Przepraszam za tak długą nieobecność, ale koniec półrocza czyli podciąganie ocen itd.
Dedykuje to wszystkim osobom, które jeszcze to pamiętają a jeśli nie to tu macie pierwszą część i zanim zaczniecie czytac tą to przeczytajcie poprzednią http://rickriordan.pl/2013/01/zabij-mnie-jesli-potrafisz/
A i przepraszam za beznadziejność tej części 😉
Budzę się w popiele i pyle,
Wycieram brwi i pocę się rdzą,
Wdycham chemikalia.
Łamię i kształtuje się, by odhaczyć się w więziennym autobusie,
To jest to, apokalipsa.
Chłosta. Taką On wymierzył mi karę. Już drugi raz ją dostaję, nie pamiętam za co ukarano mnie po raz pierwszy, nie chcę pamiętać. Jednak wciąż czuję ten ból. Tysiące razy zadawano mi rany kłute, łamano kości, cięto, szarpano i rozrywano skórę, ale to skórzany bicz niesie najwięcej bólu. Po raz pierwszy od lat się bałam?
Wszystko we mnie skręciło się i zesztywniało kiedy prowadzono mnie ciemnymi korytarzami. Strażnicy co parę metrów dla zabawy dźgali mnie włóczniami i popychali. W tych ciemnościach mogłam dostrzec jedynie ich żółte wężowe oczy. W końcu zatrzymaliśmy się przy małych drewnianych drzwiach. Strażnicy wystukali na nich jakiś kod, drzwi się otworzyły i wepchnięto mnie do środka. Upadłam na kolana i nim zdążyłam się podnieść złapano mnie, przywiązano do jakiś uchwytów w suficie i zdarto szmatę, która służyłam mi za bluzkę.
W powietrzu świsną bicz. Po dziesięciu uderzeniach zaczęłam krzyczeć. Czułam jak krew strużkami spływa mi po plecach i wsiąka w spodnie. Po dwudziestu starałam się stawiać opór, wiłam się i szarpałam, ale to i tak nic nie dało. Po trzydziestu opadłam z sił. A po czterdziestu straciłam przytomność. Jedyne co dawało mi radość to to, że nie uroniłam ani jednej łzy.
~*~
Najgłębsza z ran sięgała kości. Po tych torturach nie miałam praktycznie skóry na plecach, najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Od siedmiu dni leżę na brzuchu, mam gorączkę i zdaniem Adama w moje rany wdała się infekcja co nie jest dziwne, bo tutaj wszystko gnije. Pozwolono Adamowi opiekować się mną, nie mamy leków, więc jedyne co może robić to przemywać mi rany wodą i wmuszać we mnie ochłapy jakiegoś mięsa.
Tracę przytomność co godzinę i za każdym razem gdy otwieram oczy widzę, że on stara się powstrzymać łzy. I co godzinę pęka mi serce.
Umrę.
Wiem to i wcale nie jest mi przykro. Jestem szczęśliwa, bo nie zasługuję by żyć. Nienawidzę się za to, że doprowadzam Adama do łez. Nienawidzę się za to, że nie wywalczyłam nam wolności. Nienawidzę się za to, że zabiłam tylu ludzi. Nienawidzę się za to, że przeze mnie Jack nie żyje. Nienawidzę się za to, że tak go wykorzystałam. Nienawidzę się za to, że nie potrafię być silniejsza. Nienawidzę się za to, że nie powiedziałam mamie jak bardzo ją kocham, że ją zostawiłam?
– Shed? – głos Adama przebija się przez ciemność otaczającą mój umysł. Unoszę powieki i w milczeniu mu się przyglądam. Ciemne blond kosmyki opadają mu na szmaragdowe oczy? ach te jego oczy. Są zielone jak las wiosną, upstrzone orzechowymi plamkami we wszystkich odcieniach. Mój przyjaciel ma bardzo wydatne kości policzkowe, a jego cera ma lekki oliwkowy odcień, wygląda tak jakby spędził jeden dzień na plaży.
– Jesteś piękny? – bąknęłam. Chłopak uśmiechnął się smutno odsłaniając garnitur białych zębów.
– Z tobą jest naprawdę źle. ? Przeczesał palcami blond czuprynę, a potem jego twarz przybrała śmiertelnie poważny wyraz. ? Chce żebyś przestała się wreszcie o wszystko oskarżać rozumiesz? To nie twoja wina, że się tu znaleźliśmy i nie mogłaś nic zrobić by nas z tąd uwolnić?
– Właśnie, że to moja wina, tylko i wyłącznie moja. To ja zaciągnęłam nas do tego przklętego lasu.
– Ja też mam rozum Shed, mogłem za tobą nie iść i zawołać twoją mamę. Ocaliłbym nas wtedy. ? Delikatnie potarł kciukiem mój policzek. ? Shadow kontra śmierć. Masz wygrać tę walkę rozumiesz?
