– Chłopcze to bardzo ważne, żebyś się zgodził – oznajmiło mi bóstwo, wyrywając mnie z zamyślenia. – Nawet się już z tobą pożegnano. Może, jak ci to pokaże jeszcze raz to, to zrozumiesz. – I zanim zdążyłem zareagować, znalazłem się w dniu, w którym zostali mianowani herosi naszych czasów.
* Wspomnienie *
Cały dzień przesiedziałem w lesie, tuż koło plaży. Była tam mała jaskinia, którą odkryłem w dniu, w którym poznałem Daniela. Miałem tam ambrozję, nektar, zapasowy miecz i tarczę ( Hefajstos wykonał te przedmioty dla mnie, po tym jak wyświadczyłem mu pewną przysługę,) parę drachm, ubrania na zmianę i zdjęcia; na jednym byli wszyscy obozowicze, a na drugim moja śmiertelna rodzina. Właściwie nie wiem czemu to wszystko tam przyniosłem. Po prostu tego dnia, znowu byłem w złym humorze, a na dodatek pojawił się Daniel. Rozumiecie nowy brat. Na dodatek najgorsze było to, że był ode mnie młodszy zaledwie o tydzień. TYDZIEŃ. I oczywiście Posejdon zapomniał nam wszystkim o nim powiedzieć. Ostatnio byłem z nim w złych stosunkach, a Daniel był kroplą, która przelała czarę goryczy. Starałem się być dla niego miły, naprawdę. Ale był uosobieniem wszystkich cech, jakich nienawidziłem. Próżności, uwielbienia dla samego siebie, arogancji… Musiałem gdzieś pójść, żeby ochłonąć i odruchowo spakowałem te rzeczy. Zupełnie przypadkowo odkryłem to miejsce. Spędziłem tu parę godzin, oglądając morze, a gdy wyszedłem zostawiłem tu swoje rzeczy. Tak, czy siak dzisiaj przez cały dzień było bardzo głośno i ludzie świetnie się bawili. Mogłem ich obserwować, samemu nie będąc obserwowanym. Nie wiedziałem, co jest przyczyną ich radości. Znaczy się, oczywiście możecie powiedzieć, że chodzi o nagrody, które miały zostać wręczone herosom. Ale, miałem przeczucie, że chodzi o coś jeszcze, tylko nie mogłem sobie przypomnieć o co. Może dzisiaj było jakieś święto? Nie byłem w stanie niczego sobie przypomnieć. Nagrody, pomyślałem sobie. To wszystko w ogóle mi się nie podobało. Wiedziałem, kto na pewno ją dostanie i wiedziałem, że to nie będę ja. Bo to będzie mój brat Daniel. Na myśl o nim zacisnąłem pięści ze złości. Widziałem go na plaży, jak zabawiał się z Nią. Ludzie byli zdziwieni, widząc ich razem. Ale on tylko naopowiadał im o tym, że ostatnio kompletnie Ją ignorowałem, a wczoraj prawie zaatakowałem, a on Ją ochronił. Obozowicze pokiwali głową, mówiąc, że ma absolutną rację, a Jackson to jakiś świr. I tym momencie byłem absolutnie pewny, ze to on dostanie nagrodę. Możecie zapytać : dlaczego? Przecież pokonał tylko jedną hydrę. Tyle, że nie chodziło tylko o to kogo się pokonało i kogo się uratowało. Chodziło o to kogo się lubiło. A bogowie mnie nie lubili. A ci, którzy mnie lubili byli w znacznej mniejszości. Bo bogów denerwowała moja prośba wobec uznawania dzieci, przed skończeniem 13 lat. Zwłaszcza, że ciągle o niej przypominałem. Poza tym nikt nie chciał zaleźć Posejdonowi za skórę, z którym jak wcześniej mówiłem, byłem w złych stosunkach. Po zakończeniu wojny z tytanami ciągle mnie ignorował. Ilekroć bywałem na Olimpie zbywał mnie. W końcu zapytałem go o co chodzi.
-Męczysz mnie – oznajmił mi zirytowany.
-Co? – zapytałem oszołomiony. – Jak to męczę ?
