Z dedykacją dla Arachne za to, że tak cudownie wyżywa się w swoich komentarzach. Obiecuje, że w tej części sprawdzę wszystko dwieście milionów razy (i tak mi się to nie uda). Miłego czytania C:
Wiadomość o bliznach Thei sprawiła, że przeniesiono ją do szpitalnego oddziału, gdzie nimfy troszczyły się o jej ciało i wygodę. Mimo wielu leków, które miały zregenerować skórę, blizny nadal były na swoim miejscu. Co gorsza, cały czas były czarne i głębokie, jakby ktoś co noc rył w nich nożem i zasypywał jakimś prochem. Po dwóch dniach stwierdzono, że nie można nic z tym zrobić, więc Thea została wypisana z oddziału. Dziewczyna udała się do Wielkiego Domu, aby spytać się czy mogłaby tam spać. W końcu domek Hermesa był przez cały czas skupiskiem chaosu i nieporządku. Dionizos kategorycznie zabronił zostawania jakiemukolwiek herosowi w jego posiadłości, ale po godzinnej dyskusji z Chejronem w końcu uległ i pozwolił dziewczynie tam spać. Przez cały dzień Thea chodziła po domu, sprawdzając każde zakamarki co denerwowało boga wina. Uważał, że powinna zacząć naukę samoobrony, a nie wałęsania się i przeszkadzania w jego ważnych sprawach. Dziewczyna postanowiła iść spać, a dopiero na drugi dzień zacząć ćwiczenia. Nie jadła kolacji przy ognisku, bo wcześniej odkryła pole truskawek i najadła się nimi, spotykając przy okazji braci Hood, leniuchujących między owocami. Potem wróciła do Wielkiego Domu i otrzymała ,,to spojrzenie” od Dionizosa, więc pośpiesznie udała się do swojego pokoju. Pomieszczenie, w którym aktualnie mieszkała było małe, ale schludne i przytulne. Drewniana podłoga skrzypiała niemiłosiernie przy jej każdym kroku. Nici z wymakania się w nocy, bez obudzenia opiekunów. Łóżko było dość duże i miękkie, przykryte białym prześcieradłem i puchową kołdrą. Thea usiadła na materacu i westchnęła głęboko. Tyle się zmieniło w tak krótkim czasie. Spojrzała przez okno, za którym zachodziło słońce, spowijając niebo jasnymi gwiazdami. Nagle, usłyszała jak z dołu dochodzi ostra wymiana zdań. Ktoś szedł na górę, ciężkimi krokami, mówiąc szybko w języku greckim. Thea podciągnęła nogi pod brodę i patrzyła się wyczekująco w swoje drzwi, przed którymi rozgrywała się kłótnia. Ujrzała w ciemności swojego pokoju, jak wejście powoli się otwiera, a czyjaś głowa spogląda na łóżko, na którym siedziała. W końcu drzwi rozwarły się na całą szerokość i wysoki młodzieniec, jak gdyby nigdy nic, wszedł do środka z powalającym uśmiechem na ustach. Klasnął w dłonie i wszystkie lampy w pokoju, zapaliły się. Mężczyzna miał blond kręcone oczy i błękitne oczy, o niesamowitym blasku. Thea otworzyła lekko usta, wpatrując się w idealne rysy i powoli uświadomiła sobie kto przed nią stoi. Bóg popatrzył na nią z łobuzerskim uśmiechem i skłonił się lekko.
-Witam panią –wyciągnął rękę, którą Thea delikatnie złapała i potrząsnęła. –Jestem bogiem lekarzy i powiedziano mi, że jesteś specjalnym przypadkiem, którego nie da się uleczyć –prychnął cicho i zachichotał –oczywiście szczerzę w to wątpię. Ja wszystko potrafię. Co Ci dolega?
-Em… Mam okropne blizny na plecach, proszę pana –powiedziała lekko drżącym głosikiem, Thea. Mężczyzna podniósł swoją brew, a jego usta rozciągnęły się w jeszcze większym uśmiechu.
-Mów mi Apollo, moja miła –mruknął i puścił do niej oko, sprawiając, że na jej twarzy zagościł ledwo widoczny rumieniec. –A teraz pokaż mi te swoje ,,straszne blizny”
Thea spojrzała na drzwi, w których stał mocno zdenerwowany Dionizos. Wstała i z przepraszającym uśmiechem, zamknęła je na klucz. Wróciła na łóżko i ściągnęła koszulkę, zasłaniając rękami piersi i odwróciła się tyłem do Apolla. Bóg westchnął i usiadł za nią na łóżku. Dziewczyna czuła na sobie jego wzrok, co sprawiało, że jej puls przyspieszył niemiłosiernie. Bóg zaśmiał się i położył swoją ciepłą rękę na barku dziewczyny. Thea wyprostowała się sztywno i spoglądnęła przez ramię.
-Rozluźnij się, przecież nic Ci nie zrobię –powiedział łagodnym tonem i przejechał palcem wskazującym po jednej z blizn. Thea stłumiła w sobie jęk bólu. Nawet dotyk boga lekarzy nie mógł go usunąć. –Niesamowite.