– A może ja nie chce? ? Przed moimi oczami zatańczyły ciemne plamki. ? Przepraszam, przepraszam za wszystko. Nie masz pojęcia jak bardzo Cię ko?
Mrok zawładnął moim umysłem.
Nico:
W Podziemiu wszystko jest czarne, szare albo czerwone. Wyjątku nie stanowi nawet woda, Lete przypomina bardziej rów wypełniony atramentem niż rzekę. A mimo to codziennie zostawiam ślady swoich butów na ciemnym piasku, klucze wśród czarnych, spalonych drzew, wdycham zapach siarki i rozmyślam. Właściwie to nie ma tu nic innego do roboty, czasami tylko ojciec każe mi wykonać za niego jakieś śmiertelnie nudne zadanie co nie jest w sumie złe, bo daje mi zajęcie na jakiś czas. Czasami gdy Persefona ma dobry humor uczy mnie grać na pianinie. Od czasu do czasu wyjdę też na powierzchnię, lecz nigdy nie zostaję tam długo. To nie mój świat, nie moja bajka.
Więc tkwię pod ziemią otoczony przez duchy i ciemność. Ciekawi mnie ilu jest na świecie ludzi tak samotnych jak ja. Czy jest wśród nich ktoś, kto chciałby być samotny razem ze mną?
– Uważaj, bo się znajdzie? – mruknąłem do siebie.
– Czy jest tu ktoś żywy?! Pomocy! ? Do moich uszu dotarło niemal błagalne wołanie. Podniosłem się z kamienia, na którym leżałem i ruszyłem w tamtą stronę. Wzdłuż brzegu rzeki biegał jakiś duch, był wyraźniejszy niż inne, czyli umarł stosunkowo niedawno.
– Hej! Czemu się tak wydzierasz? ? Duch znalazł się przy mnie w mniej niż dziesięć sekund. Zjawa okazała się być nastolatkiem mniej więcej w moim wieku o niebieskich oczach. Po śmierci stajemy się niemal przeźroczyści, ale oczy zawsze zachowują swój kolor.
– Na Hadesa, wreszcie ktoś żywy! Jesteś żywy prawda?! ? Jego wzrok przewiercał mnie na wylot. Potaknąłem. ? Zostało mi mało czasu, więc słuchaj uważnie.
Duch miał na imię Jack i był synem Chione ? greckiej bogini śniegu. Chłopak opowiedział mi całą historię swojego życia i jak się zapewne domyślacie była smutna, cholernie smutna. Jack został podrzucony do domu dziecka gdy miał zaledwie dwa miesiące i żył tam do ukończenia piątego roku cżycia. Był molestowany ? nie powiedział mi tego, ale wystarczyło spojrzeć w jego oczy, by znać prawdę. Jeden z opiekunów za kradzież cukierka pobił go do nieprzytomności, a kiedy chłopie trafił do szpitala zjawiła się w nim sama Chione (oczywiście mały Jack o tym nie wiedział). Ta bez jego zgody zabrała go ze szpitala do swojego lodowego zamczyska, w którym spędził dziewięć lat swojego życia. otoczony marmurowymi istotami podobnymi do ludzi.
– To tak jakbyś mieszkał z marionetkami ? powiedział. ? Poruszają się, robią to co im się każe, ale nie mówią, nie myślą, nie czują. Dziwie się, że nie zwariowałem? a może jednak?
Był tam samotny, sam jak palec. Matka rzadko się nim zajmowała, musiał sam się bawić, uczyć, jeść. Nikt z nim nie rozmawiał, nikt się o niego nie troszczył i nikt go nie kochał. Nie miał nic do stracenia, więc uciekł ? a to było największym błędem w jego życiu. Na swojej drodze spotkał grupkę potworów, która zbiła go na kwaśne jabłko i przewiozła do współczesnego Koloseum, gdzie wpakowano mu do rąk miecz oraz tarczę i kazano walczyć. Przetrwał tam cztery lata, a pięć miesięcy temu poznał gladiatorkę, o której w koszarach krążyły legendy. A ta dziewczyna przeżyła na arenie sześć lat ? dłużej niż ktokolwiek inny. Wygrywała wszystkie walki, zabijała bez mrugnięcią okiem i co najważniejsze umiała walczyć we wszystkich warunkach, walczyła wszystkim i ze wszystkimi, potrafiła zabijać bronią i bez niej, nie bała się nikogo i niczego. I jako pierwsza zbuntowała się przeciwko Jemu. Ale pomimo swojej waleczności i okrucieństwa była wrażliwa, delikatna i czuła.