-Jestem bogiem i naprawdę nie mam na ciebie czasu, Percy. – Gdy tylko to powiedział uświadomił sobie swój błąd. – Synu nie o to…
– Nie o to ci chodziło, Ojcze? – Mój głoś był lodowaty. – Czyli, jak dzieje się coś złego, to mam lecieć na ratunek, a jak nie to mam siedzieć cicho i udawać, że nie istnieje, tak? – Posejdon posłał mnie na drugi koniec sali strużką mocy.
– Nikt nie będzie się tak do mnie odnosił, chłopcze ! – Zagrzmiał. Wstałem i otrzepałem się, starając się nie jęknąć. Wszystkie części mojego ciała bolały. Bez słowa wyszedłem z sali tronowej, zostawiając w niej rozwścieczonego boga i przerażonych świadków. Od tamtego czasu, wszystko się zaczęło pogarszać. Na dodatek pojawił się Daniel. Idealny syn i lizus. Wszyscy bogowie za nim przepadali, a ja zostałem odsunięty w kąt. I choć bogowie tamu zaprzeczali to byli bardzo stronniczy i bojaźliwi. Dopóki Posejdon by się ze mną nie pogodził, mogłem sobie ich wszystkich ratować, a oni udawali by, że to wszystko zasługa Daniela. A Posejdon nie pogodziłby się ze mną, dopóki bym go nie przeprosił. A ja bym go nie przeprosił, dopóki on pierwszy by tego nie zrobił. Błędne koło. Byliśmy zbyt dumni i obrażeni.
Dopiero wieczorem wyszedłem z jaskini. Ominąłem kolację i udałem się prosto na ognisko. Wszyscy już tam siedzieli i wesoło plotkowali, kto dostanie nagrodę i co to będzie. Rzucono mi kilka ostrożnych spojrzeń, a gdy usiadłem z tyłu na ławce, koło jakiś dziesięciolatków, ci natychmiast przenieśli się do przodu. Zachciało mi się płakać. Tak miało wyglądać moje życie? Samotny i bez żadnych przyjaciół? Powstrzymałem się jednak przed kompletnym załamaniem i zacząłem zwracać uwagę na Chejrona, który próbował wszystkich uciszyć. Gdy w końcu zapanowała cisza, przemówił.
– Dziś, jak wszyscy wiecie, jest szczególny dzień! Tak szczególny, że po raz pierwszy od stu lat nie muszę przypominać o co chodzi! – Uśmiechnął się, a ludzie się zaśmiali. Świetnie! Na dodatek dzisiaj było jakieś wyjątkowo ważne święto, którego nie mogłem sobie przypomnieć. – Bogowie poprosili mnie, abym udał się z wami na Świętą Polanę, gdzie będą na nas czekać z nagrodami. – Wszyscy zaczęli szeptać między sobą. Święta Polana, była miejscem, gdzie urodził się Zeus. Ponoć miejsce było cudownie piękne i wręcz ociekało magią. Zeus zakazał komukolwiek tam wchodzić. Komukolwiek. Jakimś cudem Polana przemieszczała się razem z bogami i dziwnym trafem znajdowała się gdzieś w obozie. Była zamaskowana i tylko Chejron i Pan D. wiedzieli gdzie się znajduje. Coraz bardziej mi się to nie podobało. Co to były nagrody, że musiały zostać wręczone w miejscu, gdzie nikt nie wchodził od setek lat? Chyba, że … Nie to na pewno nie to. Wypchnąłem myśl z głowy. Zamiast tego poczułem się strasznie senny… Usłyszałem tylko milknące już słowa Chejrona.
– Nikt nie może wiedzieć, jaka droga prowadzi do Świętej Polany…
Obudziłem się, w jakimś jasnym miejscu. Wstałem i zobaczyłem, że inni obozowicze też zaczynają się budzić. Zewsząd dobiegły mnie głośne westchnienia z zachwytu. Znajdowaliśmy się na okrągłej polanie, która połyskiwała na srebro. Wszędzie wokół rosły drzewa, rzucając na nas cień. Po środku polany znajdowała się mała fontanna. Nie potrafiłem jej opisać. Była taka pełna życia. Mocy. W krystalicznie czystej wodzie odbijał się księżyc w pełni, nadając wszystkiemu jeszcze więcej uroku. Całe miejsce tętniło taką mocą, że prawie zwaliło mnie z nóg. Miałem ochotę podbiec i napić się tej wody, jakby od tego zależało całe moje życie. Miałem ochotę tu zostać na zawsze. Zrozumiałem dlaczego Zeus, tak bronił tego miejsca. Nie dało się w nim nie zakochać. Przez chwilę trwałem w absolutnym zachwycie, gdy głos Chejrona dobiegł do moich uszu.
