Dedykacje dla wszystkich dziewczyn z nickiem zawierającym słowo Annabeth xD
Żeby pogodzić wasze spory o to kto ma być dziewczyną Leo poradziłam się rady eksperta. Oto wyniki
Dodatkowo rozdziała jest nudniejszy przez część zapoznawania się itd…, ale 4 część już ma akcję!
Odklejam się od ramienia Camerona.
-Przepraszam, że tak zareagowałam, ale…-zawieszam głos i oddalam się lekko by usiąść na zakurzonym stołku.
Ponownie otwieram album by spojrzeć jeszcze raz na kobietę. Ma ona blond włosy do pasa spięte w warkocz. Na głowie widać kawałek czerwonej chustki, która jest związana jako opaska. Ubrana w zieloną sukienkę nad kolana z czerwoną tiulom na końcu oraz czarny płaszczyk. Dziadek ma za to czarny płaszczyk i garnitur oraz czapkę Mikołaja. Obok stoją radośni goście. Parę innych osób się do siebie przytula.
-Wiesz może co to za kobieta?-pytam Camerona
Podchodzi do mnie i patrzy na zdjęcie. Potem wyjmuje zdjęcie.
-Luna…-myśli- No tak! To jest córka Morfeusza. Miała chyba hiszpańskie lub włoskie geny. Razem z Leo brali udział w kilku, a potem… samo się potoczyło.
Wkłada zdjęcie ponownie do albumu. Wstaję i kładę książkę na stołek na którym siedziałam. Zaczynam oglądać resztę strychu. Widzę wiele dziwnych rzeczy. Rozwieszone są jak trofea z polowań.
-Czy jest tutaj jeszcze coś związanego z dziadkiem?
-Szczerze mówiąc bardziej o całej siódemce od wyroczni. To o nich nam najczęściej mówią, ale poszukam czegoś. Poczekaj.
Odchodzę do stołu na środku strychu. Cameron zwinnie zaczyna grzebać w szafach, szafeczkach i szafuniach. Wszystko co znajdzie rzuca mi a ja kładę to na stół i czekam aż skończy. Na stole uzbierał się mały pagórek staroci. W końcu Cameron pochodzi do mnie i zaczynamy grzebać w pamiątkach. Są to w większości stare znaczące narzędzia, trofea, albumy. Prawie wszędzie widzę tą „wspaniałą siódemkę”. W końcu znajduję metalowe pudełko. Jest nie za duże. Proszę Camerona by je otworzył bo sama nie mogę. Nie wiem jak to możliwe, że jestem spokrewniona z Hefajstosem. Jestem drobna, mam małe dłonie. Zawsze potrzebowałam rękawic by majsterkować z dziadkiem. Patrzę jak Cameron drutem radzi sobie z zaciśniętą szkatułką, aż w końcu słychać trzask. Dostaję zawiniątko z powrotem i wyjmuję to co jest w środku. Doznaję szoku gdy widzę dwie małe makiety. Smoka i statek. W tym czasie Cameron czyta kartkę przy pudełku.
-To są makiety wielkich rzeczy twojego dziadka. One też są przez niego zrobione
Delikatnie oglądam modele. W tym czasie zostaję zapytana:
-Wiesz może która godzina?-uznaję, że chyba już za długo zachwycam się starociami więc odkładam je i szybko wyciągam z plecaka jakiś zegarek
-Siedemnasta trzydzieści, a co?
-Chodź niedługo zacznie się ognisko. Mieliśmy mieć je później, zaraz po zdobywaniu sztandaru, ale mamy małe kłopoty w lesie.
-Poczekaj! Co będzie z moimi rzeczami?
-Plecak możesz zostawić u mnie, a o ubrania poproszę rodzeństwo by ci przywiozło
Nie pytam się Camerona kto jest jego rodzeństwem, ale zaraz się o tym dowiaduję. Szybko zamykam pudełko i gdy chłopak nie widzi wkładam do plecaka. Podchodzimy pod duży domek z którego słychać krzyki i śmiechy.
-Witam w domku Hermesa!- i wpuszcza mnie przodem.
W domku roi się od dzieci i młodzieży. Podobno to osoby, których nikt jeszcze nie uznał. Na razie też będę tu mieszkać. Właśnie dostałam śpiwór od Camerona. Poduszki załatwi mi wieczorem. Uroczy jest, ale mam nadzieję być szybko uznana.
