Troszkę się rozpiszę na wstępie 😉 choć i tak nie nadrobię tym prawie półrocznego niepisania ;D No więc uroczyście przysięgam, że teraz już nie będę tworzyć nowych części co 6 miesięcy (choć ta tu jest nie za długa, to następne będą miały pokaźniejszą długość)xD Muszę się pochwalić, że po raz pierwszy wiem, jak skończy się to opowiadanie… tak naprawdę to wcześniej pisałam to, co akurat wymyśliłam, owszem, planowałam nieco naprzód co tam ma się wydarzyć, ale jakoś nigdy nie myślałam nad tym jak ja dokładnie skończę tą historię.
Pomysł na ,,Inną heroskę” był, ale jak skończyłam ją, to nadal chcieliście czytać o dalszych losach Julii (wtedy xD zastanawiam się właściwie, ile osób ze starego bloga, które czytały wszystkie dostępne wtedy części moich wypocin wytrwało do dziś z ich czytaniem ;D) No ale na ,,Nową Wielką Przepowiednię” konkretnego planu nie miałam. A teraz ustawiłam sobie wszystko krok po kroku i postaram się to jak najszybciej napisać, bo wiem, że i tak niewiele osób to czyta, więc aby i one nie przestały 😀 z góry przepraszam za wszelkie błędy, naprawdę nie pamiętam już jak to się pisało opka na bloga (formę wypowiedzi, poprawność językową itp. Ostatniego prologu opka z Niewidką zawdzięczam jej w 100%, ja jestem z tej części języka polskiego do niczego xD :D) tak więc karćcie mnie, mówcie co poprawić, co zupełnie wywalić, a co zostawić w spokoju. A jeśli chodzi o interpunkcję, to nie musicie nic pisać, bo mój mózg jest tak zakodowany, że nigdy jej do końca nie opanuje. No więc to tyle jeśli chodzi o ten wstęp ode mnie… nie zanudźcie się na śmierć i żebyście nie musieli za bardzo wysilać mózgownic, napiszę krótkie streszczenie ostatnich wydarzeń z poprzednich części, bo zapewne nikomu nie będzie się chciało do nich wrócić, a raczej mało kto będzie w stanie je sobie przypomnieć ;D
Dedykacja do Hipokampy i Gotkq (Thalii2) za to, że tolerują moje niedoświadczenie w byciu adminem fp (na co jeszcze kiedyś bym się nigdy nie zgodziła i odważyła xD) i za to, że ogólnie mnie jako admina akceptują ;D
Co się działo w paru ostatnich częściach:
Julia Jackson (córka Percy’ego I Annabeth, 15 lat), Jason Weber (syn Apolla, 18 lat), Chris Rodelton (syn Zeusa, 19 lat), Billy Anderson (syn Zeusa, 15 lat), Lily Humphrey (córka Hadesa, 15 lat), Sara Gwen (córka Hekate, 15 lat)i Cindy Cost (córka Dionizosa, cóż, nigdy nie wspominałam w opkach o jej wieku, ale uznajmy, ze również ma 15 lat) to siódemka herosów z Nowej Wielkiej Przepowiedni (Cindy doszła niedawno, wcześniej omyłkowo wzięli za siódmego herosa z przepowiedni Bridget, która okazała się Mią, córką Posejdona I Hery, pomniejszą boginią kłamstwa, uporu i osiągania wyznaczonych celów).
