Dedykacja dla wszystkich, którzy zdążyli przywiązać się do Jamiego, Ginny, Jacka, Evy, Michaela i Rozi oraz ich psiaków
Stali przed stodołą. Chwilę wcześniej odpuścili sobie próbę wytłumaczenia „znikającej” kobiety. Teraz stali, wpatrując się w zniszczony budynek. Ich psy krążyły niespokojnie, węsząc w powietrzu. Wyraźnie dawały znać, że nie podoba im się to miejsce. Nie zważając na to, Jack włożył klucz do zardzewiałej kłódki. Zamek zgrzytnął, ale nie stawiał oporu. Chłopak zdjął zabezpieczenie i pchnął drzwi. Psy podeszły do swoich państwa. Przyjaciele weszli i otworzyli zdziwione oczy. W środku stał zniszczony pojazd.
– Rydwan! – krzyknęli jednocześnie Michael i Ginny. Oboje podeszli bliżej.
– Trochę sturbowany – zażartowała Eva. Faktycznie, brakowało w nim kół, a kosz był w kilku miejscach wgnieciony. Ginny oglądała go z zachwytem w oczach.
– Doskonałe wykonanie… – mruknęła i spojrzała na resztę. – Profesor ma chyba hopla na punkcie starożytnej Grecji.
– Oh, naprawdę? – zaśmiał się Jack. Nagle Rozi pisnęła odskakując od ściany. Po chwili Jamie też się odsunął.
– Co jest? – rudzielec spojrzał w ich stronę. Wtedy, gdzieś z belek pod sufitem, skoczyło na niego nietoperzo-podobne coś. Chłopak machnął ręką, a zwierzę wylądowało na poręczy rydwanu. Ginny krzyknęła widząc dokładnie stwora. Miał nietoperze ciało, skrzydła i uszy oraz małpią, szkieletową głowę i łapy. Jamie i Jack chwycili leżące na podłodze kawałki desek i zamachnęli się na zwierzę, które odskoczyło. Eva znalazła jakiś duży kamień, po czym rzuciła, trafiając potwora w głowę. Ten, trochę oszołomiony, upadł tuż pod nogami Rozi. Dziewczyna z obrzydzeniem kopnęła „nietoperza”, posyłając go w ręce zaskoczonego Michaela. Zwierzę zaczęło się miotać, drapać i skrzeczeć, ale chłopak trzymał go mocno. Nagle stwór ugryzł go w przegub. Rudzielec puścił dziwadło, a ono odleciało na ścianę. Psy szalały. Zaczęły skakać, warczeć i szczekać na sześć głosów, próbując dosięgnąć stworzenie. Nagle nietoperz splunął śliną, celując w biszkoptowego whippeta. Nie trafił, a podłoga gdzie wylądował jad, zaczęła dymić.
– Adamai! – wrzasnął Jamie, wyciągając rękę. W tym momencie powtórzyła się sytuacja znad rzeki. Z jego palców wystrzeliły jasnoniebieskie promienie, które dosięgnęły potwora. Ten zdążył jedynie przeraźliwie pisnąć i rozpadł się w pył. Wszyscy spojrzeli na chłopaka z niedowierzaniem w oczach. On sam zerkał na swoją dłoń z przerażeniem.
– Słuchajcie, ja… ja, naprawdę… – zmieszany pokręcił głową. Chwilę stali w milczeniu.
– Idziemy – zarządziła Ginny, wzięła blondyna za rękę i wyprowadziła go ze stodoły. Reszta podążyła za nimi. Dziewczyna kierowała się w stronę domu.
– Co ty planujesz? – spytał z lękiem Jamie.
– Dowiedzieć się prawdy – odparła szarooka. – Profesor musi nam to wytłumaczyć – dodała z naciskiem.
Cała szóstka, razem z psami, stała przed drzwiami gabinetu profesora.
– Jesteś pewna? – Jack spojrzał na Ginny. Ona kiwnęła głową i zapukała.
– Proszę.
Dziewczyna nacisnęła klamkę i weszli do środka. Pokój był ogromny. Honorowe miejsce zajmowała obszerna gablota. Obok niej stało biurko, a przy nim czerwony fotel, na którym leżał Fraxinus. Oprócz tego w gabinecie był kredens, stolik i dwa miękkie krzesła. I jeszcze znajdowały się tam drzwi prowadzące do sypialni profesora. Mężczyzna wyglądał przez okno, wpatrując się w pracujących ogrodników.
– Przepraszamy, że przeszkadzamy – odezwała się Rozi, – Ale…
– Macie do mnie parę pytań – dokończył za nią staruszek.
