TRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!
Dzwonek w końcu zabrzmiał w pięciuset bardzo go pragnących uszach.
– Koniec lekcji!
– Pierwszej… – mruknąłem.
– Już nie dobijaj – warknął przechodzący tuż obok mnie Eddie. A no tak. Żal mi chłopa. Przed chwilą, na lekcji biologi, dostał dwie pały i uwagę za przeszkadzanie na lekcji. No, niestety, trudno mi to przyznać, ale to ja przeszkadzałem. Jakby trzymał japę na kłódkę, to tylko on by dostał. A tak obaj oberwaliśmy. On za odszczekiwanie się, że to nieprawda, bo „To nie ja to zrobiłem, a jak pani nie wie, to niech się pani nie odzywa!” A kiedy zdecydowałem się już przyjąć cios na barki i przyznać się, że to ja powinienem dostać uwagę, pani wpisała mi ją. Najgorsze w tym jest to, że nie cofnęła jej Eddiemu.
Właśnie. Eddie. Cóż można o nim powiedzieć? Jest blondynem, ma szczery uśmiech, bystre oczy, piegi kumulujące się na nosie, zjeżdżające lekko na policzki i jajowatą twarz. Zwykle twarz ma kościstą i bladą, ale kiedy wzruszają nim jakieś większe uczucia, jak radość, miłość (tak, tak, byłem świadkiem momentu kiedy po raz pierwszy się zakochał), ulga, złość albo wściekłość (to było w tym momencie) jego twarz w dziwny sposób pulchnieje, robi się bardziej blada, piegi rozchodzą się po całej twarzy, a policzki robią się rumiane. E tam, rumiane… Całe czerwone się robią! Eddie, oprócz tych charakterystycznych zmian na twarzy, nosi na sobie ciemnożółtą wiatrówkę (kolor ciemnożółty ma jakąś swoją własną nazwę?), czarny t-shirt z białą czaszką na środku klaty. Zawsze, ale to zawsze chodzi w bordowych jeansach z wytartymi białymi miejscami tam, gdzie są kolana. Przynajmniej powinny tam być, bo zawsze wydaje mi się że ma je trochę niżej. Na prawym ramieniu nosi brązową torbę. Trudno odgadnąć co tam jest. Mówi że to samo co w normalnym plecaku, czyli książki, zeszyty itd. Ale kiedy próbowałem to kiedyś podnieść, to było zbyt ciężkie na przybory szkolne. Po szkole chodzi zwykle z rozpiętą wiatrówką i opuszczoną głową, kiwając się na boki jak jakiś fan rapu czy członek jednego z miejscowych gangów ulicznych, ale na razie nie należał do żadnego. Co prawda często zachowywał się jak ostatni palant, odzywał się z sarkazmem i wpadał w bójki, ale nigdy nie dołączył by do gangu. Jestem tego pewien. Nawet gdyby chciał dołączyć do jakiejś znanej Manhattańskiej mafii, to już by go dawno przyjęli, bo z taką siłą w nogach lepszego by nie znaleźli.
Taki właśnie był Eddie. Taki silny, taki mocny, a teraz wychodzi ze spuszczoną głową z sali lekcyjnej.
– Oj tam, Eddie. – Usiłowałem go pocieszyć. – Mogło być gorzej z tymi jedynkami…
– Gorzej? GORZEJ!? I ty mi to mówisz!? Mol książkowy! Prymus! Lizus! Kujon! Zawsze dobre stopnie! Nigdy nie wychodzisz do odpowiedzi! Nieodrobione lekcje! Tobie zawsze się udaje! Parkstone nigdy cię nie sprawdza!
– Ona nikogo nie sprawdza… – próbowałem zaspokoić sprawę.
– A weź spadaj! Wariaci z was wszystkich. Z WSZYSTKICH!!! – ostatnie ryknął mi w twarz plując wszędzie dokoła.
No i stało się. Tylko co ja mu takiego powiedziałem? Za chwilę wróci tu i będzie mnie przepraszał. Ale tym razem nie dam się zwieść. Choćby mnie pobił, choćby jeszcze coś gorszego powiedział – nie wybaczę. Szedłem wzdłuż korytarza w tą i z powrotem. Aż tu nagle zatrzęsło budynkiem szkoły. Zapiał alarm. Przestraszyłem się.
Niewiele myśląc wskoczyłem do klasy. Zobaczyłem widok który zapisał mi się na zawsze zapisał mi się w pamięci. Usłyszałem tupot koni na korytarzu i nawoływania Eddie’ego. Szukał mnie. Haha. Ale się zdziwi jak mu ubliżę. Nagle wyrzuciłem te myśli z głowy.
„Nikt nie zepsuje mi tego momentu.” – pomyślałem.