Julia dostała od Mii urządzenie, dzięki któremu może zobaczyć przeszłość danej osoby i wykorzystuje je na Cindy, bo z wiadomych jej informacji dziewczyna była już raz dokładnie w tym samym miejscu co ukryta werbena. Herosi potrzebują werbeny, żeby złamać kod wieczności, gdyż tylko wtedy mogą dostać się do pradawnej księgi Arystotelesa, w której opisano sposób na zabicie Uranosa. Julia zobaczyła w przeszłości Cindy, jak ta w dzieciństwie została zabrana od matki przez Pana D. i wysłana na szkolenie do pewnej nieznanej im kobiety, która zrobiła z córki boga wina znakomitą wojowniczkę. Owa postać została jednak parę lat temu uprowadzona przez tajemnicze, potężne, pradawne stwory i Cindy szukała jej zapewne do dziś. Kiedy zbierali się, żeby znów ruszyć do Perdido Beach (podobno tam była ukryta werbena), dopadła ich mała armia składająca się z setek herosów i potworów. Julia widząc jedyną szansę na ocalenie w skontaktowaniu się z obozem z prośbą o pomoć Dionizosa, wykonuje połączenie iryfonem. Jednak wtedy Billy dostaje nagłego przypływu energii i mocy i jednym krzykiem otwiera mnóstwo przepaści, w które wpadają wrogowie, zrywa silny wiatr i bez pomocy kogokolwiek innego rozprawia się z całą armią, która wpadła do otworów w ziemi, lub została zwiana z jej powierzchni xd. Julia jednak zdążyła zairyfonować do obozu, przez co wszyscy zobaczyli wyczyn Billy’ego, a Pan D. dostrzegł swoją córkę.
Uciekając do Perdido Beach, dowiadują się, że Cindy po raz pierwszy świadomie widziała swojego ojca, wpada w szał i dostrzegamy, że nie żywi ona do niego pozytywnych uczuć. Nikt nie wie co się stało Billy’emu. Julii śni się Gaja przemawiająca do swojej olbrzymiej armii, z której wybiera część przeznaczoną na zabicie jej samej.
Wybaczcie, trochę długie wyszło mi to streszczenie, ale starałam się to zrobić jak najzwięźlej i najdokładniej. A teraz wreszcie przejdźmy do nowej części.
Obudziłam się. Gwałtownie otworzyłam oczy przerażona wizją, której świadkiem właśnie byłam. Prędko wstałam i zauważyłam, że inni też nagle się wybudzili i wyglądają na równie wystraszonych jak ja. Od razu spytałam bez żadnych wątpliwości, że widzieli coś podobnego do mojego snu:
– Jaką gwardię wyznaczyła by zabić was?
Sześć par oczu zwróciło się w moją stronę. Na chwilę zdziwienie wymalowane na ich twarzach zastąpiło przerażenie. Jednak większość z nich niemalże od razu również domyśliła się, skąd wiedziałam, co im się śniło. Okazało się, że nawet dziewczyny na warcie na chwilę zdrzemnęły się i teraz razem z nami obudziły.
Każdy po kolei opowiadał jak wielu przeciwników na ich morderstwo wybrała Gaja. Wszystko wskazywało na to, że Sarę uznali za najbardziej nieszkodliwą (oj, chyba ktoś tu za mało zna córkę Hekate), za to na Cindy wyznaczyli dwukrotnie większą gwardię niż dla nas wszystkich razem wziętych.
– Nie no to chyba jakieś żarty! Czy ona nie ma już do czego wysyłać ludzi?! – wybuchnęła córka Dionizosa. Chyba nie myślała, że ,,jej” gwardia jest dosyć spora, dopóki nie porównała jej z naszymi.
Wtedy poczułam, że czegoś mi tu brakuje. Rozejrzałam się i spostrzegłam Billy’ego stojącego w kącie. Chłopak nadal bał się tego, co o nim myślimy po tym incydencie, w którym wykazał się nawet jak na niego, za bardzo nadzwyczajna siłą. Uśmiechnęłam się do niego smutna i zapytałam:
– Billy, a kogo tobie wyznaczyła?
Wtedy dostrzegłam, że syn Zeusa nie był ani przerażony, ani nie onieśmielony. Po prostu zdezorientowany. Miał taką minę, jakbyśmy rozmawiali po łacinie, a nie angielsku.
