Dla magiap. Znów pisałam pod inspiracją „Lithium”. Może się Wam spodoba. Przepraszam za długą przerwę w publikowaniu, ale miałam spore kłopoty zdrowotne oraz kompletny brak weny. I cholera, wiem że to niewypał, ale niech już będzie wysłane… Przedstawiam Wam ostatnią część tej dramatycznej serii… I sorka, ale nie wiem czy będą kolejne serie Córki Ateny. Bo to mnie wykańcza. Nie mam już na nią pomysłów. A więc kto chce serię V niech napisze w komentarzu. Jeśli głosów będzie za mało sezon V nie powstanie.
Ewa
Moja pierwsza myśl: jestem w piekle.
Nie. To jednak nie piekło…
Znajduję się w pokoju bez klamek. Leżę na metalowym łóżku z białymi prętami. Przypomina mi się mój pobyt w szpitalu, po tym gdy spadłam z balkonu na drugim piętrze. Zrzucił mnie z niego potwór. Wtedy myślałam, że to wściekły kot. Teraz, gdy patrzę w swoje wspomnienia widzę przebranego za zwierzę ventusa. Wzdycham.
Ściany wokół mnie są szare i odrapane. Ja sama jestem ubrana w cienką koszulę nocną. Pościel wokół mnie ani trochę nie tamuje zimna, które spływa na moje ciało ze wszystkich stron. Nigdzie nie ma drzwi. Wygląda to tak, jakbym znajdowała się w wydrążonej szarej bryle. Sufit jest tak nisko, że gdybym stanęła na palcach bez trudu dosięgłabym go palcami. Dotykam swoich włosów. Nagle odrzucam je z przerażeniem. Płoną. I nie chodzi tu o to, że są czerwone. One autentycznie się palą. Mimo że wrzeszczę, nikt nie przychodzi. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, iż nie czuję żadnych oparzeń.
Okej. Fajczą mi się włosy. Niech będzie.
Wysupłuję się z białej pościeli o klinicznym zapachu i podbiegam do jednej ze ścian. Wierzchem dłoni odgarniam gigantyczną warstwę kurzu. Jest tu też popiół.
Lithium – don’t wanna lock me up inside*
Dostrzegam inskrypcję.
Ale… Ale to nie brzmi, jak inskrypcja.
„ Ewo, znajdź Mateusza Lindien. To nie jest ideał, ale osoba dla Ciebie.”
Nagle wszystkie znaki, bazgroły, zapiski naścienne zaczynają jaśnieć złotym blaskiem. Wszystkie, choć napisane różnym pismem, raz eleganckim, raz niechlujnym, raz wyglądającym jakby stworzyło je roczne dziecko, brzmią tak samo:
„ Ewo, znajdź Mateusza Lindien. To nie jest ideał, ale osoba dla Ciebie.”
Po chwili wszystko wiruje wokół mnie, litery się zmieniają.
„Syn Hekate na świat wróci. Twoja stara miłość nigdy nie powróci.”
Mam łzy w oczach. Dopiero teraz wracają do mnie zajścia poprzedniego dnia.
– Dlaczego?! – krzyczę na cały głos. Wbijam sobie paznokcie w nadgarstki, żeby choć trochę się uspokoić.
Jak na złość tekst znów się zmienia.
„Nie rozpaczaj. W swe nowe życie z radością wkraczaj.”
– Gdzie jest to życie? Tu? Za rogiem? Gdzie? A jeśli już, na pewno nie będzie ono nowe! – wybucham płaczem, lecz ściany nie mają litości.
– „Syn Hekate nie Tobie pisany. On od dawna w kimś innym zakochany.”
– Co? – szepczę.
Lithium – I wanna stay in love
with my sorrow
Oh but Gods I wanna let it go**
On mnie kochał. Ta tona cegły opowiada bujdy! Upadam na kolana. Skóra na moich rękach szarzeje, zamienia się w popiół…
„Nie wiedzieć mógł o tym jeszcze. Nie ma groźniejszych, niż miłości kleszcze”.
– Kłamiesz… – nie mam już siły.
Kulę się na ziemi i zasłaniam twarz rękami, by nie musieć widzieć kolejnych linijek przepowiedni, która niekoniecznie musiała być łgarstwem…
******
Otwieram oczy. Leżę w jasno oświetlonej sali szpitalnej. Jestem ubrana w ciepłą bawełnianą piżamę, o wesołym morelowym kolorze. Czuję się błogo i tak szczerze, chyba jestem na (delikatnie mówiąc) lekarskim haju. To znaczy, że wielka ilość leków przyćmiła mi umysł. Niedobrze…
Podejmuję próbę wstania z łóżka, jednak nie mogę tego uczynić. Nie czuję własnego ciała…
Co się dzieje?!