– Niech wszyscy pokłonią się bogom! – rozejrzałem się spanikowany. Nigdzie nie było bogów. Tylko zwierzęta. Orzeł, wilk, paw… chwila co tu robi paw? Zdumiałem się. Po chwili do mnie dotarło, gdzie są bogowie, a raczej kim są. Natychmiast się pokłoniłem. Obozowicze poszli w moje ślady i po chwili wszyscy kłanialiśmy się 14 zwierzętom. Po dość długiej chwili przeobrazili się. Orzeł zmienił się w Zeusa, koń w Posejdona, łania w Artemidę… Rozumiecie o co chodzi. Bogów było 14, gdyż Zeus ustanowił Hadesa i Hestia Olimpijczykami. Cieszyłem się z tego. Hestia prawdę mówiąc była moją ulubioną boginią.
– Możecie wstać. – Zeus rozpoczął spotkanie. Bogowie rozsiedli się wygodnie na srebrnych tronach, które tworzyły półokrąg, a po naszej lewej stronie znajdowała się fontanna. Przez chwilę panował cisza. – Jak wszyscy wiedzą dzisiaj jest bardzo ważny dzień. – Świetnie, w końcu dowiem się o co chodzi. – Bowiem dzisiaj jest rocznica pokonania przez bogów tytana Kronosa… – Herosi zaczęli klaskać, a gdy skończyli, Zeus rozpoczął przemowę o tym jacy to cudowni byli bogowie w walce. Przez cały czas siedziałem oniemiały. Jak mogłem o tym zapomnieć? Przecież myślałem o tym przez ostatni miesiąc. I rocznica. Zeus miał wydać przyjęcie na cześć wygranej, a ja tak po prostu o tym zapomniałem! Nic dziwnego, że Anna… Ona nazwała mnie Glonomóżdżkiem! Wspomnienie o Niej przypomniało mi o czymś. Spojrzałem na siebie ze zdumieniem. Dzisiaj były moje 17-te urodziny! A ja cały dzień przesiedziałem w jaskini. Sam. Nikt nie złożył mi życzeń. Nikt nawet mnie nie szukał. – … wręczyć nagrody najlepszym herosom tego stulecia ! – głos Zeusa wyrwał mnie ze zdumienia – Będziemy po kolei ich wywoływać! Ci, którzy usłyszą swoje nazwisko proszeni są o wyjście naprzód. – zapadła cisza.
– Thalia Grace, moja córka – zawołał król bogów. Rozbrzmiały oklaski. Thalia spłonęła rumieńcem i szybko klęknęła przed bogami.
– Dziękuje, mój panie.
– Annabeth Chase, moja córka! – zawołała Atena. Ludzie zaczęli klaskać, a Ona wstała i dumnie wystąpiła naprzód.
– Do dla mnie zaszczyt, mój panie, moja pani. – Uklękła przed bogami, dołączając do uśmiechniętej Thalii.
– Nico di Angelo, mój syn – zagrzmiał Hades. Z lasu wyłonił się niski chłopak. Nie wiedziałem, że Nico tu jest, ale jeśli ktoś zasłużył na tytuł jednego z najlepszych herosów tego stulecia, to był to on. Uśmiechnąłem się do niego, a on odwzajemnił uśmiech, zanim uklęknął przed bogami. Widzicie, byłem z nim w dobrych stosunkach, ale problem polegał na tym, że Nico ciągle był w podziemiach i dlatego rzadko się widywaliśmy.
– Clarisse de la Rue, moja córka! – zawołał dumnie Ares. Jej rodzeństwo zaczęło gromko klaskać. Clarisse dumna z siebie uklęknęła przed bogami.
– To niewyobrażalny zaszczyt panie.
– Trawis i Connor Stoll, moi synowie! – Hermes uśmiechnął się na widok zdziwienia na twarzy swoich synów. Bracia, szybko wymamrotali podziękowania i dołączyli do klęczących półbogów.
