Zemsta Gai
Cz.2
Zaginiony Trójząb (3)
By Świerszczu
Ze specjalną dedykacją dla Thalia2 (Gotki) za wszystko ogółem:)
Stanem przed drzwiami domku Afrodyty. Powinienem tam chodzić w masce przeciwgazowej, bo te perfumy strasznie mnie zamulają… zupełnie jak szkoła. Zapukałem.
-Momencik, zaraz otworzę!- Krzyknęła jedna z dziewczyn.
Chwilę później drzwi otworzyła mi czarująca, blond włosa dziewczyna, spojrzała mi w oczy… z góry, bo była wyższa z dziesięć centymetrów.
-Czego potrzebujesz?- Zapytała.
-Możesz to dać Mirandzie?- Zapytałem i wyjąłem sztylet.
-Pewnie- wyjęła z mojej ręki sztylecik- Jeszcze coś?
-Nie, tylko to. Dzięki.- Powiedziałem i pobiegłem w stronę jedynki żeby pogadać z Jasonem…, Jeśli go tam zastanę.
Szybko dotarłem pod drzwi domku większego niż wszystkie pozostałe. Budził grozę, budowla z jasnego kamienia, a mimo to czuło się do niej respekt, wystarczy, że kopniesz w jego ścianę i zapewne trafi cię piorun… w najlepszym wypadku. Wszedłem bez pukania, Jason mówi, że to jest zbędne.
Na szczęście tym razem był sam, więc mogłem bez problemu pogadać.
-Siema. –Powiedziałem.
-Hej młody, co słychać?- Odpowiedział.
-Przyszedłem pogadać, misje na ogół są trudne prawda?
-No, muszą być trudne, bez ryzyka nie ma zabawy.- Oznajmił.
-Tak wiem, a w Hadesie? Byłeś tam kiedyś?- Spytałem.
-Nie miałem okazji, ale jedynym normalnym miejscem z tego, co słyszałem są Pola Elizejskie.- Powiedział.
Siadłem obok niego.
-Tak serio to przyszedłem zapytać… znasz się na podrywaniu dziewczyn?
-Ty do mnie z tym przychodzisz? Nie wiem czy mogę ci pomóc, wydaje mi się, że jeśli się podobasz Tej dziewczynie to wystarczy, że będziesz się odpowiednio zachowywał i jakoś ją poderwiesz… gorzej, jeśli dziewczyna nie wie, że ci się podoba, wtedy musisz zabłysnąć… Z twoimi mocami to raczej nie problem- uśmiechnął się.
-No w sumie… Dzięki.- Powiedziałem.
-Żaden problem, hej możesz powiedzieć Piper, że wpadnę za dwadzieścia minut?- Zapytał.
Kiwnąłem twierdząco głową, uśmiechnąłem się i wyszedłem.
Znowu zapukałem do drzwi domku Afrodyty. Szczęśliwie otworzyła mi właśnie Piper.
-Hej, Jason kazał przekazać, że wpadnie za dwadzieścia minut.- Oznajmiłem i poszedłem do siebie.
Głupio tak mówić, że ktoś przyjdzie do kogoś… Mniejsza o to. Zajrzałem do mojego plecaka, czy oby na pewno wszystko wziąłem i w zasadzie nie miałem więcej nic do roboty. Było południe, słońce świeciło… No tak! Idę pograć w siatkówkę. Założyłem białe spodenki do kolan, również białą koszulkę z pomarańczową pumą po prawej stronie i klapki.
Pobiegłem w stronę Wielkiego Domu, obok którego znajdowało się owe boisko do siatkówki, jak zwykle znajdowali się na nim synowie Hermesa, Apolla i Aresa. Ci trzeci przy każdym serwie starali się jak najboleśniej trafić członka drużyny przeciwnej, takie specyficzne hobby. Zauważyłem, że w jednej drużynie brakuje osoby do pełnego składu.
-Mogę dołączyć?- Zapytałem.
-Jasne- Powiedział ktoś odbijając piłkę.- Wbijaj do nas.
Tak się składa, że od pewnego czasu grywam z nimi w siatkę i nieźle mi idzie, mimo, że jak na siatkarza wysoki nie jestem. Zająłem miejsce rozgrywającego. Drużyna przeciwna zaserwowała, Ryan odbił piłkę w moją stronę, delikatnie mu ją wystawiłem.
-Jeden zero! Przejście!
Przybiłem piątkę z Ryanem. Po raz kolejny piłka była w grze, drużyna przeciwna postanowiła rozgrywać na „trzy”. Piłka po uderzeniu przeleciała między moimi rekami. Leciała z taką siłą, że nie byłem w stanie nawet zareagować… No o tym właśnie mówiłem, dzieci Aresa próbują trafić w kogoś jak najmocniej.
