Co do mojej rodziny, to raczej jej nie znam. Matka ze mną nie gada, nie wiedzieć czemu, a ojca nigdy nie widziałam na oczy. Powiedzieć można, że moją jedyną rodziną jest Alexander – pies rasy bolder collie, którego znalazłam 3 lata temu. Regulamin zabrania przetrzymywać zwierzęta, ale mnie to nie obchodzi.
* * *
Dzień zaczął się jak każdy inny. Wstałam z łóżka rozwalając doszczętnie budzik, ubrałam się i poszłam na śniadanie. Idąc korytarzem wszyscy jak zawsze schodzili mi z drogi i unikali kontaktu wzrokowego – normalka. Na stołówce spotkałam moich przyjaciół, którzy już kończyli swoje posiłki.
– Co tak późno, mała? – odezwał się Shigo, a ja na dzień dobry strzeliłam mu przez łeb. – Skąd w tobie tyle agresji?! – jak w większości wypadków olałam go, gdyż spostrzegłam, że Kimino ma zabandażowaną rękę.
– Co ci się stało, Kimi? – dziewczyna spojrzała sobie na ramię po czym uśmiechnęła się:
– Ach to, nie przejmuj się, to tylko ślad po spotkaniu piek- -urwała gdyż Kaito zasłonił jej usta:
– Psa, Kimino, po spotkaniu psa. No bo widzisz, no, byliśmy u znajomych Kimino i, no ten, oni mieli dużego psa i podczas zabawy niechcący ją ugryzł.
Z Shigo spojrzeliśmy na nich podejrzliwie, ale nie mieliśmy na to czasu – zaraz zaczynała się lekcja WF’u (ach, no tak nie wspomniałam, że na nieszczęście Shigo, chodzę z nim do klasy). Zostawiliśmy Kaito i Kimino z ich psimi problemami i pobiegliśmy przez dziedziniec na sale gimnastyczną.
* * *
– Dobra, dzieciarnia! Dziś zagramy w kosza! – wrzasnął gościu od WF’u, a dlaczego mnie to nie dziwi…- zagracie dziś z klasą 3, a na rozgrzewkę: zbijak! O i Atashi zdejmuj z siebie to żelastwo.
– To się nazywa pirecing…!
– Nie, to się nazywa metalowa wysypka, zdejmuj bez dyskusji!
Stwierdziłam, że dla odmiany wykonam polecenie nauczyciela, bo po dłuższej dyskusji mogłoby to przerodzić się w coś gorszego, a ja nie chcę tuż przed wakacjami zostać zawieszona w prawach ucznia… Ostatnio byłam w zawieszeniu 2 miesiące temu, ale tym razem nie biłam się z Shigo jak zawsze, akurat wtedy wybiłam szybę w pracowni biologicznej…. Rzucając ławką…
Na salę weszła klasa 3, niektórzy cofnęli się na mój widok, ale to dla mnie żadna nowość, czasem nawet nauczyciele schodzą mi z drogi. Za stadem przerażonych ludzi weszła wysoka dziewczyna. Normalny wabik na samców; długie nogi, duże cycki, piękne oczy i kręcone jasne włosy opadające na ramiona. Miałam wrażenie, że Shigo zaraz zemdleje na jej widok lub coś w ten deseń. Dziewczyna stanęła naprzeciw mnie.
– Zmiażdżę was, małolaty – powiedziała aroganckim tonem. W odpowiedzi tylko prychłam, a na sam dźwięk słowa „mały” w wyrazie „małolaty” zaczęła mi drgać brew.
– Dobra wszyscy gotowi?!- zapytał trener, a raczej wrzasnął.
– Spoko, mała, ja ich zaraz wszystkich skasuje – szepnął do mnie Shigo, a jego głos był pełen pewności siebie.
– Ty to byś, głąbie, biletu skasować nie umiał…- warknęłam w odpowiedzi, a chłopak zrobił swoją prawie urażoną mnie. Gra ruszyła. Piłki latały z jednego końca sali na drugi i nie minęło 5 minut, a na ‘polu bitwy’ zostały 3 osoby: ja, Shigo i tamta laska. Piłka przeleciała obok mnie i już zostałam sama.
