Dedykuję tę część wszystkim, którzy tak wiernie czytają to opowiadanie i (mam nadzieję) z niecierpliwością wyczekują kolejnych części. Oraz tym, którzy tak jak ja, wyczekują wiosny.
Enjoy it!
Gdy już ugasili pożar (stodoły nie udało się uratować), profesor zaprowadził ich do domu. Weszli do gabinetu. Mężczyzna zamknął drzwi na klucz, a oni czekali na dalszy ciąg wydarzeń. Syn Hermesa był wyraźnie zdenerwowany. Pocierał czoło i próbował zebrać myśli.
– Może lepiej usiądziecie, co? – zaproponował w końcu.
Nikt się nie ruszył. Uparcie wpatrywali się w mężczyznę oczekując wyjaśnień. Profesor westchnął, odwrócił się twarzą do okna i zaczął:
– Kiedy miałem dwadzieścia dwa lata, udałem się na wyprawę do Szwajcarii.
Herosi spojrzeli po sobie zdezorientowani. Nie tego się spodziewali.
– Poznałem tam rzymską heroskę. Miała na imię Mary i była córką Markurego, co czyniło nas dalekimi kuzynami. Podróżowaliśmy razem przez wiele lat, zaprzeczając wszystkim plotkom o stosunkach grecko-rzymskich – profesor uśmiechnął się przelotnie. – Jednak potem… – pokręcił smutno głową – Potem wszystko się zmieniło. Byliśmy w Peru, na jakiejś małej wyżynie, gdzie prowadziliśmy wykopaliska archeologiczne. Szukaliśmy pewnej księgi – mówiąc to spojrzał na przyjaciół. – Księgi, która zaprowadziłaby nas do Edenu.
Ginny zmarszczyła brwi.
– Edenu? Tego całego… Rajskiego Ogrodu, w którym rośnie Drzewo życia oraz Drzewo poznania dobra i zła?
– Dokładnie – potwierdził profesor. – Wszystko szło dobrze, prace posuwały się szybko i w ogóle… Aż pewnej nocy odwiedził mnie sam Apollo. Był bardzo poddenerwowany, cały czas mówił coś o jakiejś zdradzie, wizji… Kazał mi się wynosić stąd jak najprędzej. Zignorowałem go. – Profesor spuścił głowę. – Wkrótce miałem tego żałować. Rano okazało się, że Mary znalazła księgę. Byliśmy tacy podekscytowani, szczęśliwi! Nie zauważyłem, że Mary zaczęła się dziwnie zachowywać. Dopiero później dotarło do mnie, iż cały czas mówiła o nieśmiertelności, byciu równym bogom, o posiadaniu nieograniczonej wiedzy… W końcu mnie zdradziła. Przyłapałem ją jak chciała uciec wraz z naszym znaleziskiem. Walczyliśmy długo i zaciekle. Udało mi się ją pokonać. A kiedy to zrobiłem, zabrałem książkę i wróciłem do domu. Starałem się o wszystkim zapomnieć… – mężczyzna westchnął smutno. – Otoczyłem dom Mgłą, a las uczyniłem magiczną granicą tej posiadłości.
Herosi patrzyli na niego z niedowierzaniem. Wreszcie Jack zapytał:
– Ta księga… Ma ją pan?
Starzec pokręcił głową.
– Oddałem ją w pewne bezpieczne miejsce.
– A co wspólnego z tym wszystkim mają te zamaskowane postaci? – spytała Rozi.
Profesor znów wyjrzał przez okno.
– Są uczniami Mary. Tak jak wy jesteście moimi.
– Można jaśniej? – poprosiła Eva.
– Jestem pewien, że Mary również przyjęła pod swój dach młodych ludzi, którzy okazali się być herosami. W dodatku rzymskimi. Wyszkoliła ich i nasłała na nas, by dokonać zemsty – pomyślał o liścikach, które mu wysłała. – Dzisiaj im się udało. Zostawili nam wiadomość, że następny atak nastąpi za trzy dni.
Misiek uderzył pięścią w otwartą dłoń.
– Świetnie! Będziemy gotowi! Szykuje się niezły ubaw! – w oczach pojawiły mu się błyski podekscytowania.
Jamie spojrzał poważnie na profesora.
– Jest coś jeszcze, prawda?
Mężczyzna skinął głową.