W klasie panował harmider. Krzesła poprzewracane, ławki, tablica. Dokoła jacyś chłopacy wrzeszczący i wymachujący mieczami. Zaraz… Mieczami? Skąd do licha… Nie! Nikt nie zepsuje mi tej chwili. Potwory ziejące ogniem… Ale mnie to nie obchodzi. Mój cel był prosto. Dobrze że uważałem na historii. Przede mną dziobał przeciwników wielki gryf.
„Supcio.”
Może to nie była zbyt zdrowa myśl. Ale w tej chwili ja wcale… Nie myślałem o myśleniu? Chyba tak można to ująć. Wskoczyłem prędko na gryfa. Siadłem dostojnie i ogarnąłem wzrokiem salę. Wszystko było… Jakby spowolnione. Do klasy wbiegł Eddie. Miał rozczochrane włosy i roztargane spodnie.
Wyjął coś z torby. Haha, zawsze mnie kłamał. Teraz prawda wyszła na jaw. Bo po co miałby wyjmować książkę w czasie bitwy? Na pewno miał tam coś innego.
– Żegnaj, Eddie – udałem że jestem zrozpaczony. –Już się więcej nie spotkamy. O jaka szkoda. – Mój ton głosu stawał się powoli okrutny. – Żegnaj „przyjacielu” – ostatnie słowo było wypowiedziane z taką pogardą, że przypominało prychnięcie.
– Jake, NIE!!! – usłyszałem w odpowiedzi.
Po tych słowach, napełniony szaloną radością, wyfrunąłem na gryfie z otwartego okna. Manhattan z góry – żałujcie że nie widzieliście. Wyleciałem do góry z rękami wyciągniętymi jakbym bawił się w samolot i okrążyłem szkołę.
– Juhuuuuu!!! – wrzeszczałem jak nieopanowane, pięcioletnie dziecko. – HAHAHA!!!
To przynajmniej mówiłem. W głębi duszy serce mówiło: „Żegnaj, Eddie. Sorry że byłem dla ciebie taki podły’’
Nim zdążyłem pojąć co się dzieje, Miodzio (już zdążyłem nazwać gryfa) zniżył lot.
„Pięknie, straciłem nad nim kontrolę” pomyślałem.
Teraz Miodzio kierował się z powrotem do szkoły. Do tej samej klasy. Przez to samo okno.
„No pięknie.”
Ale nie tylko myśli mi się zmieniły. Zamiast krzyczeć „JUHU!” krzyczałem: „NIEEEEE!!!!!!” i „AAAAAAAAAAAAA!!!!!!”
Stało się. Wleciałem do klasy.
BUM! BUM! BUM! BUM! BUUUMMMMM!!! TRATATA!
„To chyba ostatni odgłos jaki słyszę.”
Tak właśnie ląduje gryf. Nie polecam.
Ostatkiem sił zobaczyłem jeszcze biegnącego do mnie Eddie’ego. Robił „BEEEEEE!!!”. Jak koza. Beczał.
– Eddie nie ma o co płakać, bekso ty jedna. – mruknąłem. Nie wiem czy powiedziałem to głośno czy nie. Nie byłem pewny gdzie jestem. Nie byłem nawet pewny czy to Eddie. Nie wiedziałem czy on biegnie. Czy w ogóle ktoś biegnie. Ale wiedziałem jedno.
„To już po mnie, pa-pa. Ja chcę tutaj kwiatki dwa!” pomyślałem, po czym osunąłem się na ziemię.
To moje pierwsze opo więc liczę na wyrozumiałość. Komentujcie. Dedykuje dla wszystkich którzy przeczytają.
Pozdrawiam,
Perdiks. 😉
Hmm… Błędów nie było, a przynajmniej nie znalazłam, bo starałam skupić się na treści a nie na błędach. Może kilka razy były powtórzenia, ale nie rzucają się w oczy za bardzo. Na razie, wyszło to trochę takie zagmatwane, taki schemat- jest sobie chłopak w szkole, nagle coś się dzieje a potem ‚bum’ i przybywają go zabrać do obozu. Prawie każde opka się tak zaczynają- włącznie z moim. Też jestem nowa więc trudno mi oceniać.
Ciekawie bardzo piszesz. Masz świetny styl pisania, na prawdę
Mam nadzieję, że cie nie uraziłam, ale prosiłeś żeby szczerze komentować 😉 Czekam na CD
Annabeth24
Napiszę po prostu, że zgadzam się z Annabeth24
Nawet fajne. Tylko mogłeś… bardziej wyjaśnić. I zgadzam się z Annabeth24
Jakieś tam powtórzenia i ciemno żółty pisze się oddzielnie. Tak to opko super! MIODZIO WYMIATA LUDZIE!!!! A i dziewczyny ci z herosowego obozu zostali wezwani przez pana Satyrka
PS. Dasz mi się przelecieć na Miodziu? Pliiiiiiiiiiiiiiiiis!
