Soundtrack : Badly Drawn Boy – In Safe Hands
Dedykowane Hestii
Rozdział XVI
Annabeth w pewnym momencie stwierdziła, że to musiało być zapisane gdzieś w gwiazdach. Fata ewidentnie zaplanowały każdy, nawet najmniejszy szczegół i to z okrutną wręcz dokładnością.
Gdy patrzyła na nieruchomo spoczywające ciało Alfy, była w stanie wręcz usłyszeć śmiech trzech staruszek. Na ramionach, twarzy , ustach chłopaka widać było ślad ich zmarszczonych dłoni, które postanowiły raz jeszcze zadrwić ze śmiertelności.
Ni żywy, ni martwy. Ni zazna spokoju, ni dotknie rozpaczy. Tak blisko Hadesu, już palcami bramy dotyka, a one, jak psa na linie puścić nie chcą.
W pierwszej chwili nie rozumiała. No bo jak to? Nie umarł? Ale też nie żyje? Gdzie tu logika, gdzie sens? Trzymany pomiędzy dwoma światami w wiecznym zawieszaniu, a oni nic, nic nie mogą zrobić.
Dopytywała się, latała za Wojownikami. Ale odpowiedzi nie dostała.
Leżał na łóżku w jednym z wojowniczych domów, choć oni pozostali w namiotach, nikt przy nim nie czuwał.
Waliła go w twarz, kopała w brzuch. Wylewała nań zimną wodę, kładła pod kocami. Próbowała wszystkiego, nic nie działało. A gdy wynurzała się z domku, gotowa by zdać relację z poczynań, przy wejściu nikt nie czekał. Nikogo nie obchodziło.
Życie wracało do normy. Wyszkoleni obozowicze wybierali się na misje. Zabijano resztki potworów. Ot, tyle. Wojna się skończyła, czego jeszcze? Ofiary zawsze były, są i będą. Ot, tyle.
Ale ona nie potrafiła. Wciąż pytała, wciąż szukała, próbowała. Latała tam i z powrotem, z wzgórza do domku, z domku na wzgórze. Patrzyła na dwójkę uśpionych, i zastanawiała się, czy jak jedno się wybudzi, to drugie także?
Piękna Pani, jak zaczęto nazywać Gaję, leżała uśpiona wśród ziemi. Sama była ziemią. Zjednoczyła się całkowicie z naturą. Wbrew woli, ale… Jednak.
A Alfa? Wojownik zawsze chciał śmierci. Chciał odejść, pozwolić by o nim zapomniano. I owszem, zapominano. Ale Mojry nie skończyły swej roboty. Zabrały życie, ale też nie całkiem. Oszukały.
Córka Ateny rozpaczliwie doszukiwała się w tym jakiegoś większego sensu. Nie chciała, nie mogła pozwolić na to, żeby to wszystko stało się ot tak, dlatego. Bo gdy tylko dopuszczała do siebie myśl, że to było przyziemne, ludzkie, że to nie miało żadnego znaczenie, brzmiało to po prostu jak chory żart. Kpina.
Alfa. Alfa. Jeśli Alfa miała być początkiem, to zabrakło Omegi.
Ale w pewnym momencie okazało się, że Omega nie miała zamiaru się pojawić.
– Ann.
Cisza.
– Annabeth! Chodź! – Do jej uszu dobiegł naglący głos.
Na wpół przytomna puściła bladą dłoń Alfy i uniosła wzrok. W drzwiach stała Thalia, i wpatrywała się w nią oczekująco, ale jednocześnie z troską. Zupełnie, jakby wiedziała co zaraz ma się zdarzyć, i wiedziała, że nie będzie to przyjemne dla blondynki.
– O co chodzi? Czy coś się stało?
Córka Zeusa skrzywiła się lekko, widząc dłoń dziewczyny, splecioną z chłopaka, ale powstrzymała się od komentarza i skierowała wzrok, gdzie indziej.
– Chodź. Wyjeżdżają. Musimy się pospieszyć.
Annabeth pokiwała głową parę razy, po czym wstała i otrzepała się z pyłu.
– No dobrze. – Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się, albo przynajmniej spróbowała uśmiechnąć się pokrzepiająco, choć to ona tego pokrzepienia bardziej w tej chwili potrzebowała. – Dobrze. Pomóż mi.
– W czym?
– Jak to w czym? Trzeba zanieść Alfę.
I córka Ateny zaczęła owijać ciało chłopaka w długi, zielony koc, zupełnie jakby miała go przywlec na odlot Wojowników.
