Soundtrack : Florence + The Machine – What the Water Gave Me
Dedykowane Wiktorii.
Rozdział XIV
Puk, puk.
– Annabeth!
Cisza. Kolejne uderzenie w drzwi, tym razem mocniejsze.
– Annabeth! Otwórz te drzwi!
Znowu brak odzewu.
– Annabeth do jasnej cholery! Otwórz te pieprzone drzwi, bo naprawdę przysięgam na Hadesa, że wej…
Drewniane drzwi otworzyły się gwałtownie i trójka herosów z satyrem zobaczyli przed sobą blondwłosą przyjaciółkę.
Nic się nie stało. Przecież nic się nie stało. Absolutnie nic. Nic.
Dziewczyna wyglądała okropnie. Nie była zapłakana, ani czerwona. Jej policzki nie miały śladów łez. Dłonie nie były zaciśnięte w pięści. Włosy nie były potargane i brudne. W sensie fizycznym dziewczyna wyglądała dobrze, a przynajmniej na tyle dobrze, na ile można wyglądać po bitwie z potworami.
– Ann…? – Na przód wystąpił satyr jako pierwszy z grupki. Nieśmiało chwycił za dłoń dziewczyny, ale ona nie odwzajemniła uścisku. Zupełnie, jakby jej tam nie było.
Jej burzowe oczy, były zimne jak stal. Patrzyły obojętnym wzrokiem, całkowicie pozbawionym sensu. Nie zadrgały ani razu. Po prostu patrzyły. I tyle.
Nic się nie …. Przecież nic się nie stało. Absolutnie nic. Nic.
I to właśnie ten wzrok sprawiał, że przyjaciele czuli dreszcze. Cokolwiek się stało, sprawiało to, że Annabeth znowu ogarniało otępienie; dziewczyna znowu zamykała się w sobie.
Nic się nie stało … Absolutnie nic. Nic.
– Annabeth – powtórzyła raz jeszcze Thalia, tym razem bardziej delikatnie; to ona waliła w drzwi. – Co tam się stało? Żadne z nas nie pamięta wszystkiego, mamy mętlik w głowie. O co chodziło z Per … Alfą, Chejronem i tą pozostałą dwójką? Czy Gaja… powraca? Czy w ogóle musi powracać? Co się stało?
Żadne z nich nie miało pojęcia co się stało. Myśleli nie wiadomo co. Byli przerażeni, ale przede wszystkim zagubieni. Annabeth sama nie wiedziała, co się do końca stało. Ale jedno wiedziała. A jej przyjaciele nie.
Nic się … stało. Przecież … się … stało. Absolutnie … Nic.
– Wchodźcie. Powiem wam, co wiem.
Cofnęła się w głąb domku, a na jej twarzy wpłynęło coś na kształt bladego uśmiechu.
Nic.
Przyjaciele wymienili zaniepokojone spojrzenia, ale weszli do środka.
Wnętrze domu młodej architektki było bardzo przytulne, i jak można było się spodziewać, świetnie urządzone.
Większość ścian miała jasny, beżowy kolor, który idealnie kontrastował z głębokim fioletem pozostałych ścian, nabierając przy tym jednocześnie lekko różany odcień. Na podłodze władzę swą roztaczał długi, puchaty dywan, wręcz zapraszając, by się w nim zatopić. Jasne meble rozłożone były w różnych miejscach, tak, że tworzył się odpowiedni klimat, a jednocześnie pomieszczenie nabierało przestrzeni. Dziewczyny były lekko zaskoczone doborem barw; w końcu ich kuzynka w przeszłości zawsze gardziła tym, co uważane było za dziewczyńskie. Wymieniły się tylko zdzwionymi spojrzeniami, i bez słowa usiadły na jednej z wielkich puchowych sof. Po chwili dołączyli do nich Nico i Grover i zaraz cała piątka wygodnie siedziała. Z ust Annabeth wydobyły się trzy krótkie słowa:
– Alfa nie żyje.
Page, Grover i Nico zamarli.