– Will Solace, mój syn! – ogłosił Apollo. Will zdumiony uklęknął przed bogami.
– To zaszczyt, mój panie. – schylił w szacunku głowę.
– Kate Garden, moja córka. – oznajmiła spokojnie Demeter. Katie prawie rozpłakała się ze szczęścia dołączając do przyjaciół.
– Jake Mason – zawołał Hefajstos. Jake spokojnie uklęknął przed bogami i podziękował.
– I na koniec mój syn … – Posejdon zawiesił głos. Muszę przyznać, przez małą, naprawdę małą sekundę miałem nadzieje, że chodzi mu o mnie – … Daniel Toader *! – przez chwilę panowała cisza, pełna zaskoczenia. Ale ludzie zaczęli klaskać, jeszcze głośniej niż przy innych i Daniel dumnym krokiem dołączył do półkręgu herosów. Było ich teraz dziesięcioro : Ona, Thalia, Clarisse i Katie oraz Nico, Travis i Connor, Will, Jake i Daniel.
– Powstańcie herosi, albowiem o to czas na wręczenie nagrody jaką będzie … – Zeus urwał dla lepszego efektu. Po długiej ciszy w końcu przemówił … Nieśmiertelność! – Półbogowie wymieli pełne zdumienia i radości uśmiechy. – To znaczy o ile, oczywiście przyjmiecie ten dar . – Ton króla bogów wyraźnie mówił, że nie ma takiej możliwości, aby tego nie zrobili.
– Ależ, oczywiście, że przyjmiemy. Kto byłby tak głupi, żeby go nie przyjąć? – zawołał Daniel entuzjastycznie, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Poczułem się, jakby ktoś mnie kopnął w brzuch.
– Czy ktoś się sprzeciwia uczynieniu tych herosów nieśmiertelnymi? – Oczy Zeusa skierowane były w moją stronę. W końcu zrozumiałem o co w tym wszystkim chodziło. Nie chodziło tylko o nagrodzenie zasłużonych półbogów. Chodziło o sprawdzenie mnie. A ja byłem na skraju wytrzymałości. To był jakiś okrutny żart. Dokładnie rok temu odrzuciłem nieśmiertelność właśnie dla tych ludzi. Dzisiaj oni nie wahali się nawet sekundy, aby ją przyjąć. Było to przykre. Ale nie zamierzałem dać się złamać. Przez parę minut wpatrywałem się w oczy Zeusa, bez mrugnięcia. Opanowałem tę sztuczkę pół roku temu. Nie musiałem mrugać, aby nawilżyć oko. Jeśli tylko wystarczająco się skupiłem, mogłem je nawilżać bez mrugania. W końcu Daniel przerwał ciszę.
– Czy możemy, że tak powiem.. przejść do rzeczy? – zapytał niepewnie.
– Na twoim miejscu zacząłbym ćwiczyć cierpliwość, Daniel. – Spojrzałem mu w oczy. – Wieczność trwa baardzo długo… – w moim głosie dało się słyszeć nieme ostrzeżenie, ale tylko mój brat to zauważył. Jego oczy rozszerzyły się ze strachu. Pozostali byli zbyt zdumieni moją wypowiedzią. Poczułem satysfakcję. Wszyscy spodziewali się, że będę protestować i krzyczeć, że to mi należy się nagroda. A ja nie zamierzałem dać się złamać. Chciałem im pokazać, że nie mają nade mną władzy. A nie posiadanie nad kimś władzy, było dla boga nie do przyjęcia. Dlatego, też uśmiechnąłem się szyderczo do Zeusa, wpędzając go w jeszcze większe zdumienie.
– No, tak … Herosi! – Zeus próbował ukryć zmieszanie. – Oto podniosła chwila! Zapamiętajcie ją na zawsze! – I z tymi słowami ceremonia się rozpoczęła. Apollo powoli wstał z tronu i podszedł do fontanny. Wyjął srebrny kielich i zanurzył go w wodzie, wyszeptując przy tym modlitwę dziękczynną. Po kolei podszedł do dziesięciu półbogów i dał im się napić łyka, po czym wrócił na swoje miejsce. Bogowie wstali i zaczęli wypowiadać antyczne zaklęcie. Z każdym ich słowem, rosła moc na polanie. W pewnej chwili zapadła cisza. Bogowie stali przez chwilę nieruchomo, gdy Zeus wymówił ostatnią frazę.
