Udało mi się Oto obiecana kolejna część. Życzę miłego czytania.
Wilki rozdzieliły ich na dwie grupy. Pierwszy ruszył na Jamiego, Ginny i Jacka, a drugi na Rozi, Miśka oraz Evę. Oba zatoczyły kręgi, ryjąc pazurami w ziemię, tak, że piach leciał przyjaciołom do oczu. Jeden z nich szczeknął po wilczemu i skoczył ku Jamiemu, który odskoczył przerażony. Michael zaśmiał się, a z podniecenia rozbłysnęły mu oczy.
– Zaczynam lubić te stworzenia. Widać, że potrafią się zabawić…
– Kryj mnie – rzuciła do niego Eva, sięgając po łuk – zaraz ustrzelę tę psinę.
Michael zrobił bardzo zdziwioną minę.
– Ja mam kryć? Żartujesz chyba! – wyciągnął miecz z pochwy i zawołał:
– Ej ty, choć tu i walcz!
Stalowy wilk wyszczerzył zębiska, jakby kpiąc z tych pogróżek. Pochylił się, po czym ruszył na chłopaka. Misiek stał spokojnie z założonymi rękami, odskoczył dopiero, gdy pysk zwierzęcia pojawił mu się tuż przed nosem. W tym samym czasie druga maszyna krążyła od Jacka do Ginny i Jamiego, nie wiedząc kogo zaatakować najpierw. Córka Ateny naciągnęła cięciwę, wybierając klasyczną strzałę. Wystrzeliła celując w kark, ale grot odbił się od stalowego ciała. Maszyna odwróciła głowę. Już namierzyła swój cel. Warknęła i skoczyła ku dziewczynie. Chłopcy zareagowali jednocześnie. Stanęli przed blondynką i skrzyżowali miecze uderzając stworzenie w pysk. Kiedy oni męczyli się ze swoim wilkiem, Misiek walił swojego mieczem chcąc przebić mu bok. Z drugiej strony Rozi zadawała mu naprawdę bolesne kopnięcia i uderzenia z kolana. Automat nic sobie z tego nie robił, jedynie kłapał zębiskami od czasu do czasu. Całą swoją uwagę skupił na celującą w jego stronę córkę Apolla. Eva naciągnęła na cięciwę mrożącą strzałę. Puściła pocisk kiedy wilk odwrócił łeb. Strzała ugodziła go w ucho. Maszyna pisnęła nienaturalnie, a ucho zaczął pokrywać lód. Rozi uderzyła w nie pięścią. Odpadło od stalowego łba z łatwością i upadło na trawę. Nie umknęło to uwadze Ginny. W jej głowie narodził się nowy pomysł. Odwróciła się do walczących chłopców. Jack siedział na grzbiecie automatu, który próbował go zrzucić odsłaniając się dla ciosów Jamiego. Adamai, Hige oraz Blue podgryzali jego pozostałe trzy łapy. (Czwartą już odgryzły.) Blondynka uniosła łuk i sięgnęła po sztylet. Założyła nóż na cięciwę. „Proszę niech to zadziała”- pomyślała. W tym samym momencie wilk zrzucił bruneta. Jack upadł na trawę, stworzenie odwróciło się i uderzyło łbem w brzuch Jamiego. Chłopaka odrzuciło do tyłu. Ginny poprawiła pocisk.
– Leżeć! – wrzasnęła z całych sił. Whippety spojrzały na nią całkowicie zbite z tropu, ale posłuchały komendy. „Lód” – rozkazała łukowi. Sztylet momentalnie pokrył się magiczną warstwą substancji. Dziewczyna puściła cięciwę. Wilk wydobył z siebie gardłowe czknięcie. Nóż utknął między łopatkami. Od rany zaczął się rozchodzić delikatny szron, który zaczął grubieć i rozrastać na całe ciało. Już po dziesięciu sekundach maszyna znieruchomiała, a oczy zgasły. Cała trójka odetchnęła z ulgą. Nagle usłyszeli zgrzyt metalu. Misiek stał nad cielskiem zwierzęcia, pozbawionym w połowie zamarzniętej głowy, która właśnie spadła na ziemię. Tułów maszyny miał kilka dość poważnych wgnieceń koło przednich łap. Zachwiał się, po czym również uderzył z brzękiem o trawę. Bardzo zadowolony z siebie chłopak oparł miecz o ramię.
