No tak. Wrzucam rozdział pierwszy mojego opowiadania, które… w sumie nie jest niczym specjalnym. Od razu można się domyślić o co chodzi, ale… no i tak je lubię i sprawia mi frajdę pisanie go. To takie oderwanie się od ciągłego kombinowania przy mojej pseudo powieści fantasy. I naprawdę to uwielbiam. Dedykuję to asi_48 – za to, że mnie wspierasz i wmawiasz mi, że dobrze piszę, za to, że dajesz mi motywację do dalszego pisania, dajesz wiarę, że to ma sens, za rozmowy na GG, za wszystkie nasze plany przebycia Wisły i za to, że jesteś Naprawdę bardzo się cieszę, że cię poznałam :3
No i dla wszystkich, którzy jakoś mnie tutaj znoszą XD Jesteście wspaniali! Każdy z was ma ogromny talent i potencjał, czuję się tutaj jak szara myszka. Dziękuję wam za wszystkie komentarze, których już nigdy nie będę czytać przed snem, bo po nie mogę potem spać – taka jestem szczęśliwa. I wiem, że może moje opowiadanie nie jest najlepsze i nigdy nie będzie, ale to taki swego rodzaju prezent dla was wszystkich. Możecie teraz się na mnie wyżyć 😛
Ruth nigdy by nie sądziła, że kiedykolwiek znajdzie się w tak beznadziejnej sytuacji. Leżała na zimnej podłodze, nie mogąc wydać z siebie choćby westchnienia. Chciała błagać o litość, ale język jakby zawiązał się jej w supeł. Dłonie jej drżały, oddech był płytki i urywany.
– Jaki macie plan? Co zamierza Zeus? Mów! – wycharczał znów ktoś stojący w cieniu. Dziewczyna odnosiła wrażenie, że znalazła się w swoim najgorszym koszmarze, w sytuacji bez wyjścia. Różnica jednak polegała na tym, że tym razem nie miała się obudzić z krzykiem. Realizm całej tej sytuacji przytłaczał Ruth, która nie miała pojęcia o co chodzi jej oprawcy tylko zawyła cicho.
– Nie znam Zeusa, nie znam Zeusa! – wycharczała, przekręcając się na plecy i łapiąc spazmatycznie oddech.
– Łżesz! – Coś świsnęło, jakby tajemnicza postać gwałtownie zaczerpnęła powietrza.
Ruth właśnie miała powiedzieć, że zna Zeusa, skłamać, byle by tylko się ratować, gdy coś zadudniło głośno. W chwilę później pomieszczenie wypełniła niesamowita jasność, zmuszając dziewczynę do zamknięcia oczu. Zdawało się, że wokół rozbrzmiewa dźwięk małego rogu obwieszczającego dobrą nowinę. Wtedy to świat śmiertelników ujrzał boga.
Hermes ukazał się w postaci jasnowłosego młodzieńca z zawadiackim uśmiechem na twarzy, jakby właśnie spłatał znakomitego figla wszystkim tym, którzy nie spodziewali się jego nadejścia. Lśniące włosy mieniły się wszelkimi odcieniami złota i miedzi, jakby bóg nie mógł się zdecydować, jaki kolor wybrać. Zielone oczy wypełnione były złocistymi plamkami, jakby pośród szmaragdowego oceanu pływały niewielkie rybki. Młodzieniec odziany był w jasną szatę, a na jego nadgarstkach mieniły się karwasze. U pasa miał pasterską piszczałkę, a z obu stron jego bogato zdobionych sandałów wyrastały pozłacane skrzydełka, które niosły go gdziekolwiek tylko sobie zamarzył.
Patrzył on teraz na zebranych w pomieszczeniu z dziwną wesołością, jakby właśnie przypomniał sobie żart, którego oni nie słyszeli lub posiadł wiedzę tajemną, której nie było im dane poznać.
Ciemny kształt niemal natychmiast umknął z komnaty, zostawiając Ruth samą sobie. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i zmierzyła niepewnym spojrzeniem postać stojącą przed nią. Nie wiedziała, czy to kolejny napastnik, który będzie jej zadawał dziwne pytania, na które ona nie zna odpowiedzi, czy może wybawca. W końcu jednak stwierdziła, że tak przystojny i delikatny młodzieniec nie może być zły, więc ostrożnie wstała, czując jak wracają jej siły.
Mężczyzna wyciągnął do niej lewą dłoń, uśmiechając się lekko, jakby chciał powiedzieć, że Ruth nie ma się czego bać. Dziewczyna odgarnęła zwoje ciemnobrązowe, skołtunione włosy z czoła i ostrożnie postąpiła krok w stronę nieznajomego. Gdy położyła rękę na dłoni młodzieńca, ten zaśmiał się perliście, przyciągając Ruth do siebie i łapiąc ją mocno w pasie. W następnej chwili dziewczyna unosiła się w powietrzu wraz z nieznanym mężczyzną, który nieprzerwanie się uśmiechał.