– Co ty wyprawiasz? – Thalia podeszła szybko do dziewczyny i przytrzymała ją za dłoń. – Jeśli chcesz go wziąć, to nie zawijaj w jakieś koce, tylko po prostu zawołaj o pomoc. Idź po jakiś faunów, albo lepiej satyrów, oni są bardziej pomocni.
Annabeth pokiwała głową, najwyraźniej przyznając Thalii rację, i wybiegła z domku.
Córka Zeusa, gdy tylko upewniła się, że dziewczyny nie ma już w zasięgu wzroku, zrobiła parę kroków do przodu, aż w końcu stanęła naprzeciwko Wojownika.
– Percy… Coś ty zrobił?
– Mówiłaś coś? – Dziewczyna odwróciła się gwałtownie, by spostrzec Annabeth i dwójkę satyrów stojących w wejściu.
– Słucham?
– Czy mówiłaś coś.
– Nie, nie! Po prostu… – Dziewczyna rozejrzała się niepewnie, aż w końcu jej wzrok padł na dwójkę satyrów. – Chodźcie, pomożecie nam go przenieść.
Natychmiast wyszła z domku, omijając zdziwioną Annabeth. Czekała przed domkiem parę chwil, aż w końcu pozostali wynurzyli się z niego i wszyscy razem ruszyli.
Tworzyli dziwny orszak. Prowadziła go Annabeth, uśmiechająca się ciągle i raz po raz mówiąca coś do przechodzących. Tuż za nią dwójka satyrów niosła na noszach ciało Alfy, a ich twarze wyrażały całkowity spokój. Cały pochód zamykała Thalia. Córka Zeusa wyglądała na niespokojną, i co chwilę rozglądała się, jakby miało ją jakie widmo zaatakować.
Po głowie dziewczyny krążyło pytanie, i jak złośliwy diabeł, nie chciało jej opuścić. Nikt jej tego nie mówił wprost, ale też nikt nie zaprzeczył. Poza tym sam fakt, że to Annabeth wyszła z inicjatywą przyprowadzenia Alfy, a nie Wojownicy, mówił sam za siebie. Ale wciąż, Thalia nie była pewna. A już z pewnością nie miała pojęcia, jak zareaguje na to blondynka, które przez ostatnie tygodnie działała jakby w pewnym amoku.
Przyspieszyła kroku, aż w końcu zrównała się z dziewczyną.
– Ann?
– Tak? – Córka Ateny zapytała z uśmiechem. – Co masz taką minę?
– No, bo… wiesz. Wojownicy wyjeżdżają.
– Wiem.
– To … dobrze?
Annabeth przystanęła i machnęła ręką na satyrów, żeby szli dalej. Gdy zniknęli już z pola widzenia, chwyciła Thalię za ramiona i obróciła twarzą do siebie.
– Czego mi nie mówisz? – zapytała ostro.
Córka Zeusa zmarszczyła brwi.
– Słucham?
– Czego mi nie mówisz?
– Ależ, Annabeth, ja nie wiem o co ci chodzi.
Blondynka wlepiła wzrok w brunetkę. Próbowała odgadnąć o co chodzi tej drugiej, aż w końcu rozwiązanie samo wpadło jej do głowy.
– Wciąż kochasz Percy’ego.
Dziewczyna cofnęła się do tyłu o dwa kroki.
– Słucham?
Annabeth zamknęła oczy, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń, i zaczęła iść. Znała obóz jak własną kieszeń i nogi same kierowały ją tam gdzie trzeba. Nie mogła otworzyć oczu, bo nie była w stanie spojrzeć na twarz brunetki. Mogła tylko iść, wyobrażając sobie, że mówi sama do siebie, i to sobie udziela rozkazów, nie dziewczynie obok.
– Percy zawsze był dla ciebie kimś ważnym. Przyjacielem. Więcej niż przyjacielem. I szło całkiem gładko przez pewien okres czasu, a potem… wszystko się spieprzyło. No i trzeba było przetrwać, więc przetrwałaś. Ale teraz wszystko jeszcze bardziej się poplątało. Nie wiadomo było czy Percy żyje, jak nie, to dlaczego, co się z nim stało, a jak tak, to gdzie, jak, czy wróci. No a potem w paradował Alfa, jakoby król świata, w niczym nie przypominający Percy’ego. A potem bach! Wielka niespodzianka! Alfa to Percy! – Zaśmiała się gorzko. Poczuła, jak dłoń Thalii wysuwa się z jej własnej, ale zacisnęła uścisk. – I teraz okazało się, że Alfa jednak nie żyje, a Gaja została pokonana. Potem przybywa Ethan i Tanya, i zaczynają gadać, że on nie jest martwy, ale też nie żywy, i że ma za dużo życia by umrzeć, ale za mało, by powrócić. Wszystko staje na głowie, starasz się go obudzić, ale nikt się nie przejmuje.
