Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali już do tego rozdziału. Nawet nie wiecie jak mi miło patrząc, że ktoś to czyta. Dla tych właśnie osób, które to czytają ;P .
Teraz mam ferie, więc będę dodawała więcej ale sądzę, że nie zdążę jeszcze zakończyć opka.
[Jane]
Emi jest równą laską. Naprawdę! Nie jest jakąś lafiryndą tylko jest normalna- sucha takiej muzyki jak ja, ubiera się podobnie. Podobno zanim nas spotkali miała na sobie czarną bluzkę, czarne spodnie i rzecz jasna glany. Sama mówiła, że bez glanów się nie rusza, ale nastała sytuacja kryzysowa i musiała je odłożyć. Już się umówiłyśmy, że pójdziemy i sobie kupimy nowe. O ile przeżyję te kilka dni.
Leżałam na jednym z koców. Obok mnie leżała Miranda i Emily. Któryś z chłopaków chrapał, ale to nie było powodem, dla którego nie spałam. Znowu miałam te straszne sny… Może lepiej będzie, jeżeli opowiem co się działo od momentu kiedy nakryłam się śpiworem.
Oczywiście od razu zasnęłam i kogo spotkałam? No jasne, że mojego ukochanego- dziwnego Cienia, który truł mi od kilku dni, a raczej nocy. Następne pytanie: Co on takiego mógł wymyśleć na powitanie? Nie, to nie było ‘Dzień dobry’ ani ‘witaj’ tylko to jego wyszukane trzy słowa:
-Ona cię potrzebuje.
-Spadaj na bambus.
-Nie mogę. Musze cię przekonać, abyś do niej dołączyła.
Wywróciłam oczami.
-No dobra, ale co Jej to da, że przypomnę sobie najstraszniejsze chwile z mojego dzieciństwa?
Cień milczał. Zamiast odpowiedzieć sprawił, że wszystko zawirowało i zmieniło się w mój pokój. Nie wyglądał tak jak teraz. Był pełny ciepła, pluszaki stały poukładane na półkach a na podłodze było pusto. Ściany miały jeszcze nienaruszony stan- bez moich arcydzieł, bez dowodów na to, że umiem ze złości zamazać farbami całą ścianę oraz bez innych ‘upiększeń’.
Przez okno wpadało słońce i oświetlało pomieszczenie. Na łóżku, oparta o ścianę z podkulonymi pod brodę kolanami siedziała dziewczynka. Miała czarne włosy, które równiutko opadały jej na ramiona (widać, nie odkryłam jeszcze magii nożyczek we własnych rękach ale na wszystko przyjdzie czas). Były podpięte małą spinką nad lewym uchem. Ubrana była w niebieską bluzkę i zielone krótkie spodenki. Płakała. Był to dzień po tym, jak ta wredna dyrektorka na mnie nawrzeszczała, choć inni robili coś takiego zawsze. Dzień, który tak wiele zmienił.
Drzwi do pokoju uchyliły się powoli. Wyjrzała zza nich główka innej dziewczyny. Miała kręcone, brązowe włosy, (które z czasem się wyprostowały lekko) niebieskie oczy i armię piegów. Włosy sterczały jej na wszystkie strony. Miała upaćkane w farbie twarz i niebieskie legginsy oraz luźną tunikę związaną na supła na biodrze. Widać było, że coś tworzyła w pokoju obok. Dziewczyna wsunęła się cicho do pokoju i usiadła na łóżku obok siostry.
-Jane, nie płacz- powiedziała łagodnie. –Przecież babcia wie, że to nie prawda. A nawet jeżeli nie mówiłaś nauczycielom o twoich przeładowcach to ja im mówiłam. Ta dyrektorka miała coś nie po kolei w głowie.- Siedziała obok płaczącej jeszcze przez chwilę ale kiedy zobaczyła, że ta nie odpowiada, wstała i już miała wyjść kiedy jednak się odezwałam.
-Ale ja tak nie chcę. To nie sprawiedliwe. Oni się na mnie uwzięli- stwierdziłam, dławiąc się łzami. Miranda wróciła się i opadła obok mnie.
-To nie prawda.
-Prawda!- wrzasnęłam.- Spójrz tylko- to ja zawsze obrywam. Nikt inny tylko ja. Czy kiedykolwiek widziałaś, żeby któryś z nich dostał karę? Hmmm? Nie… Bo nigdy nie dostał.
Moja bliźniaczka milczała więc ciągnęłam dalej.