PS.2 Wstaw opis mojego kochaniutkiego Miodzia i dokładniej Jake opisz 😉
Jak ma pierwsze opko to jest genialne. naprawdę fajne. I ciemnożółty pisze zię razem.
Zgadzam się z Nożownikiem – ciemnożółty pisze się razem (mieliśmy to kiedyś na polskim). Co do reszty to rzeczywiście trochę zagmatwane i chaotyczne. Ale ogółem bardzo fajne (chociaż nie wiem jak można pomyśleć o kwiatkach, kiedy się myśli, że się umiera)
Masz bardzo, ale to bardzo ciekawy styl pisania;)
Taki, lekko zagmantany, ale mi się podoba:)
Tylko tak jak wspomniała Annabeth24 zaczynasz zwykłym schematem, co mimo, że twoje opowiadanie jest naprawdę dobre, trochę gubi w je tłumie(przynajmniej te pierwszą część, bo później to się pewnie rozwinie i będzie coraz to więcej i więcej nowych elementów?), bo szczerze nie wchodzę za często na bloga, dlatego zwykle czytam tylko pierwszą część opowiadań (później z pierwszej robi się dziesiąta i trudno się to nadrabia:O) i przeczytałam dużo opowiadań zaczynających się właśnie tym schematem;>
No cóż. Nie ma to jak pogmatwana opinia:>
Pisz, pisz dalej. Jak zobaczę to przeczytam!:)
Szczerze mówiąc zgubiłam się jakie czucia gmatwają głównym bohaterem, ale bardzo fajnie piszesz. I powiem ci, że chyba nie ma określonej nazwy na taki kolor. Na dod. plastyce pani zawsze mówi, że ” (ty wstaw kolor) wpadający w (tu wstaw drugi kolor)”
Czekam na CD xD
Błędów nie znalazłam. Bardzo fajnie to wszystko napisałeś czekam na CD.
Trochę chaotyczne to opko i parę powtórzeń znalazłam. No i odkąd mnie przyjaciółka poprawiła, teraz ja mam obsesję na punkcie słowa „chłopacy” – mówi się chłopaki, albo chłopcy
Poza tymi błędami masz fajny styl pisania – taki lekki i zabawny. Zlikwidujesz błędy w następnej części i będę czytać z prawdziwą przyjemnością 😀
Dzięki wielkie za te dobre słowa. Postaram się poprawić te błędy. Możecie mi jeszcze wytłumaczyć o co chodzi z tym harmiderem i jak go zlikwidować?
Annabeth24 – dzięks
Nikki – to samo
Ella – o co Ci chodzi z „wyjaśnieniem”?
carmel – spoko 😀
Nozownik7 – dzięki zapamiętam na następny raz
Gosia_l. – przecież wydawało mu się, że oszalał xD
Mela56 – możesz wytłumaczyć o co chodzi z tym „zagmatwaniem”?
Agness – zmniejszyć ilość uczuć? ;P CD po weekendzie
anabeth9999 – ia nje popelńjam błenduff ohtoblaficinyh 😉
Bezimienna-Eurydyka – zlikwiduję, zlikwiduję, dziękuję za pochwały
KTO ODPOWIE TEN DOSTANIE DEDYCZKĘ W DRUGIEJ CZĘŚCI 😀
PS. Jeszcze raz dziękuje za wasze dobre słowa. 😉
Czyli że oszalał, więc zaczął rymować? Masz naprawdę pokręconego głównego bohatera (w dobrym znaczeniu tego słowa ). Jeśli to było zamierzone uzyskałeś odpowiedni efekt.
Dzięki, bo od samego początku planowałem takiego… zdziwaczałego głównego bohatera.
Kiedy tak co chwilę czytam niektóre kawałki tych moich wypocin, to zaczynam widzieć że to zagmatwane. Akcja pędzi na złamanie karku. Ja postaram się to naprawić w drugiej części Przygód Jake’a. Chcesz, Gosia_l., to zadedykuję ją dla Ciebie. 😉
Wydaje mi się, że jest trochę powtórzeń, ale nie przejmuj się mną. Opowiadanie napisałeś świetne, po prostu jestem przewrażliwiona 😛
Podobało mi się, fajny główny bohater, lot na gryfie chce więcej jak to lubię mówić
OOOOOOOOOOOOOOO to dasz mi się przejechać na Miodziu! Super jesteś! Natomiast ja byłam pewna, iż ciemnożółty pisze się oddzielnie ale wujek Google potwierdził, iż wy macie rację 😉