Wiem, że powiecie, że krótki, ale on musi się tutaj skończyć ;D Dedykacje? Dla każdego czytelnika, który został aż do tego momentu.
Dźwięk rogu jest słyszalny chyba wszędzie. Wspinam się z trudem na drzewo. Kto, do cholery, projektowała te zbroje? Zdejmuje ją pozostawiając na drzewie i staram się przechodzić z jednego drzewa na drugie. Bez tego ustrojstwa jest mi znaczni łatwiej. Staram się mieć zimną krew i strzelać do innych. W końcu robi się zabawny ich krzyk kiedy ich ramiona i brzuchy krwawią. Ciekawe czy wiedzą skąd przychodzi atak. Zaczynam docierać do sztandaru przeciwnej drużyny. W moim wypadku czerwony. Stoi tam dwójka strażników. Podejrzane jest jak szybko dotarłam na miejsce i jak łatwo mogę wziąć go. W pilnujących rzucam sztyletami. Gdy leżą wyjmuje je z nich i czyszczę w strumyku obok siebie. Chwilę marnuję czas patrząc na sztandar i zastanawiając się jak go przenieść. Wyjmuję go szybciutko. Ściągam z niego materiał, który chowam do kieszeni, a do kija przypinam sztylet. Już mam iść gdy słyszę charakterystyczny brzęk miecza wyjmowanego z pochwy. Obracam się tym kierunku i widzę ubranego na czarno chłopaka. Brązowe włosy opadają mu na orzechowe oczy. Jest niby opalony, ale jego cera ma barwę przegniłej (?). W ręce trzyma ok. metrowy miecz. Czubek rękojeści jest ozdobiony czaszką niedźwiedzia. Uśmiecham się i zaczynam rozglądać. Słychać ode mnie lekki chuch po czym uciekam.
Amatorskie, nie? Ale nie miałam szans by go pokonać. Chociaż….. Jednak nie zważając na to, że mnie goni biegnę ku granicy. Jestem dość szybka, ale nie wiem na jak długi dystans będę miała siłę. Mimo wszystko wydaję z siebie pisk i zatrzymuję się. Dlaczego? Spostrzegam, że chłopak mnie dogonił i przybił mi mieczem bluzkę do drzewa prawdo podobnie przecinając skórę.
-Jakim cudem mnie dogoniłeś?-pytam oburzona
-Nie tylko ty masz dziedziczone zdolności po ojcu- odpowiada męskim głosem.
-Zaraz, zaraz-coś mi się kojarzy- ty przecież mieszkasz w domku Hermesa!
-Bo nie ma dla mnie domku. Miał być, ale nikt nie myślał, że narodzi się jakiekolwiek dziecko Hadesa.
Czyli lecimy zdolnościami? Oki! Zaciskam dłonie. Nagle zaczyna się unosić nad nimi dym. Rozdzieram bluzkę . Ponieważ chłopak stoi naprzeciwko mnie, a miecz jest obok mnie, został prawie bezbronny.
-Zauważyłeś, że jest bardzo dużo bogów na literę H?- pytam spacerując wokół niego.
W zaczynam się z nim bawić. Robię gest jakbym chciała w niego strzelić. Po pewnym czasie przestaje się na to nabierać więc przezwyciężam go rzucając trzema kulami ognia. Widzę jak syczy z bólu, ale nie mogę mu pomóc
-Sorry, ale takie już tutaj reguły wyznaczyłeś!
Zabieram kij, który porzuciłam przy drzewie. I uciekam dalej. By „włócznia”, czy co z tego kija wyszło, mi nie przeszkadzała, wkładam ją sobie pod bluzkę i pasek od spodni, więc nie muszę jej sama trzymać. Spotykam tylko kilku obozowiczów. Zaczynam czuć, że woda sodowa uderzyła mi do głowy. Przypominam sobie słowa Chejrona o władaniu ogniem i zaczynam być ostrożniejsza. Nie pomogło mi to, ponieważ jednego obozowicza pokonałam silnie przecinając sobie ramie. Nie postrzelam już sobie z łuku, póki to się nie zagoi. Dochodzę już do granicy gdzie widzę swoich ludzi. Wyjmuję z kieszeni materiał i przykładam go do patyka. Gdy brakuje mi kilku kroków ktoś się na mnie rzuca i powala na ziemię.
