Oxford rok 1936
Dwunastoletnia dziewczyna siedziała na parapecie okna. Na kolanach trzymała szkicownik i intensywnie wpatrywała się w widok za oknem, gryząc ołówek. Jej bystre, zielone, sarnie oczy starały się zarejestrować każdy element krajobrazu. Wreszcie pochyliła się nad zeszytem i zaczęła rysować. Z sąsiedniego pokoju dochodziły dźwięki skrzypiec oraz urywanych rozmów. To mama udzielała kolejnej lekcji. Dziewczyna odgarnęła za ucho, krótkie blond włosy, po czym oceniła swoje dzieło. Nie wiedziała czy to, co zauważyła było prawdziwe, czy też nie. No bo, możliwe było żeby mężczyzna z jednym okiem, przechadzał się swobodnie ulicą Oxfordu?
***
Cztery lata później
Eva jeszcze raz uściskała matkę. Szatynka pocałowała córkę w policzek i poprawiła jej prostą grzywkę. Dziewczyna chwyciła bagaże. Zaczekała aż jej biała whippetka w pręgowane łaty, pożegna się z panią, po czym wskoczyła do pociągu. Niestety, pustych przedziałów nie było. Dosiadła się do jakiejś czternastolatki i od razu zaczęła wyglądać przez okno. Arya wskoczyła na siedzenie i położyła się obok. Eva włożyła dłoń do kieszeni spódnicy, po chwili znalazła tam karteczkę z adresem. „Długa droga przed nami” – pomyślała i zagadała do nieznajomej, żeby nie jechać w milczeniu.
Po trzech godzinach, Eva wysiadła z pociągu. Dziewczynie aż zaparło dech w piersiach na widok otaczających ją krajobrazów. Jej artystyczna dusza, wręcz krzyczała. Jednak otrząsnęła się i rozejrzała trzeźwo. Przed nią, przy drodze, stała szczupła dziewczyna z długimi, blond włosami. Obok niej leżały walizki oraz siedział jakiś czarny pies.
– Przepraszam! – krzyknęła, a dziewczyna odwróciła się. Na jej twarzy zagościł wyraz ulgi i zadowolenia.
– Jak dobrze, już myślałam, że będę musiała sama stać na tym pustkowiu. – powiedziała, po czym dała Evie znak, żeby podeszła. Szesnastolatka chwyciła bagaże i rzuciła je koło rzeczy tej drugiej. Nagle rozległo się wesołe szczekanie. Dziewczyny spojrzały w tamtą stronę. Ich sunie skakały do siebie, merdając ogonami.
– Whippet? – spytały obydwie. Nieznajoma zaśmiała się, Eva pozostała przy uśmiechu.
– Tak, wabi się Blue. A ja jestem Ginny. – blondynka wyciągnęła rękę.
– Eva, suczka to Arya – uścisnęła dłoń. Uśmiechnęły się do siebie przyjaźnie.
– Też do profesora Cuthberta? – zapytała Ginny.
– Aha. Całe szczęście, że będzie tam ze mną chociaż jedna dziewczyna. Ginny znów się roześmiała.
– Wiesz, że też tak pomyślałam. Bałam się, że będę sama, albo tylko z chłopakami… O zobacz, już ktoś po nas jedzie!
