Dedykuję Lunie Tenebris, za to, że tak czadowo pisze 😉
Rozejrzałam się.
– No, to jesteśmy. – z uśmiechem obwieścił Percy- Nie ma tylko Chejrona- dodał.
– Kto to jest Chejron? Imię dla mnie dobrze znajome.- zapytałam.
– To oczywiste, że znajome. Chejron to dyrektor obozu.
– A niech to drzwi ścisną! – krzyknęłam.
– A tobie co się stało? – zapytała Annabeth – A i nie wyrażaj się tak, niewiadomo kim jest twój boski…
– AAAAA!!!- ktoś wrzasnął
– No to pięknie! I coś narobiła?! O co ci chodziło z tymi drzwiami?! Nie wiesz, że w taki sposób można zrobić bezbronnym herosom krzywdę?! – wrzasnęła Annabeth
– Chejron był moim dyrektorem.- wytłumaczyłam.
– Przynajmniej wiemy czyją jesteś córką… – zaczął Grover.
– Na pewno nie. – powiedziałam- Nie jestem córką Hekate.
– A ty skąd to…? No dobra, ale w takim razie czyją?- zapytał Percy.
– Może mi nie uwieżycie, ale od jakiegoś czasu, słyszę głos. Ten głos mówił mi, że jest moim ojcem. Mówił, że on jest pączątkiem wszystkiego, że jest niezwykły i ja też i blablabla.
– Dziwne, świat zaczął się od Gaji. – powiedział Grover.
– A może nie. – szepnęła Annabeth- Masz jakieś nadzwyczajne zdolności?
– Nooo… jak się wkurzam to zaczyna padać, albo kiedyś w klasie nagle zgasło światło i akurat wtedy myślałam jak to jest, żyć bez prądu. Dziwne nie?… O, nie, nie, nie! Nie myślicie
chyba, że… – ale wtedy zobaczyłam ich spojrzenie- acha więc myślicie, że to ja, tak?
– No, tak- odpowiedział Percy.
Ale nie drążyliśmy dalej tej konwersacji, z której i tak nic by nie wynikło, ponieważ przed moimi oczami ukazał się Obóz Herosów.
– Nie przedstawiłaś się nam- nieśmiało powiedział Grover, nerwowo przeczesując palcami włosy.
– Grover nie udawaj niewiniątka, jak chcesz mnie poderwać to się chociaż przyłóż. A tak na marginesie jestem Sophie. Zwykła, pospolita Sophie.- zakończyłam.
– Nie powiedziałabym, że taka pospolita- rzuciła Annabeth.
” Dlaczego ona rzuca takie tajemnicze teksty?! Powiedziałaby o co jej chodzi a nie wiecznie tajemnice!!! Zaczęłaby wiersze pisać, a nie męczyła ludzi! ” I z takimi myślami ujrzałam swoją
przyszłą trenerkę.
– O Sophie, to jest Irys. Twoja trenerka.- obwieściła z uroczystą miną Annabeth.
” Pięknie. Teraz została wywoływaczem. (Dlaczego czuję się jak na średniowiecznych balu?!) „
Ów Irys nadchodziła z wolna w naszą stronę ( jak gdyby potwierdzając moje powyższe stwierdzenia ). Była piękna, nie ma co owijać w bawełnę.
– Więc to jest ta Sophie?- zapytała melodyjnym głosem. Od razu poznałam, że jest z pochodzenia Francuzką.
– Tak, to chyba ja.- odparłam.
– Wporządku. Miło mi cię poznać. Już pewnie wiesz gdzie jesteś, ale lepiej powtórzę, żeby lepiej dotarło: Obóz Herosów.
Z jej ust to brzmiało bardziej jak: ” Obu Heosów „.
– No taaak, ale czegoś tu nie rozumiem. Herosi to dzieci bogów, a ja…- zaczęłam, ale najwyraźniej nie było mi dane skończyć.
– Owszem herosi to dzieci bogów, a skoro przeszłaś przez granicę też musisz być herosem.- wtrąciła swoje trzy grosze Irys.
” Boże, ( a może już bogowie ) czy ona musi być taka lalusiowata?! „- pomyślałam z zaciętą miną.