– Ma na imię Aoife ? rozmarzył się, a potem spochmurniał. ? Nigdy nie spotkasz takiej dziewczyny jak ona. Nigdy, nawet podobnej do niej. Pocałowałem ją kiedy po raz trzeci zamknięto nas razem w celi, a miałem ochotę zrobić to gdy zamknięto nas po raz pierwszy. Spaliśmy razem na jednej pryczy, całowaliśmy się, wspieraliśmy i opowiadliśmy sobie różne historie. A właśnie, jest cholernie dobrą słuchaczką. I pomimo tego wszystkiego nie potrafiłem jej pokochać, zrobiłbym dla niej wszystko, ale nie umiałem jej kochać. Chociaż bardzo się starałem. ? Do jego oczu napłyneły łzy, a potem zaczeły powoli ściekać po przezroczystych policzkach. ? Wybacz mi Aoife.. wybacz?
Starałem się go jakoś pocieszyć, lecz on nie chciał mnie słuchać.
– To dla mnie się zbuntowała. Dla mnie skazała się na śmierć. ? Coraz więcej łez spływało po jego policzkach. ? A ja nie umiałem, nie umiem jej kochać? wybacz mi Aoife?
– Uspokój się! Ona może wciąż żyje, jeszcze jest nadzieja. Uratuję ją, tylko powiedz mi gdzie to jest. ? Chłopak spojrzał na mnie zdiwiony, chyba w ogóle zapomniał, że chciał mnie o to poprosić
– To jest gdzieś w Minesocie, ale nie mam pojęcia gdzie dokładnie. ? No po prostu pięknie, a potem coś mi zaświatało.
– Mogę sprawdzić gdzie Cię zamordowano, muszę tylko udać się do pałacu Hadesa. Jak masz na nazwisko?
– Frost. Jack Frost. ? Odpowiedział szybko i pewnie.
– A zatem Jacku Froście, idę ocalić twoją przyjaciółkę.
Aoife:
Lekki pomarańczowy zapach ciasteczek owsianych unosił się w całym domu. Mama krzątała się po kuchni, a ja siedziałam przy stole i starałam się namalować jednego z naszych koni.
– Weterynarz powiedział, że Zołza urodzi jeszcze w tym miesiącu ? oznajmiła z nieukrywaną radością w głosie.
– Oby tylko ten źrebak nie był taki wredny jak jego matka ? mruknęłam. Mama się roześmiała, a jej śmiech brzmiał jak tysiące rozdzwonionych dzwoneczków. Uśmiechnęłam się do siebie, uwielbiałam jej śmiech. A potem poczułam zapach spalenizny, przewróciłam oczami. ? Znowu zapomniałaś o ciasteczkach.
– Na Hadesa! ? Rzuciła się w stronę piekarnika, a chwilę potem na stole wylądował talerz spalonych ciastek. Mama z rezygnacją opadła na krzesło naprzeciwko mnie.
Dziś czarne loki związała w koński ogon, ale i tak kilka kosmyków z niego umknęło i teraz okalały jej szczupłą twarz. Cerę miała alabastrową, oczy srebrne, rzęsy długie, usta pełne i czerwone, nos mały i lekko zadarty. Wyglądała na dwadzieścia osiem, a miała trzydzieści jeden lat. Moja mama była po prostu piękna, ale bardzo często odnosiłam wrażenie, że nie ma o tym pojęcia.
– Chyba dam sobie spokój z pieczeniem.
– Tak, to dobry pomysł. ? Uśmiechnęła się, odsłaniając lekko pożółkłe zęby ? jedyną skazę w jej urodzie. Moja mama paliła codziennie, nie miałam jej tego nigdy za złe. Sama prowadziła stadninę liczącą osiemdziesiąt osiem koni, była szefem, weterynarzem, psychologiem zwierzęcym i instruktorem jazdy jednocześnie. I co najważniejsze była moją mamą, wiedziałam że ma masę rzeczy na głowie i starałam się nie wchodzić jej w drogę, ale brakowało mi jej uwagi. Marzyłam o dniu, w którym będzie myślała tylko i wyłącznie o mnie. ? Może pojedziemy na przejażdżkę? Wszystkie konie już obrządzone, nie masz dziś żadnych treningów, a jeśli coś by się działo to przecież ojciec Adama wrócił.
– Dobrze, dawno nie jeździłam na Weir. A może Adam chciałby się z nami wybrać?
– Dzisiaj akurat nienawidzi koni. ? Ojciec mojego przyjaciela był weterynarzem i to cholernie dobrym, miał masę zleceń i wezwań, miałyśmy szczęście że znajduje czas by do nas zaglądać. Bardzo często nie było go w domu, rzadko zwracał uwagę na swojego syna, właściwie to nawet gdyby jego potomek umarł, ten dowiedziałby się o tym ostatni. Bywały dni, w których Adam nienawidził konie z całego serca i dni, w których nie mógł bez nich żyć.