Na drodze pokazała się bryczka, prowadzona przez około pięćdziesięcioletnią kobietę. Nawet nie spytała o ich nazwiska, po prostu kiwnęła głową na przywitanie i kazała im się załadować. Dziewczęta pomogły sobie włożyć rzeczy i pojechały w stronę posiadłości. Mijały różne wzgórza, dzikie drzewa owocowe, jakieś pola, a Eva starała się wszystko zapamiętać, żeby móc to później namalować. Po jakimś czasie wjechały w sad profesora. Drzewka obsypane były kwiatami i owocami. Między nimi przechadzało się dwóch ogrodników. Widząc nadjeżdżającą gospodynię, ukłonili się lekko, dotykając daszków czapek i uśmiechnęli się przyjaźnie do nowo przybyłych. Odpowiedziały tym samym. Ginny przyjrzała im się uważnie. Byli mniej więcej tego samego wzrostu. Jeden miał jasno brązowe włosy, układające się w kędziorki, krótką bródkę, niebieskie oczy, zgrabny nos i wesoły uśmiech. Drugi miał krótkie czarne włosy i brązowe oczy z figlarnymi błyskami. Obaj chodzili w dość zabawny sposób. Jakby odbijali się od ziemi, przy każdym kroku. Gdy skończył się sad, oczom Ginny i Evy, ukazała się willa.
– Trochę inaczej to sobie wyobrażałam. – szepnęła zielonooka.
– Ja też.
Kobieta przedstawiła się jako Macready i powiedziała, że teraz zaprowadzi je do ich pokoju. Nagle ku nim zaczęło iść dwóch chłopaków z psami. Koleżanki spojrzały po sobie zdumione. Pierwsze dobiegły zwierzaki. Whippety obwąchały się, po czym rozpoczęły szaloną zabawę. Nieznajomi dotarli chwilkę później. Gospodyni kiwnęła z zadowoleniem głową.
– Skoro tu jesteście, zaprowadźcie panie do ich pokoju. To ten na prawo, z bukowymi drzwiami.
Chłopcy kiwnęli głowami i znów poświęcili swoją uwagę dziewczynom. Evie nie spodobał się sposób, w jaki patrzył na nią ten rudy. Za dobrze znała to spojrzenie. Pierwsza odezwała się Ginny:
– Więc… będziemy tak stać w milczeniu i oceniać się nawzajem? Czy raczej przedstawimy się jak normalni ludzie?
Pozostała trójka otrząsnęła się. Brunet uśmiechnął się i powiedział:
– Wybaczcie. Po prostu spodziewaliśmy się kolejnego chłopaka, a tu… miła niespodzianka. Blondynka odwzajemniła mu uśmiech.
– Jestem Ginny, a to jest Eva – dziewczyna wskazała na swoją nową koleżankę.
– Ja jestem Jack, za to ten tutaj to…
– Michael. Miło mi poznać. – przedstawił się rudzielec i zanim dziewczyny zdążyły zaprotestować, chwycił ich dłonie i delikatnie pocałował. Eva wywróciła oczami, a Ginny zamrugała, zaskoczona. Jack pokręcił głową, wzdychając cicho.
– To może pokarzemy wam ten pokój co?
– Tak właśnie! – podchwycił Michael, po czym chwycił trzy najbliższe walizki i ruszył w stronę domu. Brunet znów westchnął, ale też wziął bagaże, pomimo, że dziewczyny ostro protestowały.
– Hige! Balto! Chodźcie! – zawołał Jack. Wszystkie psy przerwały zabawę i podbiegły do chłopaka, który już stał przy drzwiach willi.
– To wasze psy? – spytała Ginny. Szesnastolatek przytaknął.
– Ten pręgus, Hige, jest mój. Balto należy do Michaela. Właśnie, sorki za niego, był trochę… podekscytowany, kiedy zobaczył, że przyjechałyście. A to jest wasz pokój.
Stanęli w długim korytarzu, gdzie Michael opierał się plecami o ścianę. Na ich widok wyprostował się i otworzył drzwi. W środku były trzy łóżka z miękkimi materacami, koło nich stały małe stoliczki nocne z lampkami, do tego ogromna szafa i wąska komódka.
– Ej… macie fajniej! – jęknął z wyrzutem rudzielec.
– W końcu jesteśmy dziewczynami – Eva przeszła obok niego i usiadła na łóżku po lewej stronie.
– Mogę zająć ten materac? Przyzwyczaiłam się do takiego ustawienia. – dziewczyna zwróciła się do Ginny.