Zatrzymała się i spojrzała Thalii prosto w oczy.
– Nieważne kogo, albo jak bardzo byśmy kochały. Nie pomożemy ani Alfie, ani Percy’emu. Nie jesteśmy w stanie. I dlatego to dobrze, że Wojownicy go zabierają. Bo może tam uda im się go obudzić, albo… to drugie. Więc to dobrze, Thalia, rozumiesz? To dobrze.
Spojrzała na nią, a dziewczyna zacisnęła usta. Po chwili pokiwała głową, aż w końcu obydwie ruszyły przed siebie w milczeniu.
Kiedy w końcu dotarły na polanę, tuż przed wejściem do lasu, dookoła nie było nikogo. Albo inaczej, nie było nikogo z obozu. Obok siebie stały dwa gigantyczne poduszkowce, które Annabeth zobaczyła po raz pierwszy, w chwili przybycia Wojowników do obozu. Przywodziły jej na myśl statki kosmiczne z filmów science- fiction, które kiedyś lubiła oglądać. Wojownicy chodzili wte i wewte, zanosząc różne rzeczy na pokład statku. Jedynie Chejron stał przy wejściu i rozmawiał gorączkowo z Chaosem, podczas gdy Tanya i Ethan, który był teraz dowódcą pilnowali pozostałych. Dwójka satyrów, którzy przynieśli ciało Alfy, złożyła nosze tuż obok rozmawiających, ale nie oddaliła się zbyt daleko, zupełnie jakby przypuszczała, że zaraz będzie potrzebna.
– Hej, patrz. – Thalia szepnęła do ucha dziewczynie. – Przyszli.
Blondynka obróciła się lekko w prawo i zobaczyła na skraju lasu grupkę przyjaciół, chowających się w cieniach drzew. Grover, Page i Nico, z czego ci ostatni trzymali się za ręce. Machnęła na nich ręką i zaraz cała trójka podeszła.
– Jak się trzymasz? – zapytała Page, uśmiechając się zmartwiona. – W porządku?
– Tak. – odpowiedziały jednocześnie, ona i Thalia. Brunetka natychmiast spuściła wzrok, ale córka Ateny całkowicie to zignorowała.
– Chejron kłóci się z Chaosem o Alfę, tak? Chce, żeby tu został?
Obecni nagle zaczęli z wielkim zainteresowaniem przyglądać się szczegółom swojej odzieży.
– Heej? Czego mi nie mówicie?
– No bo… – Page spojrzała na Thalię i kiwnęła lekko głową.- Rzeczywiście kłócą się o to, gdzie Alfa ma zostać, ale… Lepiej sama posłuchaj.
Niepewna, co przyjaciele mają na myśli, dziewczyna podeszła bliżej do statku. Minęła ciało Alfy i wtedy doszły ją strzępki rozmowy.
– …nie możesz!
– To moje ostatnie słowa. Nie chcemy go.
Ku przerażeniu dziewczyny te ostatnie słowa wypowiedział Chaos.
– Co…?
Dwójka rozmawiających jakby dopiero teraz ją dostrzegła. Chejron wyglądał na zmieszanego, a Chaos wręcz przeciwnie, na znudzonego.
– Kłócicie się o to, z kim ma nie zostać?
– Annabeth, proszę cię, ja…
– Nie! – Krzyknęła dziewczyna, cofając się do tyłu, przed rękami centaura. Zamiast tego wlepiła spojrzenie w Chaosa. – Chcesz go tutaj zostawić? Przecież nie ma tu żadnych szans! Musicie go wyleczyć!
– Dziecko, nie wiesz, o czym mówisz… – Zaczął mężczyzna poirytowanym głosem.
