Zemsta Gai
cz.2
Zaginiony Trójząb (8)
Wiem że nie mogliście się doczekać następnej części
Z dedykacją dla Chione (siostrzyczka :*) 😀
Zbiegłem po schodach do sali, w której czekało na mnie kilku siwobrodych gości w białych pieluchach… czyli tych greckich wdziankach, które wyglądają tak elegancko na filmach. W każdym razie, była tam też Charlotta, bardzo zajęta przeglądaniem map, których w tym pomieszczeniu było dużo- serio. Na każdej ścianie wisiały różnego rodzaju mapy, a na środku stał stół, na którym były rozmieszczone figurki i flagi, pokazujące stan wojska w okolicy. Z mapy wynikało, że piraci mają prawie dwukrotną przewagę liczebną…
Głupio rozglądałem się po sali, aż w końcu podszedł do mnie jeden z siwobrodych.
-Witam cię Tezeuszu- powiedział- To wielki zaszczyt cię poznać.
-Witaj, mi również jest miło- oznajmiłem- co tu się dzieje?
-Ustalamy taktykę- powiedział.
-Ekhem- odchrząknął jeden ze strategów- proszę o ciszę.
Wszyscy podeszli do stołu i ucichli. Ja zrobiłem to samo.
-Uważam, że powinniśmy uderzyć o świcie, słońce będzie wtedy za naszymi plecami i będziemy mieli lekką przewagę, no i czas na rozłożenie katapult i balist-oznajmił- nasi hoplici ustawią się w falangę i zaraz po zniszczeniu murów wkroczą do miasta…
Charlotta z niesmakiem pokiwała głową.
-W twoim planie czegoś brakuje. Po pierwsze nie będzie żadnej falangi, piraci są niezorganizowaną grupą, przeciw której falanga jest mało skuteczna, szczególnie, gdy mają przewagę liczebną –powiedziała- pomyślcie, falanga nie jest nieskończenie długa, niezorganizowany oddział może zajść nas z boku, podczas gdy nasi żołnierze będą walczyć z przodu. Drugą rzeczą, której tu brakuje jest dywersja, myślę, że dobrze by było załadować kilka katapult na okręty i zaatakować zamek od tyłu, a gdy piraci zajmą się statkami, my zaatakujemy od frontu powodując panikę w ich oddziałach.
Rozległy się pomruki „dobrze gada”, „mądra jest”, „Będzie z nie dobry strateg”. No fakt, Charlotta jest bardzo mądra i przebiegła, w dodatku umie to wykorzystywać.
-Dobrze więc, niech będzie tak ja mówisz- oznajmił siwobrody- rozejść się.
Chyba w życiu bym otwarcie jej nie powiedział, że mi się podoba, ale naprawdę to od dłuższego czasu… Wiecie, o co mi chodzi. Chciałbym jej powiedzieć, że mi się podoba, ale brak mi odwagi.
Wygląda na to, że plan ataku mamy ustalony…
Poszedłem, więc razem z Charlott i Johnem na plac treningowy, żeby poznać styl walki naszych żołnierzy i zjednać sobie ich przychylność.
*&*
Na arenie każdy ciężko ćwiczył, masakrując swojego manekina strzałami, mieczem, włócznią i wszystkim, co miał pod ręką… Rozmawialiśmy z dowódcami oddziałów, żeby przekazać im plan ataku. Każdy z nich kiwał głową i przetwarzał sobie to, co mówimy, na wojskowy język.
Mimo wszystko czuliśmy pewien ciężar… Po pierwsze trzeba się wyrobić z czasem, bo zbliżają się dni Apolla, a mój ojciec nie ma trójzębu. Po drugie ci mieszkańcy na nas liczą, widzą w nas nadzieję, na normalne życie, bez strachu przed śmiercią.
Na placu było też trochę wolnej przestrzeni, którą hoplici dość ciekawie zagospodarowali. Odbywały się tam walki, można było się zakładać, kto wygra i tym podobne… Oczywiście to była rozrywka dla rozładowania emocji, nie na śmierć i życie. Fajnie jest czasem komuś przywalić w łeb, bez żadnych konsekwencji. W ogóle to tu panowały dziwne zasady, gdyby mnie ktoś rozłożył na arenie, przed wszystkimi, to bym się wkurzył. Tutaj widziałem jak nawalali się między sobą, każdy dostał po łbie kilka razy, po czym obaj się śmiali, podali sobie ręce i wszystko było okey. To takie… dziwne nie?