– Ta sprawa już nie dotyczy mojej przeszłości, raczej… A zresztą może lepiej żebyście sami to przeczytali – Podszedł do biurka i kontynuował:
– Na kilka miesięcy przed waszym przyjazdem odwiedziła mnie Wyrocznia Delficka. Wiecie kto to, prawda?
Przerażenie w oczach podopiecznych było odpowiedzią.
– Otóż… na tym pergaminie znajduje się przepowiednia, którą usłyszałem – podał ją Jamiemu, a on zaczął czytać:
– Chłopcy bliźniaczo urodzeni
Losem zostali złączeni
Syn największej jasności
I dziecko najgłębszej ciemności
Odwieczny spór zakończony będzie
Gdy każdy z nich miecza dobędzie.
Jamie poczuł, że w gardle rośnie mu gula. „Syn jasności.” Wszyscy skierowali na niego przestraszony wzrok. W gabinecie zapanowała grobowa cisza. Blondynowi przypomniał się sen, w którym tajemnicze głosy szeptały mu fragmenty tej przepowiedni. Gula zwiększyła się. Ginny przygryzła palec wskazujący, wyraźnie zamyślona.
– „Dziecko najgłębszej ciemności” – zacytowała. Nagle oczy rozszerzyły się jej w akcie przerażenia.
– Na Zeusa, to chyba nie może być…
– Syn Erebu – dokończył Jamie spokojnym głosem. – Czyli moje całkowite przeciwieństwo.
Blondyn leżał na podłodze w sali pokrytej freskami. Tysiące myśli kłębiły się mu w głowie. Z jękiem zamknął oczy i ukrył twarz w dłoniach. Świetnie! Po prostu Świetnia! Najpierw napadają na nich jacyś zamaskowani herosi, potem ich przywódca wyraźnie chce go zabić, a następnie poznają przepowiednię o… hmm… o nim! Jamie opuścił ręce. Dlaczego nie może być zwykłym półbogiem? Nie… fata musiały mu utrudnić życie. Najgorsze w tym wszystkim była świadomość, że ma pokonać tego całego syna Erebu. Coś podpowiadało mu, iż był to ten zamaskowany chłopak. Był tego prawie całkowicie pewien. Tylko… czy jest to równoznaczne z… zabiciem? Jamie zacisnął oczy. Nie potrafiłby. Nie mógłby zabić drugiego człowieka.
– Mógłbyś mi pomóc, wiesz? Tato?
Jednak nie otrzymał odpowiedzi.
Od następnego dnia ich treningi uległy zmianie. Ginny praktycznie cały czas siedziała w pokoju i kreśliła plan bitwy rozważając różne strategie. W między czasie katowała się ćwiczeniami strzelniczymi i szlifowała walkę sztyletem. Misiek zmasakrował już wszystkie możliwe manekiny, więc profesor pozwolił mu trenować na starych meblach oraz materacach. Jak na razie udało mu się stłuc cztery tuziny wazonów, poszatkować pięć materaców i jeden stolik. Jack ćwiczył panowanie nad wodą wykorzystując w tym celu podwórkową studnię. Oprócz tego walczył z profesorem na miecze. Eva przez dobre trzy godziny trenowała łucznictwo. Strzelała do wszystkiego, co mogło stanowić cel (włącznie z jej przyjaciółmi). Rozi znalazła książkę o metodach zatrzymywania pracy mięśni i teraz stosowała zdobytą wiedzę w praktyce. Polegało to na szybkim uderzeniu palcami w odpowiednie miejsce, tak, by przeciwnik stracił władzę w danej kończynie. Gdy potraktowała tak nogi Michaela, chłopak nie mógł chodzić przez ponad pół godziny. Jamie ćwiczył w samotności. Podejrzewał, że do walki wręcz najprawdopodobniej nie dojdzie, więc odpuścił sobie szermierkę. Skupił się na umiejętności pochłaniania światła z otoczenia. Usiadł na trawie. Zamknął oczy i uspokoił oddech. Słoneczna energia unosiła się w powietrzu. Światło wirowało wokół niego w idealnej harmonii. Skupił się na skupisku swojej własnej energii. Na sercu. Kiedy wdychał powietrze, starał się wraz z nim pobrać odrobinę światła z otoczenia. Po chwili poczuł, że jego wewnętrzna jasność zwiększyła się. „Czyli to działa” – pomyślał. Nagle zorientował się z jaką łatwością mu to teraz przychodzi. Z każdym wdechem pobierał coraz więcej energii. „To teraz ta trudniejsza część”. Otworzył oczy, po czym wyciągnął rękę przed siebie. Spróbował przywołać do siebie światło. Nic się nie stało. Zacisnął zęby i ponowił próbę. Tym razem poczuł delikatne mrowienie na wewnętrznej stronie dłoni. Skupił się jeszcze bardziej. Energia powoli zaczęła płynąć od jego palców do serca. Chłopak uśmiechnął się tryumfem. Zamknął oczy. A kiedy je otworzył, uwolnił z siebie całą nagromadzoną światłość. Wszystko wokół niego zostało skąpane w fali energii. Jamie westchnął zadowolony i położył się na trawie.