W końcu na chwiejnych nogach, zataczając się, jak pijana, co chwila tracąc czucie w kończynach, podnoszę się z wygodnej kołdry, kuszącej mnie swoim puchowym majestatem i zaczynam zmierzać w stronę drzwi.
Nagle ściany wokół zaczynają płonąć. Ale… przecież to już nie jest sen!
Pościel zamienia się w wielki płat smoczej skóry.
Krzyczę.
Ktoś wpada przez drzwi, bierze mnie za rękę i delikatnie gładzi po głowie. To chłopak z grzywą lwa, która opada mu na twarz. Odpycham go ze strachem. Nie mam pojęcia kim on jest, ale napawa mnie czystym przerażeniem.
Zwierzo-człowiek wstaje z podłogi i uśmiecha się do mnie słodko, lecz w buzi ma kły. Cofam się do tyłu, aż w końcu plecami uderzam o ścianę. Jęzory ognia zaczynają tańczyć mi po włosach. Nie ma ucieczki.
I wtedy słyszę jego głos.
Anielski, kojący, sprawiający, że czuję się bezpieczna. Łagodny, a zarazem ostry.
– Nic ci nie zrobię, Ewo.
Osuwam się na ziemię po sterylnie białym, płonącym murze i wybucham płaczem.
– Cichutko. Nie bój się. Przestań płakać – sama nie wiem kiedy, chłopak znajduje się przy mnie i tuli do siebie uspakajającym gestem.
– Ale… ściany płoną, a ty… ty jesteś lwem… – jęczę. – Kołdra to smocza skóra. To sen, prawda? To musi być sen!
– Nie. To rzeczywistość. Pamiętasz coś z poprzedniej nocy, po tym, jak… – urywa, zdając sobie sprawę, co prawie powiedział.
Kula ognia wybucha mi w gardle. Christian nie żyje. Zabiłam go…
Wpadam w szał. Szarpię rękawy swojej piżamy, aż w końcu odpadają. Widzę bandaże. Zrywam je. Pod nimi czai się zakrzepła krew na szerokich i głębokich cięciach. Znaki mojej agresji i nienawiści wobec samej siebie. Znaki mojej miłości do Chrisa.
Don’t wanna let it lay me down this time
drown my will to fly
here in the darkness I know myself
can’t break free until I let it go
let me go***
Odkrywam, że mam całkiem ostre paznokcie i wbijam je w sobie w ciało, oram na nowo rany, staram się odwrócić swoją uwagę od cierpienia umysłu i zwrócić uwagę na ból fizyczny…
– Co robisz!? – słyszę nad sobą krzyk chłopca-lwa.
Chwyta mnie za ręce i siłą przygważdża do podłogi. Jest przerażony.
Szarpię się chwilę. Później patrzę tylko bezsilnie w jego wielkie, niebieskie oczy.
– Puść mnie – mówię bezgłośnie.
– Nie – odpowiada stanowczo. – Wiem, że jesteś zrozpaczona, ale nie przeżywaj tego tak. Nie krzywdź siebie! Wcześniej chciałem ci coś powiedzieć. Daniel nie żyje. Nie wiem, co widziałaś. On wbił ci jakąś igłę ze środkiem, który zmienił twój sposób postrzegania świata. Wiem też, że wcześniej wyżywał się na twojej psychice. Dzisiaj w południe do obozu przyjedzie Dionizos, żeby cię uleczyć. Wytrzymaj.
– Dobrze. Możesz ze mną zostać? – pytam. Wiem, że głupio to brzmi, ale w jego towarzystwie powoli się uspakajam.
– Oczywiście. Nazywam się Mateusz Lindien.
Otwieram szeroko oczy. Chłopak z przepowiedni…
Darling, I forgive you after all
anything is better than to be alone
and in the end I guess I had to fall
always find my place among the ashes****
Nawet nie wiem kiedy, ale wreszcie udaje mi się zasnąć. Przestaję zwracać uwagę na otoczenie – płonące ściany i całą resztę – gdy już wiem, że to iluzja przestaję się bać. Lindien siedzi na ziemi, trzyma moją rękę i uspokajająco gładzi po włosach. Ja leżę skulona pod kołdrą. Oddech powoli zaczyna się wyrównywać. Serce nie wali mi już tak mocno.
