Widzę, że wszyscy przeżyli koniec świata, więc znowu trzeba wracać do roboty (chyba). Nie wiem czy miałam jakąś wenę. Jakoś mi się napisało. Dedykacja dla Thali2 za wspaniałe opowiadanie (nie jestem sama, kolejna osoba kocha Francję). Miłego czytania!
Thea próbowała zamrugać i podnieść powieki, ale nawet ta najprostsza czynność sprawiała jej trudność. Czuła jak każdy mięsień jej ciała woła o pomoc, próbując się rozluźnić lub chociaż zmusić do jakiegoś ruchu. Dziewczyna nie wiedziała jak długo mogła być nieprzytomną, straciła przytomność jeszcze w swoim łóżku. Nienawidziła tej osoby, która sprawiła, że znalazła się w takiej sytuacji. Nie ma to, jak poznać się z nieznajomym i zostać otrutym w ośrodku, w którym jest tysiące kamer i ochroniarzy. Jak ten facet zdołał ją stamtąd wynieść zostając niezauważonym? Przecież to niemożliwe.
,,Nazywam się Hermes” –przypomniała sobie słowa mężczyzny. Hermes, Hermes, Hermes, bóg grecki? Czy to może ten od złodziei i podróży? Jeżeli to prawda to może istnieje jakieś potwierdzenie faktu ,że udało mu się szybko wymknąć z psychiatryka.
Thea czuła jak czarna mgła, przyćmiewająca jej umysł, powoli znika. Ból stopniowo ustępował, a mięśnie mogły się wreszcie rozluźnić. Dziewczyna zacisnęła powieki, upewniając się czy na pewno może nimi poruszać. Stwierdzając, że tak uniosła je do góry, ale natychmiast podniosła rękę ,aby osłonić swoje oczy przed rażącym światłem. Thea wydała z siebie jęk niezadowolenia i obróciła się w bok, o mały włos nie spadając z tego, na czym leżała.
-Lepiej uważaj jak się ruszasz –słysząc ten sam, męski głos, podniosła się gwałtownie i mimo palącej jasności, odsunęła rękę od oczu. Spojrzała z przymrużonych na mężczyznę, który sprawił, że czuła się tak okropnie słabo.
-Ty –wycedziła przez zęby, próbując pohamować złość, którą z chęcią obrzuciłaby stojącą przed nią postać. –Co ty w ogóle myślałeś?
-Nie odzywaj się tak do boga, dzieciaku –warknął drugi głos. Thea odwróciła głowę i popatrzyła na mężczyznę, stojącego do nich plecami. Miał proste, lśniące, brązowe włosy i smukłą sylwetkę.
-Przepraszam, kim ty jesteś żeby tak do mnie mówić? –powiedziała z oburzeniem dziewczyna, zaciskając pięści. Mężczyzna zrobił leniwy obrót i spojrzał na nią, niesamowicie fioletowymi oczami. Thea ledwo zdołała powstrzymać westchnięcie. Nigdy nie widziała u kogoś czegoś takiego, nie naturalnie. –Kim wy jesteście? –zapytała już mniej agresywniej. Fioletowy wzrok mężczyzny przeszywał ją na wylot, sprawiając, że dziewczyna coraz bardziej się uspokajała.
-To ciekawe jak jedno moje spojrzenie może wpłynąć na niektóre osoby, prawda Hermesie? –powiedział z lekkim uśmiechem.
-Nie jest normalne to trochę się dziwią –żachnął Hermes i popatrzył na dziewczynę, współczującym wzrokiem. –Wybacz za uśpienie cię, ale wiedziałem, że nie dasz się namówić na ucieczkę z psy… ośrodka.
Thea spuściła głowę wbijając wzrok w podłogę. Odgarnęła włosy z czoła, które po sekundzie powróciły na swoje miejsce. Nie lubiła kiedy tylko ktoś wspominał o zakładzie psychiatrycznym. Nawet kiedy tam była, krzywiła się przy każdym słowie skojarzonym z tym miejscem.
