– Aria! Rusz się! Wiem, że Ci się nie spieszy na ten sprawdzian, ale…. – spojrzała na mnie i zorientowała się, że jej nie słucham – Heej!! – uderzyła mnie w głowę.
-Ymmm… Auć!? – krzyknęłam
– Chodźmy już bo sie spóźnimy – pociągnęła mnie za rękę – No już. Uczyłam sie całą noc! Nie chcesz widzieć mnie zdenerwowanej – prychnęła
Chciałam zaprotestować, ale kiedy spojrzałam tam gdzie przed chwilą był stwór, poczułam jednocześnie ulgę i zawód. Zniknął. Chyba wariuję. Pewnie mi się tylko wydawało. Wzruszyłam ramionami i pozwoliłam zaciągnąć się do klasy. Po chwili zatrzymałyśmy się gwałtownie. Rose szybko obróciła się w moją stronę ze zdziwioną miną. Również byłam zdziwiona, ale byłam też bardziej impulsywna, dlatego przepchnęłam sie obok niej i szarpnęłam za klamkę. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Widok w środku był zadziwiający. Po pierwsze: jestem pewna, że nikt nie miał przed sobą sprawdzianu. Po drugie: było bardzo głośno. I po trzecie: nigdzie nie było pani Brown. Widząc to domyśliłam sie co się stało, dlatego z szerokim uśmiechem przekroczyłam próg i skierowałam się do swojego miejsca na końcu klasy.
Rose z niepewną miną weszła za mną i zajęła miejsce obok mnie.
– Och – wydusiła tylko domyślając się tego samego co ja.
– Super, nie! Po prostu genialnie! Akurat dzisiaj nie przyszła! – wykrzyknęłam radosnym głosem.
– Tak, super – odpowiedziała mi przyjaciółka, smutno.
Może i Rose była szalona, ale jedno trzeba przyznać – uczyła sie dobrze i chętnie. Nic dziwnego, że jest zawiedziona tym, że nie napiszemy dzisiaj tego sprawdzianu.
-Nie smuć się – szturchnęłam ją w ramię – Muszę ci coś pokazać – przypomniałam sobie o małej koniczynce leżącej gdzieś w torbie.
Sięgnęłam po nią, ale – ku memu zdziwieniu – nic nie chwyciłam. No może nie do końca „nic”. Kiedy wyjęłam rękę z torby na rękach miałam czarny pył. Rose przyglądała sie tej scenie zaciekawiona.
– Chyba musisz zadbać w swojej torbie o porządek – powiedziała żartobliwie. Ucieszyłam sie widząc, że jej dobry humor juz powrócił. – To chciałaś mi pokazać?
– Eee… nie. Ale to już nie ważne – spuściłam wzrok otrzepując ręce z pyłku.
Czy to możliwe, żebym sobie uroiła tą koniczynę? Nie niemożliwe, przecież Rose widziała ten pył. A może ta koniczynka się w niego zmieniła ? Tylko jak..
Chłopak siedzący po mojej drugiej strony musiał zauważyć, że prowadzę wewnętrzną dyskusje i przyglądał mi się zafascynowany.
– Co się tak patrzysz?! – prychnęłam.
Zawstydzony tym, że został przyłapany szybko się odwrócił i zaczął uporczywie patrzeć przed siebie. Przewróciłam oczami i właśnie wtedy to usłyszałam. Rozejrzałam się po klasie, ale wszyscy byli zajęci sobą. Bum -bum-bum. I jeszcze raz. Odgłos tłuczonego szkła.