– Ten też załatwiony. Nie widzicie gdzieś kolejnych? Chętnie rozprawiłbym się z jeszcze jednym.
– Ja chyba podziękuję – Rozi rozmasowywała nadgarstek.
– Ta… – Jamie potarł sobie kark – wybacz Misiek, nie wszyscy mamy tyle zapału co ty. Syn Aresa schował miecz do pochwy.
– Mówi się trudno. Chodźcie weźmiemy te dowody dla profesorka.
– Już to zrobiłam – Ginny pomachała zamrożonym uchem i zmiażdżoną łapą.
– W takim razie wracajmy – zarządził Jack. Na te słowa wszyscy rzucili się do drzwi.
Wpadli do salonu. Profesor rzucił im czujne spojrzenie znad gazety. Ocenił ich wzrokiem. Potargane włosy, Jamiemu odpadły dwa guziki od koszuli, tak, że teraz widać mu było pępek, a Rozi miała poszarpaną nogawkę spodni. Uśmiechnął się zadowolony.
– Ładnie, ładnie… A zdobycz macie? – Ginny rzuciła mu przedmioty. Syn Hermesa złapał je i obejrzał z zainteresowaniem.
– Lód tak? Nie sądziłem, że zadziała… Widocznie łuki mają większą moc niż myślałem – spojrzał z uznaniem na swoich podopiecznych. – Dobra robota. Spisaliście się na medal. Dlatego… – wstał, podszedł do drzwi, otworzył je i zawołał:
– Pani Macready! Już może pani przynieść! – po chwili do pokoju weszła gospodyni niosąc przed sobą ogromną tacę wyłożoną… pustymi szklankami i miseczkami. Postawiła to na stole, po czym wyszła bez słowa. Profesor zaprosił gestem przyjaciół by z nim usiedli. Zaintrygowani zajęli miejsca i spojrzeli pytająco na staruszka. Ten rozsiadł się wygodnie w fotelu, przymknął oczy i położył sobie na brodzie, w geście całkowitego skupienia.
– Może by tak… trzy gałki truskawkowych z waflową rurką – powiedział w końcu. W naczyniu pojawiły się takie właśnie lody plus rurka.
– Do tego mocna kawa. Bez mleka – filiżanka napełniła się parującym napojem. Przyjaciele patrzyli na to zachwyceni. Profesor spojrzał na nich zachęcająco. Rozi niepewnie pochyliła się nad miseczką.
– E… porcja lodów pistacjowych z cukierni „Jutrzenka” w Londynie… – już kiedy skończyła mówić „jutrzenka” w misce znalazły się dwie gałki wybranych przez nią lodów. Dziewczyna zamrugała zaskoczona.
– Dziękuję – szepnęła.
Pozostali widząc, że życzenie się spełniło, również zaczęli składać zamówienia.
U Jamiego pojawiły się dwie gałki waniliowych i jedna bakaliowych. Jack wyczarował czekoladowe, Ginny miętowe, Eva cytrynowe i śmietankowe, a Misiek o smaku czerwonej porzeczki. Oprócz tego mieli też po szklane lemoniady.
– Skoro wszyscy już jesteśmy gotowi… życzę wam smacznego – powiedział profesor i zatopił łyżeczkę w słodyczach.
