniej pożegnawszy się. Kiedy tylko trzasnęły drzwi, bez ubrania się w piżamę (jeśli jakaś piżama tam była) padłem na materac i od razu zasnąłem.
CDN
PS: Poproszę o jak największą liczbę komentarzy. Z góry dziekuję.
Błędów nie znalazłam. Czytało się bardzo przyjemnie, więc pisz dalej! Albo… *udaje gest podcinający szyję*
Czytało się naprawdę przyjemnie :3 Oczywiście dziękuje za dedyka Twoje opko naprawdę mnie wciągnęło. Tak mocno że przestałam „uczyć się” z fizyki 😀 Dzięki tobie dowiedziałam się że Psvita+WiFi+(wygodne łòżko : ciepełko :3 )=Do szczęścia potrzebuje już tylko herbatki
Pisz CD
Pozdrawiam,
Lumimo ì_í
Razem z Martą dziękujemy za dedykę. A opko jest świetne czekamy na CD
Ortros Nicole był już tylko rzeźbą lodową. Czego nie można było powiedzieć o moim. -Powinien być przecinek zamiast kropki 😉 Tak mi się wydaje 😀 świetne opko, kocie 😀
Mając zaufanie to daru od Ateny- jedyna literówka jaką znalazłam 😛
Masz na serio ciekawe pomysły i przedstawiasz je w tak genialnym opku :3. Nie rozumiem dlaczego jest tak mało komentów xD. Czekam jak zwykle na CD ;P
Moglibyście skomentować?
A więc:
Doskonale rozwijająca się akcja – jest.
Cudnie dobrani bohaterowie – są.
Wartka fabuła – jest.
Iście ciekwe wątki – są.
Błędy – nie ma.
Chyba powiedziałam już wszystko, co mogłam powiedzieć :D.