-Remis!
Piłki były nie do zatrzymania, przegrywaliśmy piec do jednego aż do momentu, gdy jeden z nich trafił w siatkę. Nadeszła moja kolej na serwowanie. Jack podał mi piłkę, spojrzałem kolejno na nią, na siatkę i na miejsce, w które chciałem trafić. Uderzyłem lekko, ale technicznie… no i miałem tez trochę szczęścia, piłka musnęła siatkę i spadła tuż za nią. Pięć do trzech. Właśnie miałem zbierać się do następnego serwu, kiedy usłyszałem wołanie. W moją stronę biegła Charlotta.\
-Wszędzie cię szukam! Chodź jesteś mi potrzebny.
Spojrzałem na kolegów z zespołu.
-No, muszę iść… -oznajmiłem.
Oczywiście odchodząc spotkałem się ze spojrzeniami „my o czymś nie wiemy Max?”.
Gdy odeszliśmy kilkanaście metrów od boiska zapytałem.
-No to, co było takie ważne?
-Wiesz, że dziś wieczorem wyruszamy tak?
-Teraz już tak… Nowe perfumy?- Spytałem wyczuwając kwiatowy zapach.
-O, zauważyłeś..- Powiedziała zarumieniona.
-Śliczny zapach, ale wracając do tematu..
-Właśnie.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
-Przejdziesz się ze mną?- Spytałem
-Nie mogę…- Oznajmiła.
-Nie daj się prosić, no, co ci szkodzi.- Nalegałem.
-Och, no dobra, tylko pójdę się przebrać.- Oznajmiła uśmiechając się.
-To ja czekam przy strumyku.-Powiedziałem.
* * *
Czekałem na Charlott siedząc przy strumieniu i wpatrując się w jego przezroczystą wodę, która porywała małe kamyki i drobinki piasku. Czasem wydawało mi się, że strumień ma oczy, że ktoś mnie obserwuje. Nagle w wodzie zobaczyłem odbicie córki Ateny, przebrała się w przewiewną, jasnożółtą spódniczkę i biały T-shirt, jej włosy delikatnie opadały na ramiona i błyszczały w świetle słońca, a na twarzy gościł uśmiech. Stanęła za mną i zapytała przyciszonym głosem.
-Pięknie tu, prawda?
Po chwili namysłu odpowiedziałem.
-Bajecznie, wiesz… tyle razy tu byłem i pierwszy raz dostrzegłem wyjątkowość tego miejsca- westchnąłem.
-To, co, idziemy?- Zapytała i położyła mi rękę na ramieniu.
-Chodźmy- Odpowiedziałem. Wstałem i zupełnie przypadkowo spojrzałem jej w oczy.
-Co się tak patrzysz? Coś nie tak?- Spytała.
-Nie, po prostu… Podobają mi się twoje oczy.-Uśmiechnąłem się szelmowsko.
Zaśmiała się, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
-Nie wiedziałam, że z ciebie taki Romeo!- Dała mi lekkiego kuksańca.- Chodźmy.
Ruszyliśmy w głąb lasu, gałązki leżące na ziemi byłe trochę uciążliwe, bo nie miałem butów, ale szczególnie nie zwracałem na to uwagi.
Gdy pierwszy raz przybyłem do obozu Herosów, byłem zdziwiony i zaskoczony wyglądem tego miejsca, jednak od pewnego czasu czuję, że to mój dom, tu jest moje miejsce i nic tego nie zmieni. Złapałem Charlottę za rękę, ona tylko zaśmiała się i szepnęła „głuptasie”. Nasze relacje od dłuższego czasu ciągle się polepszają. O ile w domku Apolla lubię spędzać czas grając w pokera… i różne inne takie gierki, o tyle przebywając z Charlott czuję się jeszcze lepiej. Ktoś, kto powiedział, że córki Ateny muszą być nudne, był idiotą. One są fajnymi normalnymi dziewczynami, po prostu pojmują więcej rzeczy w krótszym czasie.
Minęliśmy miejsce, w którym kilka miesięcy temu rozegrałem swoją pierwszą bitwę o sztandar.
-Pamiętasz?- Zapytałem i uśmiechnąłem się wspominając kłótnię dziewczyn.
-Jasne, że tak.- Odpowiedziała.- Usiądziemy?
-Mhm.
Siedliśmy na dość szerokim kamieniu, lekko porośniętym mchem i trochę popękanym. Słońce świeciło na nas, bo akurat w tym miejscu światło przedzierało się przez korony drzew. Apollo musi tak rano wstawać i „zapalać” słońce, wydaje się, że on ma łatwą robotę, a ja myślę, że jednak nie.