Chyba dlatego byliśmy razem tak związani. Nikt nigdy za bardzo się o nas nie troszczył, zawsze byliśmy stawiani na drugim miejscu. A byliśmy tylko dziećmi, potrzebowaliśmy miłości, zainteresowania i troski. Lecz w życiu naszych rodziców nie było dla nas zbyt wiele miejsca, zaledwie kącik. Musieliśmy szukać kogoś kto by nam ich zastąpił i podczas tych poszukiwań odnaleźliśmy siebie. Odkąd się poznaliśmy nie było dnia, którego nie spędzilibysmy razem. Opatrywaliśmy swoje nawet najmniejsze skaleczenia, gdy było nam smutno rozśmieszaliśmy się nawzajem, kiedy jedno chrowało drugie symulowało, by zostać z nim w domu, pocieszaliśmy się nawzajem i broniliśmy. Kochalismy się nawzajem.
Nikt nigdy nie będzie mi bliższy niż on.
– Mamo? ja muszę iść do Adama. Nie może być teraz sam. ? Oczami wyobraźni widziałam go w lesie nad strumieniem z wściekłością rzucającego kamienie do wody. Mama uśmiechnęła się do mnie ciepło. Mimo jej wszystkich wad kochałam ją nad życie.
– Leć do niego. ? Zerwałam się z krzesła i mocno ją przytuliłam, ona mnie podniosła i posadziła sobie na kolanach. ? Jesteś najwspanialszą nagrodą jaką mogłam kiedykolwiek dostać, bardzo Cię kocham.
– Ja ciebie też. ? Pocałowała mnie w czubek głowy i postawiła z powrotem na podłodze. ? Będę za godzinkę.
Krzyknęłam wybiegając z domu i kierując się prosto nad strumień. Do Adama.
~*~
Niby takie zwykłe, nieszczególne wspomnienie, ale dla mnie było warte wszystkich kosztowności świata. Od tak dawna nie widziałam mamy, tęsknota za nią wręcz mnie pożerała. Ilekroć myślałam o niej, o naszym domu czy koniach czułam nieopisany ból w sercu. Marzyłam tylko o tym by znów mnie przytuliła i zaśpiewała mi moją kołysankę.
Tylko tego chciałam, odrobiny ciepła. Czy to zbyt wiele?
Nagle poczułam jak czyjeś silne ramiona mnie unoszą. Chiałam otworzyć oczy, by zobaczyć kto ośmielił się mnie dotknąć, ale powieki za bardzo mi ciążyły, a mgła osnuwająca mój umysł była zbyt gęsta.
Nico:
Kiedy tylko przekroczyłem cień od razu zostałem przygwożdżony do ściany. Przez panujące tu ciemności nie mogłem dostrzec nawet oczu mojego przeciwnika. Ale mogłem za to poczuć chłodny metal na swoim gardle, zapewne nóż.
– Kim jesteś i czego chcesz? ? Odezwał się mój napastnik.
– Szukam Aoife ? wychrypiałem, chłopak przycisnął mi nóż jeszcze mocniej.
– Nie tkniesz jej! ? Ten duch mówił coś o chłopaku, który będzie jej bronił za wszelką cenę? jak on miał?
– Adam! ? Nacisk na moje gardło lekko się zmniejszył. ? Ja chcę was z tąd uwolnić, a jak tego nie zrobię to pewien umarlak wyrwie mi serce.
– Skąd wiesz jak mam na imię?
– Jack mi powiedział, kazał mi was uratować. ? Czułem, że chłopak się waha. ? Proszę, uwierz mi. Zabiorę was w bezpieczne miejsce. Przysięgam na Styks.
I to przesądziło o całej sprawie. Adam natychmiast mnie puścił, myślałem że będzie mi go trudniej przekonać. Po chwili zorientowałem się czemu tak łatwo uwierzył. Tu wszędzie było czuć śmierć.
– Shed? to znaczy Aoife nie ma praktycznie skóry na plecach, w dodatku ma gorączkę? – zawahał się przez chwilę. ? W każdej chwili może umrzeć.
Ruszyłem za jego głosem i po chwili dostrzegłem zarysy ciała dziewczyny. Czułem w kościach, że jest bliska spotkania z Tanatosem. Musimy ją stąd natychmiast zabrać.
– Odwróć się ? rozkazał.
– Czemu?
– Bo przez te rany nie mogłem jej nawet luźnej koszulki nałożyć. ? Odwróciłem się natychmiast i kiedy Adam szamotał się z jakimś materiałem usłyszałem kroki na korytarzu.
– Musimy spa? – Nim zdążyłem dokończyć zdanie do celi wpadło czterech cyklopów, już sięgałem po miecz gdy nagle poczułem jak uchodzi z nich życie. Tak po prostu. Ani ja ani Adam nie zrobiliśmy nic by stało się to przez nas, ktoś wyssał z nich życie zamieniając ich w cztery kupki złotego pyłu.
– Shed? jak ty to? ? Adam spoglądał z dumą i zdziwieniem na dziewczynę trzymaną w ramionach, owiniętą brudnym prześcieradłem.