– Jasne, żaden problem i tak chciałam tamto. – wskazała na łóżko pod oknem. Chłopcy wstawili bagaże do pokoju i oparli się o framugi drzwi. Uwadze Jacka nie umknęło trzecie posłanie.
– Widzę, że u was też. Dziewczyny spojrzały na niego zdziwione.
– U nas też, co? – spytała Eva.
Michael uprzedził kolegę:
– Dodatkowe łóżko. Jeśli to specjalnie, to czekamy jeszcze na dwie osoby.
Ginny zmarszczyła czoło.
– Będzie nas szóstka. Dziwne, że profesor zgodził się na taką ilość.
– On właściwie nie zwraca na nas uwagi. Siedzi w swoim gabinecie albo pokoju z kominkiem. Dzięki temu możemy robić co chcemy. – Jackowi rozbłysły oczy. – Wczoraj cały dzień przesiedzieliśmy z Anthonym i Chrisem w sadzie.
Ginny już miała o coś spytać, kiedy usłyszeli dzwonek.
– Kolacja! – wrzasnęła pani Macready.
Dziewczyny leżały w swoich łóżkach, wpatrując się w sufit. Ginny myślała o bibliotece profesora. Kiedy Jack jej ją pokazał, zmusiła się żeby nie krzyknąć z zachwytu. Ogromna sala, wypełniona książkami, po sam sufit. To był istny raj. Potem zabrał ją do „sali balowej”, jak nazwali to miejsce z Michaelem. Określenie było nad wyraz trafne. Podłoga wyłożona śliskimi płytkami w, których odbijał się sufit. Był on calutki pokryty freskami, przedstawiającymi sceny z mitologii greckiej. Była tam dwunastka olimpijska, centaury, satyrowie i driady; herosi walczący z potworami, dziewięć muz oraz wiele innych. Wpatrywała się w malunek dobre dziesięć minut. Jack stał obok, również zadzierając głowę.
– Imponujące, co?
Ginny pokiwała głową i spojrzała chłopakowi w oczy. Miały niesamowity kolor, zmieszanie niebieskiego i zielonego, z przewagą tego pierwszego. Zauroczyły ją te oczy. Tak myśląc, w końcu zasnęła.
Eva przewróciła się na brzuch. Czuła, że nie zaśnie, jeśli nie namaluje chociaż jednego obrazu. Wyciągnęła z szuflady szkicownik i ołówek. Odgarnęła grzywkę z oczu, po czym zaczęła szkicować kształt domu. Nie zauważyła, kiedy zasnęła, z niedokończonym rysunkiem na poduszce.
W pokoju chłopców też było wyjątkowo cicho. Michael spał, a Jack wyglądał przez okno, siedząc na łóżku. Hige wskoczył mu na kolana i zasnął. Chłopak wpatrywał się w księżyc, myśląc o dzisiejszym dniu. Uśmiechnął się mimowolnie, na wspomnienie zachwyconej Ginny. Spodobał mu się jej uśmiech. Taki szczery, żywy. No i jej oczy. Nigdy nie widział aż tak ciepłego spojrzenia. Jack zganił się w myślach. „Daj spokój, przestań tak o niej myśleć! Znasz ją jeden dzień.” Zły na samego siebie, położył się, zamknął oczy, a po chwili zasnął.
Rano, po śniadaniu, zobaczyli, że pani Macready znów zaprzęgła bryczkę i pojechała na stację. Cała czwórka odprowadzała ją wzrokiem. Siedzieli pod bukiem koło domu, pogrążeni w rozmowie.
– Jeśli on… albo ona, też będzie miał, miała whippeta, to stwierdzam, że to nie czysty przypadek, tylko przeznaczenie – powiedziała Ginny, opierając głowę na dłoni. Pozostała trójka zaśmiała się. Eva otworzyła zeszyt i dokończyła obrazek. Michael zajrzał koleżance przez ramię. Oczy rozbłysły mu w wyrazie całkowitego zachwytu.