– Ja… nie wiem o czym wy mówicie… mi się nic nie przyśniło… – odpowiedział.
***
Nie wiedziałam co powiedzieć ani jak się zachować. Patrzyłam na niego tępym jak na mnie wzrokiem nie mogąc wydusić z siebie słowa.
To nie mógł być przypadek. Nie bez powodu wszyscy nagle zasnęliśmy i obudziliśmy się w tym samym momencie po podobnym śnie. Gaja chciała nas zabić wyręczając się zaledwie kilkoma pomniejszymi żołnierzami. To było oczywiste i jasne po tym co dostrzegliśmy.
A… Billy?
Czy to oznaczało, że on się czymś różnił od nas? A może Gaja planowała dla niego coś specjalnego?
Jednak w głębi duszy dobrze wiedziałam, że to są tylko głupie domysły, jakie podpowiadało mi serce, by usprawiedliwić to, co było jasne w inny sposób.
Gaja z niewiadomych nam powodów nie chciała zabić Billy’ego. A wszystkich pozostałych członków wyprawy tak. Czy to miało znaczyć, że Billy w końcu przejdzie na stronę Gai i nie zajdzie potrzeba, by go zabijać? Tego już nie mogłam być pewna. Ale nie zmieniało to tego, jak źle przedstawiała się sytuacja. Di immortales, czemu z Billym cały czas działy się takie rzeczy?!
– Zostawmy ten temat – ciszę przerwał Chris.
– Właśnie. Nie teraz czas na to. Nie wiem jak wy, ale mam wrażenie, że powinniśmy stąd zwiewać do tego Perdido Beach jak najszybciej… – powiedziała Sara.
– Racja – potwierdził Jason.
Na chwilę wszyscy zamarliśmy w bezruchu i ciszy. Zastanawiałam się, czy oni również dopiero teraz zdali sobie sprawę z wielkości zagrożenia i zastygli (jak ja) ze strachu. A potem wszyscy rzuciliśmy się na swoje miejsca do spania, zaczęliśmy pakować się byle szybciej uciec stąd, zanim gwardie Gai tu dotrą… złożyliśmy namiot (Sara potrafiła go zmniejszyć do rozmiarów komórki, dlatego mogliśmy sobie w ogóle na namiot pozwolić) i nader żwawym tempem ruszyliśmy w stronę Perdido Beach.
***
– Wymiękam – powiedziała Sara i upadła na twarz (aż zbyt dosłownie)
– Nie dziwne – mruknął Chris i usiadł na ziemi obok niej.
Wszyscy korzystając z okazji do odpoczynku po czterogodzinnym szybkim marszu (przechodzącym niemalże w bieg) usiedliśmy pod pretekstem, że bez Sary przecież i tak nie ruszymy dalej. Oczywiście, że baliśmy się chociaż na chwilę spowolnić pochód. Cały czas mieliśmy wrażenie, że gwardie Gai depczą nam po piętach, każdy odgłos albo dziwniejsze zjawisko wyglądało dla nas jak ukryty wróg.
Mimo tego pozwoliliśmy sobie na chwilę odpoczynku. Ostatecznie wszyscy leżeliśmy na ziemi dysząc ciężko i tępo wpatrując się w gwiazdy. Tylko momencik. A przynajmniej tak nam się wydawało. Kiedy Sara upadła, była ciemna noc, ledwo co byliśmy w stanie dostrzec siebie nawzajem.
– Sory. To przeze mnie mogą nas w tej chwili doganiać. Ale nie mam takiej kondycji jak wy – przeprosiła.