– Ale ja mam rodziców!!! Są zwykłymi, normalnymi, czy jakimi tam chcecie, ale LUDŹMI!!!!- wydarłam się i na moje szczęście nie wrzasnęłam o jedno słowo za dużo, bo pomyślałam o tego
skutkach. Między innymi nie chciałam wywołać epidemii cholery.
– Nie bądź tego taka pewna, jutro przyjedzie Chejron. Do tego czasu wyszkolę cię na maszynę do zabijania – powiedziała Irys, nie tracąc pewności siebie po moim wybuchu.
– Hej, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytała Irys wgapiając mi się w oczy z wręcz namacalnym wyrzutem.
– A co mówiłaś? – zapytałam.
– Czy masz broń?- odpowiedziała pytaniem dziewczyna.
– Yyyyyy… Tak mam.- odpowiedziałam po namyśle, coś mówiło mi, że mój nowy nabytek w postaci naszyjnika mógł być skuteczny w tej sprawie.
– No co tak sterczysz? Pokaż mi tę twoją broń.- powiedziała zniecierpliwiona.
Odpiełam naszyjnik i zanim ktokolwiek zdążyłby mrugnąć, w moich dłoniach pojawiły się dwa gladiusy.
– No to super, idziemy- odparła nie wzruszona Irys.
– Percy, czy to jest normalne, że znajdujemy dziewczynę…- zaczęła Annabeth odprowadzając Percy’ ego na bok.
– Albo raczej dziewczyna znajduje nas- odpowiedział z uśmiechem na ustach chłopak.
– Mniejsza z tym, znajdujemy ją i okazuje się, że:
1. Ona już ma rodziców.
2. Zabija piekielnego ogara, jakby to była zabawa w berka, i twierdzi, że nigdy w życiu tego nie robiła.
3. Ma magiczny naszyjnik/broń i nie wiadomo co jeszcze?!
– Dobrze Annabeth rozumiem- ze spokojem powiedział Percy- Chodźmy zobaczyć trening.- odparł i złapał dziewczynę pod ramię.
Metal jest żywiołem??? Czy mi się coś pochrzaniło? Opowiadanie bardzo fajne ale nie ma opisów są tylko dialogi 😉
Znasz moje zdanie – jak zwykle boskie!!! Kocham, uwielbiam, padam do stóp!
Tylko więcej opisów, to będzie jeszcze lepiej! I czy jest córką… Osoby, o której myślę? No wiesz?
Mam wrażenie że wiem o czy myślisz i ………. Tak.
Aha spoczko. To fajnie
TU SĄ SAME DIALOGI I TO JESZCZE NIEKTÓRE ŹLE ZBUDOWANE!
ugh… sorka, ale taka jest prawda. Żadnych opisów, uczuć tylko:
-…..-…
-….-…-…..
Piszesz fajnie, może nawet lepiej, ale psujesz to wszystko dialogami psuju ty! 😀
Szczerze patrząc na to opko nie chce się go czytać jak nie ma żadnych opisów… ale przeczytałam i było nawet fajne… a jak by było to o czym tak pieprze w tym komentarzu to by było extra!
Hmmmm…..Lyssa dlaczego zmieniłaś bez mojej zgody ?! Francuzka ?! Irys !!!!! Ale super , że przepisałaś To teraz zabieramy się do pisania , do piór , że tak powiem Mam pomysł na dalszą część , ale taką dalszą , dalszą……:-) Napisałaś ,, pączątkiem ” , ale to nie ważne Muszę przyznać , że ty sto razy lepiej niż ja piszesz dialogi Ale przyznaj , że opisów budujących napięcie brakuje
Jest super faktycznie trochę niedokładne dialogi 😀
czekam na dalsze 😛
Wolniej. Zdecydowanie wolniej. Więcej opisów miejsc i przeżyć. Piszesz lekko ogólnikowo, przez co wywołujesz chaos, uczucie pędzącej akcji i niedosyt u czytelnika. Pisz dokładniej, szczegółowiej (ale bez przesady), a będzie to bardziej czytelne i realne. Masz fajne pomysły i ze zniecierpliwieniem czekam na cd 😀