Przyjaciele spojrzeli po sobie zaskoczeni.
– Skąd profesor… – Jack zmarszczył czoło.
– To było oczywiste, że do mnie przyjdziecie – mężczyzna odwrócił się od okna. – No więc co się stało? Słucham – uśmiechnął się zachęcająco. Ginny wzięła głęboki oddech.
– W zasadzie… nie wiemy od czego zacząć.
Profesor pokiwał ze zrozumieniem głową.
– To może ja zacznę – stwierdził po chwili zastanowienia. – Zakładam, że kiedykolwiek mieliście styczność z mitologią grecką? Przyjaciele skinęli potwierdzająco. – W takim razie wiecie, że istnieje ktoś taki jak Zeus, Afrodyta, Hermes…
– Powiedział pan „istnieje” – zauważyła Eva.
– Owszem. Widzicie, oni wszyscy nie są mitami. Bogowie żyją. Szesnastolatkowie wpatrywali się w niego nic nie rozumiejąc.
– To żart, tak? – powiedziała Rozi. Profesor pokręcił głową.
– Mówię całkiem poważnie. Bogowie, stworzenia, które nazywacie mitologicznymi, są jak najbardziej prawdziwe.
– Ale… to niedorzeczne! – krzyknęła brunetka.
– Oh, a więc masz jakieś logiczne wytłumaczenie na dziwne zjawiska, które dzieją się wokół was? – przyjaciele zdrętwieli. Każde z nich pomyślało o czymś innym. Profesor uśmiechnął się drwiąco.
– No właśnie. Rosalinda pokręciła głową.
– Nie wierzę. Zresztą, to absurdalne! Wszystko wokół mnie jest jak najbardziej normalne! – w jej głosie słychać było irytację. Machnęła ręką i pelargonia stojąca na kredensie, zakwitła nowymi kwiatami. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni. Dziewczyna myślała, że zaraz zapadnie się pod ziemię. Nagle usłyszeli, że profesor chichocze.
– Rzeczywiście normalne – powiedział i podszedł do biurka. Wziął fajkę i zapalił. – Często ci się to zdarza?
Rozi spuściła oczy.
– Mam… rękę do kwiatów – powiedziała cicho.
– No dobrze. Załóżmy, że panu wierzymy – zaczął Michael. – Co my mamy z tym wspólnego? Profesor spojrzał na niego uważnie.
– Dobre pytanie. Otóż bogowie, znani są ze swej… słabości do śmiertelników. Pomimo upływu lat nie uległo to zmianie. Nadal zakochują się i mają półboskie dzieci… Takie jak wy czy ja.
Przyjaciele roześmiali się. Mężczyzna spojrzał na nich zaskoczony. Nie takiej reakcji się spodziewał.
– My… półbogami? – spytała Eva. Profesor rzucił jej czujne spojrzenie.
– Wątpisz w to?
Wszyscy zamilkli. Staruszek przyjrzał się każdemu z osobna, aż jego wzrok zatrzymał się na Ginny.
– Widzę, że panna Penderwick mi wierzy.
Jack spojrzał na dziewczynę. Faktycznie wyglądała na przekonaną, a w jej oczach pojawiło się zrozumienie. Zrobiła krok do przodu.
– To ma sens – powiedziała do reszty. – Całe moje życie myślałam, że wariuję. Widziałam i słyszałam rzeczy niewidzialne dla innych. Nawet jak tu jechałam… – spojrzała na profesora – kobieta z wężowymi włosami… Drakaina prawda? Starzec pokiwał głową. Na twarzy dziewczyny zagościł wyraz ulgi. – A to, że umiem czytać po grecku? – zapytała z rozpędu.
– To też naturalne – profesor Cuthbert zaśmiał się krótko. Ginny pokiwała ze zrozumieniem głową. Mężczyzna spojrzał na resztę. Jack uśmiechnął się lekko.
– Sam nie wierzę, że to mówię, ale… uwierzyłem panu. Blondynka spojrzała na niego z wdzięcznością. Brunet posłał jej swój czarujący uśmiech. „Faktycznie, teraz wszystko stało się jasne” – pomyślał. Michael wzruszył ramionami.
– Zawsze wiedziałem, że nie jestem normalny. Teraz znam powód.
Jamie uśmiechnął się i pokiwał głową.
– Dokładnie. Szczerze powiedziawszy to ulga wiedzieć, że są inni dziwacy tacy jak ja.
Eva westchnęła.
– No cóż… Przekonaliście mnie – spojrzała profesorowi w oczy – Ja też panu wierzę.
