Moi drodzy dedykuję tą część wszystkim, którzy czytają.. to coś^^ Bardzo się starałam pisząc to, szczególnie, że nie miałam pomysłu na wygląd głównej bohaterki. No i zaczęłam przechodzić do tej trudniejszej części rozdziału, gdzie w końcu Elodie trafi do tego miejsca. Myślę, że rozdział jest udany chociaż trochę. Proszę też was o ocenienie tej części, nie koniecznie w komentarzach, bo na nich zależy mi najmniej, ale w waszych sercach i głowach. Oraz przekazania mi czy ma sens pisanie rozdziału dalej.
– Do groma jasnego dziewczyno obudź się w końcu! –krzyknęła ciotka Lara zabierając ciepłą i miłą w dotyku kołdrę z ciała Elodie.
Dziewczyna tylko szepnęła coś o piórze, czego opiekunka nie zrozumiała i przewróciła się na drugi bok. Marzyła, aby kobieta dała jej spokój. Chciała się wyspać. Zatopić się w magicznym świecie snów i już nigdy stamtąd nie wyjść. Zostawić w tyle szkołę, ciotkę, nawet samą siebie. Po prostu przestać istnieć. Ciotka jednak miała inne plany, które już od rana chciała wtapiać w życie dziewczyny.
– Elodie otwórz oczy i – zamilkła. Bo kiedy jej podopieczna je otworzyła, zimny dreszcz przeszedł po skórze kobiety. Nie miała siły i chęci niczego powiedzieć, więc krzyknęła głośno i przeraźliwie. Elodie zerwała się z posłania siadając pionowo i wpatrując się w ciotkę z jeszcze większym zdziwieniem i ciekawością.
– Co się stało? – zapytała wyciągając rękę w stronę przerażonej kobiety. Ta jednak tylko cofnęła się unikając natarczywie dłoni siedzącej.
Kiedy już trochę się uspokoiła, udało się jej zadać pytanie drżącym głosem:
– Co.. coś ty zrobiła z oczami?!
Na twarzy Elodie pojawiło się jeszcze większe zdziwienie i trzymając nadal pióro w dłoni podeszła chwiejnym krokiem do lustra. Widząc swoje odbicie, zamarła. Niby wszystko było na miejscu. Długie do połowy pleców, blond, proste włosy nieuporządkowana spadały kaskadą na jej ramiona. Usta zawsze tak samo spierzchnięte i różowe były na swoim miejscu lekko rozchylone. Policzki jak zwykle nosiły jasne rumieńce. Twarz bez skazy jasne, lecz nie blada, nie pokazywała jakiejkolwiek zmiany. Lecz oczy… Oczy były inne. Dziwne. Nie jej. Kiedyś ludzie uważali, że właśnie one dodawały jej uroku. A teraz? Były granatowe z małymi srebrnymi paskami wokół i czarnymi obwódkami. Wyglądała jak czarownica. Piękna czarownica.
Elodie podniosłą dłoń do powiek i dotknęła jej delikatnie bojąc się cokolwiek zrobić. Tą dziwną chwilę przerwał ponowny krzyk ciotki.
– Elodie…! Co ty masz na karku?! – Ta z powrotem odwróciła się ciotki – i na czole – wrzasnęła tamta przerażona.
Elodie obejrzała się dokładnie w lustrze. Miała tam wytatuowane ptaki. Małe czarne kruki.
Zaczęła ciężko oddychać. Skąd to wszystko się u licha wzięło? Spojrzała spod swoich rzęs na pióro, które w świetle słońca wpadającego przez okno błyszczało. Włożyła je delikatnie do kieszeni piżamy, tak, aby ciotka nie zauważyła.
– Ja… nie wiem – odpowiedziała szeptem.
Bała się. Tak bardzo była przerażona. Zawiedziona swoją bezradnością.
– Chcesz mi wmówić, że ktoś w nocy przyszedł założył ci soczewki i wytatuował jakieś wróble na czole i karku…?! –ciotka dyszała. Teraz już nie z przerażenia, lecz z wściekłości.
Na co dzień była miła, kochana, uczynna. Jednak każdy kto znał ją dogłębnie wiedział co skrywa, kiedy ktoś się jej narazi. A Elodie właśnie to zrobiła.
– Ciociu Laro naprawdę… Przyrzekam!
– Śmiesz mi jeszcze kłamać… O nie. Ściągaj te soczewki natychmiast.