Siłą woli przywołałem cień i przeniosłem nas do obozu
~*~
Kiedy tylko trafilismy na miejsce od razu zanieśliśmy Aoife do skrzydła medycznego. Mam mocne nerwy, wiele już w życiu widziałem, ale gdy tylko ujrzałem rany dziewczyny ledwo powstrzymałem się od wymiotów. Właściwie to ona nie posiadała już pleców, a jedynie skrzepy zaschniętej krwi, mięso i odsłonięte kości. To prawdziwy cud, że ona jeszcze oddychała. Przez co najmniej godzinę dzieciaki od Apolla oczyszczały te rany i przez kilka następnych godzin starali się je jakoś załatać, jednocześnie zbijając jej gorączkę.
Adam prze cały ten czas łaził w kółko, walił pięścią o ścianę i wyklinał. Przesiedziałem z nim na oddziale całą noc. Czemu? Szczerze to nie mam zielonego pojęcia, ale coś mnie w tej dziewczynie zaciekawiło. Miała najwyżej 170 cm wzrostu i była dość drobna, wyglądała na zbyt słabą by przeżyc, a co dopiero wygrywać walki gladiatorów przez sześć lat. Zacząłem zastanawiać się czy na pewno uratowałem właściwą dziewczynę. Ale przestałem kiedy ?lekarze? powiedzieli, że dojdzie do siebie w ciągu dwóch tygodni lub mniej.
Sedzieliśmy teraz z Adamem przy łóżku dziewczyny i przyglądaliśmy się jej spokojnej twarzy. Od prawie tygodnia nawet się nie poruszyła, wciąż śpi. Adam wciąż jej pilnuje, a ja pilnuje Adama, bo on jest tak przejęty jej zdrowiem, że zapomina nawet o jedzeniu.
Rozmawialiśmy właśnie o dzisiejszych zajęciach z szermierki, gdy nagle w brzuchu Adama coś zabulgotało. Rzuciłem mu karcące spojrzenie.
– Zostaniesz z nią? Niedługo wrócę. ? Mógłbym się założyć o stówe, że wróci za dziesięć minut.
– Jasne, przynieś mi naleśnika. ? Chłopak kiwnął głową i pędem pognał do jadalni.
Aoife:
Myślałam , że zwariuje. Do moich uszu wciąż docierał pełen rozpaczy głos Adama. Tak bardzo chciałam wstać i go przytulić, zapewnić że już wszystko będzie dobrze i że wciąż przy nim będę. Lecz nie mogłam, całe moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nie mogłam nawet unieść powiek, by choć przez chwilę zobaczyć jego twarz. To okropne słyszeć głosy, poruszających się ludzi, czuć ból i nie móc na to zareagować. Kurwicy można dostać?
Ale kiedy jest się tak zawieszonym jest dużo czasu na rozmyślania, a ja przez lata starałam się nie myśleć o ważnych rzeczach, tylko o tych podsawowych. Zajmowałam mój umysł najróżniejszymi rzeczami byle nie myśleć o mamie i wszystkim co straciłam oraz nie zastanawiać się co będzie jutro. A teraz wszystkie zapomniane lata do mnie wracały, kawałek po kawałeczku.
Wielkie jak groch, niewidzialne łzy spływały po moich policzkach.
– Zostaniesz z nią? Niedługo wrócę. ? Usłyszałam kojący głos Adama i miałam ochotę krzyczeć, by mnie nie zostawiał, by ze mną został.
– Jasne, przynieś mi naleśnika. ? Do moich uszu dotarł drugi, lekko zachrypnięty głos innego chłopaka. Ten głos był niski, ochrypnięty i oszałamiająco seksowny.
Nagle poczułam, że muszę ujrzeć jego właściciela i otworzyłam oczy. Ujrzałam dwoje czarnych, głębokich niczym studnie oczu. Nigdy nie widziałam takiej głebi, dosłownie w nich tonęłam. I im dłużej to robiłam tym łatwiej było mi dostrzec w nich ból i udrękę. Po chwili się opamiętałam i dopóty, dopóki nie zobaczyłam noża na szafce udawałam nieprzytomną. Kiedy zyskałam pewność, że panuje nad kończynami zerwałam się na równe nogi i chwyciłam nóż.
– Hej, ja nie zrobię Ci krzywdy? – Chłopak o nieziemskim głosie i oczach podniósł ręcę do góry i przyglądał mi się pełen spokoju. Jakaś maleńka część mnie chciała mu uwierzyć i odłożyć nóż. Dać się sobą zaopiekować. Ale cała reszta nie pozwalała nawet na odrobinę zaufania. Dałam susa przez oddzielające nas łóżko i powaliłam go na ziemię. Siadłam na nim tak, że moje kolana blokował mu ręce, a wolnymi dłońmi przykładałam mu nóż do gardła.