– No blond maluszku, zostałaś tylko ty, już po tobie.
– Ja ci dam ‘maluszku’. Przerobie ci facjatkę na kotlet schabowy…- warknęłam i obie piłki poszły w ruch, jak na złość obie dostałyśmy. Dziewczyna miała niezłą parę w rękach, bo aż mnie mocno odrzuciło w tył.
Po wyczerpującym meczu koszykówki, wraz z Shigo zostaliśmy na przerwie na dziedzińcu przed szkołą, czekając tam na Kaito i Kimino.
– Kurna, gdzie oni są, zaraz koniec przerwy, wysłałeś im tego głupiego sms’a?!
– Tak, wysłałem, wyluzuj się kobieto, zachowujesz się jakbyś miała wieczny okres.
Cóż, kłótnia z Shigo jest standardowym punktem dnia, średnio przechodzimy to jakieś 2 razy na godzinę.
– Kłócicie się jak stare małżeństwo! – naszą twórczą i otwartą dyskusję przerwała osoba, którą najmniej miałam ochotę widzieć – blondyneczka z 3 klasy.
– Czego chcesz? – prychnęłam na powitanie.
– Przyszłam tylko po niego – wskazała palcem na Shigo – chłopcze, jesteś mój.
Dobra teraz się nieco zirytowałam, gdyż nie ukrywając, mimo że z Shigo jest narcyzowaty dupek, jest on nie wiedzieć czemu, obiektem moich westchnień, tak wiem nie widać tego. W ogóle to jest dziwne, po raz pierwszy to jakaś laska chce się dobrać do Shigo, a nie odwrotnie…. Co się dzieje z tym światem.
– No pewnie, piękna, ale może najpierw się bliżej poznamy, jakaś kolacja, kino czy coś…-chłopak nie skończył zdania gdyż zdzieliłam go po głowie, co poradzić zawszę tak robie.
– A to za co?! – krzyknął na mnie, po czym skierował z powrotem swoje orzechowe oczy na dziewczynę i rozanielonym głosem dodał:- ona jest nieziemska…
– Masz racje Shigo, i to dosłownie – usłyszałam znajomy głos, który ucieszył mnie jak nigdy dotąd. Był to Kaito z Kimino u boku – odsuń się od niego, Lamio!
– O, no proszę, herosi. Cóż za smakowita niespodzianka….
Dobra, to było dziwniejsze od laski zarywającej do Shigo. Jak Kaito ją nazwał? La coś tam? I jacy znów niby herosi? Nic nie kminie z tego bełkotu. O zgrozo! A to co ma kurna być?! Nie zauważyłam tego jakoś wcześniej, ale ta dziewucha od talii w dół jest wężem! Okej… Nie wiem co brałam, ale było mocne i musze to odstawić.
– Powiedziałem, zostaw go! – warknął ponownie Kaito i wyciągnął swój srebrny zegarek kieszonkowy. Świetnie, przed nim stoi wężowa baba, a ten będzie się bawił w zegarmistrza. To coś zaatakowało mojego przyjaciela, który otworzył klapkę zegarka i stało się; zamiast zegarka Kaito trzymał w ręku cos na kształt niewielkiej kosy na łańcuchu. Ten zegarek zapewne robi wszystko poza pokazywaniem godziny… No, teraz to mnie już nic nie zaskoczy, dobra, jednak zaskocz; gdy Kaito upadł na ziemię, Kimino zasłoniła go… tarczą, prawdziwą, kurna, tarczą. Gdy wężowa pani rozpłynęła się w powietrzu (tak, dosłownie rozsypała się w nicość) ja i Shigo staliśmy jak wryci, udało mi się wyksztusić cos na kształt: jak… co… ugh, o co tu chodzi?!
– Omówimy to po drodze – powiedział Kaito- chodźcie.
– Drodze dokąd?
– Do obozu
– Koncentracyjnego? – rzucił głupio Shigo.
– Ale, Kaito, jesteś pewien, że oni też są…
-Tak, Kimino, jestem – stwierdził stanowczo chłopak, a my nic z tego nie rozumieliśmy, po czym przypomniałam sobie jeden szczegół:
– Nigdzie nie idę bez Alexandra!
