Teoretycznie epilogu być nie miało, ale czegoś mi jeszcze zabrakło w końcówce poprzedniej części, więc piszę to tu. Dla pierwszej osoby, która to skomentuje.
„To już jest koniec – nie ma już nic…
Jesteśmy wolni! Możemy iść…”
Opieram się o ramię Chrisa. Siedzimy razem na plaży, a fale uderzają z zacięciem o brzeg. Są wzburzone, wściekłe… Zupełnie jak ja. Lodowaty wiatr chłoszcze mnie po twarzy, ale nie przejmuję się tym. W końcu jak wiatr może mierzyć się z tym, co przeżyłam przez ostatni rok…? Wzdycham. Podnoszę z ziemi opiaszczony szeroki szalik, po czym owijam nim szyję. Siła wichru sprawia, że włosy tańczą wokół mojej głowy. Jestem ubrana w czarny podkoszulek i czarne szorty, pod które założyłam cienkie fioletowe rajstopy. Wiatr wydyma mi rozpiętą koszulę w czarno-białą kratę. Na nogach mam zielone niskie Converse’y.
– Idziesz już? – pyta syn Hekate.
Trudno mi go traktować tylko jako przyjaciela. Nadal ledwo powstrzymuję się od odruchu rzucania mu się na szyję i całowania w usta na powitanie. Cały czas go kocham, jednak nie już tak bardzo jak kiedyś. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że coś pękło między nami. I po prostu… to już nie mogło być to co kiedyś. Zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Tylko najlepszymi. Nic więcej…
– Tak. Pójdę spakować rzeczy – odpowiadam, starając się nie patrzeć mu w oczy. Niestety nie udaje mi się i po chwili po moich policzkach spływają łzy.
Jesteś głupia, Ewo, myślę.
– Hej, spokojnie. Mogę cię odwiedzać, kiedy tylko zechcesz. Nadal jesteśmy best friends forever, pamiętasz? Jestem do twojej dyspozycji cały czas – Christian podchodzi do mnie i delikatnie tuli.
Przywieram do niego, po prostu i zwyczajnie rycząc.
– Ale ja chcę wyjechać i zapomnieć. Na zawsze. Nie mam zamiaru z nikim z was rozmawiać. Będę żyć jak zwykła śmiertelniczka. Sama. Bez potworów. Bez niebezpiecznych misji. Bez bogów. I bez was. Z nowymi przyjaciółmi, w nowym mieście z nową osobowością.
– W Warszawie, tak? – uśmiecha się Christian. – Przecież już tam mieszkałaś.
– To była metafora – popycham go żartobliwie ramieniem. – Za godzinę przyjeżdża mój ojciec, żeby zawieść mnie na lotnisko, więc już muszę iść się spakować. Oficjalnie się z tobą żegnam. Na zawsze.
– Dobrze – kiwa smutno głową syn bogini magii. – Pamiętaj w swoim nowym życiu, że istnieje jeszcze ktoś kto jest twoim najlepszym przyjacielem, ktoś kto żyje w Obozie Herosów na Long Island i uparcie czeka, przy bramie opoki półbogów, na swoją przyjaciółkę, która go zostawiła.
– Przez ciebie mam wyrzuty sumienia – oświadczam oskarżycielskim tonem, po czym ściskam mu rękę. – Żegnaj.
– Do widzenia, Ewo – szepcze Chris głucho.
Dostrzegam, że szklą mu się oczy, ale nie chcąc na nowo rozdrapywać ran, odwracam się i biegnę ile sił w nogach, byle dalej od niego i tego bólu. Byle dalej, żeby nie zobaczył, iż gubię po drodze łzy…
Otóż chcę żyć jak śmiertelniczka. W Polsce. W Warszawie. Chcę stracić kontakt ze światem mitologicznych stworów, herosów i bogów greckich. Chcę ich porzucić. Nic mnie nie powstrzyma. Ale czy na pewno chcę…? Już sama nie wiem!
Przed miejscem zamieszkania dzieci bogini mądrości, dostrzegam Mateusza Lindiena – chłopaka, który opiekował się mną podczas – nie ukrywajmy – choroby psychicznej. Rzucam mu się na szyję, jednak po chwili odchodzę.
– Papa – szepcę jeszcze.
Nie, nie lubię długich pożegnań.
Wpadam jak burza do swego domku, po czym zaczynam upychać w mojej jagodowej walizce ubrania i inne rzeczy. Nie patrzę na smutną Annabeth stojącą przy drzwiach. Chwytam smycz z Rose, którą Christian przywiózł mi z powrotem z posiadłości jego rodziny, ściągam koszulę, na jej miejsce zakładając bluzę i wychodzę.
Po drodze wyciągam z kieszeni dżinsów smartfona, po czym zdecydowanym ruchem wykasowuję numery do wszystkich obozowiczów posiadających komórki.
Nie chcę patrzeć na Obóz. Twarz ukrywam pod kapturem. Idę do sosny Thalii, a po chwili zbiegam już w dół wzgórza. Dostrzegam tam samochód mojego ojca.
Nie oglądam się za siebie. Nie chcę. Boję się tego zrobić. Po chwili siedzę już w aucie. W drodze do mojego nowego życia… Jednak, czy ja jestem w stanie tak żyć…? Na to pytanie też nie znam odpowiedzi.