Tylko Rozi wciąż się wahała. „To wszystko tłumaczy. Te stwory… i mój wpływ na rośliny.”
– Niech będzie. Wierzę.
Profesor klasnął z zadowoleniem w dłonie.
– Wybornie! – podszedł do gabloty, otworzył szklane drzwiczki i wyciągnął obszerny tom w granatowej oprawie. – To pomoże wam zrozumieć kilka rzeczy.
Przyjaciele podeszli bliżej. Mężczyzna otworzył książkę.
– Co chcecie wiedzieć najpierw?
– Czemu wszyscy mamy whippety? – wyrwało się Michaelowi.
– Wbrew pozorom, jest to faktycznie powiązane – profesor przerzucił kilka kartek i pokazał im konkretną stronę. Ilustracja przedstawiała młodzieńca ubranego w grecką zbroję, a u jego boku stał pręgowany pies. Profesor zaczął wyjaśniać:
– Wszystkie charty, jak żadne psy, potrafią przenikać Mgłę – magiczną zasłonę, która nas ochrania, ukrywa potwory i tak dalej. To dzięki niej zwykli śmiertelnicy nie widzą rzeczy takimi jakie są. W każdym razie, charty mogą wyczuwać potwory. Namierzają je wzrokiem, węchem i słuchem. Każdy gatunek specjalizuję się w walce z konkretnymi potworami. Możliwe, że instynktownie wybraliście te psy, żeby was chroniły. Ja ze swoim Fraxem miałem tak samo.
Przyjaciele spojrzeli na swoich, śpiące przy Fraxinusie, pupili.
– No dobrze, jedna sprawa wyjaśniona – Ginny założyła ręce – to teraz może wyjaśni nam profesor, kim była kobieta o białoróżowych włosach, przechadzająca się po sadzie. Mężczyzna uniósł kącik ust.
– A prosiłem je żeby uważały. To była jedna z driad, które zamieszkują moje drzewa.
Rozi westchnęła z ulgą. Czyli to też było normalne.
– Jeszcze coś? – profesor spojrzał na nich pytająco. Pokręcili przecząco głowami.
– W takim razie do zobaczenia jutro przed domem, punkt dziewiąta.
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
– Ale jak to? – spytał Jack.
– No na treningu oczywiście! I spróbujemy ustalić waszych boskich rodziców – puścił im perskie oczko. – A teraz żegnam, mam mnóstwo pracy.
Jamie nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku, przekręcając się z boku na bok. Tysiące myśli kłębiło się w jego głowie. Heros? On? Nie wiedział czemu przyjął to z takim spokojem, ale wierzył w słowa profesora. Tylko… Blondyn obrócił się na plecy. Który z bogów… albo bogiń, mogłoby być jego rodzicem. Wiedział, że Albert znalazł go, kiedy miał rok. Kochał go jak ojca i to on zawsze nim dla niego będzie, ale myśl o prawdziwym rodzicu podniecała Jamiego. I jeszcze ta… umiejętność. Chłopak wyciągnął rękę. Rozprostował dłoń, a na opuszkach palców pojawiły się znajome iskry. Jamie westchnął i opuścił rękę. „Może jutro to się wyjaśni.”
Chyba jedna z moich ulubionych części ^^ Chyba ze dwie literówki znalazłam, ale poza tym nic ^^ Czekam na CD!
Naprawdę łał! Uwielbiam tą serię! Wyślij jutro kolejną część!
Czasami nie było myślnika, ale tak to bosko. Pisz szybko CD. O i dzięki za dedyczkę xD
Fajniaste 😉 błędy:
– No właśnie. Rosalinda pokręciła głową.
Powinno być:
– No właśnie. -Rosalinda pokręciła głową.
Przyjaciele spojrzeli na swoich, śpiące przy Fraxinusie, pupili.
Powinno być:
Przyjaciele spojrzeli na swoje, śpiące przy Fraxinusie, pupile.
I to najważniejsze. No dobra, jedyne, jakie znalazłam 😀
Hehe, ćiekawa ci wyszła ta cześć
kilka razy trochę inaczej odmieniłaś, ale ta część jest po prostu genialna <3. Jestem ciekawa czyim synem jest profesor :P.
PS Jestem taka dumna z poprawnie zapisanych dialogów ;D
PSS Podziwiam za takie regularne przysyłanie opek
Wow, jak na razie najlepsza część! Bardzo mi się podobało, ale nie chce mi się wyszukiwać błędów 😀
swietne! dawaj szybko cd!!!