Kolejna rzecz, której się nie spodziewałam, jakby na sam dźwięk swojego imienia, znikąd pojawił się mój pies, tuż obok mnie i zaszczekał radośnie.
– Nie mamy czasu! Nie wiem kiedy Lamia się odrodzi – ponaglał Kaito, więc wzięliśmy taksówkę i ruszyliśmy.
– Na Long Island – wtrąciła Kimino do kierowcy siadając na przednim siedzeniu. W tym czasie Kaito tłumaczył nam szeptem o co w tym wszystkim chodziło.
– To co was zaatakowało, to Lamia, potwór z mitologii greckiej, która wabi młodych mężczyzn swoją złudna urodą i ich pożera. Chyba znacie greckie mity, nie?
– Nie – powiedziałam krótko i chóralnie z Shigo. – no może trochę…
– Di immortales… To już coś – westchnął Kaito, a ja nie zrozumiałam pierwszej części wypowiedzi – bo widzicie, wszystkie potwory czy sami greccy Bogowie, to wszystko istnieje naprawdę.
– Czyli, że Zeus i spółka to nie są żadne mity? – szepnął Shigo z niedowierzaniem.
– No nie, to jakiś idiotyzm…. – stwierdziłam po chwili. No bo błagam, kto uwierzy w coś takiego? A to co się przed chwilą stało, no dobra to było niezwykłe, no ale mogłam mieć halucynacje czy coś, prawda? Prawda…? Chyba jednak zaczęłam powoli w to wierzyć…
– Dobra, załóżmy że to wszystko prawda i co? Co my mamy z tym wspólnego?
– To, że potwory szukają nas, czyli herosów. – Kaito widząc nasze miny wyprzedził pytanie- tak jesteście półbogami, w waszych żyłach płynie krew któregoś z Bogów, tylko nie wiemy którego.
Chłopak wyjaśnił nam nieco więcej, np.: skąd może podejrzewać, że jesteśmy herosami (podobnież moje ADHD i dysleksja ma coś z tym wspólnego) i dokąd w ogóle jedziemy.
– Proszę się tu zatrzymać – powiedziała Kimino do zdziwionego kierowcy, który bez słowa wykonał polecenie i zatrzymał auto na środku opustoszałej drogi pod wzniesieniem. Gdy taksówka zniknęła z pola widzenia Kaito i Kimino ruszyli prosto na wzgórze, a ja Shigo i Alex ciągnęliśmy się z tyłu zdezorientowani. Na szczycie stała dorodna sosna, no chyba sosna, była to podobnież brama i ochrona dla tego całego obozu, gdy przez nią przeszliśmy, naszym oczom ukazał się nowy dom. Wiecie, obóz jak to obóz: domki, woda, las, ludzie biegający z mieczami, skrzydlate konie na niebie…. Zaraz, zaraz, że co?!
– Dobra, teraz już wierzę – wydusiłam z siebie, na dodatek ku nam biegł ten co jest półkoniem półczłowiekiem, jak mu tam no, centaur, o!
– Cześć Chejronie! – powitała go radośnie Kimino – przyprowadziliśmy tu dwójkę herosów o których wspominał Kaito.
– Atashi i Shigo, tak? – na dźwięk naszych imion tylko skinęliśmy głowami, nie będąc w stanie nic powiedzieć. – Tak z innej beczki, to jest wasz pies? – Chejron wskazał palcem w kierunku sosny czy co to tam było i teraz do mnie dotarło; Alexander z niewidomych przyczyn nie może przejść przez bramę obozu, więc wydukałam tylko: – Tak, to mój pies.
I bariera od razu jakby osłabła i wpuściła Alex’a, a centaur powiedział:
– To chyba nie jest zwyczajny pies, prawda młoda damo?
– Nie wiem. Znalazłam go 3 lata temu… Co prawda zawsze intrygowały mnie jego krwistoczerwone oczy, no ale na pewno jest na to jakieś racjonalne wyjaśnienie… – Chejron tylko skinął głową i machnął ręką żebyśmy poszli za nim. Wraz z Kaito i Kimino oprowadzał nas po obozie, gdy Shigo nagle wtrącił:
– Tak w ogóle, to do których domów wy należycie? – Irytował mnie fakt, że Shigo był widocznie jakoś bardziej obeznany ode mnie, ale słuchałam go i starałam się nie zemdleć, jak powiedział coś mądrego.
