Jednoczęściówka dla Reyny i Melii. Może Wam się spodoba. Niemal wszystkie moje jednoczęściówki kończą się tragicznie. Ta będzie mieć choć trochę dobre zakończenie.
Chione
Idę boso przez lodowaty parkiet. Światła już dawno zgasły. Nie ma tu żywej duszy. Wokół mnie unosi się tylko cisza. Cisza wypełniająca każdy kąt, otaczająca szczelnie mój umysł. Czuję na palcach u stóp chłód. Patrzę na swoje posiniałe z zimna nogi. Dotykam podartej, niegdyś białej sukienki. Przez uchylone okno wpada podmuch wiatru. Drżę i otulam się ramionami. Nie wiem, po co tu przyszłam, mimo że czynię to co roku. Przecież to miejsce przywołuje tylko marzenia, których nigdy nie uda mi się spełnić. Nie uda się. A dlaczego? To w tym teatrze, na tej scenie zdarzyła się tragedia.
Przechadzam się między obitymi w szkarłatny materiał fotelami. Są takie miękkie… Ile razy na nich siadywałam i patrzyłam z zachwytem na tancerzy, tak zwinnie poruszających się po scenie…? A w szczególność na nią.
Przebiegam zwinnie przez pomieszczenie i wdrapuję się na wysoko umieszczoną scenę. Pod sobą widzę miejsce, które zajmuje sufler. Obserwowałam ją stamtąd, gdy to się wydarzyło…
Podchodzę bliżej i niemal potykam się o porzucony, srebrny flet. Czyż to nie ten sam, na którym mi grała?
Podnoszę go z ziemi. Niemal czuję pozostawione na nim ciepło jej palców. Była taka piękna…
W moje myśli powraca wspomnienie sprzed lat. Mimo iż jest straszne, nie jestem w stanie się go pozbyć. Siadam na lakierowanym drewnie, tak by nogi luźno zwisały mi ze sceny. Przeżywam je na nowo…
(Siedem lat wcześniej).
Znajduję się w pomieszczeniu dla suflera. Nade mną aktorzy odgrywają swoje role. Jest to premierowy pokaz „Jeziora Łabędziego”. Jest tu też ona – Aria Vane. Najpiękniejsza, najbardziej utalentowana i najśmielsza ze wszystkich ludzi na ziemi. Zwinnie porusza się po parkiecie, ledwie muskając stopami podłogę. Wydaje się, że fruwa. Przecież to nie może być ludzka istota! To co najmniej elf. Miękkie włosy unoszą się w powietrzu wokół niej, jak brązowa, mgła. Wytrenowane, staranne ruchy sprawiają, że mam ochotę płakać nad stanem mojego ciała. Żyję jej widokiem. To ideał.
Bladoróżowe baletki wykonują skok w górę. To, że miękko i zgrabnie wyląduje jest pewne; zawsze się tak dzieje. Dlaczego dziś miałoby być inaczej? Nawet nie wiem, że dziś, za chwilę wydarzy się katastrofa.
Aria dzierży w ręku srebrny flet. Jej palce biegają w dół i w górę instrumentu z niepojętą dla mnie szybkością. Rumiane policzki nadymają się i opadają, gdy dmucha do wnętrza fletu. Dźwięk, który się z niego wydobywa jest nieziemski…
Już ma opaść na ziemię. Już ma zrobić coś, co równa się dla niej ze strzepnięciem pyłka z rękawa… Nagle, w ciągu ułamka sekundy, jej oczy wypełniają się czystym przerażeniem. Całą szarość pochłaniają źrenice. Patrzy wprost na mnie. Nie wiem, co się stało. Nie mam czasu zareagować, w jakikolwiek sposób. Zza czarnej kurtyny znajdującej się tuż za mną, wysuwa się ręka. Ręka z nożem. Widownia zamiera, aktorzy stają w miejscu, nie mogąc uwierzyć w to, co widzą… Aria zmienia kierunek skoku i rzuca się przed siebie, chcąc mnie zasłonić. Jak zwykle wychodzi jej z to gracją, tyle, że teraz nie ma w tym już nic pięknego. Nóż trafia ją w plecy… Bezwładne ciało spada wprost na mnie – małą suflerkę. Krew zalewa mi twarz, miesza się z moimi łzami… Krew mojej matki.
Chciała nauczyć mnie wszystkiego. Była ideałem. Jej życie było o wiele więcej warte, niż moje… Ale jednak oddała je. Oddała je, by uratować swoje jedyne dziecko… Mnie.