– Nie żyje? – powtórzyła córka Zeusa z powątpieniem. – Annabeth co ty bredzisz? On nie może nie żyć. Jest nieśmiertelny, na miłość boską!
– A jednak.
Chwilę zajęło mi przyswojenie tej informacji. Thalia nagle mocno zbladła, gdy zdała sobie sprawę, że to jednak nie jest żart; Groverowi odeszły wszystkie kolory z twarzy, a Nico wydawał się być jeszcze bardziej ponury niż wcześniej, o ile to możliwe.
– Annabeth! Co ty mówisz?! On nie może nie żyć! Nie może , po prostu nie może!
Córka Zeusa wstała i zaczęła krzyczeć na dziewczynę. Zaraz dołączyli do niej chłopcy, i już po chwili cała trójka była na nogach. Thalia nie mogła się opanować i wciąż powtarzała, że tak nie może być, i że to jakaś pomyłka, a Nico zaciskał mocno zęby i próbował ją uspokoić, jednocześnie zachowując się tak, jakby śmierć Wojownika nie miała dla niego żadnego znaczenia. Grover chodził po całym pokoju, w te i nazad, chowając twarz w dłonie i mamrocząc coś przy tym nieustannie.
Jedynie Page z całej czwórki pozostała na pufie, z Annabeth siedzącą naprzeciwko niej i wpatrującą się w sufit pustym wzrokiem.
Córka Posejdona bacznie obserwowała dziewczynę. Jej wieści nie były dla niej żadnym zaskoczeniem; spodziewała się ich. Miała już czas, by się na nie przygotować. Pozostali : nie. Każde z nich przeżywało tragedię z innej strony. Thalia przez wrzask, krzyki i akty fizyczne. Nico z milczeniem, i pełnym oskarżenia wzrokiem, nie wiadomo czy skierowanym na zebranych, czy nieobecnych właśnie. Grover poprzez płacz. A Annabeth … Annabeth poprzez obojętność. I choć Page chciała pozwolić emocjom popłynąć, i po prosto wypłakać się w czyjeś ramię, nie zrobiła tego. Jej przyjaciele wcześniej, czy później zaczęliby szukać odpowiedzi, a póki co ona była jedyną, by tej odpowiedzi im udzielić.
– Może Thalia. Sam mi to powiedział.
Zebrani znieruchomieli i skierowali wzrok na malutką dziewczynę.
– Co masz na myśli?
– Może lepiej, żebyście usiedli…
– Nie! – krzyknęła głośno Thalia. – Za dużo tych tajemnic, niewyjaśnionych rzeczy! W jednej chwili wszystko się zmienia o sto osiemdziesiąt stopni, a potem znowu w drugą stronę. Więc po prostu powiedz, jaka jest prawda, bo mam tego dość!
Dziewczyna stała, głośno dysząc, a z jej oczu jarzyły się promienie. Nico i Grover wpatrywali się w obie dziewczyny; Nico ze złością, Grover z nadzieją głupca, który wciąż marzy o szczęśliwym zakończeniu.
– Alfa musiał pokonać Gaję. Nie wiem do końca jak, tego mi nie powiedział. Wiem tyle, że chciał ją uśpić, bo nie był na tyle silny by ją pokonać. Ale wychodzi też na to, że na tyle silny by ją uśpić.
– Czyli? – Drążył Nico. – Co takiego zrobił?
– Żeby uśpić Gaję musiał wykorzystać do tego swoją moc. Na jedną cząstkę z jej uśpionej, przypadła jedna z jego. Ale o ile Gaja po prostu się usypiała, to on tą moc oddawał. A ta moc, jego siła jest powiązana z energią życiową.
– Powiązana?
– Tak. Im masz … Moc wynika z twojego żywota. Życie z mocy, częściowo, w każdym razie tak mi to Alfa wyjaśnił.
– Alfa ci to wyjaśniał? Kiedy? – Powtórzył Nico, ze ściągnętymi brwiami.