-Tak nie może być. Nie dam się.
-Ojć, Jane. Nie ma się co mścić. Będzie dobrze.
-Nie, nie będzie. Ty masz zawsze bobrze! Idealna perfekcyjna, nic nie zrobisz złego. A ja jestem czymś, co jest przy okazji- krzyknęłam wściekła.
Miranda zwiesiła głowę, a jej oczy wypełniły się smutkiem. Jakby chciała się ze mną sprzeczać, ale nie miała odwagi nic powiedzieć tylko wolała dusić to wszystko w sobie.
-Nie mów mi, że będzie dobrze. Ten świat jest durny- powiedziałam i odwróciłam się do niej plecami.
Obraz znów się rozmył, jednak tym razem nie dlatego, że Cień przestał mi go pokazywać, tylko dlatego że się obudziłam. I dobrze, bo o ile pamiętam dalej byłaby tylko chwila, kiedy znów widać, jaka jestem żadna przy siostrze.
Otworzyłam szybko oczy, aby na pewno nic mnie nie zatrzymało w tym śnie. Obok mnie siedziała Emily na swoim miejscu i spokojnie jadła kawałek chleba.
-Nie śpisz?- spytałam zdziwiona.
-Głodna byłam- powiedziała z pełną buzią.- A ty? Koszmary?
Odwróciłam głowę i spojrzałam się w niebo. Nie chciałam jej o niczym mówić. To nie jej biznes, co mi się śni. A gdyby jej tak powiedzieć… Nie, to nie jest dobry pomysł. Ale może było by mi lżej.
-Nie martw się, ja też je cały czas miałam- stwierdziła.
-Miałaś?- popatrzyłam się na nią z zainteresowaniem.
-No. Mogę ci pomóc- powiedziała a w jej oczach zaiskrzyło. Dobra… Załóżmy, że to była całkowicie normalna reakcja.
-Jak chcesz to zrobić?- spytałam. Choć znałam ją przez kilka godzin, stałyśmy się przyjaciółkami i chyba mogłam jej zaufać.
-Mam taki specjalny wywar. Dostałam go kiedyś, jak byłam w szpitalu i miałam koszmary. Jeden z lekarzy dał mi go.
-Pewnie, któryś z bogów, chciał ci pomóc.
-Najprawdopodobniej. No ale mniejsza o to. Spróbowałam i zadziałało.
-To chyba, powinno ci się już skończyć skoro działało- prychnęłam.
-No i się skończyło, owszem.
-To czemu mi proponujesz coś, czego nie ma?- spytałam rozeźlona.
-To, że się skończyło, to nie znaczy, że nie miałam następnych. Przy butelce, była karteczka z przepisem, że tak to nazwę- powiedziała i nachyliła się do jednego z plecaków- małego, czarnego z którym najwidoczniej przyszła. Wyciągnęła stamtąd butelkę po wodzie, jednak w środku nie było wody. Nawet po ciemku, przy blasku księżyca było widać, że coś, co znajdywało się w środku było gęstsze i innego koloru- bardziej niebieskie.
-I mówisz, że jak się tego napiję to nie będzie mi się śniły żadne porąbane koszmarki?- Nie chciało mi się wierzyć. Nic więcej? Napić się i nigdy więcej miałabym nie mieć tych snów? Tych wspomnień? Nigdy więcej snów z Cieniem? Bomba! Jestem za.
-Tak, tak mówię. Tylko będziesz musiała pić to codziennie wieczorem.
-Ale wtedy nie starczy dla ciebie- zauważyłam.
-Owszem, ale im dłużej będziesz to brała tym mniej będziesz tego potrzebować. Ja piję to raz na miesiąc i mi wystarcza- powiedziała i rzuciła mi butelkę.
Wpatrywałam się w niebieskawy płyn. Chciałam się tego napić. Nie miałabym już tych koszmarów… Ale jeżeli to jakiś podstęp? Nie, Emily jest fajna, nic mi by nie zrobiła.
-No śmiało. Smaczne jest. Przynajmniej trochę- Emi zmieszała się. –Da się wypić. Wystarczy łyk.
Kątem oka widziałam ja Emily z wyczekiwaniem się we mnie wpatruje. W jej oczach widać było strach i takie coś psychopatycznego. Jakby się bała, co się stanie jak tego nie wypiję. Może się o mnie martwiła po prosu? Wzruszyłam ramionami i odkręciłam butelkę. Było całkiem dobre. Smakowało jak kompot z cebuli babc… to znaczy cioci Wiktorii.