Teraz, wiele lat później, moje oczy wypełniają się łzami na samo to wspomnienie. Mordercy nigdy nie odnaleziono. Jakby rozpłynął się w powietrzu… Wyparował…
Często przychodzę do tego teatru, wiecie? Przeżywam to na nowo. Tą całą rozpacz… Jednak to jedyne żywe wspomnienie mamy. Inne się zatarły. Zginęły. Przepadły. Ostatni obraz jej twarzy, który zachował się w mojej głowie to ten, na którym zastygło jej przerażenie. Na zawsze. Na zawsze w mojej głowie.
Wzdycham głęboko. Dziś siedemnasta rocznica jej śmierci. Co roku włamuję się na nią do teatru, żeby spojrzeć jeszcze raz na miejsce, w którym zginęła ostatnia droga mi osoba. Po jej śmierci zostałam wyrzucona na ulicę. W teatrze wszyscy byli fałszywi. Nikomu tak naprawdę tam na mnie nie zależało. Tylko na mojej matce. A gdy ona odeszła stracono mną zainteresowanie.
Zeskakuję ze sceny i już mam wymknąć się oknem, kiedy coś przykuwa moją uwagę. Czarna kurtyna. Coś nią poruszyło. Na pewno nie jest to wiatr, gdyż on ustał. Panuje zupełna cisza…
Znów wchodzę na podwyższenie i dotykam kurtyny. To ta sama, zza której wysunęła się ręka z nożem… Jedwab delikatnie otula moją dłoń. Czuję pod palcami poruszenie. Nagle rozlega się krzyk. Krzyk tak głośny, że sama mam ochotę zatkać uszy i też wrzeszczeć. Jest to okrzyk… radości.
Gwałtownym ruchem zrywam kurtynę. Czarny materiał spada mi pod nogi. Przed sobą widzę…
– Mama! – mówię i podbiegam do kobiety.
Jest to Aria Vane. Ubrana w to samo, co w dzień swojej śmierci. W tą samą zakrwawioną, białą suknię…
Ale nie umiem jej chwycić. Ona nie ma ciała. Jest duchem…
– Córko. Wróciłaś po mnie – nie jestem pewna, ale zjawa chyba się uśmiecha.
Milczę.
– Przywrócisz mi życie?
– Ale… jak? – pytam zaskoczona. – Przecież nekromanci to bajki!
– Nie, kochana – Aria kręci z politowaniem głową. – W dziesięciolecie śmierci, ktoś z rodziny zamordowanego może przywrócić mu życie. W tym samym miejscu, o tej samej godzinie… Można cofnąć czas.
Cofam się o krok. To sen, prawda? To musi być sen!
– Dobrze. Przywrócę ci życie – szepczę. – Jak to zrobić?
– Za minutę czas się cofnie. Tamten dzień wróci. Powstrzymaj mordercę – moja matka wypowiada te słowa, delektując się ich smakiem.
I znika.
Mijają sekundy. Wreszcie…
„Jezioro Łabędzie”. Pani Charlotta uśmiecha się do Odetty, która w sztuce jest jej siostrą, po czym podaje jej flet.
Odetta tańczy równocześnie grając na instrumencie. Jej ruchy są płynne i czyste, doskonale wyważone. Nie ma w niej nic niedoskonałego. To ideał. To moja mama.
Moment jej śmierci nieubłaganie się zbliża. Bladoróżowe baletki niemal nie dotykają parkietu. Mgła czekoladowych loków unosi się wokół głowy. Już chce wykonać skok…
Widzę poruszenie za kurtyną. Wyskakuję z pomieszczenia dla suflera i chwytam rękę z nożem, akurat wtedy, gdy (niemal) niepostrzeżenie wysuwa się zza materiału. Panna Vane – najpiękniejsza, najbardziej utalentowana i najśmielsza ze wszystkich ludzi na Ziemi, jest uratowana. Jest żywa. Podnoszę broń i jej rękojeścią uderzam niedoszłego mordercę w głowę. Słyszę, jak upada na podłogę.
Nagle wszystko mija. Znów znajduję w zamkniętym teatrze. Tyle, że teraz obok mnie jest moja matka.
Mam nadzieję, że się Wam podobało. Takie pozytywne natchnienie dała mi piosenka Evanescence – „Lithium”.