Dziewczyna przygryzła dolną wargę. Nie wiedziała co mogło być w tym tak bardzo niesamowitego.
-Powiesz mi jak je dostałaś? –zapytał na co Thea podniosła wysoko brwi.
-Czyżbyś nie słyszał mojej historii? Myślałam, że Hermes powiedział ją już wszystkim –powiedziała trochę zdenerwowana dziewczyna. Apollo patrzył na nią wyczekująco, więc założyła z powrotem koszulkę i obróciła się w jego stronę, aby spoglądać prosto w jego oczy. Zacisnęła pięści i próbowała nie odwracać wzroku w inna stronę.
-A więc? –zaczął Apollo uśmiechając się przyjaźnie, jakby chciał ją zachęcić do szybszego mówienia. Thea mruknęła ciche ,,już już” i powróciła myślami do tej okropnej przeszłości.
-Wszystko zaczęło się kiedy miałam pięć lat –mówiła pozbawionym uczuć głosem. –Mój tata ożenił się z jakąś kobietą, której nie tolerowałam jako matkę. Wiedziałam, że moja prawdziwa mama odeszła kiedy byłam malutka i zostawiła mojego ojca samego. Jak widać nie wytrzymywał w samotności więc ożenił się bo chciał założyć szczęśliwą rodzinę. Kochałam tatę z całego serca. Nie kłamię. Był on jedyna osobą, do której miałam jakiekolwiek uczucia. Niestety moja macocha mnie nienawidziła. Uważała, że zatruwam życie i jej i ojcu. Próbowała wpoić mu do głowy, że jestem tylko niepotrzebnym ciężarem w ich cudownym związku. Więc dokładnie miesiąc temu, kiedy jedliśmy kolacje mój tata oznajmił, że przeprowadzają się do innego miasta ,i że jestem duża i odpowiedzialna. Mam dopiero szesnaście lat! Jestem dzieckiem, które nic nie wie o świecie, a on chciał mnie zostawić –mała łza zgromadziła się w kąciku jej oka i powoli spłynęła po delikatnym policzku –uciekłam więc do pokoju i ogarnął mnie dziki szał. Nie mogłam pozwolić na to żeby mnie opuścił. Nie teraz, nie w takich warunkach. Nie chciałam aby gdzieś wyjeżdżał szczególnie z tą kobietą. Działałam szybko i pochopnie. Poszłam do garażu gdzie oblałam jakieś stare szmatki benzyną, nałam ją do pustych butelek po piwie i wróciłam do kuchni gdzie siedział mój ojciec i ta zdzira. Miałam pustkę w oczach, jakbym była machiną, a nie człowiekiem. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam zapalniczkę. Mój tata zobaczył co robie, ale nie zdążył zareagować. Podpaliłam szmatki, jednocześnie podpalając skórę moich dłoni, na które wylała się benzyna. Rzuciłam butelki w stronę rodziców patrząc jak zaczynają płonąć razem z domem. Macocha chciała uciec więc rzuciłam w nią szmatką i trafiłam prosto w jej twarz. Nigdy nie zapomnę jak wrzeszczała, jak ojciec płakał i próbował uciekać. A ja? Stałam pośrodku tego wszystkiego powoli umierając z uśmiechem zwycięstwa na twarzy. Jednak także ja odczuwałam ból i rozpacz, patrząc na to wszystko. Ojciec nie żył tak samo jak macocha. Upadłam na kolana, dusząc się dymem. Miałam zawroty głowy, ale w jednej sekundzie kogoś zobaczyłam. Może to była jakaś halucynacja, albo po prostu moja wyobraźnia, ale przysięgam, że była to kobieta. Pamiętam jej długie czarne włosy i szklane, ciemno szare oczy, które patrzyły na mnie ze smutkiem. Jej suknia… ruszała się jakby żyła własnym życiem. To było przerażające, a jednak niesamowite. Powiedziała pełnym pogardy głosem ,,To co zrobiłaś było niedorzeczne córko, żeby tak nisko upaść. Poniesiesz słuszną karę, która na zawsze z tobą zostanie i będzie przypominać jaki ból wyrządziłaś swoim bliskim”. Pamiętam jak ciemna maź wryła mi się w ciało, rozcinając skórę na plecach i już tam zostając. Potem postać rozmyła się, ale ja znalazłam się przed domem, daleko od dymu i płonącego budynku. Obudziłam się dopiero po trzech dniach bez żadnych oparzeń na dłoniach lub innej partii ciała. Jedynie okropny ból pleców, nie mógł mnie odstąpić na krok. Pielęgniarki powiedziały, że będę miała lekkie blizny, ale na pewno nie zostanie to ze mną na zawsze. Cóż, myliły się. Codziennie podawały mi leki, smarowały głębokie i czarne rany, ale nic nie pomagało. Zawsze wyglądały tak samo. Po tygodniu wypisały mnie z darmowego oddziału, a z tego, że zachowywałam się dość dziwnie wysłały mnie do zakładu psychiatrycznego. Tam dostawałam jakiś okropnych wizji o potworach, czających się w ciemnościach mojego pokoju. Z każdą nocą przychodził do mnie ten sam koszmar o palącym się domu i ciałach, o krzykach i cierpieniu, które przeżywałam razem z nimi. O ciemności, która od początku miała wryć się w moje ciało i na zawsze tam pozostać, wywołując straszliwy ból. Wrzeszczałam i błagałam o otwarcie drzwi, ale oni nic nie robili. Dopiero kiedy przyszedł do mnie Hermes, opuściłam tamto miejsce. To jest okropne, zaczynam nie wytrzymywać tego wszystkiego, ale jednak mam szacunek do tej postaci, która sprawiła, ze czuję się jak potwór. Zasłużyłam na to.