– Przed bitwą. Ja… Pytałam się go jak ma zamiar pokonać Gaję. A on powiedział mi, że ją uśpi, zużywając do tego swoją moc. I powiedział, że robi to dlatego, że nikt nie ma mocy większej nić Gaja, oprócz Chaosu i …
– Czekaj. – Thalia uniosła rękę. – Skoro nie miał większej mocy, to jak…?
– Miał dokładnie taką samą.
Page spuściła głowę, pozwalając by pozostali dodali dwa do dwóch.
– Czyli poświęcił się?! Poszedł i oddał swoje życie, a ty o tym wiedziałaś, i nic nie powiedziałaś?!
Głos Thalli przeciął powietrze. Cisza była jej odpowiedzią. Dziewczyna powstrzymując łzy wściekłości i rozżalenia wybiegła z domku, a zaraz po niej Grover i Nico.
Page wpatrywała się w Annabeth; pewna, że choć dziewczyna nie zareagowała ani razu, to wszystko do niej dotarło.
– Przepraszam.
Chwyciła za dłoń córki Ateny i mocno ją ścisnęła. Jakiś czas później poczuła jak uścisk zostaje odwzajemniony.
Gdy córka Ateny w końcu zniknęła z pola widzenia, a wraz z nią jej przyjaciele, Ethan podszedł do Tanyi.
– Domyśliła się? – Wyszeptał cicho do dziewczyny, tak, że tyko ona mogła go usłyszeć. Po chwili jej głowa przechyliła się lekko w lewo. Nie.
Oboje spojrzeli raz jeszcze na ciało Alfy. Próbowali doszukać się w nim jakichkolwiek znaków, które potwierdziłyby ich przypuszczenia. Ale na marne.
– Co z nim jest?
Ethan odwrócił się gwałtownie. Stary centaur podszedł do nich bezszelestnie i teraz wpatrywał się z niepokojem w leżącego Wojownika. Tanya już otwierała usta by odpowiedzieć, ale Ethan ją wyprzedził.
– A jak myślisz, Chejronie? Teraz wam się już nie przyda, prawda?
Centaur cofnął się, a na jego twarzy pojawiło się zranienie.
– Ty nie rozumiesz. My…
– Wy co? Chcieliście go jako broń, broni już nie ma.
– Jak śmiesz?! Percy nigdy nie był dla nas tylko bronią, on…
– On co? Nie zastanawialiście się nigdy nad zabiciem go tylko dlatego, że był niebezpieczny, tak? Nie nasyłaliście na niego potworów, po to żeby go trochę pomęczyć, tak? Nie kazaliście mu za siebie walczyć, poświęcać się, umierać…
– Ethan dość!
Tanya jednym płynnym ruchem odsunęła chłopaka, i rzuciła mu ostre spojrzenie, na które on tylko wzruszył ramionami. Ale gdy dziewczyna odwróciła się w stronę centaura, na jej twarzy widniał już smutny półuśmiech.
– Chejronie. – Tanya niechętnie włączyła się do gry chłopaka, jednakże nieco innym sposobem. – Już po sprawie. Naprawdę. Zostaniemy w obozie jeszcze parę dni, upewnimy się co z Gają. Potem wyjedziemy i sojusz zostanie rozwiązany. Być może nawet przyjdzie tu Chaos, tego nie wiem. Spróbujemy się z nim skontaktować.
Jej głoś był ciepły i miękki i stanowił zupełne przeciwieństwo Ethana. Chejron kiwnął głową, ale wciąż wpatrywał się nieruchomo w leżącego Syna Posejdona.
– Chejronie. Idź już. Masz parę ludzi do poskładania. Twoja pomoc się przyda.
Centaur kiwnął głową, wciąż lekko nieprzytomny, ale tym razem odwrócił się i pokłusował w dół wzgórza. Gdy w końcu zniknął im sprzed oczu, Tanya odwróciła się i rzuciła Etanowi wściekłe spojrzenie.