– Ja jestem synem Ateny, Kimino córką Afrodyty – odpowiedział Kaito, wcale mnie to specjalnie nie ruszyło: ich charakter lub wygląd definitywnie wskazywały, że mają coś ze swoich matek.
– No a co z nami? – zapytałam w końcu.
– Trzeba was określić, będziecie mieszkać w domku Hermesa dopóki wasz boski rodzic się do was przyzna, zazwyczaj to nie trwa długo. – wyjaśnił Kaito. Super, do mnie z reguły nikt się nie przyznaje, a co dopiero Bóg. Kaito objaśnił nam również kilka zasad panujących w obozie. Przechodem znaleźliśmy się właśnie na treningu łucznictwa, Shigo był w swoim żywiole. W tempie natychmiastowym chwycił za łuk i strzelił, widać, że niewielką mu różnice sprawiał fakt, czy rzuca piłka do kosza czy strzela do tarczy – trafił prawie w sam środek. Nagle nad jego pustą głową pojawił się, na jakieś 3 sekundy, jasny symbol i Chejron krzyknął: – OKREŚLONY! Witaj w domku Apollina.
No wiedziałam, że tak będzie, do mnie się nikt nie przyzna, no może poza Alexandrem. Prychnęłam (tak, najwyraźniej byłam zazdrosna) i przytuliłam się do mojego kudłatego kumpla kiedy coś poczułam: Alex miał na szyi, pod ta kupą sierści, zawieszony jakiś amulet. Jak mogłam tego nie zauważyć, ani nie poczuć, przez tak długi okres czasu? Był na nim miniaturowy pistolecik, ale gdy go zdjęłam i dotknęłam miniaturki, to aż odskoczyłam z wrażenia, gdyż ta miniaturka zwiększyła swój rozmiar. Trzymałam w ręku autentyczną barretę M92 (tak, znam się trochę na broni palnej…) tylko z tego no, niebiańskiego spiżu. No to już jest coś co pasuje do mojej destrukcyjnej natury. Chejron tylko spojrzał mnie i uśmiechnął się.
– Mówiłem, że to nie jest zwyczajny pies. Zwykła broń śmiertelników czy nawet śmiertelny wypadek nic by mu nie zrobiły, gdyż pies, ten pies jest jednym ze zwierząt A- – nie zdążył dokończyć zdania, gdyż i nad moją głowa pojawił się symbol, jak w grze The Sims.
– Określona. Ares wita cię w swoich progach.
No i wszystko jasne. Mój wredny i arogancki charakter, rządza destrukcji i chociażby zamiłowanie do broni. Wszystko sprowadza się do mojego ojca Aresa – boga wojny. Tak jak i Alexander, który zapewne nie bez powodu trafił w moje ręce…
I tak zaczął się nowy rozdział mojego półboskiego życia, życzcie mi powodzenia.
Świetne! Będą kolejne części? Proszę, proszę, proszę! Zrób kolejne części!
Fajne. Ja osobiście nie namawiam cię do kolejnej części, bo jak dla mnie opko straciłoby swój urok jednostrzałowca, ale jeśli sandra cię zmusi to przyjmę opko z otwartymi ramionami ^^
Życzę, życzę! Extraśne, fajne się czytało i… córka Aresa? Błędów nie zauważyłam 😀
Hahah, jak w The Sims 😀 dobre, ja znalazłam dość sporo błędów, które w swej wrednej naturze mam zamiar wymienić *buahaha*
–Nie radze – nie radzę
-osoba – osobą
-Myślę, że jakby skoczył ze swojego ego na IQ – myślę, że gdyby – brzmiało by lepiej 😉
– i nie powtórzę tego na głos – czy to znaczy, że ona już kiedyś to powiedziała? lepiej by było „… I nigdy nie przyznam”
-przetrzymywać zwierzęta – wydaje mi się, że „przetrzymywać (kogo?czego?) zwierząt
– strzeliłam mu przez łeb – czym, kulką? albo strzeliłam go w łeb, albo dostał w łeb 😀
-piek- -urwała – powinny być trzy kropeczki. A właśnie, kropeczki, coś ci się chyba z nimi potentegowało, bo czasami były cztery, a czasami 5 a innym razem 3 – zdecyduj się 😀
-tak jak mi kiedyś ktoś napisał „nawiasy – wywalić -.-” tu jest tak samo, a zamiast nich możesz dać więcej przecinków, których tutaj brakowało
-sale – Sale to taka miejscowość 😀 salę jest poprawnie
-a dlaczego mnie to nie dziwI… – A znak zapytania, to gdzie się podział, co?