Christian
Budzę się, choć nie pamiętam żebym zasypiał. Nade mnę pochylają się Hekate z Eris. Za nimi stoi Hades.
– …ostatni raz pozwalam mu opuścić Podziemie! – grzmi bóg. – Pilnuj go lepiej, boginko magii!
Moja matka czerwienieje na twarzy. Nienawidzi, gdy wypomina się jej, to że jest pomniejszym bóstwem. Chwilowo jednak powstrzymuje się od zjadliwości, bo dostrzega że się budzę.
– Kochanie, wszystko w porządku? – pyta i klepie mnie pocieszająco w ramię.
Kiwam głową.
– Czy z Ewą jest dobrze? – nie mogę się powstrzymać od zadania tego pytania, choć wiem że jest niewłaściwe. To ja właśnie wstałem z grobu.
Twarz mojej rodzicielki tężeje.
– Ani tak, ani nie. Godzinę temu złożyłam jej wizytę w Wielkim Domu. Spała, trzymając Lindiena za rękę. Raczej nie musisz się o nią martwić. Po prostu spróbuj zapomnieć. Ona jest już dla ciebie przeszłością. Snem w który zapadłeś i mimo że nie chcesz, musisz się kiedyś z niego obudzić.
– Wcale nie! Mogę zostać na jawie ile chcę. Wieki. Całe życie. Razem z nią.
– Nie rozumiesz? – woła Hekate. – Ta miłość powoli się wypala. Czuję to, bo zakochanie się to magia. Chemia lub magia. Nazwij to, jak chcesz.
– Ona ma rację – Eris podchodzi do mamy i kładzie jej rękę na ramieniu. – Coś się zepsuło. Nie macie szansy przetrwać. Należy się z tym pogodzić.
Hades rzuca mi znużone spojrzenie.
– Jeśli nadal ją kochasz, tak jak kiedyś, to nie nazywam się bogiem Podziemia.
– To najwyraźniej się tak nie nazywasz – odpowiadam sucho i wypadam rozjuszony przez najbliższe drzwi.
Dotąd nawet nie zauważyłem, że znajduję się we własnym domku.
Oddycham mroźnym powietrzem. Na Lond Island panuje jesień. Ziemia lśni brązem tysięcy liści.
A co jeśli… jeśli to jest prawda…? To wszystko jest dla mnie takie straszne. A najgorsze, że po raz pierwszy w życiu, nie mogę powiedzieć co dokładnie czuję. Pustka.
Co powiedziała Hekate? Ewa leży w Wielkim Domu?
Nie zważając na ból w mięśniach, ruszam truchtem do wejścia. Na potężnym tarasie nie ma nikogo. Stół z rozsypanymi kartami do gry i kilkoma zgniecionymi puszkami Dietetycznej Coli stoją, jak gdyby nigdy nic.
Popycham drzwi.
Mijam salon i wchodzę po schodach na szpitalne piętro. Jest tu dziesięć pokoi dla tych najbardziej ucierpianych. Z tego co wiem, teraz większość jest pusta… Nagle przez ścianę słyszę odgłosy szamotaniny. Chwytam za najbliższą klamkę, ale nie jestem jej w stanie nawet ruszyć, więc kopię w ścianę. Na początku nie dzieje się nic, prócz delikatnego posypania się tynku. Za drugim razem cienki materiał budowlany pęka i do środka pomieszczenia wpada większa część czegoś co jeszcze przed chwilą było dużą ścianą. Wchodzę do wnętrza pomieszczenia.
Ewa siedzi na łóżku i gapi się na mnie szeroko rozwartymi oczami. Chcę do niej podbiec, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, upewnić ją w przekonaniu, iż nie jestem zwykłym wytworem jej wyobraźni…
Nagle ktoś na mnie wpada. Przewracam się na ziemię razem z nim i oboje zostajemy uwalani w skruszonych elementach budowlanych.
– Dionizosie, chyba mnie jednak nie uleczyłeś. Ja go widzę – szepcze córka Ateny.
– Ja też. Właśnie przewrócił mnie w biały pył. Di immortales, wynoszę się stąd! Już żeś wstał z martwych i chcesz znowu do Hadesu wrócić? – pyta z przekąsem bóg wina, podnosząc się z ziemi. – I wywalił dziurę w murze. Coś podobnego – warczy zdegustowany,
po czym wychodzi przez wyrwę. Macha ręką i ściana się skleca, zostawiając nas samych. No nie całkowicie samych. Mateusz Lindien śpi skulony pod kocem.
