Na początku to nie było o nich. Wymyśleni bohaterowie, którzy rodzili się w mojej głowie od dawna byli prawie idealni. Jednak stwierdziłam, że ta historia może być również o nich. O herosach, którzy nie są do końca kanoniczni. Tu nic się nie wyjaśnia od początku do końca. Uprzedzam, że Posejdon wyszedł mi do kitu.
***
Budzik zadzwonił równo o szóstej trzydzieści. Mężczyzna lekko przetarł oczy i przekręcił się na bok. Patrzył na śpiącą kobietę. Jego dziewczyna. Narzeczona poprawił się w myślach. Wczoraj jej się oświadczyłeś, zapomniałeś? Szepnął mu głosik w głowie. Nie tylko… czy to była dobra decyzja? Byli ze sobą trzy lata. Trzy cholernie długie lata. Pełne niepewności, radości, kłótni i śmiechu. Annabeth otworzyła szare oczy. Uśmiechnęła się delikatnie w stronę mężczyzny. Kilka niesfornych jasnych włosów opadło jej na twarz. Szatyn widząc to szybko wyciągnął rękę i założył kosmyk za ucho.
– Kocham cię, wiesz – powiedział nagle. Źrenice kobiety rozszerzyły się gwałtownie. Wiedziała, że Percy ją kocha ale mówił to tak rzadko…
– Ja ciebie też – powiedziała szybko. Za żadne skarby świata nie chciała aby ta chwila minęła. Mogła tak leżeć do końca życia i wpatrywać się w przystojną twarz Percy’ego. Jego niebieskie oczy były lekko przymknięte. Poważna twarz i dwudniowy zarost. Jej przyszły mąż. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Wyjęła rękę z pod poduszki i popatrzyła na pierścionek zaręczynowy. Prosty ale piękny. Z małym czerwonym kamieniem w środku. Uśmiechnęła się szeroko.
– Muszę wstać, inaczej nie wyrobię się do pracy. – usłyszała i zobaczyła przed sobą wysportowane ciało szatyna. Jej narzeczony szybko pobiegł do łazienki. Już po chwili usłyszała szum prysznica. Szybko zerwała się z łóżka i stanęła przed lustrem od szafy. Patrzyła na swój jeszcze płaski brzuch, w którym powoli rosło ich dziecko. Niedługo będą pełną rodziną. Miała mu powiedzieć przy wczorajszej kolacji ale kiedy podsunął jej pudełeczko z pierścionkiem, zaniemówiła. Bała się kiedy on się dowie, zostawi ją z małym dzieckiem. Nie dałaby sobie rady. A on chciał się z nią ożenić. Myślała, że to jakiś żart ale on rzadko żartował, w tego typu sprawach. W dodatku jeszcze bałaganiarz, pomyślała kiedy szła w stronę łazienki. Dopiero niedawno zamieszkali razem. Oparła się niedbale o framugę otwartych drzwi i patrzyła jak Percy zaczyna nakładać piankę do golenia.
– Zostaw. – powiedziała cicho. Lubiła go kiedy miał zarost. Mężczyzna westchnął po czym podszedł do kobiety.
– A kiedy ja mówię żebyś nie ścinała włosów to co – zapytał przybliżając się coraz bardziej. W normalnej sytuacji zaczęłaby się cofać ale ona nadal, stała w przejściu. – Idziesz do fryzjera i ścinasz te swoje kudły, mądralińska. – Nie zorientowała się kiedy, złapał ją w pasie i zaniósł do sypialni. Krzyczała, piszczała jak mała dziewczynka. A on nic sobie z tego nie robił.
– Jesteś okropny – powiedziała kiedy mężczyzna przestał ją łaskotać. Wzięła głęboki wdech. Czy to był dobry moment? Ale czy nadejdzie dobry moment by powiedzieć, że niedługo będzie trzeba wstawać po nocach, kupić całą masę rzeczy, i znaleźć większe mieszkanie? Nie, chyba nie.
– Jestem w ciąży. – powiedziała wprost. Patrzyła jak na twarzy maluję się niedowierzanie, strach a na końcu zachwyt. Kilka razy przeniósł wzrok z twarzy Annabeth na jej brzuch. – No powiedz coś – rzuciła jakby w przestrzeń. Mężczyzna wstał i podszedł do okna. Otworzył je i wyciągnął z kieszeni dżinsów, których miał na sobie, paczkę papierosów i zapalniczkę. Patrzył nieobecnym wzrokiem na plac zabaw. W jego głowie trwała właśnie gonitwa myśli. Ann cicho podeszła do szatyna i wtuliła się ufnie w jego plecy.