-to się nazywa pirecing – chyba piercing 😀
-prawie urażoną mnie. – nie wiem, jak można cię prawie urazić 😀 chodziło ci o minę?
-Dobra teraz się nieco zirytowałam, gdyż nie ukrywając, mimo że z Shigo jest narcyzowaty dupe – przecinki ci się mylą i to „dupe” – dupę, wulgaryzmy też zapisujemy poprawnie, nawet jeśli one same takie nie są 😀
-co poradzić zawszę tak robie -robię, a przecinek po poradzić też trzeba postawić 😛
-, i – no ale przecinek tuż przed i? srsly?
-O zgrozo! A to co ma kurna być?! – albo jedno, albo drugie, zdecyduj się, dziewczyno 😀
-zaskocz; – zaskoczy
-O, no proszę, heros – przydały by się trzy kropeczki
Zaczekaj, boję się, że zaraz komp mi się wyłączy, więc zaraz dodam drugą część 😛
Zaraz podbiję rekord Chione przy opku „Mścij się za przelaną słowiańską krew” 😀
– wtrąciła Kimino do kierowcy – rzuciła do kierowcy, czy powiedziała do kierowcy
-strasznie dużo razy powtarzasz „prawda” w dwóch zdaniach
półkoniem półczłowiekiem – brakuje /
Cześć Chejronie! – powitała go radośnie Kimino – przyprowadziliśmy tu dwójkę herosów o których wspominał Kaito – powinno być więcej znaków interpunkcji, 100000 razy więcej!
-Co prawda zawsze intrygowały mnie jego krwistoczerwone oczy – no nie wiem, czy agresywna dziewczyna, która powinna mówić wiele krótkich zdań, które mają sens, będzie mówić o intrygowaniu i krwistoczerwonych oczach. Widziałaś list od Spartan? Najlepsze ich listy składały się z jednego, góra dwóch słów,a nie krwistoczerwonych oczu i intryg 😀
-nie zemdleć, jak powiedział coś mądrego. – gdy powiedział coś mądrego
-wcale mnie to specjalnie nie ruszyło – gdzie jest sens? usuń albo wcale albo specjalnie -.-
-W tempie natychmiastowym chwycił za łuk i strzelił, widać, że niewielką mu różnice sprawiał fakt, czy rzuca piłka do kosza czy strzela do tarczy – trafił prawie w sam środek – straaaaaaaaaaasznie długie zdanie, więcej kropek!
Czy ty w ogóle je przeczytałaś przed wysłaniem? Możesz mi je dać do poprawienia, zanim wyślesz je na rr, bo z tego wychodzą właśnie takie komentarze! Liczę na poprawę.
Jak zwykle, zua Melia
Na wstępie: przykro mi ale trafiłaś na Pegaz, która jest bardzo nie w humorze – mój przyjaciel dziś umarł, więc jeśli poczujesz się w jakiś sposób urażona tym komentarzem to bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.
Mogłabym odpisać Ci szczegółowo na to wszystko, ale nie mam ochoty.
Jeśli myślisz, że jesteś wredna to przykro mi, ale nie znasz znaczenia tego słowa, bo to co robisz nie jest wredne, a wręcz przeciwnie, bo pomagasz swoimi korektami innym, simply.
Widzę, iż sugerujesz, że Atashi jest głupia bo jest córką Aresa – gratuluje selekcji społecznej.
Co do polskich znaków – nie działa mi alt w klawiaturze więc używałam sugestii worda, co i tak mnie nie usprawiedliwia, po prostu wiele z tego nie widzę – mam dysleksję i dysortografię, więc sorry jak Cię to tak w oczy biło.