Koniec serii „Córka Ateny IV”
Mam nadzieję, że to krótkie zakończenie się spodobało.
Buziaczki
Chione
Kocham to. Czekam na CD i zabiję jak nie będzie. Postaraj się napisać.
Taka moja prośba. Będę czekać.
Na początku niepotrzebnie opisałaś tak dokładnie w co była ubrana. Nie rozumiem po co opisywać jakie miała buty skoro to była informacja zbyteczna, jakbyś nie wiedziała o czym masz pisać. A tak ogólnie to wszystko jest okej.
Sorka, ja lubię opisywać stroje…
Przepraszam, że przez to wyszło nudne.
opisy butów spoko choć ni w ząb nie rozumiem jak się można tak ubrać (!) No bo… Glany jeansy i tshirt bąź top TO jest to co się nosi… ale dobra tamm opko fajne 😀
yy ja noszę legginsy, trampki z Auchana i jakąś tunikę, czyli że mam tak się nie ubierać? I skończcie z tym lansem na glany, bo to już robi się żałosne…
A ja się dziwiłam, czemu żeś rano śpiewała to „Jesteśmy wolni, możemy iść” 😀 Ja już je czytałam (ze 3 razy chyba) i utrzymuję – To jest cudo, cudo, cudo.
NIE!!! Jak możesz?! Czemu mi to robisz?! Czemu to kończysz?! Mam nadzieję, że później będzie o niej jakaś inna seria. Bo jak nie to… Zatłukę! Zabiję! Pomęcze psychicznie! Przez ciebie będę płakać… T.T
Spodobać się spdobało, ale wynalazłem błąd : „Boję się tego zrobić. ” Powinno być: Boję się to zrobić. Bo zrobić kogo?co?, a nie zrobić kogo?czego?. Ale poza tym opko jest genialne, choć mi i tak bardziej się pdobała poprzednia część. Sorry, mi sie nie podobają zwykle zakończenia. Albo po prostu jestem podświadomie wściekły, że kolejne ekstra opko się kończy. XD Ale i tak było świetne. 😀
Cudne! Kiedy następna seria? 😉
Że co, proszę? Porzuca WSZYSTKO? Mateusza? Nie, nie, nie. W następnej serii oni muszą się spotkać. Nie zostawisz ich tak chyba, co?
Cóż, tez myśle, że opisy ubrań mogłaś sobie darować. Najbardziej mi się podobało zdanie z wykasowaniem numerów. Jakoś urzekło…
I dziwne mi się wydało, że nie przywitala się z ojcem ani nic, ale okej…
Więc pisz szybko następną serie, bo jestem cholernie ciekawa, co się pózniej stanie!
Opko cudo, ale Ty o tym dobrze wiesz ;D. Nie zamierzam Ci tu pisać, że ma być kolejna seria, bo wiem, że napisać komentarz łatwo, ale jesteś w 6 klasie i teraz zakładam, że za wiele czasu na pisanie raczej nie masz :P. (żeby nie było na serio trudno mi nie napisać, że i tak MUSISZ napisać CD (!)… Ja piszę tylko, że nie musisz od razu xD). Jak zwykle cierpliwie czekam ;D na CD i książkę z Twoim autografem 😉
Super!
Ty , ty ciebie chyba coś boli co nie ?! Jak ty to mogłaś skączyć ? Jak to czytałam to samej mi się ryczeć chciało . To jest takie smutne I ten koniec ……….. Ja czekam na ciąg dalszy i dalszy i tak do końca życia . Papa :*
Aż mi łzy pociekły. Umiesz człowieka wzruszyć.
Och Chione, to jest piękne;*
Dziękuję, braciszku :P.
Chociaż może taki dokładny opis stroju nie był niezbędny, ale nie zmienia to faktu, że go b dobrze napisałaś Epilog, niesamowity. Poruszyłaś mnie głęboko, naprawdę głęboko… Ja się tu przejmuję słabą oceną z fizyki, a ci biedni herosi, Ewa ta dopiero ma problemy 😉 Chio, podziwiam Cię z za to, że piszesz odważnie, tak kompletnie zmienić akcje? Naprawdę niezłe..
PS. Odpisz mi na maila 😛
Postaram się, o ile dostanę się do swojej kochanej skrzynki, która ponownie urządziła mi strajk -.-
Teraz opka wysyłam z tej drugiej. Jeśli w ciągu trzech dni nie pojawi się odpowiedź, to wyślesz mi na tę drugą skrzynkę tego maila?
To jest piękne. Rewelacja. Chioniu, piszesz tak, że ja przy tobie wymiękam. Serio.
Pozdro siosta ;*
*siostra
Wzruszające! Prawie się popłakałam!
Szczerze? Nie spodziewałam się takiego epilogu. Myślałam, że Ewa będzie ich tulić przez co najmniej godzinę, a tu proszę bardzo! Ale to i może nawet dobrze… Przez to chce się czytać tego cuda jeszcze więcej. Błagam, napisz V część, nawet jeśli masz już CA dość… my tu umieramy bez Ewki! 😉
Super <3
Czekam na następną serię 😀