– Myślisz, że jesteś w stanie zrobić mi krzywdę? ? prychnęłam. Czarnooki uśmiechnął się krzywo, srebrny kolczyk ? kółeczeko błysnął na jego dolnej wardze.
– Rzeczywiście jesteś tak groźna jak mówią ? krzywy uśmiech zmienil się w zawadiacki uśmieszek.
– Gdzie jest Adam?! I kim ty jesteś, że masz czelność?
– Shadow! Co ty wyrabiasz? ? Adam był szczęśliwy i przerażony zarazem. Bardzo chciałam go przytulić, ale nie mogłam zostawić chłopaka. ? Na litość boską, zejdź z niego! ? zawahałam się. To nie w moim stylu ? wahanie się. ? On nas uratował?
Natychmiast z niego zeszłam, ale zahowałam bezpieczną odległość. Adam podszedł do mnie i mocno przyciągnął do siebie. Schował twarz w moich włosach, a ja swoją w zagłębieniu jego ramienia.
– Myślałem, że Cię straciłem ? szepnął. – Nigdy więcej mi tego nie rób. Nigdy.
– Przepraszam ? odpowiedziałam cicho i odetchnęłam z ulgą. Teraz już wszystko będzie dobrze, bo on jest przy mnie. ? Gdzie my jesteśmy?
Chłopak odsunął się ode mnie i uśmiechnął od ucha do ucha. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam go tak szczęśliwego. Moje serce fikneło koziołka.
– Shed, witaj w Obozie Herosów! ? Zmarszzczyłam brwi i szukałam tej nazwy w pamięci. Nic nie znalazłam.
– Nie pomogłeś mi ? mruknęłam.
– Obóz Herosów to w skrócie miejsce gdzie opatrzą Ci wszystkie rany, zaopiekują się tobą, dadzą broń i nauczą walczyć. ? Kiedy patrzyłam na czarnookiego wypowiadającego te słowa nie wypadły one zbyt przekonująco. ? I jeśli się komuś nie spodobasz to dostaniesz nieźle po dupie.
Roześmiałam się. Autentycznie się roześmiałam i nie mogłam przestać. Chłopcy patrzyli na mnie jak na wariatkę, ale nic mnie to nie obchodziło.
– Nikt nie da mi bardziej po dupie niż samo życie ? odpowiedziałam mu. – Inni mogą mi nawtykać.
Znów zaczęłam się śmiać i Nico też, a potem Adam. Ze śmiechu prawie tarzaliśmy się po podłodze, gdy nagle przypomniał mi się mój ostatni napad śmiechu?
– Mama? – podczołagałam się do Adama i ujęłam jego twarz w swoje dłonie. ? Adam zabierz mnie do do domu. Do mamy!
– Tylko, że?
– Możemy stąd odejść?
– Tak, ale?
– To zabierz mnie do niej ? kiedy dostrzegłam ból w jego oczach kolana się pode mną ugieły. ? O co chodzi? ? Wbrew mojej woli zaczęłam drżeć.
– Aoife? – nie chciał tego mówić, wolał żebym sama się domyśliła. A ja chciałam to usłyszeć ? być pewna. ? Twoja mama? ona? ona nie żyje.
Czułam jak czyjaś wielka dłoń przebija mi klatkę piersiową, szarpie i powoli wyrywa mi serce. A potem je rozrywa i ćwiartuje. Pozbawiona serca osunęłam się na podłogę.
– Shed?
– Odejdź ? rozkazałam lodowato. Nie chciałam żeby ktokolwiek cokolwiek do mnie mówił lub mnie dotykał. I nie chciałam żeby on widział jak płaczę.
– Nie zostawię?
– Odejdź! ? Odwróciłam się do niego. Od razu się skulił. ? Zostaw mnie. Samą.
Chłopak wyszedł, a ja zwinełam sięn w kłębek na łóżku i zaczęłam ryczeć. Nie potrafiłam pohamować łez wciąż napływających mi do oczu, z nosa mi ciekło, a z gardła wydobywały się jakieś bliżej nieokreślone dźwięki.
Zabrano mi prawie wszystko, ale się nie poddawałam, bo wiedziałam że została mi mama. I że ona na mnie czeka, więc codziennie walczyłam o każdy oddech dla niej. Kiedy tylko o niej myślałam czułam, że mam jeszcze po co i dla kogo żyć. Mama dawała mi siłe jakiej nie mógł dać mi nikt inny. Przez sześć lat żyłam z nadzieją iż jeszcze ją zobaczę i znów będzie mi dane usłyszeć jej perlisty śmiech.
A teraz ta nadzieja obróciła się w proch i została zdmuchnięta przez jessienny wiatr. Moje serce, które jakimś cudem trzymało się jeszcze kupy pękło. Pękło na miliardy maleńkich kawałeczków, a one pękały dalej i tak w nieskończoność.
