Wróciłam po dłuższej nieobecności, mam nadzieję, że może się ucieszycie^^
-A oto nasz pokój! – Oceane otworzyła drzwi przed Elodie i zaprosiła ją gestem do środka.
– Wow – dziewczyna otworzyła ze zdziwieniem usta.
Pokój buł śliczny. Fioletowe ściany wspaniale współgrały z białymi, drewnianymi meblami. Po dwóch stronach stały łózka nakryte ciemnymi pościelami. Widok z okien też był niezły… Chociaż to chyba za mało powiedziana. Balkon wychodził centralnie na piękny, bogaty ogród z mnóstwem roślin i basenem.
– Super, prawda? – Oceane rzuciła się na łóżko – twoje rzeczy zaraz przyjdą do tego czasu możesz się rozgościć.
Elodie jednak nie czuła się tam dobrze. Wszystko było piękne, lecz nie jej. U ciotki też nie czuła się doskonale, ale tutaj…? Ten przesyt w dekoracjach przeszkadzał jej, lecz to nie było największym problemem. Elodie tęskniła, za rodzicami. Zginęli przecież tak niedawno, rany nie zdążyły się jeszcze zasklepić. Dlatego pewnie ból który czuła tak jej doskwierał. Na domiar złego jeszcze ta pustka i świadomość, że jednym gestem może zrobić z człowieka roślinkę. Dziewczyna była wprost przerażona!
*
Tymczasem mijały godziny. Rzeczy Elodie leżały już spokojnie, równiutko ułożone na szafce. Zachód słońca pokazywał swoją urodę, lecz nie był zadowolony, iż wszyscy go nie widzą. Postanowił, więc odda kilka promyków Elodie, która siedziała akurat na balkonie. Dziewczyna rozkoszowała się ciepłem zachodzącego słońca, cichą melodią z Władcy pierścieni w słuchawkach i filiżanką kawy na kolanach. Nadal nie czuła się najlepiej, jednak te rzeczy sprawiły, że delikatny promyk nadziei zagościł w jej sercu. Potrzebowała chwili samotności. Nigdy bowiem nie lubiła przebywać długo wśród ludzi. Nie była nieśmiała co to, to nie! Ona wolała towarzystwo samej siebie, natury, czasem nocy. No właśnie noc… Zaraz nadejdzie, jej żywioł. Kiedy słońce pożegna ziemię, przyjdzie księżyc, jej brat.
Rozkoszując się spokojem, dziewczyna usłyszała ciche dźwięki, jakby mruczenie. Wychyliła się za balustradę, aby zobaczyć co to może takiego być. Na chodniku siedział mały słodki kotek. Elodie nie wierzyła własnym oczom, był identyczny jak…
– Miłka! – krzyknęła uradowana dziewczyna uśmiechając się do siebie.
Kotek był jej… Kiedyś przedtem jak zginął. Uśmiech spełzł z twarzy dziewczyny. Kotek nie żył, nie mógł przecież teraz stać pod jej balkonem. Elodie zamknęła oczy powstrzymując łzy. Kiedy je otworzyła na miejscu zwierzaka leżała kartka. Już chciała wybiec z pokoju i zejść po schodach na dół, kiedy zorientowała się, że Oceane jest w środku. Nie mogłaby powiedzieć jej o tym co zobaczyła.
Bez chwili namysłu dziewczyna chwyciła mocno ramę balkonu i przełożyła nogę na drugą stronę. Następnie mocno trzymając się prowizorycznej uchwytni przesunęła się w prawo. Noga za nogę, dłoń za dłonią. To nie może być trudne!
Doszła do rynny. Wystarczyło tylko mocno się trzymać i nie pozwolić sobie na chwilę nie rozwagi, a pokona dwa piętra bez problemu.
Oczywiście nie mogło pójść tak dobrze jak myślała. W pewnym momencie usłyszała czyiś głos. Ktoś śpiewał nie wyobrażalnie pięknie. Elodie pokochała ten głos od pierwszego dźwięku, lecz nie było to zwykły zachwyt głosem. Elodie była zahipnotyzowana. W oczach miała mroczki układające się w podprogowy obraz – pióro, a głowa bolała ją niemiłosiernie. Kiedy tak oddalona od zdrowego umysłu podziwiała głos poluźniła uchwyt, niebezpiecznie mocno. W pewnej chwili już spadała z ogromną prędkością w dół. Ziemia przybliżała się coraz bliżej i nie było widać, żadnego sposobu na uratowanie się. W jej umyśle panował niezliczony chaos, natomiast twarz nie zdradzał nic oprócz bólu. Poczucia śmierci.
I wtedy zjawił się on. Chłopak.
Kaptur przykrywał jego twarz woalem cienia, tylko oczy, zielone i przepięknie odbijały światła zachodu słońca. Na sobie miał płaszcz. Starodawny, lecz bardzo pasujący do tej… niezwykłej chwili.
Nieznajomy złapał dziewczynę w ramiona. Ona instynktownie przytuliła się do niego. Pachniał inaczej niż wszyscy. Elodie czuła zapach przypraw, może lekko siarkę. Usta jej drżały, kiedy zorientowała się, że nadal żyje. Wydawało się jej to niemożliwe. Żyła!
– Kim jesteś? – zapytała nieznajomego, gdy odzyskała głos, a ten odstawił ją na ziemi. On tylko nachylił się i pocałował ją w policzek, równocześnie wciskając jej kartkę w spocone dłonie.
– Uważaj na ciebie bogini… – rzekł, a kiedy Elodie mrugnęła nikogo przy niej nie było.
Dziewczyna otworzyła dłoń i rozwinęła kartkę. Widniał na niej napis, rozmazany lekko czyjąś dłonią. W prawym, górnym rogu było coś czerwonego…
– Krew… – jęknęła przerażona dziewczyna. Potem jednak, od czerwonej plamy jej wzrok padł na kartkę.
Wróć bogini, wróć!
Czeka na Ciebie piekielny ród!
Wróć bogini, wróć!
Stań u czarnych jak noc wrót!
Wróć bogini, wróć!
A piekło odzyska skarb dawny swój…
Wow super die zapowiada 😉
Daaawaj CD!!
Wiesz ze uwielbiam twoje opowiadanie i tak, byłam jedna z osób, która czekała na nią z niecierpliwością. Jednak nie przeczytałas go jak juz skończyłas. Następny raz zrób to bo wtedy lepiej wyjdzie. Poprawiasz i coś jeszcze dodatkowo napiszesz i bedzie o wiele lepiej <3
Ne wypominam błędów bo nie jestem od tego.
Czekam z niecierpliwością na CD, dobrze o tym wiesz ! <3 :3
buł – był
Super! Ja też czekałam na te opko. Fajny wierszyk. Podejrzewam kim był ten chłopak, ale nie wypaplam ^^
Thx ;3
Już poprawiłam ten „buł” 😀
A piekło odzyska skarb dawny swój… Fajnie to wymyśliłaś 😀
ach. jaki zaciesz pojawił się na mojej twarzy gdy zobaczyłam że twoje opko już jest !!!!! jest naprawdę fajne i zapowiada się zarąbiście 😉
Hahahah dziękuję :3
Czekałem aż napiszesz tę część;) wena do cb przyszła… I wyszło świetnie:) Luubię twój styl, pisz pisz,bo przyjemnie się czyta;)