– To jest prześliczne – szepnął. Eva zarumieniła się.
– Dzięki. A tak właściwie, wiesz, że to niegrzeczne zaglądać komuś przez ramię – rzuciła mu groźne spojrzenie, ale z żartobliwym błyskiem w oku. Chłopak uśmiechnął się i spojrzał w stronę drogi. Nadjeżdżała bryczka.
– Jadą.
Wszyscy wpatrywali się w nowego z zaciekawieniem. Był blondynem o niebieskich oczach i szerokim uśmiechu, a na kolanach siedział mu…
– Whippet! – wrzasnęła cała czwórka, a po chwili tarzali się ze śmiechu. Nieznajomy chłopak rzucił im zaskoczone spojrzenie. Ogarnęli się więc, żeby pójść go przywitać. Przedstawili się.
– Jamie – odpowiedział im. – A to Adamai. – wskazał na biszkoptowego whippeta.
Psy z entuzjazmem przyjęły kolejnego towarzysza zabaw i pobiegły szaleć z kawałkiem, znalezionego właśnie, sznurka.
– No. Witamy u profesora Cuthbeta – powiedział z uśmiechem Jack.
Notka od autorki:
Najpierw zaległy Michael i Balto:
Chłopak wzorowany na Ronie: http://th05.deviantart.net/fs71/PRE/i/2011/024/2/0/ron_and_hermione_by_burdge_bug-d36kmv7.jpg
Pies: http://www.azarin.com.pl/images/isia.JPG
A teraz Eva i Arya:
http://img827.imageshack.us/img827/1811/evangeline2.png Postać Evy stworzyłam wzorując się na postaci z kreskówki „Wakfu”, stąd te elfie uszy J
Psinka http://www.whippety.topcharty.net/meradith/tn_meradith_magiczna_gwiazda_katowice2007.jpg
łał, po raz kolejny to mówię: ta seria jest wspaniała. I dzięki tym zdjęciom można sobie dokładniej wyobrazić postacie.
pokarzemy – pokażemy
Jak zwykle super 😀 i jaki słodziak z Balta…
Chyba wyłapałam dwa niepotrzebne przecinki i pokarzemy to by oznaczało, że chcemy wymierzyć komuś karę 😉 Pokażemy od pokazywać 😉
Mam wrażenie, że to opowiadanie to mieszanka Opowieści z Narnii, Percy’ego i czegoś jeszcze, czego sobie nie mogę przypomnieć 😀 A tak! „Strażników Marzeń” 😀 Ale jeszcze czegoś chyba ^^ Już domyślam się boskich rodziców wszystkich bohaterów ^^
Piszesz pięknie. Tak… Ciepło, radośnie. Ja tak nie umiem… I dlatego niezmiernie Ci zazdroszczę… I czekam na CD! Jutro! 😀
Świetne ^^ Czasami nie było przecinka itp., ale tak to extra. Zgadzam się z Boginką – CD ma być jutro!
Okej, idę czytać od nowa 😀 weź, jak t fajnie piszesz, ALE ktoś miał nie zarzucać nas notatkami, prawda???
Parę niepotrzebnych przecinków i zbędnych kopek znalazłam, ale bardziej zdziwiło mnie to, że czasami żle zapisujesz dialogi, a czasami dobrze.
np.
Dzięki temu możemy robić co chcemy. – Jackowi rozbłysły oczy.=
=ta pierwsza kropka, to tu po jakie licho? Jeśli uzywasz takich zwrotów jak np….-powiedział.., …-oznajmił itp. to po skończeniu wypowiedzi bohatera nie stawiasz kropki, a pierwsza litera po myślniku też jest mała. Takie przypomnienie, bo raz dobrze piszesz, a raz źle. A jeszcze to jest profesor Cuthbet, czy Cuthbert ( teraz omawiam Anie z Zielonego Wzgórza, więc..-,- nie lubię tego nazwiska xD )?