– Nie cieszysz się. Rozumiem, że to szok, niecodziennie dowiadujesz się, że będziesz ojcem. Widzisz będziemy musieli kupić nowe mieszkanie i rzeczy potrzebne dla niemowlaka. I powiedzieć rodzicom. Ale to później co?? Na razie nie musimy się niczym martwić, prawda – kobieta mówił strasznie szybko. Niepokoiła ją reakcja narzeczonego, który stał dziwnie wyprostowany i palił papierosa.
– To moje dziecko – zapytał. Kobieta patrzyła na jego tył głowy.
– Ale Percy ja nigdy… ja bym nie… – jąkała się Annabeth. Pod jej powiekami zaczęły zbierać się łzy. Mężczyzna odwrócił i uniósł podbródek blondynki.
– Czy to moje dziecko – powtórzył pytanie. Jego ton był zimny i opanowany.
– Oczywiście, że tak – powiedziała coraz bardziej przestraszona. Chciała położyć mu dłoń na policzku ale Percy odsunął się gwałtownie i wyminął kobietę jakby była powietrzem. – Percy dokąd ty idziesz – zapytała połykając łzy. Bolała ją odtrącenie szatyna. Nie odpowiedział jej. Wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Nie zszedł na dół gdzie mógł wmieszać się w tłum zwyczajnych ludzi. Wspiął się na dach budynku i oparł się o drzwi. Zamknął oczy kiedy po chwili z powrotem je otworzył widział swojego ojca. Miał na sobie zwykły czarny garnitur. Jego czarne włosy były targane przez wiatr a niebieskie oczy patrzyły na syna. Perseusz westchnął i odwrócił wzrok od Posejdona.
– Co ja mam zrobić, ojcze. – zapytał. Czuł się jak szczeniak, który przychodzi do rodzica kiedy ma kłopoty, z którymi sobie nie radzi. Skulił się w sobie.
– Dzisiaj przyleciał do mnie Apollo i powiedział, że małe jest silne. Wtedy go nie zrozumiałem. – powiedział spokojnym głosem. – Zrobisz jak będziesz chciał ale dziecko to największy skarb. Żałuję, że nie mogłem brać czynnego udziału w wychowaniu swoich dzieci. Nie popełnij mojego błędu Percy. – Heros zamknął oczy i poczuł jak gorąca ciecz spływa mu powoli po policzku. Podjął decyzję. Otworzył szeroko oczy i wbiegł do mieszkania. Znalazł Annabeth w kącie sypialni. Płakała. Przez niego. Jego serce na chwile zmarło. Podszedł cicho i uklęknął naprzeciwko niej.
– Przepraszam – szepnął cicho. To wystarczyło by kobieta na niego spojrzała i rzuciła mu się w ramiona. Szatyn objął ją w pasie i ułożył w wygodnej pozycji. Plecami opierał się o komodę, mając na kolanach dziewczynę – Muszę ci coś wytłumaczyć. – I zaczął opowiadać. O tym, że dziecko w jej łonie może być zagrożone. Moc nienarodzonego dziecka może by śmiertelnym zagrożeniem dla zwykłych śmiertelników. Nie kłamał. Widziała to w jego oczach. Czasami mu przerywała, zadając pytania. Cierpliwie wszystko jej tłumaczył. Dopiero kiedy skończył zaczęły go dopadać wątpliwości czy nie zwariował mówiące jej prawdę. Ale czy miał wyjście??
Zawsze dziwnie się czuje jak są jakieś opowiadania o starszym Percym… Nadal mam wrażenie, że on jednak nie dożyje 20… (no dobra na pewno dożyje śmierć bohatera nie jest w stylu Riordana xD). Opko moim zdaniem jest ciekawe, ale więcej powiem przy następnej części ;). Dzisiaj jakoś mało błędów znajduję albo to Wy robicie ich coraz mniej :P. Pisz CD jestem zaciekawiona tą historią ^^
Zgadzam się z Hestią. Pisz ciąg dalszy. I to szybko.
Ann nie jest śmiertelniczka tylko heroską. Nie pasuje więc, tu zdanie ,, Moc nienarodzonego dziecka może by śmiertelnym zagrożeniem dla zwykłych śmiertelników.” I zapomniałeś tam ,,ć”.
Opko jest fajne, ale nie wiem czy chcę, abyś pisał CD. Wtedy te opko może stracić swój czar.
Ciekwawe… zapomniałaś kilku znaków zapytania, ale i tak git
Strasznie chaotycznie, a za braki znaków zapytania mam ochotę Cię udusić. Chaos był początkiem wszystkiego, ale kiedy zszedł ze sceny zaczęło się robić ciekawie, więc zlikwiduj go!