-Mogę się chociaż dowiedzieć gdzie jestem? –zachrypiała i popatrzyła na Hermesa łagodnym spojrzeniem. Ten, jakby z litości skinął głową i uśmiechnął się.
-Jesteś w obozie herosów, Thea. Jesteś półboginią –powiedział ni to szczęśliwie, ni smutno.
Ta wiadomość sprawiła, że dziewczyna poczuła, jakby ktoś wylał na nią wiadro zimnej wody. Dostała gęsiej skórki i gdyby coś piła, na bank by to wypluła.
-Ja? Półboginią? –uświadomiła sobie, że mówi zbyt piskliwym głosem więc zasłoniła ręką usta i spojrzała na Hermesa z wielkimi oczami. –Nie kłamiesz?
Bóg pokręcił głową i zaśmiał się cicho. Podał jej rękę, a ta spojrzała na nią trochę podejrzliwie. Jednak złapała ją i wstała ze stołu bilardowego. Parsknęła kiedy to zobaczyła i puściła dłoń Hermesa. Ten pokręcił głową i razem wyszli z pomieszczenia. Kiedy Thea zobaczyła, że znajduje się w lesie ,westchnęła cicho. Tak dawno nie była między drzewami. Ostatni raz był chyba trzy lata temu kiedy jej ojciec zabrał ją na biwakowanie. Nagle cały entuzjazm dziewczyny wyparował w oka mgnieniu i zastąpiło go poczucie winy. Thea złapała się za brzuch i poczuła nieprzyjemne pieczenie na plecach. Stanęła i opuściła wzrok z trudem powstrzymując łzy.
-Coś nie tak? –zapytał się Hermes, zatrzymując się. Dziewczyna pokręciła głową i wypuściła szybko powietrze. Ruszyła dalej, zwiedzając różne zakątki obozu. Trudno jej było przyswoić do wiadomości, że istnieje ktoś taki jak heros, i że bogowie greccy są jednak prawdziwi. Chodząc między wszystkimi domkami Thea pochłaniała coraz więcej wiedzy i co dziwne, chciała więcej. Przy domku numer jedenaście Hermes zatrzymał się i odwrócił do dziewczyny.
-Dalej z tobą nie pójdę ,bo kiedy zobaczą mnie moje dzieci to będzie tutaj istne piekło –zaśmiał się i poklepał ją po ramieniu jakby byli starymi przyjaciółmi. –Zapytaj się w środku o Travisa i Connora. Oni na pewno załatwią Ci jakiś nocleg, a nad ranem powinno się wszystko ułożyć.
-Dziękuję –powiedziała i zapukała do drzwi. Miała jeszcze podziękować Hermesowi za wydostanie ją z zakładu, ale kiedy tylko się odwróciła nie było po nim śladu. Westchnęła cicho i czekała, aż ktoś jej otworzy. Usłyszała parę krzyków, rozbijających się rzeczy, aż w końcu jakiś chłopak z mocno rozciągnięta koszulą, otworzył jej drzwi.
-Czym mogę służyć? –wysapał opierając się nonszalancko o drzwi. Thea spojrzała na niego podejrzliwie. Miał blond ,potargane włosy i szkliste, brązowe oczy. Gdyby nie duża ilość wody kolońskiej, którą na siebie wylał, mógłby dać wrażenie zapracowanego kolesia, ale tak to kojarzył się Thei tylko z leniwym nastolatkiem.
-Przysłał mnie Hermes –powiedziała na co chłopak zrobił wielkie oczy. Zanim zdążył coś powiedzieć, dziewczyna dodała szybko. –Prosił abym zobaczyła się z Travisem i Connorem.
-A niech to! –krzyknął i podrapał się po czole. –Ci zawsze muszą dostawać jakieś świeże zadania. Wejdź proszę, zaraz ich dla ciebie zawołam.