-Βάσει των τεσσάρων στοιχείων, σας κάνει αθάνατο! ** – W tej chwili w wybrańców uderzył piorun. Błysnęło jasne światło i już stało przed nami dziesięcioro nieśmiertelnych obozowiczów. Wszyscy promienieli i była od nich złota aura. Odwrócili się w naszą stronę i rzucili nam wyniosłe spojrzenie. – Herosi, oto przedstawiam wam Dziesięciu Nieśmiertelnych, wiecznych obozowiczów i waszych opiekunów!
Wszyscy udali się na przyjęcia na Olimpie. Wszyscy oprócz mnie. Zeus prze teleportował wszystkich. Wszystkich, oprócz mnie. W jednej chwili na Polanie słychać było oklaski, a w drugiej kompletną ciszę, gdy wszyscy zniknęli. Prawdę mówiąc cieszyłem się z tego. Nie miałem ochoty iść na zabawę do Olimpu, a poza tym Święta Polana wyglądała jeszcze piękniej bez tego całego tłumu. Z wrażenie odjęło mi mowę. Mogłem tylko wszystkiemu się przyglądać z niemym zachwycie.
– Niezwykle imponujące, prawda? – Odwróciłem się szybko i zobaczyłem, że stoi za mną około osiemnastoletnia dziewczyna, która do złudzenie kogoś mi przypominała.
– Hestia? – zapytałem niepewnie. Dziewczyna uśmiechnęła się. Była ubrana w zwiewną, ognistą sukienkę i mogłem przysiąc, że gdzieniegdzie widziałem płomienie. Była boso, a włosy miała do długie do ramion, rozpuszczone. Muszę, przyznać, że wyglądała przepięknie. – Ale czemu nie jesteś na Olimpie? I czemu wyglądasz jak osiemnastolatka?
– Herosi mnie nie szanują w mojej dziewięcioletniej formie i dlatego dzisiaj tak wyglądam.
– Przykro mi. – Było mi wstyd za znajomych. Hestia uśmiechnęła się, jakbym sprawił jej niespotykaną radość.
– Nie szkodzi. Jestem już przyzwyczajona. A co do tego dlaczego nie jestem na Olimpie… no cóż. Przykro mi to mówić, ale przyszłam się pożegnać. – Spojrzała mi w oczy i posłała mi smutny uśmiech. Poczułem jakieś dziwne uczucie w żołądku. Nie chciałem, że było jej smutno.
– Z kim? – zapytałem zaciekawiony. Oprócz mnie i Hestii nikogo tu nie było.
– Z tobą Perseuszu…
– Jak to ze mną? – Hestia wskazała na ławę z roślin w cieniu Polany.
– Usiądźmy, to ci wyjaśnię… – Posłusznie podążyłem za nią i gdy już usiedliśmy, poczułem się naprawdę dziwnie. Nie na co dzień przecież siedzi się z boginią jak równy z równym. – Perseuszu, domowe ognisko gaśnie i nie mogę zrobić niczego, aby go przed tym powstrzymać. – Dla kogoś kto nie zna mitologii może to nie być poważna sprawa, ale ja znałem prawdę. Hestia była boginią ogniska domowego, które symbolizowało dom, nadzieję i życie. Jeśli ognisko gasło i Hestia nie mogła nic z tym zrobić, to było dosyć kiepsko. Bogini rozpoznała mój wyraz twarzy. -Nie, nie chodzi o to Perseuszu. Właściwie to od dawna na to czekałam.
-Dlaczego? I co to ma wspólnego ze mną?
-Wszystko Perseuszu. Bo to jest TWOJE ognisko i to przez ciebie gaśnie. – W jej tonie głosu nie słyszałem żadnych pretensji. Ona po prostu stwierdzała fakt.
– Jak to przez mnie?
– Wkrótce zrozumiesz. – Widząc mój wyraz twarzy, zaśmiała się. Bardzo ładnie. – Naprawdę. Teraz najważniejsze jest to, że ognisko za chwilę zgaśnie i wszystko się zmieni. Minie dużo czasu, zanim znowu się zobaczymy Perseuszu, o ile się zobaczymy – Byłem skonfundowany. O co chodziło?
