Abingdon rok 1929
Pięcioletnia dziewczynka podskakiwała radośnie, idąc wzdłuż Tamizy. Miała sięgające za ramiona, proste blond włosy, śliczne oczy w kolorze ciepłej szarości, z których biła inteligencja i rezolutność, do tego długie rzęsy oraz nie schodzący z twarzy uśmiech. Za nią, spokojnym krokiem szedł wysoki, dobrze zbudowany, trzydziestoletni szatyn. Zza okularów dziewczynkę obserwowały łagodne brązowe oczy z jasnymi plamkami. W jednej ręce trzymał książkę, a drugą schował do kieszeni marynarki. Nagle blondynka zatrzymała się i z zachwytem pobiegła do ojca.
– Widzisz, tato? Widzisz? Mówiłam, że przypłyną.
Na rzece pojawiły się trzy łabędzie. Wyciągały swoje długie szyje w stronę słońca i z rozkoszą przymykały oczy. Pięciolatka patrzyła urzeczona. Piękne ptaki wzbudzały jej zachwyt. Ścisnęła rękę ojca i szepnęła do niego:
– Teraz musimy zacząć czytać.
Mężczyzna uśmiechnął się, z radością w oczach spytał:
– A co byś chciała dzisiaj przeczytać?
Dziewczynka zmarszczyła czoło w pełnym skupieniu.
– „Brzydkie kaczątko” – zdecydowała.
Szatyn roześmiał się. Zawsze to czytali. Zawsze, czyli od dwóch tygodni, w każdą sobotę, czyli w tedy, kiedy pojawia się niezwykła trójka. Trzydziestolatek usiadł pod wysoką wierzbą, a córeczka obok niego. Wyciągnął nogi, otworzył książkę i zaczął:
„Trrr… trach! Pękały po kolei skorupki jajek. Mama-kaczka radośnie spoglądała na wykluwające się żółciutkie jak kaczeńce pisklęta. Pozostało jeszcze jedno, największe jajo.
– Lepiej zostaw je w spokoju, bo nic dobrego się z niego nie wykluje – ostrzegała przechodząca obok gęś.”
– Tato? – przerwała pięciolatka. – Dlaczego kaczki rodzą się żółte, a potem stają się białe?
Mężczyzna podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Znał odpowiedź, ale jak to wytłumaczyć pięcioletniej, co prawda bardzo bystrej, dziewczynce.
– Czy mógłbym na to pytanie odpowiedzieć później?
Blondynka zrobiła urażoną minę. W końcu litościwie powiedziała:
– Niech będzie. Czytaj dalej. Albo nie, ja poczytam. Wzięła książkę z rąk ojca i z jego małą pomocą, przeczytała całą bajkę.
***
Jedenaście lat później
Siedziała w wielkiej bibliotece, otoczona stosem książek różnej grubości i wielkości. Z zapałem przewracała kartki pochłaniając ich treść. Jej szare oczy śmigały po papierze z niezwykłą prędkością. Dziewczyna odłożyła na bok kolejny tom i sięgnęła po następny. Przerzuciła kilka stron, aż wreszcie znalazła interesującą ją informację. Czytała z tryumfem w oczach, a na jej twarzy zagościł promienny uśmiech.
– Wiedziałam – powiedziała sama do siebie. Zamknęła książkę, po czym wszystko odłożyła na swoje miejsce. Zabrała z krzesła swoją brązową torebkę, pożegnała się z bibliotekarzem i cała w skowronkach wyszła z budynku. Słońce świeciło przyjemnie, rażąc oczy dziewczyny, która raźnym krokiem skierowała się w stronę rynku. Ludzie kiwali jej głowami, w geście powitania. Kilku chłopców oglądało się za nią szepcząc między sobą. Nie zwracała na to uwagi. Szła zatrzymując się dopiero przy zakładzie jej ojca. Wielki szyld głosił „Artur Penderwick – lekarz książek” – ona to wymyśliła. Dzwonek nad drzwiami zasygnalizował jej wejście. Na ten dźwięk, młoda czarna whippetka z białą plamą na klatce piersiowej i takim samym paskiem na szyi, otworzyła oczy i uniosła łeb. Gdy zauważyła, że to jej pani, z radością podbiegła merdając ogonem.
– Hej Blue! – blondynka schyliła się żeby pogłaskać suczkę. Dała jej tak na imię, ponieważ psina miała zabawne niebieskie błyski w swoich ciemnobrązowych oczach. – Gdzie tata? Blue odwróciła łeb w stronę zaplecza.