Kiedy tylko Thea przekroczyła próg drzwi, uderzył ją mocny odór jedzenia, perfum i napojów gazowanych. Przyłożyła rękę do nosa i rozglądnęła się dookoła. Wszędzie panował istny chaos. Dosłownie na każdym łóżku i podłodze leżała sterta ubrań i ręczników, a także broni. Gdzieniegdzie walały się butelki i pudełka po pizzy. Głosy około trzydziestu ludzi, nakładały się na siebie i gdyby Thea nie wiedziała, że mieszkają tutaj herosi pomyślałaby, że to zoo. Nagle ktoś złapał ją za ramię i brutalnie obrócił. Dziewczyna już miała krzyknąć żeby dana osoba trzymała ręce przy sobie, ale kiedy zobaczyła dwóch identycznych chłopaków, uśmiechnęła się. Mieli przy sobie plakietki z imionami. To dziwne, czy każdy musi takie coś nosić?
-Jestem Travis –odezwał się bliźniak po lewej.
-A ja Connor –powiedział ten drugi. Thea zauważyła, że był trochę niższy od swojego brata. –Słyszeliśmy , że nas poszukujesz?
Chłopak uniósł teatralnie jedną brew, na co dziewczyna zaśmiała się lekko bo robił to dość nieudolnie.
-Thea –powiedziała gładko i wyciągnęła do nich rękę. Jeden z nich potrząsnął ją w mocnym uścisku, za to drugi pocałował jej wierzch, sprawiając, że dostał łokciem między żebra. –Wasz ojciec mi powiedział, że moglibyście znaleźć dla mnie nocleg. Bo wiecie, jestem tutaj nowa.
-Och bogowie! –zawołał Travis obejmując ją i obracając się wokół własnej osi. –Jak dawno nam się to nie zdarzyło.
-Nie kłam idioto! Co roku przyjeżdża tutaj co najmniej dziesięć nowych herosów –westchnął z frustracją jego brat, kręcąc głową i patrząc na niego jak na dziecko.
-Ale nie takich ładnych –powiedział bliźniak i mrugnął porozumiewawczo do Connora. –Niestety u nas nie ma zbyt dużo miejsca jak już zdążyłaś zauważyć, ale u Afrodyty znajdzie się co nie co wolnej przestrzeni.
-Oczywiście jeżeli Cię wpuszczą –mruknął Connor. –Nie często pozwalają na takie rzeczy.
-Ale spróbować zawsze warto –stwierdził Travis i z impetem otworzył drzwi, wychodząc na zewnątrz nadal trzymając Thee w swoim uścisku. Szli dosłownie jakieś trzy minuty bo potem bliźniacy zatrzymali się przed domkiem numer siedem i zapukali do drzwi.
-Ech, Travis? –wydusiła Thea i szturchnęła chłopaka w ramię. –Możesz mnie już puścić?
Syn Hermesa posłusznie zabrał swoją rękę i wsunął ją w spodnie patrząc wyczekująco na drzwi, które po sekundzie otworzyła ładna dziewczyna. Patrząc na jej idealny makijaż i nienagannie ułożone włosy, Thea miała ochotę podejść do lustra i zrobić ze sobą porządek. Widząc bliźniaków córka Afrodyty oparła się o biodra i spojrzała na nich z podniesionymi brwiami.
-Czego chcecie? –zapytała jedwabistym głosem i przeleciała wzrokiem po wszystkich. Zatrzymała się na chwilę dłużej przy Thei i jakby oceniając jej urodę kiwnęła głową. –Chcecie żeby tutaj nocowała, zgadza się?
To pytanie zaskoczyło dziewczynę. Czyżby bliźniacy tyle razy prosili córki Afrodyty o nocleg nowych herosów w obozie? Thea spojrzała to na synów Hermesa, to na dziewczynę i odchrząknęła znacząco. Wszyscy na nią spojrzeli więc wyprostowała się trochę mocniej i spróbowała brzmieć stanowczo.