Jamie siedział w bibliotece, a Adamai spał przy jego nogach. Chłopak przeglądał księgę o bogach, podpierając ręką głowę. Powoli przerzucał kartki, raz po raz ziewając. Szukał jakichkolwiek informacji o swoim ojcu. Do tej pory dowiedział się jedynie, że jest bogiem jasnego światła oraz usposobieniem wyższych rejonów niebieskich i, że jest synem Erebu oraz Nyks. Trochę mało biorąc pod uwagę, iż gość jest jego tatą. Z westchnieniem zamknął książkę i odchylił się na krześle. Tak bardzo chciał się z nim skontaktować… i jednocześnie nie chciał. No bo, co jeśli porzucił go, ponieważ był niechciany? Może był problemem, którego należało się pozbyć? Jęknął i schował twarz w dłoniach. Musi przestać myśleć, bo za chwilę zacznie snuć o wiele gorsze scenariusze. Opuścił ręce. Kiedy się skupił, na koniuszkach palców znów zatańczyły iskierki. Na razie tyle umiał. Ale profesor zaproponował mu naukę kontrolowania tej mocy. Powiedział, że jeśli Jamie chce, to będzie na niego czekał w czwartek po obiedzie w swoim gabinecie.
– Może powinienem pójść… – powiedział sam do siebie.
Do pokoju wrócił po dziesiątej. Michael leżał w łóżku i podrzucał odzyskaną od Plum piłkę, za to Jack znów wyglądał przez okno gapiąc się na rogal księżyca.
– Co tam takiego ciekawego, co? – zaczepił go Jamie. Brunet drgnął i odwrócił się do kolegi z uśmiechem.
– Sam nie wiem – wzruszył ramionami. – Mama wyrobiła u mnie taki nawyk… Kiedy myślę o czymś ważnym, jestem zmartwiony… albo po prostu smutny, to patrzę na księżyc i… uspokajam się. Nie potrafię tego wyjaśnić. Tak jest i tyle – chłopcy spojrzeli na niego rozumiejąc. Michael westchnął i znów podrzucił piłkę.
– Moja mama też tak robiła. Ale ona patrzyła na broszkę, którą dostała od ojca. Nigdy jej nie nosiła, jedynie wyciągała ze szkatułki i wpatrywała się w nią dobre pół godziny. Potem zawsze była weselsza niż te trzydzieści minut wcześniej…
Synowie Posejdona i Eteru rzucili sobie znaczące spojrzenie. Misiek wyczuł to telepatyczne przesyłanie informacji.
– Tak zgadza się. Moja matka nie żyje… Była sanitariuszką w szpitalu, leczyła rannych żołnierzy. Pewnego dnia zaraziła się jakąś dziwną chorobą, a po kilku miesiącach zmarła… Miałem wtedy dziesięć lat.
W pokoju zapanowało przygnębiające milczenie. Rudzielec podniósł się na łóżku i spojrzał groźnie na przyjaciół.
– Nie ważcie się mnie teraz żałować, albo co gorsza, traktować inaczej! Pogodziłem się z tym jasne? Nie chcę żebym nagle stał się dla was poszkodowanym przez los chłopakiem.
– Nawet o tym nie pomyślałem – oburzył się Jack. – Za kogo ty mnie uważasz? Misiek, nic a nic się nie zmieniłeś w moich oczach. Nadal jesteś szalonym narwańcem wzdychającym do Ev… – nie dokończył, ponieważ oberwał w twarz poduszką, którą rzucił rozgniewany Michael.
– Oj Misiek… Przecież wszyscy to wie… – blondyn dostał druga poduchą. Syn Aresa posłał im groźne spojrzenia.
– Miałem was za przyjaciół! – powiedział z wyrzutem. Jack i Jamie zanosili się śmiechem. Syn Posejdona zdołał wydyszeć:
– Za to Jamie… Ten śni o naszej Rozi! – Teraz blondyn uderzył chłopaka swoim jaśkiem. Jack usiadł na łóżku i wybuchnął nową salwą śmiechu. Syn Eteru stał nad nim z zaczerwienionymi uszami.
– Oh tak, tak. Nie ma się czego wstydzić Jamie. Przecież Rosali… – Chłopak posłał w stronę Michaela kolejną poduszkę.
– To skoro już tak wymieniamy… Przyznaj się Jack, że tobie spodobała się Ginny. No chyba, że się mylę. Jak myślisz Misiek? – blondyn puścił oczko synowi Aresa. Ten pokiwał entuzjastycznie głową.
– Mowy nie ma o pomyłce! To oczywiste. Jack jest po uszy zako… – brunet skoczył ku koledze i przydusił go poduszką.