Przed wyjściem zmieniam jeszcze koszulkę, bo ta jest cała zakurzona i rozpuszczam włosy. Przed dojściem na miejsce mam możliwość obejrzenia wszystkich domków. Są naprawdę zaskakujące. Oddają charakter tych boskich opiekunów bardziej niż można sobie wyobrażać.
Dochodzimy do już dość dużej ekipy herosów. Mimo, że przed chwilą wszyscy rozmawiali z Chejronem to teraz patrzą się na mnie wzrokiem między wściekłym a zazdrosnym z nutką zdziwienia. Na mojej twarzy pojawia się rumieniec i zmieszam głowę zakrywając ją ciemnymi włosami. Siadam na najbliższej ławce i staram się nie zwracać uwagi na resztę ludzi. W końcu przychodzą wszyscy i zaczynają być poruszane najważniejsze tematy. Ponieważ zasłuchuję się w dźwięk skaczących iskierek ognia, nie słyszę początku. W końcu słowa zaczynają do mnie docierać…
-Otóż jak wiecie mamy kłopot w lesie. Z tego powodu odwołane będą najbliższe bitwy o sztandar. Czas nie określony. Dalej chciałbym wam przedstawić nową obozowiczkę.-wskazuje na mnie a ja wstaję- Johana jest… -tu przerywa.
Wszyscy nagle się na mnie patrzą z szokiem. Nie wiem o co chodzi. Patrzę na Camerona, a on karze mi zobaczyć nad głowę. Podnoszę wzrok lekko odchylając głowę do tyłu i widzę płomień. Zaczynam drgać i szybko oddychać, ale ponieważ nic mi nie jest staram się nie panikować.
-Jak widzimy Johana jest córką Hefajstosa… I wnuczką Leo Valdeza.
W tym momencie płomień znad mojej głowy znika, a ja siadam. Wszyscy zaczynają ze sobą rozmawiać.
-Ale proszę o ciszę! Z naszych źródeł wynika, że Johana jest też zdolna panować nad ogniem dlatego proszę dzieci Aresa o nie zadzieranie z nią. Może to się skończyć gorzej niż zawsze! Dalej chcę powiedzieć, że pana D., według Zeusa, kara nic nie nauczyła, dlatego proszę przywitać z powrotem naszego dyrektora.
Wszyscy klaszczą a moim oczom ukazuje się mężczyzna w średnim wieku. W garniturze i eleganckich butach nawet dobrze wygląda jednak w swojej ręce trzyma puszkę Coca coli light. Nie idzie po ziemi lecz unosi się lekko nad nią. Słyszymy krótkie przemówienie, w którym dziesięć razy mówi jak nienawidzi tego miejsca i tych ludzi. Reszta spraw to błahostki jak godzenie sporów i nowe ustawy nimf i satyrów. Gdy ognisko się kończy wstaję i ruszam, ale słyszę jak ktoś mnie woła. Odwracam się i widzę podbiegającego Camerona.
-Czyli co? Przenosisz się do swojego domku?
-A mogę rano? Jak moje rzeczy dojdą i w ogóle.
-Na pewno? Nie wolisz łóżka od śpiwora?
-Na pewno.
-No dobrze. Jak by co będziesz mogła zrzucić mnie z łóżka i je zająć-Uśmiecham się, a on czochra mi lekko włosy.
Dochodzimy do domku. Jedna dziewczyna, chyba Katy, pożycza mi swoje dresy. Dopiero po dłuższej namowie je przyjmuje.
Do ciszy nocnej zapoznaję się z regulaminem i rozmawiam z ludźmi z tego domku. W końcu wszyscy, a przynajmniej większość osób, zasypia. Ja nie mogę zasnąć. Przez dwie godziny leżę patrząc się w sufit, aż w końcu wstaję, zakładam bluzę i wymykam się na świeże powietrze.
C. D. N.
Uh. Znowu powtórzenia -,-
Poćwiczę nad tym, a tam gdzie Cameron mówi o Lunie to jest zdanie ” Razem z Leo brali udział w kilku MISJACH” tutaj brakuje słowa
Jest super 😀
Świetne 😀 Fajny pomysł, ale szkoda, że teraz Cameron i Johana są rodzeństwem, bo nie mogą być razem. Jak dla mnie jest cudownie, tylko przystopuj ciutkę z akcją
oni nie są rodzeństwem. On jest od HERMESA a ona HEFAJSTOSA xD
Wg mnie na razie jest ponuro, ale da się zrobić…
Cudoooooooooooooooo!!!!!!!!!!! Tak fajnie się czyta. Pisz dalej. proszę!
Super!!!