-Aktualnie domek numer jedenaście jest przepełniony, a sam Hermes powiedział mi abym znalazła jakieś dobre miejsce na nocleg –powiedziała i spojrzała w zielone oczy córki Afrodyty. –Miałam nadzieje, że tak uczciwe osoby jak wy, przyjmą mnie chociaż na jedną noc.
Różowiutkie usta dziewczyny rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Pokiwała głową i złapała Thee za rękę.
-A wy mi stąd znikajcie, bo jak Dionizos się dowie, że pozwoliłam na takie coś to ukarze i mnie i was, dopilnuje tego –powiedziała surowym głosem i zatrzasnęła drzwi przed nosem bliźniaków. –No, witaj w naszym domku.
Thea rozglądnęła się po schludnym wnętrzu, w którym wszystko było idealnie poukładane. Większość osób odwróciło się w jej stronę i popatrzyło ze zdziwieniem na dziewczynę, która ją tam wpuściła.
-Moi drodzy, to jest –zaczęła mówić, ale zamilkła i spojrzała na Thee. No tak, nie przedstawiła się.
-Nazywam się Thea –powiedziała i skinęła lekko głową.
-Tak, Thea zostanie dzisiaj u nas na noc, ponieważ w domku Hermesa nie ma miejsca. Jest nowa w obozie więc proszę was, zachowujcie się jak na dzieci Afrodyty przystało –powiedziała i zmarszczyła brwi widząc zawiedzone miny swoich braci i sióstr. –Pokażcie trochę przyzwoitości kochani!
Odwróciła się z powrotem do Thei i uśmiechnęła się.
-Będą grzeczni, obiecuję. Ciesz się, że Drew musiała wyjechać na dwa dni, bo inaczej musiałabyś się gnieść w jedenastce. Przy okazji, jestem Natalie.
-Jestem Ci za to niezmiernie wdzięczna –powiedziała z cieniem uśmiechu Thea. Razem z Natalie zobaczyła cały domek Afrodyty, który był nienagannie czysty i schludny. Kiedy razem usiadły na łóżku, Thee przeszedł bolesny ból na plecach. Na śmierć zapomniała o codziennej pielęgnacji i regeneracji uszkodzonego ciała. Syknęła i zgięła się w pół co tak naprawdę wzmocniło palące pieczenie.
-Co się dzieje? –zaniepokoiła się Natalie i natychmiast podciągnęła koszulkę Thei, wydając z siebie zduszony okrzyk. –Och bogowie! Co Ci się stało?!
-To nic, to nic –powiedziała przez zaciśnięte zęby dziewczyna. –Macie jakąś maść?
-Port! Leć szybko po kogoś z domku Apolla i przyprowadź go natychmiast do mnie z jakimiś lekami! –powiedziała Natalie do jakiegoś chłopaka, który z przerażeniem na twarzy wybiegł z domu. Thea upadła całym ciałem na łóżko i zacisnęła pięści na prześcieradle, oddychając niespokojnie. Widziała jak niektóre osoby podchodzą do niej i kiedy widzą jej plecy uciekają z powrotem do swoich łóżek. Jedni mieli blade twarze inni zielone, jakby chcieli zaraz zwymiotować. Natalie mówiła coś, uspakajającym głosem, ale jej słowa wydawały się być bardzo odległe. Szara mgła zasłoniła oczy Thei, ale ta potrząsnęła swoją głową. Musi pozostać przytomna mimo bólu ,przy którym z łatwością by odpłynęła. Ktoś wpadł do domku i od razu znalazł się łóżku. Miał ze sobą czerwoną apteczkę i tylko to mogła zobaczyć pod taką perspektywą leżąca na brzuchu, Thea.
-Wybacz Natalie, ale ona musi się podnieść –powiedział męski głos. Po chwili dziewczyna poczuła na swoich ramionach czyjeś ręce, które podciągnęły ją do góry, sprawiając następną falę bólu na plecach. –Zdejmij bluzkę Thea.