Nico:
Kiedy Adam wyjawiał dziewczynie tą okropną prawdę o jej mamie, ja usunąłem się w cień. To było zbyt osobiste. I chyba oboje zapomnieli o mojej obecności. Patrzyłem jak Adam wychodzi, a Aoife zamyka się w sobie i zaczyna płakać. Czułem że powinienem zostawić ją teraz samą, pozwolić jej ochłonąć, lecz moje ciało uważało chyba zupełnie inaczej. Chwyciłem pudełko husteczek z jednej z szafek i powoli podszedłem do niej.
– Prosiłam żebyście mnie zostawili. Samą ? powiedziała pewnym, nie łamiącym się głosem, w ogóle na mnie nie patrząc, ale łzy wciąż spływały po jej policzkach.
– Nieprawda, po pierwsze nie prosiłaś tylko kazałaś; po drugie Adamowi nie mnie. ? Spojrzała na mnie swoimi oczami koloru nocnego nieba ze srebrnymi refleksami imitującymi gwiazdy. W tych oczach był wszechświat.
– Jak nas stamtąd wydostałeś? ? Wzruszyłem ramionami i przywołałem cień. wielka plama czerni zawisła w powietrzu koło łózka dziewczyny. Aoife przyglądała jej się z zaciekawieniem i powoli zaczęła wyciągać ku niej dłoń.
– Aoife nie! ? Złapałem jej delikatną dłoń i całe moje ciało przeszył dreszcz. ? Jeśli dotknęłabyś tego choćby opuszkiem swojego palca cień wciągnąłby Cię i wysłał nie wiadomo gdzie.
– Czy? – spojrzała na mnie niepewnie ? czy Jack? jak on się czuje?
– Z pewnością martwy ? odparowałem i pożałowałem swoich słów. ? Aoife ja nie?
– Ale on jest martwy. Po co się oszukiwać? ? Jej twarz wcześniej przepełniona bólem i rozpaczą zmieniła się w nic nie wyrażającą maskę. ? Ja chce tylko wiedzieć, czy tam na dole? czy on?
– Z tego co wiem to Chione negocjuje z moim ojcem. Chce zamienić go w jakiegoś pomniejszego bożka, ale będzie musiała za to sporo zapłacić. ? Usatysfakcjonowana kiwneła głową. I znów zaczęła mi się przyglądać.
– Co? Wiem, że nie jestem piękny, ale nie jestem też jakimś eksponatem ? zażartowałem. Po jej twarzy przemknął cień uśmiechu.
– Nie znam twojego imienia ? powiedziała.
– O wybacz. Nico di Angelo, madame ? ukłoniłem się.
– Nico di Angelo syn Hadesa ? uzupełniła. Nagle zgięła się w pół i zaczeła ciężko oddychać. ? Moje? moje plecy? to? boli ? wysapała. Jak najdelikatniej mogłem odwróciłem ją na brzuch. Moje palce złapały za rąbek jej szpitalnej koszuli?
– Mogę? Zobaczę tylko czy?
– Pospiesz się ? mruknęła przez zaciśnięte zęby. Koszula z tyłu zapinana była na guziki, walczyłem z nimi chwilę, a potem moim oczom ukazały się jej połatane plecy. Skóra w pozszywanych miejscach była naciągnięta do granic możliwości, jeśli jeden ze szwów puści reszta również to zrobi. Były niczym kostki domina. Szukałem przyczyny jej bólu, ale nie wdała się żadna infekcja i żaden ze szwów nie puścił.
– Bolą w konkretnym miejscu? ? zapytałem łagodnie.
– Nie, one? palą ? wydukała.
– Leki przeciwbólowe przestały działać. Poczekaj chwilę. ? Szybko pobiegłem do szafki z lekami i wygrzebałem z niej Paracetamol. Podałem go dziewczynie, a ona bez popijania łykneła trzy tabletki.
– Dlaczego to robisz? ? zapytała drżacym głosem.
– Co robię? ? przewróciła oczami.
– Dlaczego tu ze mną siedzisz? Mógłbyś zawołać Adama i mieć mnie w dupie, a zamiast tego patrzysz jak płaczę, zwijam się z bólu i jeszcze podajesz mi leki. Nie rozumiem tego.
– Właściwie to nie mam nic lepszego do roboty ? odparłem niby od nie chcenia. A jej wzrok przewiercał mnie na wylot, niemal czułem jak zagląda w głąb mojej duszy.
– Dlaczego? ? powtórzyła kładąc nacisk na każdą literę.
– Intrygujesz mnie.
– Intryguje Cię również zapewne to co myśli skaczący z drapacza chmur człowiek , zanim plaśnie na chodnik ? prychnęła. Czułem jak kąciki moich ust unoszą się coraz wyżej i wyżej?
– Wiesz, że nigdy nad tym nie myślałem? Zaciekawiłaś mnie. Ciekawe co taki skoczek sobie myśli?