Przez dłuższy czas nie odzywaliśmy się do siebie, ale wydawało się to nam nie potrzebne, miło spędzony czas z przyjaciółką w pięknym miejscu…, czego chcieć więcej? Mimo to musiałem przerwać tę ciszę.
-Ruszamy jutro z rana?- Spytałem.
-Chyba musimy, jeśli chcemy wyrobić się przed Dniami Apolla, po za tym po drodze na pewno napotkamy parę przeszkód… Wiesz, trzech herosów w jednym miejscu, w tym jeden z Wielkiej Trójki, to jest dość rozpoznawalny znak dla potworów.-Wyjaśniła.
-Ach, no tak, zupełnie zapomniałem, że pachniemy inaczej- Powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Max? Jeżeli po drodze będzie jakaś fajna budowla to…
-Jasne, zwiedzimy. Wiem, że ci na tym zależy.- Przerwałem.
-Dzięki.- Powiedziała i ścisnęła mocniej moją dłoń, jakby chciała się upewnić czy na pewno tu jestem.
-O! Gołąbki, tu jesteście!- Krzyknął ktoś z daleka… Tym kimś okazał się John- Szukałem was, to jutro, o której i gdzie się widzimy?- Spytał.
-O świcie obok sosny Thalii, nie mówiliśmy już o tym?- Zapytała Charlott.
-Upewniam się, driady się wygadały, że tu jesteście i jakoś was znalazłem, wiecie, gdy któraś z nich mówi ci „za drzewem skręć w prawo” to nachodzi myśl, „za którym drzewem?!”
Zaśmiałem się, John siadł obok Charlotty specjalnie żeby przysunąć ja w moja stronę, Po chwili córka Ateny zepchnęła go z kamienia.
-Hej?! Za co?- Zapytał.
-Ty już dobrze wiesz- Idziemy?
-No, chodźmy już.- Powiedziałem.
Pomogłem wstać Charlott i poszliśmy w stronę domków. Po drodze John opowiadał różne kawały i opisywał śmieszne sytuacje, z nim raczej nie można się nudzić, gada o byle, czym, ale czasem uda mu sie wykrzesać coś ciekawego.
** **
Rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę, znaczy ja odprowadziłem Charlott do szóstki, a John poszedł do siebie.
Oczywiście zamykając drzwi domku Ateny słyszałem pytania skierowane do Charlotty „I jak było?” „Fajny jest?” A nawet „Całowaliście się”. No właśnie tak to jest, idziesz spędzić trochę czasu z przyjaciółką i od razu wszyscy zaczynają mówić, że jesteście parą.
Nie wiem czy mi się zdawało, czy po prostu straciłem poczucie czasu tonąc w swoich myślach, ale gdy ocknąłem się z rozmyślań była pora kolacji. Wyszedłem z domku, żeby tylko się nie spóźnić. Dołączyłem do innych półbogów idących na stołówkę. Tradycyjnie usiadłem przy swoim stole, sam…. I zamówiłem dwie owinięte folia aluminiową kanapki, na wynos, oraz dwa jajka sadzone, ziemniaki i sałatkę ze szczypioru, cebulki i śmietany. Gdy tylko poczułem zapach jedzenia od razu zaczęła cieknąć mi ślinka. Ustawiłem się w kolejce do trójkątnego ogniska, wsypując do niego część jedzenia pomyślałem tylko o jednej rzeczy „Tato, pomóż mi znaleźć ten trójząb”
** **
Gdy wróciłem do domku i położyłem się na Łóżku odrazu zasnąłem. Uwierzcie, sny herosów są dosłownie potworne.
Widziałem tylko ciemność, totalną ciemność, próbowałem się ruszyć, ale nie mogłem. Mogłem za to usłyszeć ciche, ale dość wyraźne głosy i szuranie łopaty.
-Szybciej Gerald! Musimy wyrobić się jak najszybciej i dokopać do kanałów tego miasta.
-Spokojnie, szef dał nam tydzień, a nawet, jeśli się nie wyrobimy w te osiem dni, to i tak nam zapłacą.- Odezwał się głęboki, donośny i przerażający głos.
-Nie gadaj tylko kop, ja idę po następną łopatę..