Buziaczki
Chione
dzięki za dedykację 😉 ale znalazłam jeden błąd – Dziś siedemnasta rocznica jej śmierci. A potem – W dziesięciolecie śmierci, ktoś z rodziny zamordowanego może przywrócić mu życie. W tym samym miejscu, o tej samej godzinie… Można cofnąć czas. Ale to tylko niedopatrzenie, a jednoczęściówka świetna 😉
Sorka. Coś mi się musiało pomylić… Pisałam to około trzeciej nad ranem ;).
Pomimo tego, że wczoraj już dałaś mi fragment, to i tak przeczytałam go jeszcze raz. Po prostu musiałam. To jest zbyt genialne, by było prawdziwe. 😀 Cholernie mi się podobało. I nie, nie mówię tego, by tylko zrobić Ci przyjemność. Naprawdę uważam, iż wyszło świetnie. Zdecydowanie jedna z Twoich najlepszych jednoczęściówek (a kto wie, czy nie najlepsza?).
Btw, widzę, że Evanescence coraz bardziej Cię pochłania. XD Ja ostatnio nie mogę się uwolnić od ich piosenki „New way to bleed”. Musisz posłuchać! 😉
Oki, posłucham ;).
Twoje opowiadanie jest genialne! Tylko nwm czemu jest 17 rocznica śmierci, jeżeli jej matka zginęła tylko 7 lat temu. Wytłumacz mi to, proszę.
A tak ogółem, to piszesz tak cudownie, że aż się wczytałam!
CZEKAM NA CIĄG DALSZY! CHAŁWA!
Utonąłem… Utonąłem… Utonąłem… Na Atenę sowiooką. To jest genialniejsze nawet od Selene. To jest naprawdę olśniewające. Ale zobaczyłem jeden błąd, choć nawet nie wiem czy to był błąd. Powtórzenie słowa”flet”. No, ale dzielą je dwa zdania, więc to chyba nawet nie jest błąd… Co prawda zdziwiło mnie takie pozytywne zakończenie, bo większość jednoczęściówek kończy się tragicznie.
Będziesz wielką pisarką. Jak nic.
Pozdrowienia, Nozownik7.
To powtórzenie było celowe ;).
Wow. Świetne opko. Nic dodać, nic ująć.
Cud, miód i orzeszki, czyli jak zawsze, świetnie 😉
Yyy… może ja jestem nieogarnieta, ale wydaje mi się, że matma wyjechała na ferie: najpierw jest „siedem lat wcześniej”, potem „siedemnasta rocznica śmierci”, a na koniec jej „dziesięciolecie”. WTF?!
No mówiłam już! Pisałam o trzeciej w nocy i mi się coś pochrzaniło!
Coś Ci się pomieszało z tymi rocznicami, ale to mały błąd, a uwierz, że chyba nikt by nie powiedział, że pisałaś to o 3 xD u mnie zapewne byłyby wtedy takie błędy i treść np. siedziała na ławce, a zaatakował ją morderca z nożem, kiedy stała XDDD Opko jak zwykle powalające :D. Pod każdym Twoim opkiem jest po kilkanaście takich pochwał
(i nie mów, że nie 😛 )
Fantastic 😀 oprócz rocznic xD takie piękne…
to jest nieziemskie ………
CHIONE!!!!!! Na serio fajne opko, ale te rocznice ci się pogóbiły. Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale byłam zajęta tymi testami (egzamin szóstoklasisty). Mam wiadomość: MAZAK18 BĘDZIE WIĘCEJ WCHODZIŁA NA RR!!!!!!
Extra
Świetne! normalnie popłakałam się, a ja rzadko płaczę nawet przy najsmutniejszych częściach książki; uznaj to za wyróżnienie i potwierdzenie, że to opko było CUDOWNE! 😀
Masz wspaniały styl. Jestem oczarowana O_O wspaniale, cudne, super <3
Chione! Obiecałaś?! I jak Tobie tu wierzyć, co?! Znowu wpędziłaś mnie w czarną otchłań depresji i kompleksów.. 😛 Myślałam, że się zlitujesz nad moim ego i końcówkę napiszesz chociaż troszeczkę gorszą.. A tu co? Tak cudownej rzeczy dawno nie czytałam *.* Piękne, lekkie, delikatne, pełne nadziei Czytając to czułam jakbym naprawdę oglądała przedstawienie baletowe (w sumie to byłam kiedyś w operze na Jeziorze Łabędzim, ale zasnęłam.. miałam 8 lat! :P) nie wiem czym zasłużyłam sobie na dedykacje, ale całego serca dziękuję! <3
Nie należy mi się..
Super. Sorka, że dopiero teraz komentuje, ale wcześniej przytlaczaly mnie testy. Bardzo mi sie podoba.