-Oj to chyba ci się nie przyda- słyszę głos Camerona
Niestety myli się. Moja ręka ze „sztandarem” (już nie do końca) przeszła przez granicę, a członkowie mojej drużyny ciągną mnie za nią bym przeszła. Zaciskam oczy gdyż rana na ramieniu strasznie mnie szczypie. Cameron ze mnie schodzi, a ja, jeszcze leżąc, słyszę jak rzuca hełm na ziemię.
-Niebiescy wygrali dzisiejszą bitwę o sztandar!
***
Wychodzę z Sali szpitalnej zajadając się musującymi cukierkami. Widać to znowu będzie moje „ulubione” miejsce. Otwieram drzwi od mojego domku, ale nachodzi mnie pewna myśl. Udaję się w stronę domku Hermesa. Mój domek rzadko chodzi na zajęcia co mi bardzo pasuję, za to wszystkie nieuznane dzieci z domku Hermesa biegają sobie gdzieś po obozie. Powoli otwieram drzwi i widzę leżącego na łóżku syna Hadesa. Dobrze, że tu jest.
-Hej- mówię lekko speszona
-O, cześć
Podchodzę do niego i siadam na łóżku. Widzę, że nie pofatygował się z oparzeniami do nikogo. Przechodzą mnie dreszcze, bo rana wygląda paskudnie
-Bardzo boli?
-Nie, przywykłem już- mówi patrząc na ramiona.
Czuję jednak wyrzuty sumienia, więc wyciągam z pasa mały balsam do ciała i próbuję mu schłodzić rany. Chłopak zaczyna uciekać zaskoczony
-Będzie lepiej!
Na moje słowa przestaje stawiać opór. W milczeniu nakładam grubą warstwę smarowidła a wokół unosi się zapach brzoskwini.
-Fabian (angielska wymowa)-chłopak przerywa ciszę
-Johana- odpowiadam z uśmiechem
-Dobrze ci szło jak na pierwszą bitwę o sztandar-stwierdza
-Serio? Wydaje mi się, że byłeś lepszy.
Teatralnie przewrócił oczami.
W sumie jest on kolejną osobą z jaką miło mi się tutaj rozmawia
-Mówiłeś, że domek Hadesa został zaczęty, tak?-pytam
-Tak. Ale pomyśleli, że przysięga może się jeszcze sprawdzi i przerwali, a tutaj się pojawiłem ja…
***
-Nałoży się dach, ciśnie drzwi i wystroi wnętrze, a już będzie mógł tu zamieszkać.
Stoimy przed „domem” Hadesa. Formą nie różni się od żadnego innego. Jest tylko czarną kostką bez drzwi i wyposarzenia.
-Mam ci go dokończyć?-pytam.
By spojrzeć Fabianowi w oczy muszę zadrzeć głowę do góry.
-Nie. Zniosę jakoś te wieczne wrzaski, brak kasy, nie przespane noce i dzieci….
Nie przekonał mnie. Rzucam mu balsam i idę szukać Camerona. Nie dziwi mnie spotkanie go w wielkim domie.
-Cameron!-drę się
Pokazuje mi znaki bym się przymknęła. Skinieniem głowy proszę go do siebie.
-Potrzebuję dużego żaroodpornego gara, wiesz do topienia metalu; jakiś metalowych, żelaznych śmieci; drewnianych beli i gwoździ.
-A po co ci to?! –pyta zaskoczony.
-Chcę dokończyć dom Hadesa
Subcio! Ale miałam nadzieję, że to będzie Nico
Wiesz, gdyby to był Nico, to mógłby już nie trzymać miecza xD
Chociaż jeśli szedłby przysłowiem nauczycielskim…. (Póki trzymam kredę i mocz, jestem nauczycielem”)
Eh… teraz będę sobie zatruwać myśli liczeniem bogów na literę H xD Genialne opowiadanie, cóż więcej mogę rzec? 😀
Yhy, genialne, dobrze to Lightning (nie ma skrótu od tego nicku? Może Lig?) ujął.
Fajne opko.