– Odpoczywa po całodobowym dyżurze przy mnie – odpowiada Ewa na moje nieme pytanie. – Dionizos mnie uzdrowił. Twój brat zmienił mój sposób postrzegania świata, tak że wszystko zamykało mnie w pułapce własnego umysłu. Wszystko czego się bałam było tam…
Nie kończy, bo zagarniam ją do siebie i mocno tulę.
– Przyjaciele na zawsze, dobrze? – pytam.
Nie mam pojęcia, dlaczego to powiedziałem. Może Hades miał rację. Może ta miłość nie ma już szansy.
– Dobrze – odpowiada z bólem. – Wiem, że nam się nie uda. Mam takie przeczucie… A więc przyjaciele…
*Lithium – nie chcę zamknąć się w sobie
**Lithium – chcę pozostać zakochana
w moim smutku
och, ale Boże, chcę pozwolić temu odejść
***Nie chcę, żebyś tym razem mnie pogrążył
zatopił, bym mogła wzlecieć
tutaj w ciemności poznaję siebie
nie uwolnię się, dopóki nie pozwolę temu odejść
pozwól mi odejść
****Kochanie, wybaczyłam Ci po wszystkim
wszystko jest lepsze, niż bycie samotnym
i w końcu, przypuszczam, że musiałam upaść
zawsze znajdując swoje miejsce wśród popiołów
Wiem, że ta część to klapa. Żywię jednak nadzieję, że spodoba się choć jednej osobie. Fragmenty umieszczone w tekście to Evanescence – Lithium.
Buziaczki
Chione
Wow. Ta część to niewypał?! Na głowę chyba padłaś Chio! To genialne. A ta ostatnia kwestia Christiana. Bombowa. Nikt się tego nie spodziewał. Na stówę. I głosuję na Córkę Ateny V. MUSZĘ się dowiedzieć co dalej.
TO jest według ciebie klapa???? To… to jest… CUDOWNOŚWIETNOWSPANIAŁE!!!!!!!!! WIESZ ILE JA NA TO CZEKAŁAM???????? Dawaj szybko piątą serię!!!!! No i jak zginął Daniel????? A miłość Ewy i Chrisa??? Miało być super hiper i love forever!!!!! Błędów nie znalazłam bo nie szukałam tak byłam zajęta czytaniem tego cuda. Mam nadzieję że szybko będziesz pisała to i inne swoje niedokończone opka na które czekam z niecierpliwością 😀
Daniel zginął w ten sposób:
„Tak. To strzykawka. Kolejna… Świat zapada się w sobie, zmienia, przekształca, roztapia. Aż w końcu…
Przede mną stoi niebieskoskóry potwór. Ma na twarzy szeroki uśmiech. Z uszu bucha mu para. Cofam się o krok. Drzewo obok mnie płonie.
Zza gąszczu wypadają ogromne trolle z jakimiś dziwnymi wygiętymi patykami w dłoniach. Wyrzucają je w powietrze. Jeden z nich trafia niebieskoskórego w środek piersi. Wylewa się z niego zielona krew, która dotykając ziemi zamienia się w stokrotki.
Potwór gulgocze coś niezrozumiałego i pada martwy.”
Tam jest, że trucizna ze strzykawki zmieniła jej punkt postrzegania świata. Daniel w jej oczach przekształcił się w tego niebieskoskórego potworka. Trolle to metafory do herosów. A więc herosi dorwali niczego się nie spodziewającego Daniela i go ukatrupili :D.
Miłość Ewy i Chrisa zaczęła powoli zamieniać się w romansidło, a ja nie umiem pisać takich rzeczy, więc musiałam to przerwać.
Tak, proszę, napisz V część. Ale… musiałaś to tak zakończyć? Nie, nie, nie. Przecież tak dobrze im było razem…
A Dionizosa uwielbiam 😀
Klapa> Niewypał? Wariatka! Jest takie jak zwykla – cudo.
Buuuuu, nie……..!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mateusz będzie z ewą? Ale albo coś źle zrozumiałam, albo nwm, ale w kim jest zakochany chris?
Może będzie z Ewą. A Christian się zakocha ;). Jeszcze nie jest in love, ale będzie :P.