Wykonała posłusznie daną czynność, odsłaniając odrażające blizny na całych plecach. Chłopak, który tutaj przybiegł wciągnął szybko powietrze. Pewnie też o mało co nie zwymiotował kiedy zobaczył głębokie, czarne szramy. Thea westchnęła głęboko i odwróciła głowę.
-Możesz zrobić wszystko bardzo szybko? Nie chce żeby wszyscy zwrócili swój obiad, patrząc na mnie –powiedziała słabym głosem dziewczyna na co chłopak przytaknął. Thea zauważyła że był bardzo ładny. Blond, jasne włosy, porcelanowa cera i wysokie kości policzkowe. Nałożył na swoje palce jakąś maź i zaczął przejeżdżać nimi po każdej bliźnie dziewczyny, sprawiając, że mocniej zacisnęła pięści na pościeli. Zamknęła powieki i przygryzła dolną wargę bo każdy dotyk na jej plecach wydawał się jeszcze gorszy od normalnego stanu.
-Thea, co się stało, że je masz? –zapytał cicho chłopak ,na co dziewczyna pokręciła głową. Nie chciała o tym mówić. Już ból jaki wywoływały blizny dostatecznie ją dobijał. Nie chciała powtarzać jeszcze raz tej okropnej historii. Z wielką chęcią wymazałaby ją ze swojej pamięci, ale dany obraz będzie ją prześladował do końca życia. Zawsze będzie odczuwała ból na plecach, gdzie została wymierzona kara za straszliwy uczynek. Wspomnienie płomieni i wrzasków będą ją dręczyć każdej nocy, a blizny które po sobie postanowiły nigdy nie znikną. Nie zapomni także ciemności, która wryła się w nią i już na zawsze pozostanie.
–
No to taki koniec. Wreszcie to napisałam i czuje, że nie fajnie wyszło, ale trudno. Mam nadzieje, że się podobało.
Czynisz fajne opisy emocji. I w ogóle jak ona tam leżała ogłuszona, to też fajnie to opisałaś. Opko na 5.
Ogólnie to fajnie, tylko moim zdaniem trochę za mało zdziwiła się tym obozem.
Moja koleżanka to samo powiedziała ale myśle, ze chyba była trochę bardziej podekscytowana niż zdziwiona
Dobre…
Arachne musi (niestety) musi Ci dowalić, bo znalazła kilka rzeczy, które się nie zgadzają:
-Da się obrzucić kogoś złością? Nie wiedziałam, muszę spróbować 😀
-„Spojrzała z przymrużonych na mężczyznę”- czy tu czegoś o oczach nie brakuje? Niby chwilę wcześniej jest, ale jak dla mnie trochę za daleko…
-Czasem jest bajzel w relacjach przecinek- spacja (powinno być „blabla, blablabla”, ale nie zawsze tak masz)
-Do wiadomości się przyjmuje, nie przyswaja.
-Można prosić o „przenocowanie” kogoś albo o „nocleg dla” tejże osoby, ale nie o „nocleg kogoś”.
-Ból zwykle jest bolesny -.-
Ogólnie nie są to jakieś straszne błędy. Po prostu takie już ze mnie przewrażliwione czepiajło. Więc nie przejmuj się i PISZ DALEJ, bo czegokolwiek by ktokolwiek nie powiedział, to opowiadanie jest ŚWIETNE!!!
Miło się czyta, fajne opisy przeżyć wewnętsznych, no, super;)
Świetlik – na urodziny prześlemy Ci słownik ortograficzny -,-
Nyx, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Piszesz po prostu cudownie Przypomniały mi się teksty Anabelle… Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejną część!
Genialne. Co prawda był mały bałagan z przecinkami i spacją, ale raczej nie wpływa na moją ocenę opowiadania. Pisz szybko dalej!