Ruth nawet nie pamiętała, kiedy otworzyła oczy. Stała na balkonie, a przed nią roztaczał się ten sam widok, który widziała każdego dnia, wstając do szkoły. Czyżby znów się zamyśliła? Z pięknymi rzeczami jest tak, że albo są jedynie marzeniami, albo snami. Mimo to, dziewczyna omiotła wzrokiem niebo wypatrując pięknego młodzieńca. Nie ujrzała jednak swojego wyimaginowanego wybawiciela, więc zawiedziona weszła do budynku ze spuszczoną głową.
Ruth nie żyła do końca tak, jak sobie wymarzyła. Mieszkała w sierocińcu, w którym każdy dzień był tak samo ponury, jak wszystkie inne. Inne dzieci nie zwracały na nią większej uwagi, pochłonięte swoimi sprawami, więc dziewczyna mogła spokojnie wymyślać fantastyczne historie z jej udziałem. Niekiedy nawet nad nimi nie panowała, puszczając wodze fantazji. Dziwiło ją natomiast to, że niemal w każdej takiej wizji pojawiały się te same postaci, te same imiona, te same myśli.
Dziewczyna nie znała swoich rodziców. Ojciec odszedł tuż po tym, jak dowiedział się, że jej matka jest w ciąży. Ta natomiast oddała dziecko do adopcji niemal natychmiast po jego urodzeniu, aby potem zniknąć na zawsze. Ruth jednak za nimi nie tęskniła. Żyła tak, jakby sierociniec był jedynie przystankiem, zawsze wierzyła, że czeka ją coś niesamowitego.
– Jak leziesz? – Czyjś oburzony głos przywołał Ruth do rzeczywistości. Dopiero teraz zorientowała się, że przemierzała korytarze bez większego celu, nie dbając o to, czy kogoś mija, czy tez na niego wpada. Zacisnęła usta i odwróciła się, by wrócić do pokoju, w którym spała wraz z innymi dziewczynami w jej wieku.
Jednak gdy tylko otworzyła drzwi, oniemiała. Na jej łóżku leżał ten sam młodzieniec, którego sobie wyobraziła przed chwilą. Nogi miał oparte o ścianę, a kasztanowe loki były rozsypane na białej pościeli tworząc jasną aureolę wokół głowy nieznajomego. Jego nienaturalnie zielone oczy błądziły po suficie. Zdawał się nie zauważać obecności dziewczyny.
Ruth specjalnie trzasnęła drzwiami licząc, że hałas przywróci ją do rzeczywistości i odpędzi sprzed oczu te dziwne omamy. Nic takiego jednak się nie stało, a nawet cała sprawa się pogorszyła, bo tajemniczy młodzieniec szybko odwrócił głowę, odciągając nogi od ściany i siadając na łóżku. Obdarzył Ruth lekkim uśmiechem unosząc przy tym jeden kącik ust wyżej niż drugi.
– No! – zawołał swoim melodyjnym głosem. – Myślałem, że już nie przyjdziesz.
– Że co proszę? – wydukała dziewczyna starając się zachować spokój. To przecież nic takiego, że jej wyimaginowany obrońca nagle pojawia się w pokoju i jeszcze do niej mówi. Takie rzeczy zdarzają się. Bzdura! To nie jest normalne!
– Nie udawaj, że nie rozumiesz – zaśmiał się nerwowo młodzieniec. – Zdążyłem wpaść na Olimp i z powrotem.
Ruth skinęła powoli głową z ulgą dochodząc do wniosku, że w tym pokoju to zdecydowanie nie ona jest niespełna rozumu lecz jej dziwny gość. Olimp, jasne. Chłopak wydął śmiesznie usta i zmrużył oczy obracając w dłoni ołówek, który nie wiadomo nawet kiedy porwał z etażerki.
– Zawsze tak długo myślisz – zapytał po chwili puszczając oczko do dziewczyny, która ciągle stała oniemiała na środku pokoju.
– Przepraszam bardzo – Ruth postąpiła krok do przodu – ale czy mógłbyś z łaski swojej wynieść się stąd? To by zdecydowanie naprawiło moje zszargane nerwy.
Młodzieniec spojrzał na dziewczynę zdziwiony Jej ciemne oczy płonęły ogniem złości, a na policzki powoli wstępował szkarłat. Chłopak jednak zaśmiał się tylko cicho i pokręcił lekko głową.
– Uwierz mi, że zrobiłbym to z wielką chęcią – powiedział w końcu. – Ale. po prostu nie mogę.
Wzruszył bezradnie ramionami uważnie obserwując reakcję dziewczyny.
– Bo? Wybacz, ale niezbyt uśmiecha mi się obecność obcego, wiecznie szczerzącego się lalusia paradującego po moim pokoju w sukience! – Ruth była naprawdę zła. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć i szczerze mówiąc, chciało jej się płakać.