-No i jak? Przeżyłaś?- spytała dziewczyna. Twarz już miała normalną- bez emocji, spojrzenie miała lekko obojętne na to co się dzieje wokół niej.
-Chyba. Powiem ci czy przeżyłam jeżeli się rano obudzę- powiedziałam i znów położyłam się.
Zasnęłam od razu. Chyba ten napój zadziałał, bo nie przyśnił mi się już Cień ani nic co w najmniejszym stopniu przypominało mi tamte sny.
Kiedy rano się obudziłam, wszyscy już wstali. Słońce świeciło, więc musiałam się przyzwyczaić do światła. Miranda zwijała śpiwory a Mike pakował je do plecaków. Emily i Nathan stali z boku i o czymś rozmawiali. Dokładniej to Nathan stał patrząc się na Emi, która tłumaczyła coś gestykulując rękami. Wyglądało to dość ciekawie, ale postanowiłam im nie przeszkadzać. Włożyłam na stopy swoje glany i nie sznurując ich podeszłam do przyjaciół. Pomogłam im spakować nasze rzeczy i byliśmy już gotowi do drogi. Ta świetne, zaczarowane plecaki pomieściły wszystko i nawet nie były ciężkie. Jeden z nich, wziął Mike a drugi Nathan. Co prawda, najpierw Miri miała nieść jeden plecak bo Mike miał łuk i kołczan, jednak potem odkrył, że jak się uderzy łukiem o ziemie, to ten zmienia się w portfel a kołczan i strzały po prostu znikają. Po otworzeniu portfela wszystko powraca do pierwotnej wersji więc mógł nieść plecak.
Ruszyliśmy w dalszą drogę w milczeniu. Im dłużej szliśmy tym robiło się ciekawiej. Gadałam sobie spokojnie z Emily o naszych podobnych gustach muzycznych, kiedy Nathan nagle wyciągnął papierową siatkę i zaczął jeść coś co było w środku.
-Nathan, weź poczęstuj wszystkich. A tobie już starczy bo się uzależnisz- powiedziała Emily. Chłopak skinął głową i wyciągnął rękę na której miał torebkę w moją stronę. Poczęstowałam się jednym cukierkiem, który przypominał kształtem czerwoną fasolkę ale był czarny. Smakował jak zwykły pomarańczowy cukierek do ssania. Nathan poczęstował jeszcze Mika, ale Miri nie chciała wziąć.
-Miri, poczęstuj się- zachęciła ją moja przyjaciółka.
-No, weź siostra jednego. Są w dechę- powiedziałam.
-Nie, dzięki ale nie mam ochoty- powiedziała ostro wpatrując się w Emi.
-Weź, dobrze ci radzę- wycedziła przez zęby Emily. Widzicie, jakie ma dobre serce? Tak jej zależy, aby Mirandzie było miło. Nie wiem dlaczego się tak denerwowała. To, że ta dziwna dziewczyna, nie chce spróbować, to już jej problem.
-Nie- powiedziała uparcie Miri. Co jej szkodzi się poczęstować? Emi podeszła do mojej siostry. Stanęła przed nią i przez kilka sekund dziewczyny patrzyły sobie w oczy. Miri skrzyżowała ręce i dumnie się wyprostowała. Emily w końcu fuknęła na nią i odwróciła się na pięcie w moją stronę.
-Nie marnujmy czasu, chodźmy- powiedziała i ruszyła przed siebie.
Spojrzałam się na Mike, który stał obok Miri. Cukierka miał już w buzi ale jeszcze go nie zjadł. Moja siostra patrzyła się na niego zniecierpliwiona.
-Mike, czujesz jakąś różnicę?- spytała. Chłopak pokręcił głową. Wzruszyłam ramionami. Następne chore przypuszczenia mojej siostruni…
[Miranda]
Stałam i patrzyłam się na Mika. Świetnie, normalnie ekstra. Ta wiedźma go pewnie omami tak jak omamiła już Nathana. Jane, też już jej uległa. Teraz szła z przodu, kilkanaście metrów dalej i śmiała się z tą jędzą. Bogowie, ratunku. Byłam przerażona. Mój chłopak stał obok mnie, taki jak zawsze. Tylko teraz była jedna różnica- zjadł tego cholernego cukierka!!! A jeżeli on mnie zostawi? Mike, błagam nie…
-Mike, czujesz jakąś różnicę?- spytałam wystraszona.
