-Hej, blondi- powiedziałam i usiadłam.
-Och, Aga nareszcie.
Podeszłą do mnie i uklękła przy kanapie.
-Noooo. Ile czasu… spałam?
-Dzień. Chłopaki poszli zwiedzić miasto, a ja…- próbowała ukryć wstyd.- Czytałam.
-Nie szkodzi Ann, głowa do góry. A wiesz gdzie jest kartka?- zapytałam nagle odzyskując dawny zapał.
-Ale nie licz na wiele, okej?
-A co?- zapytałam.
-Zobacz sama- westchnęła i podała małą, zgniecioną kartkę.
Rozwinęłam ją i zobaczyłam napis ,, Hestia wie”.
-Hestia wie? I to wszystko?- W nagłym napłyeie gniewu zerwałam się z kanapy, Ann spojrzała na mnie przestraszona.
-Mówiłam ci…- próbował mnie uspokoić.
-Wiem, wiem, ale ja prawie utonęłam! Tylko dla jakiegoś głupiego ,, Hesia wie”. To paranoja.
-Agnieszko, uspokuj się- te słowa mnie otrzeźwiły. Nigdy nie mówiła do mnie Agnieszko.
-Przepraszam- powidziałam przez łzy.
-To nie twoja wina. Znajdziemy Hestię, a teraz spróbój sie zdrzemnąć. Dobrze?
-Tak. Dobrze- powiedziałam jak małe dziecko i znowu się położyłam.
O dziwo sen szybko nadszedł. A wraz z nim historia.
Dym, pożar. Jakaś mała blondynka wybiegająca z brązowo-beżowgo bloku. Krzyki. Tak dużo odczuć. Starałm sie poruszyć, pomóc tej małej, ale nie mogłam nawet kiwnąć palcem. Byłam tylko obserwatorem. Nagle ta mała wróciła do budynku. Chciałam krzyczeć, aby tego nie robiła, ale tylko unosiłam się za nią. Widziałam drzwi, otwarte na oścież. To z tego mieszkania dobiegały krzyki. Zobaczyłam kobietę i mężczyznę przygniecionych szafą. Ona miała czarne włosy, które sięgały do ramion i zwijały się w spirale, on krótkie,proste i miodowo złote. Tylko kobieta się ruszała. Wołała do dziewczynki, chyaba jej córki, aby uciekała. A ja widząc ich razem dostałam nagłego przypływu energii. Rozerwałam niewidzialne węzły i z drobną pomocą mocy odziedziczonych po Hekate podniosłam szafę. Popchnęłam stojącą już kobietę w stronę drzwi, ta widocznie to czuła, bo chwyciła małą w ramiona i wybiegła.Ja nie czując duszącego dymu podniosłam mężczyznę ( dzięki ci Hekate za nieograniczoną moc) i ruszyłam w stronę wyjścia. Bałam się, że nie żyje. Jednak jego klatka piersiowa poruszła się nieznacznie. Położyłam go na chodniku, gdzie już była straż pożarna. Nawet nie próbowali wejść do budynku. Uznali mężczyznę za straconego. Kobieta spojrzała się prosto na mnie i kiwnęła w podzięce głową. Więcej nie mogła zrobić, przy policjancie stojącym obok. Nagle podbiegli do nas sanitariusze. Raczej nie ,,nas”, ale do mężczyzny. Pomagali mu. Widziałam to w ich oczach. Miał szanse na przeżycie. Z niewiadomego powodu czułam się szczęśliwa.
Nagle sceneria się zmieniła. Byłam w pokoju całym ze złota, wypełnionym poświatą, która o dziwo wydawała się ciepła. Siedziałam na pięknym, zdobionym krześle, a przede mną znajdowała się piękna kobieta. Miała pomarańczorą suknię z czerwonymi akcentami. Jej proste, jasne włosy były idealnie rozczesane i zaplecione w dwa warkocze. Miała czekoladowo- brązowe oczy i pełne, czerwne usta. Kobieta przypominała mi kogoś, koś kogo już widziałam. Nagle sobie przypomniałam i odczułam ulgę.
-Hestia! Dzięki ci, że to ty. Ale co cię sprowadza do mojego snu?
-Kochana, jesteś moją ulubioną heroską, więc dałam ci możliwość utrzymania ogniska domowego.
Dopiero po chwili docieraja do mnie jej słowa.
-Czyli…
-Tak moja droga, to była twoja rodzina. Matka, ojciec i siostra. Dałam szansę ci ich uratować.
-Dzięki ci Hestio. A dlaczego matka mnie widziała?
-Bo córki są największym skarbem dla mam. Nigdy o nich nie zapominają i zawsze tęsknią. Pragną się spotkać, uzupełnić braki w więzi. Ale one chcą być też najlepszymi przyjaciółkami ich córek- tu bogini rozmarzyła się.- Tak, wtedy nie mają przed sobą sekretów. Twoja matka chciała dla ciebie jak najlepiej, pragnęła abyś była szczęśliwa. Już jako nastolatka spotkała boga, pewnie wiesz już którego, zobaczyła ich kulturę tradycję i zapragnęła tego dla swojej córki. Jak przyszłaś na świat obiecaliśmy, że będziesz mogła wyruszyć, aby ją otrzukać w dniu swoich 14 urodzin. I tak się stało. Jak wiesz, teraz jesteś bliska celu. Pomogę ci- powiedziała i podała mi adres.
Sen się urwał. Przetarłam oczy i zastanawiałam się, jak my tam dolecimy. ,,Będę musiała się wysilić”- pomyślałam, ale poczułam się szczęśliwa. Wiem, gdzie zmierzam i iwem jak wygląda moja rodzina. Matka a mną tęskni.
Annabeth nadal nie zmieniła swojej czynności. Nawet nie usłyszła, że wstałam. Podskoczyła na dżwięk mojego głosu.
-Annabeth. Znam cel naszej podróży.
Nareszcie kolejna część :D!! Zdarzyło ci się kilka literówek, a po za tym jak zwykle super.
Dzięki
Dziękuję Ci baardzo za dedyczkę 😉 miałaś kilka literówek, a tak to… Fajowskie 😀 tylko mam dla Ciebie pewne wskazówki…
Napisałaś: Bo córki są największym skarbem dla mam.
Zdania lepiej nie zaczynać od bo, poprawniejsze będzie ponieważ.
W nagłym napływie gniewu…
Lepiej przyplywie
Serio mi się podobało, ale myśle, że dobrze by było, jakbyś robiła dłuższe dialogi.
Genialne opko. Było kilka literówek i powtórzenie, ale ogólnie jest super. 😉 Czekam na następną część. 😉