– Musiałeś to zrobić? – warknęła przez zęby. – Naprawdę, człowieku…
– No co? – Chłopak wzruszył ramionami. – Ty też go okłamałaś.
– Nie o tym mówię, ciemnoto!
– To o czym?
Dziewczyna wypuściła się z siebie z sykiem powietrze.
– Nie udawaj greka! Dobrze wiesz o co chodzi! Jak mogłeś mu to wszystko tak wykrzyczeć w twarz! Wiesz, jak on się musi teraz czuć?!
– No i co z tego?
– Co z tego?! Ty antyempatyczny, małostkowy, samolubny…
– Antyempatyczny? – Chłopak uniósł brew.
– Oj wiesz, o co mi chodzi!
Tym razem to chłopak się zezłościł.
– Nie, nie wiem o co ci chodzi! Nie był dla nich nikim ważnym, a gdy ich opuścił, nawet ich to nie obeszło! A gdy wrócił i okazało się, że Alfa to ich drogocenny Perseusz, to nagle całe ich nastawienie się zmienia! Wielki, potężny heros, na usługi bogów! – Głos chłopaka ociekał jadem. – To właśnie od tego Alfa uciekał, pamiętasz?! Pamiętasz, jak nam to powiedział w bibliotece? Pamiętasz?!
– No oczywiście, że pamiętam! – Oburzyła się dziewczyna.
– W takim razie, jak możesz im współczuć! Chcieli go sobie zabrać! Zabrać, po tym wszystkim co on zrobił, żeby do tego nie dopuścić!
– Ale nie musiałeś być tak brutalny!
– Musiałem! Oni muszą być przekonani, że on nie żyje! Jak by się dowiedzieli, jak jest naprawdę, to nie daliby nam spokoju. Trzeba to było zrobić szybko, krótko i boleśnie. Teraz nikt nam nie będzie zawracał głowy.
Przez chwilę oboje łypali na siebie spode łba, aż w końcu dziewczyna ustąpiła i uniosła ręce.
– W porządku! W porządku. Weź Alfę, i idziemy. Ja ukryję Gaję.
Ale gdy blonyn kierował prądami powietrza tak, by unieść Alfą, a Tanya posługiwała się swoimi mocami córki Demeter, by ukryć Gaję, z jej ust wyrwało się jedno słowo.
– Antyempatysta.
– Wolę określenie bezduszny gnojek!
– Tanya.
Dziewczyna uniosła głowę z nad notatek. Ethan stał przy wejściu do namiotów, które rozbili tymczasowo w lesie, żeby nie mieć kontaktu z domkami półbogów.
– Idziemy?
– Tak. Zostawiłem Alfę w rękach Tabithi. Zaopiekuje się nim. Toby poszedł zebrać resztę Wojowników.
– Yhmy.
Zapadła cisza. Tanya uniosła wzrok i zobaczyła, jak Ethan wpatruje się w nią z niepokojem.
– Teraz, Tanya.
– Ah, tak! – Szybko poderwała się i zaczęła kiwać gorączkowo głową, całkowicie niepotrzebnie. – Tak, chodźmy.
Energicznym krokiem podeszła do chłopaka i wyminęła go przy wyjściu, wydostając się na zewnątrz. Krzątała się już tam całkiem spora grupa ludzi; rozbijali namioty, przygotowywali jedzenie. Parę osób pozdrowiło dwójkę dowódców, ale nikt nie zapytał co się dzieje. Byli nauczeni przyjmować rozkazy bez żadnych pytań.
Ethan pociągnął Tanyę w głąb lasu, a gdy upewnił się, że stoją poza zasięgiem wzroku ludzi, przyciągnął ją do siebie, i otoczył ją ramionami. Dziewczyna próbowała się uspokoić, wiedząc, jak ważne było to w tej chwili, ale na marne.
– Tanya… – Ethan rzucił jej ostre spojrzenie. – Skup się.
– Przepraszam. Po prostu wciąż myślę o Alfie i o tamtym dniu, i o tym czy to wszystko jest możliwe….