– Ja wiem ? powiedziała tak cicho, że ledwie ją usłyszałem. Spojrzałem na nią, ale ona odwróciła głowę i wyglądała teraz przez smagane wiatrem i deszczem okno. I coś w wyrazie jej bladej twarzy powiedziało mi, że lepiej będzie jak sobie pójdę. Bez słowa ruszłem ku drzwiom. ? Nico?
Moje imię zabrzmiało w jej ustach czysto i świeżo, ciarki przebiegły mi po plecach.
– Mógłbyś? mógłbyś mi przynieść jakieś książki? ? Uśmiechnąłem się, czytanie było moim ulubionym lekarstwem na nudę.
– Jakiś konkretny gatunek?
– Cokolwiek, może być nawet lektura szkolna. ? Spojrzała na mnie z wdzięcznością. ? Dziękuję? za wszystko.
Uśmiechnąłem się do niej najszczerzej i najcieplej jak tylko potrafiłem i pobiegłem po książki dla niej. Kiedy tylko wpadłem do domku z mahoniowych półek zgarnąłem Cień wiatru i Światła września ? Carlosa Ruiz Zafona ; TO ? Stephena Kinga oraz tomik poezji Rainera Marii Rilkego i zbiór opowiadań Edgara Allana Poego.
I kiedy niosłem jej te książki nawiedziło mnie dziwne uczucie. Czułem, że te książki jej się spodobają i będziemy rozmawiać o nich długie godziny. O nich i masie innych rzeczy, które nas interesują?
Tak, tak będzie. Jestem tego pewien.
Paulo Coelho
PS. Powiedzcie mi czy podoba wam się narracja Nika, bo mam do niej pewne wątpliwośći?
PSS. Jeśli komuś nie podoba się, że Aoife opuściła arenę to bez obaw. Niedługo tam wróci 😉
Oj, narracja Nica jest świetna, z reszta jak całe opowiadanie. Choć czasami wyrywasz do przodu, troszkę za bardzo przyśpieszasz akcję. Ale tylko raz czy dwa, więc cudowne opisy przeżyć bohaterki i ten twój miły, swobodny, choć poważny styl pisania rekompensują wszystko. 😀 Ale o co chodzi z tymi znakami zapytania, ja się pytam? Są wszędzie.
Brakowało czasami liter kończących wyraz i po co do jasnej ciasnej tyle znaków pytających?! Wiesz jak to przeszkadza czytać?! Zamiast nich powinny być myślniki (przynajmniej w większości miejsc) Najbardziej uderzył mnie błąd: zahowałam – zaCHowałam. jednak opko jest świetne i nie mogę się doczekać następnej części. A tak przy okazji narracja Nica jest fajna.
Wiem, że tam powinny być myślniki i trzy kropki, ale jak je wysyłałam to tam były. Nie wiem czemu teraz jest inaczej. I tak wiem, że to przeszkadza -,-. Ale dziękuję wszystkim za słowa pochwały
Nie wiem czemu one wciąż się powtarzają, zmieniałam już nawet czcionkę, ale to niestety najwyraźniej nic nie dało. I bardzo za to przepraszam.
Może masz coś nie tak z klawiaturą?
Raczej nie, bo gdy je wysyłam to jest wszystko w porządku.
Jeju, może to przez rodzaj maila? Spróbuj np. w Gmailu albo Gazecie 😉 A opko bardzo mi się podobało, ale te „?” bardzo utrudniały czytanie, naprawdę, w połowie bolały mnie oczy. Radzę robienie trochę krótszych opek, ale to tylko twój wybór, bo narracja bardzo szybko się zmieniała 😉 i uderzyło mnie tylko to „z tąd”. Piszę się „stąd” i „skąd” 😛 mimo to było dość przyjemne i fajnie się czytało
O.o baardzo ciekawe, narracja Nica się podoba 😀 tylko te znaki zapytania… Heh, nie twoja wina, ale czyta się dziwnie, chociaż i tak fantastic
Co do znaków zapytania to radzę spróbować wysłać zapisane w formacie pdf, ponieważ to program, w którym po otworzeniu nie można nic edytować. Powinno pomóc. A opko genialne. Świetnie się czyta, fajna akcja. Pisz szybko następną część.
Dięki, napewno spróbuje 😉 I dziękuje wszystkim za słowa zarówno krytyki jak i pochwały ;D
Ten pierwszy fragment który napisałaś jest z piosenki Radioactive- Imagine Dragons ? Bardzo ją lubię 😀
Oczywiście podoba mi się również narracja Nico, pewnie Aoife będzie chciała uwolnić resztę „gladiatorów” lub zemścić się na Nim….. dlatego wrócą na Arenę.
Ogólnie to opko jest napradę zaje*iste, fantastyczne i chyba najlepsze jakie czytałam ;D
Gratuluję talentu, buziaki :***