– Dzięki.
Artur stał pochylony nad ogromną zakurzoną księgą. Dziewczyna domyśliła się, że to coś cennego, bo ojcu świeciły się oczy.
– Coś ciekawego?
Szatyn drgnął zaskoczony. Odwrócił się i uśmiechnął do córki.
– Żebyś wiedziała Ginny. Mam tu „Odyseję” z tysiąc siedemset czwartego.
– Nie żartuj. – teraz ona się ożywiła. Mitologia, starożytna Grecja i Rzym. To było coś co ją naprawdę fascynowało. Zaciekawiona podeszła do stolika.
– Poproszono mnie żebym wzmocnił okładkę i oczyścił cały grzbiet. – powiedział mężczyzna.
– Jest piękna –szepnęła szarooka.
Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. Do zaplecza wbiegł pan Thomson, a za nim urażona Blue, bo gość wszedł nie dawszy się uprzednio powąchać.
– Arturze, szybko, wyjdź na zewnątrz!
– Co się stało? – szatyn poprawił okulary i wytarł ręce w szmatkę. Thomson machnął ręką.
– Koniec świata. To się stało.
Razem wyszli na zewnątrz. Ulicą maszerowali żołnierze. Na początku nikt się temu nie dziwił, w końcu znajdowała się tu baza RAF. Jednak teraz ich widok przyprawiał o dreszcze. Ludzie wokół szeptali, że ponoć Hitler szykuje się do ataku na Anglię. Ginny wzdrygnęła się na całym ciele i kucnęła żeby pogłaskać Blue. „Oby to były plotki” – pomyślała.
Niestety, stało się to, czego obawiali się wszyscy. Dziesiątego lipca Hitler zaatakował. W Abingdon już nie było spokojnie. Wszyscy mieszkańcy trzęśli się ze strachu. Każdego dnia nad ich głowami przelatywały samoloty, zaś obok przechodzili żołnierze. Ginny jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie czuła się aż tak kontrolowana. Czasy kiedy wychodziła z domu o ósmej rano, a wracała o dziesiątej wieczorem, zniknęły. Wolna czuła się jedynie w jej miejscu nad Tamizą. Pod wielką wierzbą płaczącą, gdzie tata czytał jej „Brzydkie kaczątko” i podziwiała łabędzie. Przesiadywała tam całe dnie. Zabierała Blue i razem leżały na trawie. Czasem suczka się buntowała i zanim wyszły z domu, chwytała w zęby piłkę od palanta, żeby nad rzeką było czym rzucać. Ginny musiała przyznać, nie było lepszego widoku od pędzącej whippetki, która nagle skacze w górę i chwyta piłkę. Tak mijały kolejne dni. Już kilka razy podnoszono alarm. Wtedy schodzili z tatą do piwnicy, brali jakieś książki i czytali dopóki się nie uspokoiło. Następnego dnia znów musieli zejść do schronu. Artur wydał się Ginny dziwnie zdenerwowany.
– Coś nie tak tato? – spytała z troską.
– Nie, nie Ginny, po prostu… – urwał i westchnął. Zdjął i przetarł okulary, zastanawiając się od czego zacząć, ale córka go uprzedziła:
– Muszę wyjechać, tak?
Mężczyzna podniósł na nią zaskoczone oczy.
– To ty wiesz?
– Słyszałam jak pani Tresher mówiła – blondynka wzruszyła ramionami uśmiechając się lekko.
Artur pokiwał głową.
– Ale ja nie chcę jechać.
Ojciec uniósł kącik ust.
– Wiem. Jednak nie masz wyboru. Zresztą, myślisz, że chcę oddać moją córkę?
Ginny zaszkliły się oczy. Podeszła do ojca i mocno go uścisnęła.
– Wiadomo kiedy jadę?
– Za tydzień. Adres dostaniemy w środę. – odpowiedział czterdziesto-jedno latek.
– A co z Blue? – ożywiła się szesnastolatka.
Mężczyzna zamyślił się.
– Jak dostaniemy już adres, to spytamy się czy mają coś przeciwko żebyś ją zabrała. Właściwie byłbym spokojniejszy, gdyby była z tobą. Suczka wyczuwszy, że o niej mowa, podeszła do swoich państwa, po czym położyła łeb na kolanie dziewczyny. Artur pogłaskał ją po karku. Wtedy rozległ się dzwonek oznajmiający koniec alarmu.
***
– Walizka?
– Jest.
– Bagaż podręczny.
– Jest, mam go tutaj.