Obok areny stał lokal „browar u Arniego”. W środku można było się napić Atlantydzkiego wina, zapewne z najlepszych winogron, jakie świat widział, ale nie spróbowałem, a szkoda. Były zawody siłowania się na rękę, ktoś w rogu grał na lirze, wszyscy się śmiali, naprawdę świetna atmosfera. Usiedliśmy przy jednym ze stolików, na którym leżało menu i serwetki… Podszedłem do lady, żeby zamówić coś do jedzenia.
Barman podszedł do mnie.
-Wiesz, że do miasta wprowadził się nowy rzemieślnik? Ludzie mówią, że to prawdziwy ekspert od wykonywania broni i naprawdę jego usługi mogą się nam bardzo przydać.- opowiadał- A słyszałeś o tym, jak sto lat temu Atlantyda odparła atak zbuntowanych mieszkańców sąsiednich wysp? Po tym zwycięstwie, wszyscy mówili, że nasze mury są niezniszczalne, a armia niepokonana! Tym razem też się nam uda..
-Przepraszam ja chciałem…- wciąłem się.
-Ach nie mówiłem ci jeszcze o tym, jak na ostatnich zawodach jakiś przybysz z wyspy obok popisał się strzelaniem z łuku, wygrał konkurs, bo każdy jego strzał trafiał w środek tarczy! Co za talent!
-Ale ja…
-Rick, idź obsługiwać klientów, ja przyjmę zamówienie od tego uroczego młodzieńca- oznajmiła jedna z kelnerek. Była to czekoladowooka szatynka, góra dwadzieścia pięć lat, około… odrobinkę wyższa odemnie. Pięknie się uśmiechała. Miała na sobie zieloną… szatę? Nie wiem jak to nazwać, coś w rodzaju sukienki na ramiączka, tyle, że takiej starszej wersji.
-Coś podać?- zapytała łagodnie.
Nadal się na nią gapiłem.
-Czemu się tak patrzysz?- zapytała znowu.
-Yyy… oj przepraszam, pani jest bardzo… ładna- wydukałem zakłopotany, nawet nie zauważyłem, że się zamyśliłem.
-Słodki jesteś, ale wróć jak będziesz trochę starszy – oznajmiła lekko się uśmiechając- to podać coś?
-Tak tak, poproszę… Pieczeń z kurczaka trzy razy, sałatkę i trzy puchary wina…
-Nie mogę ci podać wina, przepraszam- oznajmiła.
-No to w takim razie trzy razy sok z białych winogron- oznajmiłem.
Dziewczyna odeszła z zamówieniem, a ja nadal głupio zastanawiałem się, co odwaliłem.
Wróciłem do stolika.
-Sorry, że tak długo, ale barman mnie zagadał- powiedziałem- gdyby nie ta kelnerka, nadal bym słuchał, jak to sto lat temu Atlantyda się obroniła przed inwazją.
Oboje się nam mnie popatrzyli, no, ale mieli prawo nie wiedzieć oco chodzi. W sumie barman to barman, ma być upierdliwy, gadatliwy i sympatyczny.
*&*
Jakieś pół godziny później dostaliśmy zamówienie. Może się wydawać, że jak na pieczonego kurczaka to sporo, ale on serio musiał się upiec na prawdziwym ogniu… a nie w mikrofalówce.
-Coś jeszcze?- zapytała kelnerka.
-A można panią poprosić? – palnął John.
-Następny się znalazł, nie jestem dla cb trochę za stara?
-Nie wcale- kontynuował, a my prawie płakaliśmy ze śmiechu.
Dziewczyna popatrzyła na niego.
-Wy jesteście tymi herosami tak?
-Nom- mruknąłem.
-A on jest synem Apolla?
-No tak- odpowiedziałem.
-W ogóle nie umie podrywać kobiet- oznajmiła załamana i poszła w kierunku barmana.
Nie no, czasem taka gadka podziała, tyle, że John zapomniał o jednej małej, ale ważnej rzeczy… że to nie dwudziesty pierwszy wiek i tu kobiety traktuj takie gadki jako chamskie odzywki. Znaczy nie przenieśliśmy się w czasie, ale tu nadal się żyje jak w starożytnej Grecji.