Usłyszałem coraz głośniejsze kroki i zobaczyłem lekką poświatę zbliżającą się w moją stronę. Serce zaczęło mi bić szybciej, znieruchomiałem i wstrzymałem powietrze. Minął mnie koleś z czarną brodą, opaską na oku i blizną na czole, niósł w ręku lampę naftową, przy boku miał miecz zdobiony rubinami i szafirami, idąc uśmiechał się, więc dało się zauważyć, że ma złote żeby… Czyżby pirat? Nie, to by było dziwne. Ze snu wytrąciło mnie światło…
Niechętnie otworzyłem jedno oko i nagle zorientowałem się, że już zaczyna świtać.
-O nie! – Szepnąłem zdenerwowany.
Chwyciłem plecak, wierząc w to, że wszystko mam i pobiegłem na wzgórze Herosów.
I co? Jak wyszło?:)
Świetne! Czasami były jakieś literówki czy zbłąkane przecinki ale ogólnie ok. „Spokojnie, szef dał nam tydzień, a nawet, jeśli się nie wyrobimy w te osiem dni, to i tak nam zapłacą.”- zawsze wydawało mi się że tydzień ma siedem dni ale może to ja coś źle zrozumiałam. tak to bardzo fajnie mam nadzieję że szybko będzie CD.
Koleś który to mówi jest tempy, o to chodziło;)
Ps. pierwsza!
Fala już wszystko napisała 😉 Ach, mam nadzieje, że zrobisz mi tą przyjemność i wyślesz następną część jeszcze w tym tygodniu… .
PS. Druga
Hehe, juz czytałam wczoraj ale tutaj tez napisze. Wiesz ze fabuła blebleble bardzo mi sie podoba! <3 scenka przy strumyczku no i Charlotte( mimo ze nie lubie Ateny -przepraszam wszystkie jej córki i wielbicielki-)
Moja jedyna uwaga to ta co ci wczoraj powiedziałam; za mało uzupełnień w dialogach, mozna sie czasami polubić kto, co ,gdzie mówi no i jak.
Ale to wszystko i czekam na CD 😉
LITERÓWKI, KU###!!! Albo je w kosmos wykopiesz, albo mój prawy glan wyśle tam CIEBIE!!!
Yyyyyy…eeeeee…oooooooo… łałałałałał… [ przepraszamy za te nieinteligentne rzeczy, które powypisał użytkownik Nozownik7, ale jest zachwycony zawartością tego wpisu- system awaryjny mózgu Nożownika7- UWAGA! Mózg jest już sprawny ] Zdecydowanie uwielbiam to opko. Były jakieś kłopoty z przecinkami, co mi jakoś strasznie nie przeszkadzało. Za to piszesz za długie zdania np. „. Po drodze John opowiadał różne kawały i opisywał śmieszne sytuacje, z nim raczej nie można się nudzić, gada o byle, czym, ale czasem uda mu sie wykrzesać coś ciekawego. „. Po prostu można się w tym pogubić. Ale nie przejmuj się za bardzo, opko jest strasznie fajne.
Super poiszesz! Zaciekawia, liczę na szybki pojawienie się następnej częśći 😉
*piszesz
*szybkie
*części
Teraz mam nieodzowną chęć rzucenia w Ciebie słownikiem. Nie odbieraj tego zbyt osobiście, ale twoja interpunkcja błaga o to, żeby ją poprawić. W niektórych miejscach masz takie zdania, że spokojnie można ułożyć z nich kilka nowych, które brzmiałyby o wiele lepiej.
Do tego źle zapisujesz dialog, a już Ci raz tłumaczyłam jak należy go pisać. Zastanawia mnie, dlaczego Max pytał się Jasona jak poderwać dziewczynę, skoro później mówi o Charlocie, że to „tylko przyjaciółka”. Myślałam, że to kobiety są niezdecydowane i w ogóle. Aby uniknąć takich głupich wpadek, daj komuś innemu do przeczytania przed wysłaniem.
No to tyle negatywnych uwag. Czas wymienić plusy. Po pierwsze Twoi bohaterowie są naprawdę fajni. Nie są jacyś tacy nierealni, a to bardzo ważne, bo nawet jak nie ma żadnej akcji, to miło się czyta o ich poczynaniach (gdyby nie te Twoje durne błędy). Kolejnym plusem jest to, że masz swój styl i z łatwością da się odróżnić Twoje opowiadanie od kogoś innego. Potrafisz całkiem ciekawie zrobić coś z niczego, czyli pisząc nawet o czymś tak banalnym jak gra w siatkówkę, umiesz wciągnąć czytelnika. Ostatnim plusem, który przychodzi mi na myśl to długość opowiadania. Nie jest to jakaś powieść jak „Krzyżacy”, ale nie jest to też urywek tekstu. Po prostu optymalna długość na zbicie czasu.
Ufffff, to na tyle. Czekam na kolejną część 😀