– I właśnie dlatego tam idziemy. Żeby się dowiedzieć. A teraz zamknij oczy i skup się.
Dziewczyna kiwnęła głową. Wzięła trzy głębokie oddechy, a po chwili pozwoliła swoim myślom się rozproszyć, rozluźniła mięśnie, wyłączyła wszystkie zmysły…
Nagle poczuła ostry ból, który zniknął równie szybko co się pojawił. Gdy otworzyła oczy zobaczyła przed sobą zmęczoną twarz Ethana.
– Wszystko w porządku? – Wyszeptała, przykładając dłoń do jego czoła.
– Mhm… – Mruknął, z zamkniętymi powiekami. – Ostatnio wydaje mi się, że władza na powietrzem mi się wymyka… Nie potrafię go już tak dobrze kontrolować…
– Bujdy.
Uśmiechnął się, po czym rozchylił powieki.
– A co z tobą? Nie rozczepiłem cię w trakcie teleportacji?
Dziewczyna obróciła się wokół własnej osi.
– Nie, chyba jestem cała. Aczkolwiek nie znoszę, nie znoszę teleportacji…
– To dlatego, że nie robisz tego sama. A ja nie potrafię kontrolować obcych cząsteczek na tyle, żeby…
– Dobra, dobra! Nie musisz mi tego tłumaczyć. Po prostu chodźmy.
Ruszyli plątaniną korytarzy. Znajdowali się w miejscu złożonym ze ścian, można by powiedzieć. Miejscu, które służyło do odnajdywania i szukania. Nic tu nie było poukładane, lub ułożone w jakiejkolwiek kolejności. Pożądana przez ciebie rzecz mogła równie dobrze być metr od ciebie, ale też setki kilometrów dalej. Dosłownie. Jeśli czegoś chciałeś, to musiałeś dokładnie wiedzieć gdzie to jest, i czym jest. W innym wypadku mogłeś krążyć w nieskończoność, nigdy nie znajdując celu, ani wyjścia.
Korytarze były istnym labiryntem, złożonym ze ścian tak wysokich, że nie mogłeś przez nie przeskoczyć, ani niczego zobaczyć, ale tak niskie, że nie sięgały sufitu. Wszystkie mieściły się, można by powiedzieć, w gigantycznym pomieszczeniu, który zdawał się nie mieć końca. Ściany pojawiały się przed tobą i znikały; były i nie były w tym samym czasie. Mogłeś je widzieć, i nie.
Ale najgorsza była świadomość tego, że wystarczyłoby unieść się parę metrów w górę, nad labiryntem, by zobaczyć wyjście. Ale się nie dało. Coś nie pozwalało na lot. Mogłeś umrzeć, ze świadomością, że wyjście jest tuż nad tobą.
– Nienawidzę Nihil esse est* – mruknęła Tanya.
– A czy istnieje ktoś kto nie nienawidzi tej biblioteki?
* Nihil esse est – po łac. niebyt
Czy Alfa jednak żyje, czy tak mi się tylko wydaje? Nie mogę się doczekać kolejnej części!
Następna część jak zawsze cudowna! Z niecierpliwością czekam na dalsze losy Alfy! Przeżyje, prawda? Wysyłaj szybko!
Dwa słowa: IDEALNE OPKO.
Jesteś nie fair! Przecież wiesz, że to jest boskie i znasz moje zdanie 😀
To jest mega… Spodziewałam sie czegoś w rodzaju- jestem Alfa, zabije Gaje, jakimś cudem przeżyje i tylko na chwile zasłabnę, bo się zmęczyłem. A to wręcz przeciwnie- Gaja została uśpiona, Alfa jest w baaaaaaardzo ciężkim stanie i to jeszcze nie koniec!!! Wspaniale, cudne, najlepsze. Dedyka jest dla Wiktorii, tak? Pewnie jakieś konkretnej i mam dziwne wrażenie, że to nie jestem ja wiec się nie wtrącam XD pisz szybko kontynuację, błagam! 😀