Bum -bum-bum. Zerwałam się z miejsca, chwyciłam torbę i wybiegłam z klasy. Nikt nawet nie zauważy. Może oprócz Rose. Pośpiesznie wyciągnęłam telefon i napisała krótkiego sms’a z zapewnieniem, że nic mi nie jest. Zaczęłam biec korytarzem, jednak po chwili zorientowałam się, że biegnę w złym kierunku. Zatrzymałam sie i zaczęłam nasłuchiwać. Po chwili znowu usłyszałam ten dźwięk – wydobywał się z pomieszczenia pode mną. Piwnica. Super. Ruszyłam w kierunku schodów prowadzących w dół. Stojąc na ich szczycie zawahałam się. Nie wolno mi. W naszej szkole krążyły legendy o tej piwnicy. Kilka osób mówiło nawet, że jakiś psychodeliczny nauczyciel matematyki – kilkadziesiąt lat temu – zabił uczennice. To był dobry sposób na odstraszanie pierwszaków. Niestety – ja byłam pierwszakiem, i to jeszcze najmłodszym. Bum -bum-bum. „Muszę zaryzykować” z ta myślą zaczęłam zbiegać po schodach. Kiedy juz dotarłam na sam dół musiałam chwilę odpocząć. Trzeba było bardziej się angażować na w-f’ie. Otarłam pot z czoła i ruszyłam ciemnym korytarzem. Odgłosy, jakby walki, były tu jeszcze głośniejsze. Aż trudno sobie wyobrazić, że nikt ich nie słyszał. Po kilkuset metrach zobaczyłam skrawek światła wydobywający sie spod jednych ze drzwi. Jak najciszej zbliżyłam się do nich i powoli sięgnęłam do klamki. Ustąpiła nie wydając żadnego dźwięku. Delikatnie uchyliłam drzwi i zajrzałam do środka. Widząc rozgrywającą się tam scenę ,musiałam zasłonić usta dłonią, żeby nie krzyknąć. Powoli weszłam do środka. Walczące postacie nawet mnie nie zauważyły. Odetchnęłam z ulgą i od razu i od razu zganiłam się w myślach. ‚Jestem w jednym pomieszczeniu z dwójką groźnych napastników – walczących! – i nagle postanowiłam sobie wzdychać!’ Oczy wyższego człowieka zwróciły się na mnie, niższy nawet nie spojrzał. Ale ja już nie zwracałam na to uwagi. Wszędzie poznałabym tą twarz. Przecież to ten chłopak z centrum! On chyba też mnie poznał, ponieważ jego spojrzenie jakby złagodniało. Jednak jakby przypominając sobie o przeciwniku potrząsnął gwałtownie głową i szybko odparował cios tego człowieka, ale chwila… To nie jest człowiek! Krzyknęłam, kiedy uświadomiłam sobie, że o to stoję przed stworem z dachu szkoły. Zatoczyłam sie do tyłu.
– Aaale.. jak to? – wyjąkałam sama do siebie szalenie gestykulując.
Chłopak musiał mnie usłyszeć, bo nagle sie wyprostował i naparł na to coś z większą gwałtownością. Zamknęłam na chwilę oczy, żeby ochłonąć. Po ich otwarciu po potworze został tylko złoty pył, już zresztą ledwo widoczny. Podeszłam do ściany i usiadłam opierając się o nią. Jednym okiem zauważyłam, że zwycięzca chowa… czyżby to był miecz? Nieważne. Wypuściłam powietrze, nie zdając sobie sprawy, że je wstrzymywałam.
– Cześć, jestem Alessio – zamachał mi niedbale.
– Aria – powiedziałam słabym głosem
– Ja ci podałem pełne imię, a ty? – uśmiechnął się z satysfakcją
– Skąd ty..? No więc jestem Ariadna, miło mi – chciałam mu podać rękę, ale zapomniałam, że siedzę.
Zaczęłam się niedbale podnosić po kilku próbach skapitulowałam.
– Pomogę – Alessio podał mi rękę.
– Dziękuje, Alessio – posłałam mu ledwo widoczny uśmiech i zaczęłam otrzepywać spodnie z kurzu – Alessio…hmm – mruknęłam – A wiesz to dziwne imię – powiedziałam głośniej.
– Tak twierdzisz, Ariadno? Może pomożesz mi przejść labirynt? – spytał nagle poważniejąc.
Spojrzałam na niego marszcząc brwi. Kiedy wybuchnął nienaturalnym śmiechem, wzruszyłam ramionami i postanowiłam wykorzystać okazję i mu sie dokładnie przyjrzeć. Tak jak zapamiętałam miał czarne włosy sięgające do ramion. Z bliska można było zauważyć, ze układają sie w loki, których mogłaby pozazdrościć niejedna dziewczyna z jej klasy. One, aby uzyskać taki efekt musiały poświęcić co najmniej godzinę z lokówką. Jednak teraz po stoczonej walce były skołtunione i przez osiadły na nich kurz – popielate. Jego oczy miały niespotykany, hebanowy kolor. Tak czarny, ze nie można było odróżnić źrenicy od tęczówki. Okalały je długie gęste rzęsy. Jakby tego było mało miał prosty nos i ładne usta. Po prostu: miał idealne rysy twarzy. Sądząc po karnacji i imieniu musiał pochodzić z Włoch albo z jakiegoś innego państwa o ciepłym klimacie. Jak juz wcześniej zauważyłam był wysoki, a ubrany cały na czarno, ale mimo to nie kiczowato.