Młodzieniec wstał nagle miotając z oczu gromy i szybko podszedł do dziewczyny. Ruth gwałtownie się zarumieniła żałując pochopnych słów. Mogła siedzieć cicho, wyjść z pokoju i poczekać, aż nieznajomy odejdzie. Ale nie, ona musiała dać się ponieść emocjom.
– Posłuchaj mnie uważnie – syknął chłopak dysząc Ruth we włosy. – Nie masz prawa się tak do mnie odzywać. Jestem Hermes, patron wędrowców, wynalazców i poetów. Odprowadzam wszystkie dusze do Hadesu, jestem boskim posłańcem! A ty jesteś tylko śmiertelniczką, w najlepszym wypadku heroską lub nimfą. W każdym bądź razie – niczym szczególnym.
– Uważaj na słowa – warknął odchodząc od dziewczyny.
– Przepraszam – powiedziała zupełnie szczerze Ruth pocierając swój czerwony policzek.
– I to nie sukienka. To jest toga – dodał jeszcze Hermes ponownie się uśmiechając.
Ruth również delikatnie się uśmiechnęła mierzwiąc swoją grzywkę. Następnie przysunęła sobie krzesło i usiadła na wprost młodzieńca splatając dłonie na kolanach. Postanowiła tolerować dziwactwa swojego gościa, porozmawiać z nim chwilę, a następnie grzecznie wyprosić. Skoro krzyki nie pomogły.
– Mówisz, że jesteś greckim bogiem, tak? – upewniła się dziewczyna.
– Tak. Hermesem.
– I. czego tu szukasz?
– Ciebie – padła odpowiedź.
Ruth otworzyła szeroko oczy, myślami powracając do swojej wyimaginowanej przygody. Czy to wszystko było prawdą? Nie, nie mogło. miałaby rany. Dziewczyna odruchowo zerknęła na swoje ręce.
– Czy to. – Ruth nie potrafiła dokończyć. Co miała powiedzieć? Jak miała to powiedzieć? A może Hermes uznałby ją za niespełna rozumu?
– To wszystko, co widziałaś. niestety jest prawdą – powiedział ze smutkiem Hermes.
– Teraz żartujesz – wypaliła Ruth, ale widząc poważną minę chłopaka, umilkła gwałtownie. – Nie żartujesz.
– Muszę cię zabrać na Olimp. bogowie chcą cię poznać – rzekł Hermes tak beztrosko iż zdawało się, że proponuje Ruth wycieczkę.
– Ale. dlaczego nic mi nie jest? Przecież byłam ranna.
– Ambrozja leczy wszelkie rany. – Hermes mrugnął do dziewczyny wstając. Następnie wyciągnął do niej prawą dłoń uśmiechając się krzywo. A Ruth, z bijącym mocno sercem, wysunęła swoją rękę do przodu. Posłaniec bogów szybko ją chwycił i przyciągnął dziewczynę do siebie ściskając mocno. Gdy się unosili, Ruth zamknęła oczy licząc na to, że jakimś cudem przeżyje kolejny lot. Podczas podróży towarzyszył jej perlisty śmiech Hermesa i szum wiatru.
Wybaczcie brak akapitów, powtórzenia i literówki XD Też was kocham :3
SKĄD TU SIĘ WZIĘŁY TE ZBŁĄKANE KROPKI? O.O Bardzo za nie przepraszam! Nie było ich, jak to sprawdzałam :C
Opko świetne ale było kilka zbłąkanych kropek. mam nadzieję, że szybko będzie CD
Zdania nie rozpoczynamy od ,,A”. W zdaniach twierdzących najlepiej używać kiedy, a gdy w pytaniach (pani od polaka każe tak nam robić). Opko super. Pisz dalej.
Te zbłąkane kropki trochę mi przeszkadzały ale dało się zrozumieć treść :D. Po za tym bardzo fajne. Pisz szybko CD.
SUPER. Masz bardzo fajny styl. Na prawdę widać, że umiesz pisać i robisz to z łatwością. Jak mam być szczera, to nie pasował mi tylko moment, jak pojawia się jej wybawca i już od razu zostaje nazwany po imieniu (Hermes) a potem jest przedstawiany jako nieznajomy :/ Ale mną się nie przejmuj, sama robię tysiąc razy więcej błędów i nie dorastam do pięt 😛
Oooooooooooooooch, Moore! 😀
Uwielbiam Cię, no…. Wspaniale piszesz, twoje opisy są genialne! Akcja niesamowita *.* Już nie mogę sie doczekać kolejnej części! Oczywiście wiesz, że nie umiem komentować, więc się nie dziw, że piszesz mi komentarz na pół strony, a ja tylko kilka linijek. ;p
Pisz szybciutko kolejną część, dodawaj rysunki (GDZIE MOJE PERCABETH I IDALIA Z ALBERTEM?!) i pisz wiersze! <3