– Wkrótce zrozumiesz – powtórzyła. Skinąłem głową. Zanim się zorientowałem już mnie obejmowała. Normalnie byłbym zażenowany, ale tuląc do siebie Hestię, czułem się jakbym był znowu w z domu.
– Perseuszu, cokolwiek się stanie, pamiętaj, że ognisko zawsze może zapłonąć ponownie. – wyszeptała mi do ucha, a ja poczułem, jak przez ciało przebiega mi dreszcz. -Obiecaj mi, że będziesz o tym pamiętać.
– Obiecuję. – Mogłem przysiąc, że się uśmiechnęła.
– Przykro mi – wyszeptała mi jeszcze cicho. Zanim zdążyłem się zapytać o co chodzi, już jej nie było, a ja stałem na ulicy, przed mieszkaniem moich rodziców.
Nie. Nie. Tak nie może być. Tak nie może być! Przykro mi, ale zdarzył się wypadek. Nie! To nieprawda! Niczego nie dało się zrobić… ogień pochłonął wszystko. Proszę… Błagam,niech to będzie jakaś pomyłka… Niech to będzie jakaś pomyłka! NIECH TO BĘDZIE JAKAŚ POMYŁKA! Przykro nam.
Z hukiem wpadłem do recepcji w Empire State Building.
– Piętro sześćsetne! – zawołałem do recepcjonisty.
– Przykro mi, ale nie… – Wiedziałem co powie.
– Niech mi pan tu nie bredzi, tylko da klucz do piętra sześćsetnego. A jak nie to rozwalę wszystko w promieniu stu metrów. – Recepcjonista wyraźnie się przestraszył i szybko podał mi klucz. Wsiadłem to windy i skuliłem się na ziemi. Teraz najważniejsze jest to, że ognisko za chwilę zgaśnie i wszystko się zmieni… Przykro mi … Słowa Hestii dźwięczały mi w uszach. Prawie się rozpłakałem. Skoro ona wiedziała, to wszyscy inni też musieli wiedzieć. Pozwolili na to. Z wściekłości zacisnąłem pięści. Zapłacą mi za to. Winda się otworzyła, a ja wypadłem z niej, kierując się do sali tronowej, gdzie odbywało się przyjęcie. Ludzie zaskoczeni odskakiwali na boki, gdy mnie widzieli, ale nic mnie to nie obchodziło. Chciałem tylko Go dopaść. Dopaść i sprawić, żeby żałował.
– TY! – wrzasnąłem na całą salę. Posejdon odwrócił się jednocześnie zdumiony i rozzłoszczony.
– Ja?
– Tak, ty! – Cała sala zamilkła.
– Perseuszu, o co znowu chodzi? – zapytał zirytowany. Tak mnie to zezłościło, że posłałem go na drugi koniec sali strużką mocy. W normalnych okolicznościach nie udało by mi się, ale Posejdon był zdumiony, że nie zdążył zareagować. Wszyscy zaczęli krzyczeć z przerażenie. Zeus zaczął coś mówić, ale nie słuchałem go. Zamiast tego zająłem się moim wstającym ojcem.
– Jak śmie..
– Wiedziałeś o tym! Wiedziałeś i nic nie zrobiłeś! – przerwałem mu. Spojrzał na mnie zaskoczony.
– O czym niby wiedziałem?
– Wiedziałeś, co się dzieje i nie zrobiłeś niczego, aby ich uratować! – Zrozumienie pojawiło się w jego oczach, gdy uświadomił sobie, o czym mówię.
– Ach, o to ci chodzi – powiedział, jakby to było coś trywialnego.
– O to? – krzyknąłem z furią – O to? Moi rodzice nie żyją! A ty sobie mówisz : to? Wiedziałeś, że umierają i im nie pomogłeś! Nikt z was im nie pomógł! Nikt nawet mi nie powiedział! – Rzuciłem w stronę zawstydzonych bogów, podczas gdy reszta wymieniała zdumione spojrzenia.
– Synu, posłuchaj… – Posejdon próbował mnie uspokoić.