Powróciłam wzrokiem do jego twarzy i w momencie poczułam, ze sie rumienię. Alessio patrzył prosto na mnie, uśmiechając się.
– Skoro już się znamy to może byłbyś tak łaskawy i wytłumaczyłbyś mi co się tu przed chwilą działo? – zaczęłam kryjąc zakłopotanie.
– Ile masz lat? – powiedział po chwili ciszy
– A czemu pytasz? – spytałam podejrzliwie.
– Ile?
– 15 – odpowiedziałam bez namysłu
– A czy ty nie chodzisz to pierwszej liceum? – zapytał marszcząc brwi.
– No tak, ale poszłam do szkoły rok wcześniej.
– Masz może dysleksje albo ADHD?
– Tak i prawdopodobnie .
– Czy pojechałabyś ze mną na wycieczkę? – uśmiechnął się i uścisnął moją rękę
– Teraz?
– Tak – odpowiedział szybko, niemal mi przerywając.
Zastanowiłam się. Chciała z nim jechać, ale przecież go nie znałam. Wtedy zauważyłam, że z kieszeni jego spodni wystaję jakaś nitka. Szybko po nią sięgnęłam. Mimo, że Alessio chciał mi przeszkodzić pociągnęłam za nią.
Była to złota nitka. Zaczęłam się nią bawić. W dotyku była niesamowita. Kiedy ją trzymałam czułam jednocześnie radość , złość i smutek. Zaczęłam sie zachowywać jak wariatka. Śmiałam się przez łzy, a w międzyczasie rzuciłam się na chłopaka. Zdziwiony nie wiedział co ma zrobić. Zrzucił mnie z siebie i wyrwał mi nić z ręki.
I wszystkie te uczucia minęły.
– Co sie stało? – spytałam oszołomiona i spojrzałam na niego – Przepraszam, bardzo przepraszam.
– Nic się nie stało – powiedział łagodnie – Wiec jak chcesz jechać ze mną?
– A gdzie?
– Chciałbym ci pokazać pewien obóz – podszedł i ponownie wziął mnie za rękę
– Obóz? – powiedziałam zainteresowana i pozwoliłam wyprowadzić się ze szkoły.
Tak sobie zajrzałam, żeby zobaczyć, co to za opowiadanie… Potem przeczytałam twoje uwagi i od razu zabrałam się do treści 😀 I powiem, że mi się podobała
Niby taka prosta, pozbawiona patosu, a jednak ciekawa i tajemnicza. Zdecydowanie udało ci się zyskać nową czytelniczkę 😀
Na błędy nie patrzyłam – wybacz, ale po prostu byłam bardzo ciekawa XD Swoją drogą, interesująca jest ta nitka *.*
Ja dobrze usłyszalam? Wątpisz, że komuś się podoba? No błagam Cię!
Fantastyczne, tylko raz napisałaś „chciała” zamiast chciałam. Bardzo fajnie piszesz 😀
Z bliska można było zauważyć, ze układają sie w loki, których mogłaby pozazdrościć niejedna dziewczyna z jej klasy. – albo chciałaś napisać, że z JEGO klasy albo, że z MOJEJ klasy bo piszesz w pierwszej osobie.
Wiec – więc
Na resztę błędów albo nie zwróciłam uwagę albo nie ma. Ku twojemu zdziwieniu powiem ci, że doskonale pamiętam te opko i nie mogę się doczekać kolejnej części ^^
Świetne ! Tak lekko pisane, interesujące, chociaż zrobiłaś parę błędów, czytało mi się dobrze :).
Wielkie dzięki 😉 I jeszcze raz przepraszam za wszystkie błędy
Nareszcie sens mojego życia jest zwrócony 😀 opowiadanie super już wiem moim ideałem jest Alessio 😛
PS dzięki za dedyczkę :*
Zaczęłam i przypomniałam sobie poprzednie części 😀 Wreszcie objawił się nasz Facet w Czerni 😀 Kilka razy przyłapałam Cię na trzeciej osobie, ale więcej błędów nie zauważyłam 😉 Czekam na CD! Szybciej niż ten tylko proszę 😀
😀 suuuuuupeeer 😀
Kocham to opko! Jak już mówiłam jest genialne 😀 Rzeczywiście pozmieniałaś kilka rzeczy, ale tak jest lepiej 😉 Ach, Alessio (głęboko wdycha). Proszę, pisz szybko następne części.
Ps. Dzięki za dedyczkę