Yhym yhym. Niewypał, siostrzyczko? Masz chyba inny słownik niż ja, bo w moim jest napisane, że niewypał to źle. 😀 Opowiadania jest tak wspaniale genialne, że aż w głowie się nie mieści. Styl jest tak wciągający, że nie moglem się oderwać. Opisy uczuć i miejsc i wogóle wszystkie opisy są tak pełne, kreatywne i idealnie opisujące daną sytuację. Co do fabuły, to ja wysiadam, bo ta scena z szarąnagąjamą( Mironczarnie 😀 ) była tak niesamowicie świetna, że po prostu kłaniam ci się. I bardzo chcę by był sezon V , proszę. 😀
Pozdrowienia, Nożownik
Upadłeś na blond główkę, braciszku. To JEST niewypał :P.
Och kochana, a takie pisanie jak Ty ja bym wiele dała. I tak, poproszę sezon V, a najlepiej jeszcze VI i resztę :). To co Ty na to?
Ty piszesz lepiej niż ja. To ja na to.
Nie zgadzam się! To jest świetne. Możesz mówić co chcesz, a my i tak wiemy swoje. To tak jak gadanie do ściany xD
Mój wcześniejszy komentarz powinnien być pod komentarzem twoim i Nożownika. Po prostu jak zwykle źle kliknęłam -.-
Rozłączyłaś ich? No, cóż nie zawsze musi być happy ever after. Świetna część. Co do V serii… Może zamiast porzucać opowiadanie poczekasz z pisaniem aż wpadniesz na naprawdę dobry pomysł? Bo pisanie bez chęci i pomysłu jest bez sensu. Jeżeli masz choć cień obu tych rzeczy odnośnie tego powiadania, to pielęgnuj je i nie zapominaj, aż zobaczysz całe ich sylwetki. Wtedy powróć z V Córką Ateny, wielką i wspaniałą. Pamiętaj, nic na siłę. 😀
PS To nie znaczy, że nie chce dalej czytać! Jestem wprost zjadana przez ciekawość. 😀
Wow, przeczytałam i potwierdzam to, co napisałam ci na Skype. Jest NIE – SA – MO – WI – TE. Po prostu rozwaliło mi mózg, palce, wątrobę, co tam będziesz chciała. Ma być V! Nie komentowałam wcześniejszych, bo byłam w II czy tam III serii, ale wreszcie dotarłam i się z tego powodu bardzo cieszę. Jest to jedne z najlepszych (i moich ulubionych) opek na RR i to jest wielki sukces, że udało ci się je utrzymać tak długo, zważając, że zwykle pierwsze opka to niewypały (jak w moim przypadku 😀 ) a twoje jest zupełnie inne.
Podsumowując:
-Oryginalne historie
-Fajni bohaterzy
-Indywidualny styl opisów i pisania
-Wspaniała wyobraźnia autorki
No cudo samo w sobie i zapisuję się na nauki i w ogóle. Tworzę nowy czasownik, którego będę używać : Jest w stylu Chione. I za to je uwielbiam.
Nie lepiej powiedzieć: „Chionistyczne”? Krótsze i lepiej brzmi ;). A i ten przymiotnik by Nożownik :P.
To ja się tutaj staram i piszę na twoją prośbę dłuuuugaśny komentarz, a ty mnie jeszcze poprawiasz? i poprawiam siebie, tworzę nowy zwrot, nie czasownik 😀
Pierwsza stoję w księgarni po Twoją książkę z Twoim autografem 😉 To jest…. nie da się tego określić. Rozpoznałam to co mi wysłałś (ten fragment) i jestem baaaaardzo ciekawa co będzie dalej :D. V ma być, za dużo osób mnie popiera ;). Kocham serię mojego mistrza opek ( czyt. Chio) :). A propos romansideł, to w większości właśnie pod koniec któregoś rozdziału jest ,,a więc przyjaciele”, więc co do tego, że romansideł nie umiesz pisać i do tego, że to był niewypał się absolutnie nie zgadzam ;D. Czekam na następną serię 😛
PS późno, ale komentuje 😀
A więc tak. Opko super hiper i co tam jeszcze chcesz, nie jestem dziś zbyt kreatywna, bo łeb mi pęka, jakbym kacyka miała… Powiem tyle, że chcę wiedzieć, z kim zeswatałaś mojego kochanego Emo i co będzie dalej z Ewą. I jej nowym chłopakiem. Czyli pisz CD XD