Noc spowiła już okolicę, a księżyc obdarowywał swoim światłem każdy skrawek ogrodu. Tylko pod jedną z wierzb tlił się płomyczek ognia. Buchał wdzięcznie i radośnie, okazując swoje szczęście, że w końcu ktoś raczył go zapalić. Wydawało się, iż płomień tańczy walca, lecz to tylko wiatr poruszał nim w każdą stronę usiłując go zgasić. Nieumiejętnie rzecz jasna. Magiczny ogień można zgasić tylko siłą woli, tego który go zapalił. Który dał mu życie.
Rene bawił się płomykiem czekając na Florence Jenette. Kobieta spóźniał się jak zwykle. Taka jej mała tradycja. Sama jednak uważała, że robi dobrze. Tylko kiedy ktoś będzie czekał, dozna prawdziwą radość z rozmowy.
Chłopak zaczynał się jednak denerwować. Dobrze, może czekać na spóźniającego się dostawcę pizzy, na dzwonek szkolny, czy na swoją kolej u lekarza. Ale nie na rozmowę dotyczącą życia ludzi. Jego zdaniem zachowanie Florence Jenette było czystym szaleństwem, bawić się kosztem chłopaka, który może zniszczyć Córkę Cienia.
Tymczasem Florence Jenette szła powoli rozkoszując się światłem księżyca. Róże wokół niej pachniały słodko i rozkosznie, a w tle słychać było huczenie sowy. Znak jej matki.
Ona – jedyna heroską na ziemi. Pozostałość po dawnych czasach, kiedy wszystko było harmonią. Nie było zła, bólu i grzechu. Tylko dobro.
Ludzkość poszarzała. Zamieniła się w brud i zamieć. Nie było już na ziemi krzty nadziei. Tej prawdziwej. Miłość była nadal. Ona istnieje zawsze, choćby nie było już ludzi, galaktyk, czy po prostu życia. Miłością jest nicością. Jak inaczej ją określić, jak nie pustką? To co czujemy nie jest miłością, jest tylko jej przedsionkiem. Progiem który musimy przejść, inaczej nigdy nie zaznamy tego, co jest tam dalej.
Ale Florence już to znała. Jako jedyna z ludzi. Może nawet bogów. Ona nie kochała, bo nie było warto. Ona wierzyła w ludzi, w ich dobro, nie w to jacy są. W to co czują w głębi.
W końcu doszła do chłopaka, który siedział pod tym uroczo rozpiętym w stronę nieba drzewem. Rośliną, która chciała być jak najwyżej, lecz jej liście zawsze rosły ku ziemi.
– Witaj Rene – rzekła Florence. Nie uśmiechnęła się, a na jej twarzy nie zatańczyły żadne uczucia. Nie w pobliżu jego – miałeś do mnie sprawę, nie prawdaż?
Chłopak uśmiechnął się sarkastycznie. Kobieta próbuję zachować powagę. Nie uda jej się to, prędzej czy później wybuchnie, Rene zaczeka.
– Tak, mam – odpowiedział krótko.
Florence pokręciła głową z niedowierzaniem. Miała dość tego… osobnika, jak zwykła była go nazywać w myślach. Nie dość że ironiczny, podły i zły, to jeszcze uczciwy i wierny. Tak, uczciwy i wierny. W tym przypadku posiadanie tych cech było przekleństwem. Rene musiał być wierny wujowi, nie miał wyjścia. Ale był też wierny Zaprzysiężonym.
– Jaka to sprawa – rzekła Florence Jenette powoli, cedząc słowa. W myślach miała tylko to jedno zdanie, które dawno temu powiedział jej On, jeszcze przed tym, jak stał się… sobą.
– Widzisz… – zaczął Rene bawiąc się znowu płomyczkiem, delikatnie groził nim Florence Jenette. Wiedział, że pozwoli mu to zachować pewnego rodzaju przestrzeń między przysięgą, a jego własnymi uczuciami – Wuj nie odpowiedział. Wiesz co to znaczy, prawda?
– Wiem.