Elodie załamała ręce. Kiedyś nosiła szkła kontaktowe. Znała, więc to uczucie, które teraz na pewno jej nie towarzyszyło. Była pewna, że ta zmiana nie ma nic wspólnego z jej wadą wzroku, której przecież nie miała.
– Ja nie mam soczewek – rzekła ostro. Była zdenerwowana. O tak… Ciotka nadużyła jej nerwów. Czuła w sobie bowiem, złość i… coś nowego. Jakieś pragnienie. Cichą potrzebę uwolnienia czegoś w środku. Nie wiedziała jednak jak to zrobić.
Lara zerwała się na równe nogi. Podbiegła do szafy dziewczyny i zaczęła w niej grzebać, rozwalając wszystko naokoło. Wyciągnęła czarne spodnie i ciemną luźną bluzkę, po czym rzuciła je podopiecznej.
– Ubieraj się – rzekła władczo – jedziemy do specjalisty. Nie będzie mi kłamała… No i ktoś musi zdjąć ci to coś z ciała.
*
Przychodnia byłą ciepła i zdawała się być przytulna. To jednak nie wystarczyło, aby przekonać przyszłą pacjentkę do zaangażowania się w leczenie.
Gabinet okulisty był na samym końcu jasnego, za jasnego, korytarza. Przez okna wpadło blade światło słońca zniekształcone białymi roletami. Na ścianach bez skazy przyczepione były kartki z czarno białymi rysunkami dzieci, które zamiast dodawać otuchy chorym, tylko przerażały swoją tajemniczością i ciemnością.
Ciotka Lara bez pukania wparowała do pokoju okulisty ze złością usiadła na krześle i ruchem dłoni pokazała Elodie, że ma zrobić to samo. Lekarz nie okazał zdziwienia, wręcz dziwny spokój. Zdjął z nosa czarne markowe okulary i przyjrzał się dziewczynie podczas, gdy Lara opowiadała o zdarzeniu.
Elodie bardzo się wstydziła. Broda jej drżała, a w kieszeni bluzy podarła już całą chusteczkę higieniczną z nerwów. To była dla niej dziwna i krępująca sytuacja. Dopiero miesiąc temu jej rodzice zginęli w kolejowym wypadku. Pociąg wykoleił się spadając ze stocza i wpadając do jeziora. Przeżyła tylko garstka ludzi. W tym Elodie, która została sierotą.
Od tamtego czasu była zamknięta w sobie. Nie odzywała się dużo, wręcz prawie wcale. Twarz zasłaniała burzą blond prostych włosów lub okularami przeciwsłonecznymi. Wiedziała, że rodzice nie byliby z niej dumni. Ale jakie to miało wtedy znaczenie?
Człowiek rodzi się, potem staje się dzieckiem, następnie wkracza w „głupi” wiek, kiedy szaleje, traci rozum, czy zamyka się w sobie. Elodie byłą właśnie w tym dziwnym okresie, lecz jej nie było ani do śmiechu, ani do płaczu. Była inna, nie płakała nawet na pogrzebie rodziców, chociaż tak ich kochała.
Nie chciała płakać, to nie było w jej stylu. Ona nigdy nie płakała. Kiedy było jej źle po prostu milczała. Tak jak teraz.
– Elodie, czy bolą cię oczy? – zapytał okulista wyrywając ją z zadumy, którą miewała dość często.
Czy bolały ją oczy. Skąd miała wiedzieć. Już tak dawno nic ją nie bolało, że chyba zapomniała jak to jest. Chociaż nie… ostatnio ciągle bolało ją serce, które ból rozrywał na coraz mniejsze kawałki.
– Nie wiem – odpowiedziała w końcu zgodnie z prawdą – czy.. czy to choroba?
Lekarz roześmiał się szczerze, co wzbudziło w dziewczynie mieszane uczucia.
– Nie wątpię – rzekł – Lecz muszę porozmawiać z Elodie na osobności, więc… Czy mogłaby Pani wyjść na korytarz.
Kobieta skruszona wstała i niepewnym krokiem udała się w stronę białych drzwi.
Tymczasem lekarz nadal wpatrywał się w dziewczynę. W końcu rzekł głosem zimnym i nieprzyjemnym:
-Ciotka się nie domyśliła kim jesteś prawda?! – zaczął.
Elodie zmarszczyła brwi zdziwiona nagłą zmianą specjalisty.