– Okej, okej, zrozumiałem! Starczy tych zwierzeń – uwolnił rudzielca i wrócił na swoje posłanie. Pozostała dwójka zebrała poduszki, po czym również położyli się spać.
Jemiemu śniła się ciemność. Była wszędzie. Nigdzie nie było widać ani odrobiny światła. Próbował wyczarować iskry, ale te od razu gasły. Nagle usłyszał ochrypły głos starej kobiety.
„Syn jasności” – słowa poniosły się echem i dźwięczały w uszach chłopaka.
„Losem złączeni” – powiedział ktoś inny.
„Wielkie starcie” – szepnęła pierwsza osoba.
– Co? – spytał marszcząc brwi – Złą… złączeni? Starcie? O co tu chodzi?!
Jednak nikt mu nie odpowiedział. Potem nie śniło mu się nic. Za to rano obudził się z serią nowych pytań. Zapewne bez odpowiedzi.
Świetne tylko trochę się pogubiłam kto jest kim. Ale to trudno moje zmartwienie. Ogólnie to bardzo fajny pomysł z tymi mechanicznymi potworami. Mam nadzieję, że CD będzie szybko.
Ps.Pierwsza! 😀
Są! Są! Są moje ulubione pomyłki słowne 😀
1 – chodzi mi tutaj o odskakiwanie Miśka przed tym wilkiem. Było tak ” Misiek stał spokojnie z założonymi rękami, odskoczył dopiero, gdy pysk zwierzęcia pojawił mu się tuż przed nosem” jest ok, ale chyba powinno być, że „uskoczył ZANIM pysk zwierzęcia…”
2- uderzając stworzenie w pysk. Kiedy oni męczyli się – od nowego zdania powinien być (chyba) akapit, głowy nie dam, poprawcie mnie, jakby co 😀
3- (Czwartą już odgryzły.) – kropka za nawiasem 😉
4- co ty. Syn Aresa schował miecz do pochwy. – myślnik, myślnik!
5- szklane lemoniady. – szklance lemoniady 😛
6 – Zapominasz o przecinkach czasami 😉
A teraz pozytywy ; dziewczyno, ty piszesz jak marzenie! Takie wspaniałe opka z dnia na dzień? Jak ty to robisz ? 😀 Tak się śmiałam, gdy chłopcy gadali o dziewczynach, to mistrzostwo 😀 Czekam na CD, bo piszesz świetnie po prostu! 😛
Melia wymieniła wszystko, więc ja jedynie muszę ciebie zapewnić, że te opko jest wspaniałe i czekam na szybkie CD.
Szybko pisz następne części, bo jak nie to dostaniesz z jaśka!
Suuuper, widać, że zaczyna sie jazda bez trzymanki ;p
Potem nie śniło mu się nic – chyba Potem nic już mu się nie śniło.
Reszta błędów wymieniona przez Melię. Opko faajne, tylko czasem używasz powtórzeń. Ale potrafisz opisywać rozmowy chłopaków…
Na początku w jednym zdaniu było ,,skoczył” i ,,odskoczył”.
Całą swoją uwagę skupił na celującą w jego stronę córkę Apolla- chyba celującej….córce Apolla 😛
już kiedy skończyła mówić „jutrzenka” – chyba lepiej byłoby w ogóle nie pisać tego ,,już”, albo zamiast niego napisać ,,w chwili…” 😛
~~~~
A więc czas na plusy, których jest o wieeeeele więcej :P.
Styl= boski <3 . <3
Fabułą= niewyobrażalna
Podziw= ogromny, że zapamiętałaś te wszystkie imiona
Niedowierzanie= wysyłasz to prawie co dwa dni, a to nie jest ani krótkie, ani nie dopracowane… Tylko pozazdrościć talentu :P. Czekam i przepraszam, żę nie skomentowałąm poprzedniej części, ale mi się konto zacięło :(. Dużo weny 😉 i pisz te części jak najwięcej <3
Wspaniałe opko. Nie wiem czemu ale kiedy czytam słowo „Misiek”
dostaje głupawki. Ja chce CD w tej chwili!!! =D