Thea zamilkła, przytulając się do swoich nóg i nie zwracała uwagi na boga, który patrzył się na nią ze współczuciem. Pozwoliła, aby dawne łzy, na nowo spływały ciurkiem po jej policzkach. Była okropna, więc już na zawsze będzie się tak czuła. Dobrze jej tak.
-Jestem wdzięczna tamtej kobiecie, która wyciągnęła mnie z domu. Nie zapomnę jej wzroku i smutku, który będzie dręczył mnie do końca życia. Jednak podziwiam ją, za to co zrobiła –szepnęła cicho.
-Theo –powiedział Apollo, a ta popatrzyła na niego zmęczonym spojrzeniem. Jednak on spoglądał na coś ponad jej głową. Coś, co jeszcze bardziej rozjaśniało pokój niż światła lamp, coś co kręciło się w około. Symbol pokazujący uznanie boga. Usta boga rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Mężczyzna wstał i skłonił się lekko, podając jej dłoń.
-Witaj Theo! Córko Nyks, bogini która uratowała Ci życie.
–
Bogowie, jak oryginalnie. Chciałam nową córkę Nyks bo przecież wiecie jak ją uwielbiam ;3 No co? Nie moja wina! Spodziewajcie się, że będę o niej pisać i już! Podobało się? W końcu wyjaśniłam o co chodzi z tymi bliznami ~Nyx
*.* jejku jesteś genialna,
strasznie mnie zaciekawiłaś tą historią, i w końcu coś z Nyks, pokochałam ję odkąd przeczytałam Dom nocy.
i kurde poprostu zajebiście piszesz i tyle ;D
Buziaczek :***
kiedy następny rozdział?
Nieeeee, nie mów mi o domu nocy bo zaczynam nim juz rzygac. Babki piszą dla kasy no proszę cie (bez obrazy jeśli lubisz) Nyks to ja uwielbiam juz od 3-4 klasy podstawówki czyli wcześniej niż książki zostały wydane 😉 dzieki. Właśnie nie wiem czy będę dalej pisać.
Fajne. Czasami przecinek był źle ustawiony lub go nie było, ale tak to spoko. Ja też jestem fanką Nyx ^^ Pisz następną część.
„Właśnie nie wiem czy będę dalej pisać.” – radzę ci dobrze się zastanow nad tym co mówisz bo:
1. Nie będziesz znała dnia ani godizny kiedy cię znajdę usadzę i bd torturowac dopóki nie napsizych dalszych części
2. Pożegnasz się z Siriną i Legolasem i dostaniesz dopiero wtedy jak skończę wszytskie 3 książki ( mam moc hie hie hie )
Także jakiś problem kochana?
Co do opka czyta się lekko i przyjemnie, interpunkcja to nie moja bajka to nie będę wypominać. Treść mi się podoba i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następną część. Którą napiszesz prawda?? 😀
jak nie wiesz czy będziesz pisać dalej ?
Będziesz pisać dalej, a jeśli nie to wykorzystam moje kontakty z Gają 😀 nie no to był żart xd
a tak seriosly to naprawdę marzę abyś pisała dalej *_*
i podpisuję się pod tym co napisała „Niewidzialna22”
Buziaczek ;***
Nie wiesz czy będziesz pisać dalej (x100000000000000)? Podpisuję się pod wszystkimi, bo każdy chce kontynuacji!!!
Cudowne!!!
Dobre:
+ ciekawa fabuła
+ całkeeim ciekawy styl
Złe
+ lekko denerwują mnie połączenia akapitów..
+ opowiedzenie historii tak dokladnie Hermesowi (osoby ją znające musiały lekko się nudzic)
Ocena
4
Piszesz jak zwykle całkiem ciekawie No w sumie nie mam nic do zarzucenia 😀 Pisz leniu kolejną część
Fajne 😉 siem wyjaśniło…
Nie no, ale blond kręcone oczy Hermesa zwaliły mnie z nóg i poplułam monitor XD
Ogólnie super. Jedyne co mnie razi- ależ niespodzianka- interpunkcja. Po za tym trochę za krótkie.
Faktycznie, nie wiem jakiej ja bogini mogłam się spodziewać po tobie.
Bym coś jeszcze dopisała, ale mi się nie chce.