– Ale mnie tak łatwo nie zmylisz… Czarownico! Myślisz, że uda ci się spowodować to co tak bardzo chcesz zrobić?! O nie! Ja ci nie pozwolę. Córko Cienia! Gwardia zapłaci im okup. Pewnie się jeszcze nie zorientowali, że jesteś jego… lub jej córką. Ale ja wiem. Teraz udasz się za mną. Nie będziesz krzyczeć, wierzgać się, a przede wszystkim nie użyjesz swoich zdolności. Ale najpierw oddaj pióro. Chcę mieć pewność, że mi nie uciekniesz.
Elodie oddychała ciężko, lecz jej umysł był trzeźwy jak nigdy przedtem. Wzięła szybko do dłoni szklanego słonika stojącego na biurku doktora i rzuciła go mężczyźnie w głowę. Ona niepozorna dziewczyna załatwiła jednym ruchem dorosłego faceta, który leżał teraz na podłodze. Elodie już chciała wybiec przez drzwi, kiedy przypomniała sobie, że jest tam ciotka. Wybrała, więc dużo trudniejszą drogę. Otworzyła okno i wyskoczyła z niego jak pantera. Następnie pognała w górę ulicy. A nogi same zaprowadziły ją do dziwnego budynku. Był bardzo nowoczesny i piękny. I może właśnie ta miłość do architektury sprawiła, że Elodie zadzwoniła dzwonkiem do drzwi domu.
Otworzyła jej kobieta, mówiąc:
– Och Panna De Fines! Witaj w Gwardii Zaprzysiężonych. Lepiej wejdź do środka, porozmawiamy o twoim darze i karzemy przynieść do Domu twoje rzeczy… No i musisz poznać twoich współpracowników. Oceane będzie dzieliła z tobą pokój.
Kiedy dziewczyna weszła do środka, kobieta zamknęła drzwi i szepnęła do siebie:
– Och… córka Cienia, jest wśród nas. Zaprzysiężeni mają szanse wygrać. Po tylu latach taka szansa… Drużyna będzie ta jedyną. Która pokona bogów.
świetne naprawdę warto pisać dalej … masz talent a bohaterka jest cudna no i nie możesz skończyć w takim momencie 😉 czekam na CD
0o0 och moi bogowie!!! Cudoooowne cudo cudo cudo pisz jak najszybciej cd bo ja tutaj zejde z ciekawości nie serio nie wytrzymam to opowiadanie jest boskie! <3
Pokona bogów! Ha! Widzę ze nie tylko ja w swoich opowiadaniach mam lekko wrogie nastawienie do tych cudownych istot
CIĄG DALSZY TERAZ!
Dzięki!
Nyx następną część już przygotowuję <3
No ja mysle
Wiesz co? I ty się pytasz czy jest sens by to kontynuować. Oczywiście, że jest! Aha, ile ty masz IQ? 190? 200? 270? Więcej? Opowiadanie jest takie … głębokie, mimo że jest to fantasy, to to wyszstko wydaję się bardzo realistyczne. PISZ DALEJ, bo jak nie… [wymyśl sobie co 😀 ]
To samo jej mówiłam!
Thaliusiu moja kochana pisz, pisz!
Bo wiem gdzie mieszkasz…!
hahah 😀
Ty jeszcze się śmiesz pytać????????!!!!!!!!!! To jest ŚWIETNE!
PISZ! PISZ! PISZ! I TO NATYCHMIAST!
Jak ja Cie uwielbiam! To opowiadanie jest Twoim najlepszym i strasznie mi się podoba! Widać, że dużo się poprawiłaś w pisaniu i bardzo się z tego cieszą, bo niedługo książkę pewnie napiszesz! 😉
O bogowie!!! Świetne! Nie możesz kończyć w takich momentach, to nie uczciwe Błagam napisz szybko co bd dalej 😀
Sorrka.. ale jakiś element zaskoczenia musi być co nie? 😀
wspaniałe opko… Niech niedługo pojawi się następna część! (robi maślane oczy) 😀
Łał dziewczyno! Co za opisy;* piękne! Pis pisz bo czeekam;)
Świetne! Ciekawy pomysł ze zmianą wyglądu. Z tymi bogami to nieźle zaskoczyłaś 😛 Mam jednak jedeno zastrzeżenie: po otwarciu drzwi do siedziby Gwardii, akcja za bardzo przyspieszyła. Tylko tyle. Pisz szybko i wysyłaj!!
Hmmm… Wyłapałam chyba jedno powtórzenie, ale przyznam się szczerze, że nie szukałam Było zbyt genialne ^^ Kiedy CD?
PS: Ta ciotka przypomina mi moją mamę 😀