– Czyli wszystko.
Ginny i Artur stali na peronie wśród innych rodziców z dziećmi. Te młodsze płakały tuląc się do matek, jakieś rodzeństwo kurczowo trzymało dłonie ojca, a jeden chłopak wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
Blondynka trzymała na rękach, rozglądającą się ciekawie, Blue. Artur jeszcze raz sprawdził czy to właściwy peron. Kochany tata, strasznie będzie za nim tęsknić. Wreszcie nadszedł nieunikniony moment. Konduktor zaczął pokrzykiwać i wszystkie dzieci powoli wchodziły do pociągu. Ginny uśmiechnęła się do ojca, a ten ją uściskał.
– Uważaj tam na siebie dobrze?
– Znasz mnie. Wiesz, że będę.
– Kocham cię córeczko.
– Też cię kocham – powiedziała zdławionym głosem.
Potem Blue polizała Artura w ucho i obie wsiadły do wagonu. Ginny znalazła pusty przedział. Rozłożyła się w nim, po czym wyjrzała przez otwarte okno. Tata stał i machał na pożegnanie. Pociąg powoli ruszył. Posłała mu promienny uśmiech i też zaczęła machać.
***
– Dziesięć minut postoju.
– Nareszcie – westchnęła szarooka. Z ulgą wyszła na zewnątrz, za to Blue, wręcz szalała z wdzięczności. Co prawda cały czas spała, ale i tak podróż ją męczyła. Ginny usiadła na niskim murku, wyciągając twarz do słońca. Przymknęła oczy. Nagle poczuła, że ktoś się do niej przysiadł. Uniosła jedną powiekę. Trzydziestoletnia kobieta z burzą czarnych loków na głowie. Czyli żadne zagrożenie. Uspokojona, wróciła do rozkoszowania się ciepłem słonecznym. Nagle usłyszała cichutkie syczenie. Zignorowała je. „To pewnie z pociągu.” – pomyślała. Syczenie stawało się coraz głośniejsze.
– Nie wieszszsz przypadkiem, która godzina dziecinko?
Ginny aż podskoczyła. Głos kobiety był śliski, wibrujący i dziwnie przeciągała „sz”.
– Nie przykro mi – odparła, odsuwając się trochę. Wtedy kobieta złapała ją za przegub. Dziewczyna krzyknęła, bo oto włosy kobiety poruszyły się i zmieniły w węże. Desperacko spróbowała wyrwać dłoń, czego skutkiem był mocniejszy uścisk.
– Pomocy! – wrzasnęła, ale wokół nie było nikogo.
– Nie bój ssię. Nic ci nie zro… Aaa! – kobieta puściła Ginny, schylając się do kostki. Blue wbiła zęby w nogę nieznajomej i nie puściła, dopóki jej pani nie odbiegła w stronę pociągu. Wtedy czarna whippetka warknęła krótko i popędziła do właścicielki.
Blondynka siedziała w przedziale trzymając suczkę na kolanach. Serce waliło jej jak oszalałe. Odchyliła głowę do tyłu, zamknęła oczy i po chwili zasnęła.
Notka od autorki:
To samo co w poprzedniej części.
Ginny to Ginny malowana przez Burdge:
http://burdge-bug.deviantart.com/art/the-sun-s-been-quite-kind-244570124
I Blue:
https://picasaweb.google.com/charciewystawy/EuroSighthoundKonopiska2012#5788801317665602082
Super! Pisz i dawaj kolejną część!
Ciekawe… Pisz dalej, jestem ciekawa, co się stanie…
w tedy – wtedy
Nie przykro mi – Nie, przykro mi
Świetne. Nie mogę się doczekać CD ^^
CD nie mogę się doczekać. Podejrzewam już co się stanie (jestem tego niemalże pewna) ^^
Jejku, twoje opowiadanie mnie zafascynowało. Bardzo mi się spodobały opisy a i sam pomysł jest niezwykle ciekawy. Całej lekturze dodały smaku te informacje historyczne (chociaż może to tylko ja tak odczułam. Klasa historyczna robi z człowiekiem dziwne rzeczy). Czekam na przyszłe rozdziały.
Och, spotkają się w następnej części co nie? Nie wiem do czego zmierzasz i podoba mi się to. Czekam na cd 😀
nareszcie! Kolejna (wspaniała z resztą) część! Gdyby była tutaj opcja subskrypcji, ustawiłabym ją do twoich opek !!!
om, robi sie ciekawie. Oni sie teraz spotkają, nie? Pisz szybko 😛