Podniosła się. Widocznie jako pierwsza, która upadła, czuła się zobowiązana, żeby również jako pierwsza wstać i nas zmobilizować do dalszej drogi. Teraz było już całkiem jasno, 6 nad ranem, rzekłabym. Sara obwróciła się i chciała iść dalej, jednakże nie zdążyła zrobić nawet jednego kroku, bo wpadła na znak stojący tuż za nią i uderzyła się dosyć mocno w głowę, po czym znowu upadła. Nie dostrzegliśmy w mroku tego, że zatrzymaliśmy się tuż przy jakimś znaku drogowym. Kiedy Jason upewnił się, że dziewczyna nie ma wylewu ani niczego podobnego, wszyscy się podnieśliśmy. Dopiero wtedy po krótkiej walce z dysleksją, przeczytałam co było napisane na tabliczce.
– Jesteśmy w Perdido Beach! – powiedziałam.
Wszyscy widząc to nabrali nowych sił i ze świeżą energią ruszyliśmy.
Cały czas byłam zła na siebie za to, że nie zdążyłam zobaczyć całej przeszłości Cindy. To był nasz jedyny trop, a ja go aż za dokładnie zatarłam. Perdido Beach mogło być małe, ale jeśli mieliśmy przeszukać je kawałeczek po kawałeczku nie mogąc niczego przegapić, bo dokładniejszej lokalizacji nie znamy… to i tak patrząc na to, ile czasu mamy zanim nas dorwą sojusznicy Gai, Perdido Beach było zdecydowanie ZA DUŻE.
Na widok znaku sygnalizującego, że wchodzimy do upragnionego celu oczywiście, ucieszyliśmy się. Jednak to była tylko chwila. Nagle Chris zatrzymał się gwałtownie w miejscu bez słowa. Po zrobieniu paru kroków, każde z nas zorientowało się, że Chris zaniechał marszu.
– Co się stało? Wszystko okej? – zapytała Lily.
Chłopak podniósł na nas wzrok.
– Tak właściwie… to gdzie my idziemy? Bo łażąc tak bez celu przed siebie w końcu zobaczymy tabliczkę sygnalizującą, że przekraczamy granicę Perdido Beach i wchodzimy do innej miejscowości. I co wtedy? Zawrócimy się i będziemy szli znowu bezsensownie? – zapytał.
Ku mojej irytacji, wszyscy spojrzeli się na domniemanego dowódcę wyprawy. Czyli MNIE. Nie wiedziałam kiedy to się stało i z jakiej przyczyny, ale za każdym razem, jak były jakieś pytania, na które nikt nie znał odpowiedzi, to ich wzrok wędrował w moją stronę. ZAWSZE. A skąd niby a miałam to wiedzieć? Babcia Atena nie gwarantuje wszechwiedzy, na brodę Hadesa…
– Czemu patrzycie na mnie? Czekacie aż powiem na głos to co wszyscy już wiecie? TAK, idziemy na ślepo. Nie mamy pojęcia o dokładniejszej lokalizacji werbeny. Wiem, że nie to chcieliście usłyszeć, ale nie zmienię postaci rzeczy. Sami na pewno się tego domyślaliście – odpowiedziałam im.
Spojrzeli na mnie ponuro. Nie tego się spodziewali, ale ja im nic na to nie poradzę.
Usłyszałam za sobą kroki i poczułam, że ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
– Julia, spokojnie. Masz rację, nie powinniśmy od ciebie oczekiwać wiedzy, której żadne z nas nie posiada. Ale… – mówił do mnie Jason wciąż trzymając rękę na moim ramieniu.
Ale ja go nie słuchałam. Poczułam jak przechodzi przeze mnie jakby jakiś prąd i zobaczyłam małego blond chłopczyka bawiącego się w piaskownicy z jeszcze mniejszą, brązowowłosą dziewczynką. Oboje śmiali się i rzucali w siebie piaskiem… Chłopiec nieco urósł, jest starszy i rozmawia wesoło z jakąś dorosłą kobietą, to chyba jego mama…
Wstrząśnięta gwałtownie się obróciłam i równocześnie ręka Jasona spadła z mojego ramienia. Wszystkie obrazy znikły, tak samo ten dziwny prąd. Jason urwał w pół zdania i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
– Czy… wy też to widzieliście? – zapytałam ich.