– Nie! To ty nie wiesz, o czym mówisz! Wydaje ci się, że jak masz taką wielką moc, to wolno ci decydować o życiu innych, albo w ogóle nie przejmować się ich losem! – Zaczęła krzyczeć, nie dostrzegając coraz ciemniejszego spojrzenia Chaosu, nie dostrzegając tego, że dookoła zaczęło się wyczuwać mroczną energię. Ignorowała to wszystko, po raz pierwszy wyżywając się na tym, który był za to wszystko odpowiedzialny. Dookoła Wojownicy zatrzymali się, i wpatrywali się w nią w szoku, ale ona myślała tylko o tym, jak bardzo go nienawidzi, jak bardzo chce, żeby pochłonęło go całe zło tego świata. Płonące kule w jego oczodołach ciemniały, i ciemniały coraz bardziej, aż w końcu ich srebro całkowicie przemieniło się w czerń. A w tej czerni panował szał, porządek, nienawiść, miłość, agonia, pustka i wściekłość. Chaos.
– Ja wszystko jej wytłumaczę. – Z tyłu dobiegł ją czyiś głos, i zaraz została uchwycona w mocny uścisk stalowych ramion. Ktoś ciągnął ją w głąb lasu, a choć kopała i wierzgała się, to nie chciał jej puścić. Przyjaciele stali i nie wykonali ani kroku by jej pomóc. Po prostu patrzyli, ale nie w jej oczy. Wszędzie, ale nie w jej oczy.
W końcu gdy sprzed oczu zniknął jej poduszkowiec, i została posadzona na wielkim kamieniu, zobaczyła twarz swojego oprawcy.
– Ethan?! Co ty mi tu robisz?!
– Spokojnie! – Chłopak uniósł ręce do góry. – Najpierw ci wyjaśnię, a potem będziesz darła się na kogokolwiek chcesz.
Rzuciła mu wrogie spojrzenie, ale nie odezwała się, co chłopak uznał za zgodę do kontynuowania. Usiadł na ziemi, i zaczął opowiadać:
– Kiedyś Chaos zniknął na bardzo długi czas. My, Wojownicy, musieliśmy radzić sobie sami, pod rozkazami Rafindylli. Ona była… niezwykła. I była naszą przywódczynią, tak jak potem Alfa. Była niesamowita. W każdym widziała to, co było w nim najważniejsze. Natychmiast wiedziała, kto nadawał się na przywódcę, a kto nie. I kiedy Chaos wrócił i przedstawił nam Alfę, natychmiast wzięła go pod swoje skrzydła. Później okazało się, że to ona poradziła Chaosowi zwerbowanie go.
– Uczyniła mnie swoim zastępcą. Ale cały czas Alfa brał udział w akcjach, a w tych samych Tanya, i w pewien sposób zaprzyjaźniliśmy się wszyscy. Wtedy Alfa został moim zastępcą, a Tanya była tuż pod nim. Ale kiedyś Raf została zaatakowana przez Krzyżówkę. Bardzo silną. Ale dobrze sobie radziła, i myśleliśmy, że przeżyje. Ale Chaos wiedział. Uczynił Alfę przywódcą, i nagle wszystko stanęło na głowie. Nikt nie wiedział czemu, z jakiego powodu. Ja sam byłem wściekły. Raz, bo Chaos zupełnie skreślił Raf, a dwa, że Alfa dostał stanowisko. W nocy, gdy przechodziła ostatnie stadium, czuwał przy niej. Ale ona wybrała życie, przez co…
– Umarła.
– Tak. Umarła. I gdy Alfa wychodził ze szpitala, już wiedzieliśmy. Chcieliśmy z nim porozmawiać, ja i Tanya, ale przed nami uciekał. W końcu złapaliśmy go na jednym z korytarzy, gdzie spadł mu kaptur. Był tego dnia tak słaby, że nie miał siły zmieniać swojego wyglądu. Wydało się. Powiedział nam wszystko, a my rozumieliśmy go jak nikt, bo sami pochodzimy od greckich bogów.
– Kto..?
– Tanya od Demeter, ja od Eosa.
Zapanowała cisza, w czasie której Annabeth próbowała przyswoić do siebie wszystkie nowo nabyte informacje.
– Alfa był przybity przez jakiś tydzień, a potem ugryzła go krzyżówka. Byliśmy pewni, że umrze, ale nie. Nie umarł. Gdy pierwszy raz otworzył oczy, zapytał się nas czy jest tu Rafindylla. Tanya była przekonana, że dopadła go amnezja, że nie pamięta, że Raf umarła. I skłamała. Ale ja powiedziałem, że Raf nie żyje. Ale nawet wtedy się tym nie przejął. Wciąż pytał czy jest tu, czy nie. Chciał, żeby tu była, bo wtedy to by oznaczyło, że on też nie żyje. A żył.
– Potem dostał amoku. Szukał sposobów na śmierć, aż w końcu znalazł. Biblioteka Nihil esse est. Tam gdzie są odpowiedzi na wszystko.