Nie wiem czy zauważyłaś, tam jest napisane „dupek”, ale okej xd.
Długie zdanie? To Ty się chyba z długim zdaniem nie spotkałaś… No ale jak już se chcesz.
Nie martw się, kontynuacji nie będzie w sumie nie podejrzewam, że cokolwiek będzie i nie, nie czytałam go. Przelustrowałam kilka pierwszych linijek i od razu przypomniałam sobie o co dalej w tej historii chodziło i jakie hermetyczne żarty tam się znajdują.
Napisałam więcej niż miałam w zamiarze, więc na tym zakończę, zanim do reszty do mnie dotrze co się dziś stało.
~ Apatyczna, Pegaz.
W żadnym przypadku nie chciałam być wredna, wymieniłam tylko znalezione błędy. Nie uważam, żeby Atashi była głupia, kierowałam się jej poprzednimi zdaniami. W żadnym, ale to żadnym przypadku nie miało być to wredne, przepraszam, jeśli tak to odebrałaś, byłam za ostra. Jeju, jak mi głupio…
Ale tak właśnie napisałaś we wstępie swojego komentarza: „ja znalazłam dość sporo błędów, które w swej wrednej naturze mam zamiar wymienić *buahaha*”. Zaznaczyłaś to dośc wyraziście.
Nie, nie byłaś za ostra, jestem przyzwyczajona do krytyki, a nawet hejtingu, sama jestem wobec siebie bardzo krytyczna, więc Twój komentarz nie zrobił mi żadnej wewnętrznej krzywdy, o to się nie martw.
Opko fajne, błędy wymieniła (i jeszcze wymieni) Melia, a ja napiszę dobrą stronę tego dzieła. Dobrze się go czytało i chociaż błędy były, to nie raziły aż tak w oczy ;). Możesz wysłać kontynuacje lub pozostawić to jako jednoczęściówkę- Twój wybór xD
Moim zdaniem opowiadanie jest całkiem fajne. Brakowało czasem przecinków, ale trudno. Bardzo podobała mi się akcja. Jest ona trochę jak stare opowiadania z bloga. A żarty były fajne, niewymuszone, co bardzo lubię.
Trzymaj się, proszę.
Cóż, ja jeszcze tego opka nie czytałam, ale zaraz mam zamiar przeczytać i skomentować. Teraz natomiast chciałabym tylko odnieść się do komentarza/y Melii:
– „przetrzymywać zwierzęta” – jest dobrze. W tym wypadku nie pytamy przetrzymywać kogo? czego? [w ogóle samo przetrzymywać czego brzmi bez sensu], tylko kogo? co? – zwierzęta, czyli biernik. Błędu tutaj nie ma.
– nawiasów wcale nie potrzeba „wywalać”. Czasami, gdy znajdują się w opowiadaniu, humorystycznie wyjaśniają pewne pojęcie, a tym samym nie przeszkadzają w czytaniu i odbiorze wypowiedzi, wręcz przeciwnie. W tej pracy też tak jest, i, choć jeszcze nie zapoznałam się z jej treścią, już znalazłam przykład, w którym nawiasy zostały użyte i sprawiły się znakomicie – „Gdy wężowa pani rozpłynęła się w powietrzu (tak, dosłownie rozsypała się w nicość) (…)” – czy gdy przeczytaliście to zdanie (a właściwie jego część), coś Was w nim ugryzło? Bo mnie nie.
– „O, no proszę, heros – przydały by się trzy kropeczki” – moim zdaniem kropeczki nie są koniecznie potrzebne. Choć to może już indywidualna sprawa.
– zamiast wypisywać każdego słówka, w którym zabrakło Ci ogonka, nie mogłaś napisać ogółem, że zapomina o „ę” i „ą”? (choć w sumie to nie jej wina) Dobra, teraz już się czepiam, więc przepraszam. 😉
To tyle w tej sprawie. A teraz wybaczcie, muszę zjeść obiad i przeczytać literackie dzieło jednej z najlepszych blogowych rysowniczek!