– Więc rozumiesz powag sytuacji. Wuj tak po prostu nie da za wygraną. Daje mi wolną rękę. Mogę rozpocząć działanie, Florence. Teraz. W tej sekundzie. Wyzywam Cię po raz ostatni. Oddasz Mu Córkę Cienia. Zwolnisz mnie z przysięgi. Skażesz Zaprzysiężonych na wieczne potępienie. A sama zginiesz.
Florence milczała. Propozycja była przemyślana. Z wielką dokładnością, lecz ona nigdy, przenigdy nie zgodzi się umrzeć od tak, a już na pewno nie skaże Zaprzysiężonych. Nie tym razem.
– Jesteś podły Rene. Ohydnie podły – wycedziła, tracąc panowanie.
Rene uśmiechnął się i skłonił głowę.
– Twe słowa są miodem dla mego serca – zaśmiał się głośno – mam rozumieć, że oznacza to, iż się nie zgadzasz tak?
– Po moim trupie! – krzyknęła ciut za głośno kobieta.
– Wiesz… To nawet nie byłby zły pomysł z tym trupem… – widząc złość Florence Jenette, Rene znowu się zaśmiał, po czym odwrócił się i odszedł nucąc jakąś piosenkę pod nosem.
– Podły… –mruknęła kobieta, nie kończąc, gdyż coś odebrało jej oddech i upadła, słysząc słowa:
– Nie chciałaś zgodzić się na śmierć z własnej woli… Trudno. I tak zaraz zginiesz, a Córka Cienia będzie moja.
Dla naszej kochanej i najlepszej na świecie Adminki 😀
Miłością jest nicością. – Miłość jest nicością. (lub) Miłością jest nicość.
Opko jest boskie. Brak mi słów. Po prostu boskie. Wysyłaj szybko następną część!!!!!
Parę uwag:
1) „Magiczny ogień można zgasić tylko siłą woli, tego który go zapalił. Który dał mu życie.” Magiczny ogień można zgasić tylko siłą woli, tego, który go zapalił, który dał mu życie.
2)To co wypisała już wcześniej carmel, „Miłością jest nicością” Miłość jest nicością.
3) „Dobrze, może czekać na spóźniającego się dostawcę pizzy, na dzwonek szkolny, czy na swoją kolej u lekarza.”
Dobrze, może czekać na spóźniającego się dostawcę pizzy, na dzwonek szkolny CZY (bez przecinka przed „CZY”) na swoją kolej u lekarza.
Mimo to piszesz świetnie, chętnie się to czyta, i w ogóle ładnie i lekko piszesz. Masz nową fankę . Czekam na ciąg dalszy .
Dziękuję!
Błędy przypadkowe, za które baaardzo przepraszam. 😉
no i masz kolejną fankę która od pierwszej części kocha to opko 😉 piszesz naprawdę świetnie ale proszę nie przerywaj w takim momencie 😉 pisz CD szybko
fajne 😀 parę wymienionych wcześniej błędów i
Kobieat spóźniał się raz jeszcze – spóźniała
Ona – jedyna heroską na ziemi – jedyną
kobieta próbuję zachować powagę – próbuje
Tak bardzo kocham to opowiadanie ;___;
PISZ SZYBKO DALEJ NOOOOO! Znowu będę musiała tyle czekać, na to cudo. Kocham te opisy, te wszystkie zdania, ktore tworzysz. Nie patrzę na błędy bo nie jestem od tego! Po prostu uwielbiam czytać to opowiadanie i ZAMORDUJE cie za to, ze jest takie krótkie! Czemu? Czemu mi to robisz kobieto?!?!
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :3
Wszystkie błędy zostały wymienione wcześniej, więc nie będę się powtarzać. 😉 A tak w ogóle to uwielbiam to opko! Pisz szybko dalej!
Ooo bardzo się cieszę, że się wam podobało 😀
Hahaha nie dziękuj tylko pisz następną część!
Zarąbiste!
Kocham Rene’a (tak to się odmienia?) ponieważ:
a) jest mroczny ^^
b) jest ładny (tak wnioskuje XD)
c) panuje nad ogniem, który kocham i się nim jaram *.*
Jak ja uwielbiam to opowiadanie! Takie tajemnicze i ciekawe ;D Tylko ta cześć troche króciutka ;__; CHCE WIĘCEJ!