– Nie jestem twoim synem! – warknąłem w jego stronę. Bogowie wymieli pełne niepokoju spojrzenia. – Mogłeś ich uratować. Nie zrobiłeś tego! Wszyscy mogliście, ale nikt z was tego nie zrobił. A ja już nigdy wam nie wybaczę! Nigdy!A Kiedyś tego pożałujecie! Kiedyś będziecie potrzebowali pomocy,a mnie już nie będzie, żeby was uratować! – Bogowie wyglądali na przerażonych. Jedynie Hestia była dziwnie spokojna. Spojrzała na mnie ze zrozumieniem w oczach i bezgłośnie powiedziała : Do widzenia Perseuszu. Skinąłem jej głową na pożegnanie. W następnej chwili leżałem na plecach w lesie, z plecakiem w ręce i ze świadomością, że właśnie zmieniło się całe moje życie.
* Koniec wspomnienia *
– To twoja rola. Musisz się zgodzić. – Bóstwo spojrzała na mnie z prośbą w oczach. – Przez ostatni miesiąc pomagałeś młodym herosom i odprowadzałeś ich do obozu, ale nie możesz tego robić wiecznie. Hestia wiedziała co się stanie. – Nie wiedziałem co myśleć. Zamiast tego spróbowałem się rozejrzeć. Znajdowaliśmy się na polanie, ja i młody mężczyzna, który przedstawił się, jako Antyczne Bóstwo. Był wysoki, ale dobrze zbudowany. Miał ciemne włosy i był ubrany w zwykłe dżinsy i T-shirt. Jedynymi rzeczami, które świadczyły o tym, że nie był zwykłym śmiertelnikiem były, zamiast oczu, dwie płonące na srebro kule, które do złudzenia przypominały te Aresa i Hestii. Wciąż bolała mnie głowę, po wycieczce w przeszłości i nie rozumiałem o co chodzi.
– Chwila, zaczekaj. Umierasz i chcesz, żebym przejął twoje moce przed śmiercią, bo nie chcesz, aby zniszczyły całą planetę, albo po prostu zniknęły, tak? – Chciałem sobie wszystko poukładać.
– Tak. – potwierdziło bóstwo.
– Ale ja nawet nie wiem kim jesteś! – Zarzuciłem mu. Westchnął, jakby się tego spodziewał.
– Nazywam się Chaos. Jestem twórcą wszechświata i najpotężniejszą w niej istotą. – Zatkało mnie. Chaos, którego nie widziano od tysięcy lat pojawia się właśnie mnie i chce, żebym wziął jego moc? Widziałem w swoim życiu wiele dziwnych rzeczy, ale to przebijało je wszystkie.
– Chaos? – zapytałem z niedowierzaniem – Ten Chaos? – Bóstwo pokiwało głową. -I ty chcesz, żebym to akurat ja przejął twoją moc? Nie ma mowy. Przez przypadek sam wszystko zniszczę, nim upłynie jeden dzień! Po za tym, czy aby jako twórca wszechświata, nie masz zapewnionego życia wiecznego, cokolwiek, by się nie stało? – zapytałem podejrzliwie. Wiem, że teraz pewnie myślicie, że jestem szalony, skoro odrzucam taką moc, ale ja po prostu wiem, że nie poradziłbym sobie z nią. Chaos uśmiechnął się, jakby się tego spodziewał.
– Właśnie dlatego, chcę, żebyś to ty władał moją moc. Nie pragniesz władzy, dlatego będziesz władcą najlepszym jaki może być. Nie mam już czasu, aby szukać kogoś innego, a poza tym nawet jeśli wszystko jutro zniknie, to wciąż jest dzisiejszy dzień. – uśmiechnął się do mnie, jakby właśnie wyjawił mi jakąś tajemnicę. Nie umknęło mojej uwadze, że nie odpowiedział na moje ostatnie pytanie. – Musisz się zdecydować w tej chwili. Czy zgadzasz się na stanie się moim następcą? – Poczułem się, jakbym znów miał szesnaście lat. Od mojej decyzji zależało wszystko…nawet jeśli wszystko jutro zniknie, to wciąż jest dzisiejszy dzień… Spojrzałem w te srebrne oczy i już wiedziałem, że klamka zapadła.
– Zgadzam się. – wyszeptałem.
– Przysięgnij na Styks. – Zdziwiłem się. Po co?
– Przysięgam na Styks. – Uderzył piorun. Chaos uśmiechnął się i wstał.