Ok, już. 😀
No więc tak:
Jak już napisała Eirene, bardzo podoba mi się akcja – nie ciągnie się w nieskończoność, a wręcz przeciwnie – jest wartka i sprawnie prowadzona. No, może czasami irytujące były przydługie zdania – możesz je jednak wyeleminować, dzieląc je na kilka krótszych, lub opisywane w nich wydarzenia ciekawie łączyć różnymi spójnikami typu „który”, „a”, „po czym”, „podczas gdy”, itd. (oczywiście przed nimi wszystkimi stawiamy przecinki) Uwierz mi, naprawdę pomaga. 😉
Haha, humor w tym opowiadaniu rozwala system! 😀 A przy kasowaniu biletu i obozie koncentracyjnym normalnie padłam. xD Za to masz ode mnie wielkiego plusa!
Kolejną zaletą tej pracy jest lekki styl – nie używasz jakichś bardzo wyszukanych wyrazów, których nikt nie może zrozumieć, lecz proste słownictwo, przystępne dla każdego. Szybko i przyjemnie się czyta, co również przyczynia się do mojej dobrej opinii.
A do czego mogłabym się przyczepić? Nie jest tego dużo. Może jedynie w pierwszej części, czyli gdy Atashi przedstawia się i po krótce opisuje swoje życie, uderzały mnie powtórzenia „jest” i „mam”. Dużo pisarzy na blogu ma z tym problemy, lecz bardzo prosto można się z nimi uporać – istnieją przecież takie wyrazy jak „posiadać” czy coś w tym stylu. Wielką rolę odgrywa też sens zdania, więc, jak widać, usuwanie powtórzeń to wcale nie taka trudna sprawa. ^^ Hm, i to właściwie tyle, jeśli chodzi o moje marudzenie, bo zdarzający się od czasu do czasu brak ogonków raczej mi nie przeszakadzał, ba, ledwo co go zauważałam.
Podsumowując: Twoje opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu, i jeśli jednak, może, kiedyś, jakimś cudem zdecydujesz się na kontynuację, uszczęśliwiłabym się niezmiernie.
I bardzo mi przykro z powodu przyjaciela. Musiał to być dla Ciebie okropny cios w serce. Miejmy nadzieję, że jakoś z tego wyjdziesz. Jesteśmy z Tobą! 😉
Ogólne dzięki. Ja się właśnie zastanawiałam, czy ta akcja nie dzieje się za szybko… W sumie bałam się, że to do tego będą wąty itp.
Co do powtórzeń: teraz już ich tylu nie robię, w końcu 3 lata przerwy to jest różnica ^^. Co do polskich znaków, pracuje teraz na laptopie i alt już działa, jak widać, więc powinno się to redukować.
Lubię taki humor, a Atashi ma bardzo wiele tekstów w zanadrzu (a w duecie z Shigo to już w ogóle…), więc jeśli miałabym coś dalej pisać to na pewno nie byłaby to kontynuacja, a jakiś dzień wyjęty po prostu z obozu, więc kiedyś może o tym pomyślę.
Wyjdę, jestem silna i dobrze sobie radze z ukrywaniem emocji (więc większość ludzi nawet nie wiem, że coś się stało). Wczoraj byłam na fazie irytacji, ale już oswoiłam się z tą myślą.
Mimo wszystko, dzięki za wsparcie Pallas, wirtualny hug dla Ciebie 😉
Mają trochę dzikie imiona, co jest dziwne, ale daje fajny efekt. Podobało mi się, w szczególności ten naturalny humor 😀
bolder collie – taka rasa nie istnieje. Ew. border collie
Dzień zaczął się jak każdy inny. Wstałam z łóżka rozwalając doszczętnie budzik – Musi mieć strasznie dużo budzików, skoro codziennie jakiś rozwala xd
„bogów” piszemy z małej litery, ponieważ jest to ogólne stwierdzenie gatunku, do jakiego należą, a nie imię. Tak samo jak nie piszesz z dużej „pies”, ale „Burek” już tak. Bóg chrześcijan nazywa się Bóg, dlatego jego piszemy z dużej.
Reszty błędów wymienionych przez Melię nie zauważyłam, ponieważ wciągnęła mnie akcja. Nie będę się nad nią (akcją) rozwodzić, bo wszystko wymieniły już poprzednie osoby. Mogę się tylko podpisać pod ich słowami. To tyle, jeśli o mnie chodzi.