Ginny pochylała się nad mapą posiadłości, (którą sama narysowała) i zaznaczała najlepsze punkty obserwacyjne. Nagle ktoś zapukał do drzwi i nacisnął klamkę. W progu stanęła Rozi z kubkiem parującej herbaty w ręce.
– Hej! Pomyślałam, że może chętnie byś się napiła.
– Rozi jesteś skarbem! – blondynka z wdzięcznością przyjęła napój i pociągnęła łyk. – Pyszna – zapewniła przyjaciółkę, po czym odstawiła kubek na biurko. Przyjrzała się uważnie twarzy brunetki. – Ale chyba nie tylko moje pragnienie cię tu ściągnęło, co? O co chodzi?
Córka Chloris nerwowo pocierała dłonie.
– Myślałaś może o tej… no wiesz. O przepowiedni?
Ginny pokiwała głową.
– Pewnie, że tak. W końcu tu chodzi o Jamiego… Trochę poszperałam w bibliotece i znalazłam to – podeszła do łóżka i wyjęła z pod poduszki, książkę w brązowej okładce. Podała ją Rozi, a ta przeczytała:
– Φως και σκιά – το αιώνιο πόλεμο* – przerzuciła kilka kartek. – O czym to?
– Najpierw wyjaśniają pochodzenie Eteru i Erebu, potem jest coś o… odmiennych charakterach, usposobieniu. Takie tam. Kolejne rozdziały dotyczą refleksji na temat wyższości światła nad ciemnością i na odwrót. Do tego o konieczności zachowania równowagi oraz harmonii pomiędzy nimi. Właściwie nic nowego – dziewczyna wzruszyła ramionami. – Ani słowa o jakiejkolwiek wielkiej kłótni albo bitwie pomiędzy nimi.
Rozi oddała jej książkę.
– Martwię się o Jamiego. On… – brunetka spuściła wzrok – Jest taki zagubiony.
Ginny ścisnęła ją za rękę.
– Jestem pewna, że sobie poradzi. Zresztą ma nas do pomocy, prawda? Najpierw musimy się skupić na tych rzymskich herosach. Potem będziemy myśleć nad przepowiednią.
Rozi uśmiechnęła się słabo i skinęła głową.
– Tak masz rację. Dzięki.
Wtedy do pokoju wszedł Jack. Kiedy zauważył pocieszające się dziewczyny, zatrzymał się w półkroku i cofnął do progu.
– Kolacja – powiedział. – Ech… to znaczy… pani Macready prosi żebyście zeszły na kolację.
– Ach tak, racja. Dziś moja kolej nakrywania do stołu – poderwała się Rozi i wyszła z sypialni. Chłopak posłał Ginny pytające spojrzenie. Córka Ateny rozłożyła bezradnie ręce.
– Jamie.
– O…! To wszystko wyjaśnia – Jack chwycił dłoń blondynki, która do niego podeszła i razem zeszli na dół.
*Światło i cień – odwieczna wojna
Extra! Pisz szybko CD!!!
Pisz dalej! Szybko!
Ech, co ja mam napisać? Opowiadanie jest naprawdę superowe, ma taki klimacik. A i jeszcze coś. Ginny praktycznie cały czas siedziała w pokoju i kreśliła plan bitwy( PRZECINEK) rozważając różne strategie. Tak na koniec, opko jest ekstra!
Ty wiesz, jak bardzo je lubię, prawda? Zawsze zostawiam je sobie na koniec, bo je lubię po prostu, uwielbiam no 😀 I dziękuję za dedykację, podwójną w sumie 😀
Też sobie zostawiłam na koniec 😀 dziękuję za dedykację.
walki się nie mogę doczekać… Daj ją niedługo XD
To opko jest nie do opisania *_________* epitety mi na serio wyszły… Nie mogę teraz robić nic innego jak tylko czekać na CD 😛