– W takim razie możemy iść. – Wstałem za nim zdezorientowany.
– Jak to iść? Czy ty, aby właśnie w tej chwili nie umierasz? – Już niczego nie rozumiałem.
– Nie. – zaprzeczył Chaos.
– Nie – powtórzyłem tępo – To po co to wszystko?
– Mój drogi Perseuszu, musiałem trochę ponaginać prawdę.
– Ponaginać prawdę? Czyli , że co? – zapytałem zdenerwowany.
– Widzisz, potrzebuję następcy. A to była próba. Próba, którą przeszedłeś pomyślnie. Niedługo naprawdę umrę, a wtedy ty staniesz się najpotężniejszą istotą we wszechświecie. Przedtem muszę cię jednak do tego przygotować. -Poczułem złość. Zapragnąłem się zbuntować.
– A jak się nie zgodzę?
– Przysiągłeś na Styks. – zauważył. Ech… Sprytny był nie ma co. Poczułem zirytowanie, ale też dziwną radość. Może to jednak nie był taki zły pomysł. Przecież nie muszę od razu przejmować jego mocy, prawda? Chaos wyciągnął do mnie dłoń.
– Chodź Alfa. Wkraczasz właśnie do nowego życia.
– Alfa? – Uchwyciłem.
– Tak, Alfa. – Chaos uśmiechnął się. – Tak się od teraz będziesz nazywać. Alfa, znaczy nowy początek.
– Alfa. – Delektowałem się nowym imieniem, jak lodami w upalny dzień. – Podoba mi się.
* toady – znaczy lizus.
** Mocą wszystkich czterech żywiołów, czynie was Nieśmiertelnymi!
Wiesz zaczyna mi juz brakowac słów zeby to komentowac, bo z rozdzialu na rozdział uwielbiam to coraz bardziej. I wszystko bardzo mi sie podoba więc czekam na następną część
Super!!!! Jej i znowu coś o Chaosie!
Wciagnelas mnie to twoje opowiadanie!!!! :3 mam nadzieje ze będziesz pisać je codziennie bo chyba nie wytrzymalabym dłużej 😉
Czekam z niecierpliwością na CD!
„Już nie mogę tego czytać” – pomyślałam sobie. Z każdym twoim opkiem coraz bardziej muszę zmieniać moje wyobrażenie o Percym i Ann i o w ogóle wszystkich! To jest niesamowite! (I tak będę dalej czytać, pokusa jest zbyt silna 😀 )
Jak szybko nie napiszesz to nie wiem co ci zrobie!!
Niebiańskie! Nic ująć, nic dodać. Dobrze opisane uczucia i w ogóle. Pisz szybko następną część!
MÓJ ALFA!!!!!!! <3 No w końcu ;3
Jak ja nienawidzę bogów…. Z wyjątkiem mamusi – Hekate ;p
Ale Zeus jest wredny, no ;<
"Wszyscy udali się na przyjęcia na Olimpie. Wszyscy oprócz mnie. Zeus prze teleportował wszystkich. Wszystkich, oprócz mnie. " – Peeercy…. Choooodź…. Pojedziemy moim rowerkiem XD
Chce szybko rozdział w którym Alfa będzie już taki…. Wiesz…. Taki jaki będzie 😀
Porosimy Nobla dla tej tutaj. Od teraz to jest moje ulubione opko. Zajebistosc w czystej postaci. To jest… To jest przeboskie. #%$¥{%# cudenko. Tylko stać i patrzec
Och ,akcja się rozkręca. Świetny pomysł muszę przyznać. Jako pierwsza na blogu na to wpadłaś. Znaczy na wykorzystanie Chaosu. Ja chciałam w dalekich planach użyć go w jednym opowiadaniu, ale teraz czułabym się z tym głupio. Cóż muszę wymyślić innego boskiego rodzica bohaterce. Pisz szybko CD 😀
cudo nad cudami pisz proszę pisz !!!!!!!;)
PISZ SZYBKO! Już nie mogę się doczekać!
Extra, genialne, wspaniałe 😀 fajny pomysł z Chaosem
Moje wyobrażenie o Percy’m i całej reszcie sie zmieniło, ale to jest zbyt genialne aby mieć do cb o to pretensje. Wspaniałe XD
To opowiadanie jest jak narkotyk… 😀