-A powinienem?
-Nie wiem. Ten cukierek mógł cię zmienić, zabić, omamić, cokolwiek!
-Nie, chyba nadal jestem sobą, żyję i nie czuję się omamiony- powiedział i ruszył przed siebie. Dogoniłam go i złapałam za ramie.
-Mike, a co sądzisz o Emily?
-Mir, czemu cię to interesuje?- zmarszczył brwi i popatrzył się na mnie zdziwiony.- Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie. Jeżeli było by inaczej wiedziałabyś o tym, bo twoja babcia nie dałaby mi długo pożyć.
-Tak, ale co o niej myślisz? – ciągnęłam temat patrząc na niego błagalnie.- Uważasz, że fajnie, że idzie z nami, że jest normalna a może fałszywa?
-Mir, Emily nic dla mnie nie znaczy, zrozum- powiedział znudzony. Szliśmy przed siebie. On starał się iść szybko, aby dogonić pozostałych a ja szłam wolno, aby się od nich oddalić. Wyglądałam jak mała dziewczynka, która próbuje namówić kogoś żeby jej coś kupił w sklepie, a ta osoba koniecznie chce dojść do kasy i opuścić budynek.
-Tak, cieszy mnie to bardzo, ale nie o to mi chodzi.
-Nie?
-Nie. Po prostu chcę wiedzieć co o niej sądzisz jako koleżance.
-Miła jest, uprzejma i nawet ładna.
Załamałam się. Jeszcze wczoraj wieczorem mówił coś innego… Ona, ona go zaczarowała. A teraz, on nie widzi w jej czynach nic podejrzanego. Bogowie, błagam, tylko nie to! Z wrażenia stanęłam. Patrzyłam się, jak Mike, mój Mike idzie przede mną. Patrzyłam jak się ode mnie oddala. Choć świeciło słońce, było ciepło i nic nie wskazywało na to, że pogoda ma się zmienić poczułam w sobie chłód. Chłód, rozpacz i smutek. Wtedy Mike stanął. Odwrócił się i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Mir, rusz łaskawie swoimi pięknymi nogami. Jeszcze się zgubimy- zawołał. Ten sam, chłopak co wcześniej- ciemne włosy, ciemne oczy, łobuzerski uśmiech. Tylko lekko odmieniony w środku. Podeszłam do niego i złapałam go z rękę. Ścisnął ją mocno i popatrzył mi się głęboko w oczy.
-Oj Mir, Mir, Mir… Musisz zrozumieć pewną sprawę. Dość ważną. Ja zawsze będę cię kochał. Tylko ciebie.
-Wiem Mike- powiedziałam ze smutkiem w głosie.- Ja cię też kocham i zrobię wszystko abyś powrócił.
Chłopak zaśmiał się i znów zaczął iść.
-Nie wiem o co ci chodzi, ale nawet jak bredzisz, jesteś wspaniała.
-Chciałabym bredzić- powiedziałam cicho, tak cicho, że Mike nie usłyszał i dalej szedł prosto przed siebie.
—————————————————————————————————————————————-
Pod ostatnią częścią Eos zadała mi pytanie, czy coś mnie inspiruje. Tak na prawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale chyba inspirują mnie piosenki Linkin Parku (kocham ich ^^). W większości z nich samo brzmienie ich muzyki nie patrząc na słowa stanowi dostatek weny ale jak już ze słowami to ta piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=ScNNfyq3d_w (sam teledysk nie jest inspiracją, ale uważam że piosenka lepiej brzmi ). A bohaterki są wzorowane na mnie
Annabeth24
Super opko (jak zawsze xD ) Jedyny błąd, który zauważyłam to przeładowcach- chyba przeŚladowcach
Kilka literówek było, a po za tym opko the best!!
Sucha takiej muzyki… – słucha
Był pełny ciepła – pełen
To masz zawsze bobrze – xD, chyba dobrze
Więcej nie widziałam 😀 bardzo fajne (jak zawsze), ale myślałam, że Nathan współpracuje z Emily 😉 hahah, ciekawe, co ta wiedzma zrobi
Buahahahahah, zaczyna się ostra jazda. Znasz moje zdanie, milordzie- cacy jest 😛
Jejciu, twoje opko jest niesamowite. Dziękuję za odpowiedź. Uwielbiam LP i strasznie się cieszę, bo jeszcze bardziej polubiłam twoje opko <3