Oczywiście musieliśmy się trochę z biedaka pośmiać. Najpierw odstawiliśmy scenkę ,ja byłem Johnem a Charlott kelnerką. Tylko jakoś po pewnym czasie się nam znudziło.
-Spokojnie, będziesz miał inne okazje stary- powiedziałem w końcu, już nie chciało mi się go denerwować, co u mnie nie jest normalne, bo korzystam z każdej takiej okazji.
Gdy już udało nam się pocieszyć Johna(przejmował się takimi sprawami, więc trochę nam to zajęło) poszliśmy do swoich pokoi.
Tak szybko ten dzień minął, dopiero było południe, a teraz już prawie noc…
Bitwa zbliżała się nieubłaganie, no i nic na to nie mogłem poradzić, niech Bogowie mają nas opiece, bo będzie ciężko jutro przeżyć.
Ściągnąłem koszulkę, położyłem Atlanta na biurku obok łóżka i otworzyłem okno, żeby popatrzeć na prześliczne gwieździste niebo. Mam nadzieję, że nie po raz ostatni w moim życiu. Nigdy nic nie wiadomo prawda?
Położyłem się na łóżku i bez żadnych problemów zasnąłem…
No jeszcze kilka rozdziałów i koniec tej części… Hmmm może nawet będę pisał część 3 😀
No i co? Podobało się wam kochani?:)
Skończ waść z tymi wielokropkami, bo zabiję cię. Do tego ten „cb” w opowiadania- nie łam mi serca, proszę ;o
Po za tym całkiem fajna część 😉
Nie rozumiem, dlaczego jedna linijka zrobiła ci się niebieska.
Pisz szybko następną część, muszę mieć jakiś przerywnik w nauce, nie? ;p
Gdzieś tam wpadło powtórzenie ;). Ale poza tym błędów nie widziałam :P. I co tej linijce się stało, że cała zniebieszczała…? O.o
Ja chcę już CD. I ma być szybko, ogarniasz?
Bo jak nie, to naślę na Ciebie śnieżycę i stado sów, które kiedyś podarowała mi Pallas :P. I dołączę w komplecie śnieg w Twej miejscowości przez dziesięć lat. Dotarło?
Miłego pisania dalszej części :*
Czytałam wcześniej i wiesz, że mi się podoba ;3
Masz pisać ciąg dalszy i to szybko szybko!!
Właśnie tez nie wiem o co chodzi z ta niebieską linijką no ale trudno. Taki tam bonusik hehe.
A więc: Masz szybkooo pisać CD bo inaczej do ciebie przyjade i nie będzie tak przyjemnie jak ci się zdaje.
Przyłączam się do Chione, tylko, że przeze mnie będziesz miał dodatkowo 10 lat ciągłej nocy…
WIEC TAK, MASZ PISAĆ!
Ohhh to jest mega <3 Bardzo mi się podobało jak porpowadziłeś dialogi między bohaterami i opisy też są świetne. To jedno z moich najukochańszych opek na blogu i w ogóle <3
ps: te czekoladowe oczka mnie rozbroily :**
Pięknie się uśmiechała- wiem, że nie mogłeś w tym zdaniu użyć ,,miała”, bo byłoby to wtedy powtórzenie, ale…. Zdanie: ,,Uśmiechnęła się do mnie ukazując białe zęby” lepiej by brzmiało ;).
nam mnie- jedna z literówek
cb- nie załamuj… cb w tekście ???
Trochę było błędów interpunkcyjnych, ale część naprawdę super ;D. Komentuje to z lekkim opóźnieniem, ale musiałam przeczytać też poprzednie, a te pierwsze części miały po 10 stron worda xD. Polubiłam tę serie i uwielbiam Twój styl pisania :P. Tylko jedno ,,coś” nie daje mi spokoju. Jakoś za łatwo przyjął wiadomość [nie w tej tylko którejś z poprzednich części], że jest wnukiem Hermesa :),. Czekam na CD 😉 pisz go jak najszybciej 😉
Dziękuję za dobrą opinię :() a to „cb” to od tego że za dużo smsów pisze xD
Fajnie że ci się podobają moje opka 😀 dzięki
nie ma za co 😉 też mam odruch pisania ,,cb, tb, mn”, ale dzięki kochanemu Wordowi sobie przypominam, że to opko, a nie sms/ wiadomość 😛