Popatrzyli na mnie lekko zdezorientowani.
– Eeeee… ale co? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Sara.
W tym momencie zerknęłam spowrotem na Jasona.
– Czy to byłeś ty? – znów zapytałam.
Chłopak patrzył na mnie bezradnie i powiedział:
– Julia, ale ja nie wiem o co ci chodzi w tym momencie… przepraszam… – odparł skruszonym tonem, nie chcąc mnie zdenerwować po tamtej przemowie.
Czyli zobaczyłam przeszłość Jasona tak jak wtedy… Cindy… a wystarczyło, że on mnie dotknął!
Czyli nie wszystko było stracone! Urządzenie było jednorazowego użytku, a i owszem. Ale widocznie teraz już go nie potrzebowałam by widzieć przeszłość… wystarczał dotyk…
Zafascynowana własnym tokiem myślenia z uśmiechem podeszłam do Cindy i dotknęłam jej włosów. Na początku zobaczyłam te same obrazy co wtedy, przed atakiem tamtej mini-armii. To działało!!!
Córka Dionizosa z zażenowaniem spojrzała na moją rękę.
– Co ci? – zapytała z głupkowatą miną.
Odwróciłam się do pozostałych z uśmiechem.
– Chyba jednak nie wszystko stracone. Dajcie mi i Cindy chwilę, a zaraz powiem wam, gdzie DOKŁADNIE mamy iść. – powiedziałam.
I chociaż nie wiedzieli, co zamierzam, to uwierzyli bez słowa. Również się uśmiechnęli, usiedli na ziemi i czekali na wykonanie mojego genialnego planu.
A teraz czas znowu zatopić się we wspomnieniach Cindy…
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dzięki za dedyjkacje!
Rozdział super^^
Wow, fajny rozdział i dużo opisów lubie to hehehe!
Widzę ze nie jestem jedyna osoba która nie pisze opowiadań z jakieś 6-5 miesięcy! TAK! LENIWCE LACZMY SIE 😉
Pisz dalej cd
Opowiadanie cudnie uwielbiam Julię i czekam na cd
oj, tylko nie wiem co się stało z akapitami, tu wygląda wszystko jakby było napisane jednym ciągiem, u mnie w wordzie inaczej to się miało, chyba coś moja poczta nie ten tego xD
Babcia Atena nie gwarantuje wszechwiedzy, na brodę Hadesa… – hahahhahahah babcia Atena jebłam
opko fajne, dobrze się czytało tylko faktycznie trochę brak tych akapitów przeszkadzał ale nie było tak źle.
Ostatniego prologu opka z Niewidką zawdzięczam jej w 100%, ja jestem z tej części języka polskiego do niczego xD – co do tego przesadzasz jak zwykle 😛
a i interpunkcją się nie przejmuj też jej nigdy do końca nie ogarnę, więc nie jesteś jedyna xd
i czekam na CD 😛
nie przesadzam, ja naprawde jestem słaba w te klocki że tam poprawnośc itp itd xD :DD nie no, interpunkcja faktycznie już niezbyt mnie rusza xDD cd będzie, szybko całkiem mam nadzieje, na pewno nie za 6 miesięcy jak to xDD
W końcu!!! Jak ja kocham twoje opowiadania!!! 6 miesięcy?!! Tak długo?! No cóż, przynajmniej teraz wysłałaś. Lepiej późno, niż później!!
U zapomniałam napisać: wow, kocham to opko, pisz CD i to szybko bo ci tu umrę!!!
No…. jakby to powiedzieć.. Super!! Świetne opowiadanie, i tak czekałem aż w końcu to napiszesz! 😀 Pisz następną część;*
o jaa, Świerszczu naprawdę? nie wiedziałam, że ty nawet czytasz moje opka ;D dziękuję wam to miłe, że jednak ktoś tam czyta mimo tych długich przerw 😀