– W niebycie?
– W niebycie, czyli wszędzie *. Ale rzecz w tym, że znalazł tam księgę. Pokazał nam ją. To była księga, która żądała zapłaty światłem, ponieważ sama przepełniona była tylko mrokiem. Ale nie potrafiliśmy odczytać jej liter. Tylko jeden Alfa umiał. Nie chciał powiedzieć co mówi, tylko tyle, że zawiera odpowiedzi na wszystko co go dręczy. Wyjaśniał rzeczy ogólnikowo, tak byśmy mnie więcej się orientowali. Potem nauczył nas tego pisma, ale pomimo tego, jakoś wciąż nie umierał, więc nie szukaliśmy znowu księgi. Aż do paru tygodni temu. Kiedy na wzgórzu okazało się, że Gaja została pokonana, natychmiast wiedzieliśmy, że trzeba będzie znaleźć tą księgę.
– I co w niej było? – wyszeptała dziewczyna.
– Tajemnice nieśmiertelności. Zagadki śmierci. I… O tym, że wszystko zależy od mocy człowieka. I był tam kontrakt, który Alfa podpisał z księgą wiele lat temu. Że jeśli znajdzie godnego przeciwnika, to straci nieśmiertelność.
Chłopak urwał, a Annabeth spostrzegła, że wstrzymywała oddech.
– Więc, dlaczego…?
– Kiedy oddawał moc Gai, nie wiedział, że był w tym wszystkim haczyk. Stracił nieśmiertelność, ale nie zyskał śmiertelności. Oddał za mało życia by umrzeć, i za dużo by żyć. I teraz tkwi pośrodku i nie można zrobić niczego. Chaos nie jest w stanie mu pomóc, po za tym nie chce.
– Ale…
– Posłuchaj, Annabeth. Jeśli Alfa ma szansę się gdzieś wybudzić, to bardziej z nami. Tam jest większa moc, więcej nieśmiertelności, mógłby pójść w tamtą stronę.
– W takim razie dlaczego…
– On chciał umrzeć! – Chłopak poderwał się, a za nim dziewczyna. Miał dość tego wszystkiego, a ona usilnie starała się to zrozumieć, choć była zbyt oszołomiona, żeby zrobić to sama. – Po to ci to wszystko mówiłem! Alfa zawsze chciał umrzeć, zawsze! To było jego marzeniem! A jeśli się obudzi? Co wtedy? Nie wiemy czy będzie mógł umrzeć, czy nie. I o to w tym wszystkim chodzi. Dlatego go nie chcemy.
Ethan zaczął iść, ale dziewczyna nie miała zamiaru odpuścić. Zaczęła go gonić, choć z trudem dotrzymywała mu kroku.
– Ale gdyby się obudził. Nie chcielibyście go wtedy?
– Nie.
Dziewczyna zatrzymała się.
– Nie?
– Miał być przyszłym Chaosem. Teraz nim już nie będzie.
– Dlaczego? – wyszeptała.
– Bo… – Chłopak urwał i zaczął iść z powrotem, tym razem sam. Ale gdy był już na skraju lasu, odwrócił się i choć dzieliło ich dwadzieścia metrów, to słyszała go tak wyraźnie, jakby szeptał jej do ucha.
– Przestał być Wojownikiem. I przestał być Alfą. Teraz nie jest nawet Percy’m. Jest… nikim.
Zniknął jej z oczu, a potem słyszała już tylko warkot poduszkowca, który unosił się w powietrze, ale bez swojego dowódcy.
To jest powalające!!! Wcześniejsze rozdziały były dla mnie całkiem zagmatwane (jak przystało na dobre opowiadanie :)), ale teraz wszystko się wyjaśnia i poprostu rozwala system!!!! Znalazłam chyba kilka błędòw, ale byłam tak pochłonięta akcją, że je zgubiłam. Czekam na CD. 😀
Padam na kolana. To jest SUPER.
Z minuty na minutę coraz bardziej wielbię te opko <3333333
Cuuuudne
Uwielbiam sposób, w jaki piszesz! Wyczekuję niecierpliwie ciągu dalszego.
cuuudo *-* za dedykacje kłaniam się uniżenie :D. Szkoda, że został już tylko ostatni rozdział i epilog :(. Osobiście Cię dopilnuję, abyś napisała kolejne opko 😀
Ooo, ale super! Szkoda że tak mało zostało do końca. Buu
Opko jak zawsze BOSKIE W końcu wszystko się wyjaśnia