Hej,
Cieszę się, że tam wam się spodobał prolog. Teraz trochę wyhamowałam, bo wiadomo, we śnie można zrobić wszystko, w rzeczywistości już nie. Jestem zwolenniczką opisywania wszystkiego dokładnie, więc z góry przepraszam osoby które tego nie lubią. Sorry za ortografy i intery.
No i…. życzę miłego czytania.:)
Niebieskooka
Obudziłam się zlana potem. Kurczowo łapałam powietrze starając się jak najdłużej zatrzymać je
w piersi.
Casisto. Tak, to moje imię. Choć wielu z was uznałoby je za dziwne, dla mnie było wspaniałe.
A wiecie dlaczego? Ponieważ nadała mi je moja matka, chwilę przed tym jak zniknęła z mojego życia na zawsze. Czasami żałowałam, że jej przy mnie nie ma. Kiedy trzy lata temu zapytałam o nią tatę po raz pierwszy odpowiedział na serio. Nie, że przeżywa wspaniałe przygody, nie, że jeździ na srebrnym koniu. Tym razem odpowiedź była bardziej prawdopodobna. Powiedział, że mama bardzo nas kochała, ale ich związek nie spodobałby się jej ojcu, gdyby tylko o nim wiedział. Tak więc, mama zostawiła nas, zanim wyszło na jaw, że urodziła małą bezbronną dziewczynkę.
Poderwałam się szybko z łóżka, okazało się, że za szybko bo pokój zawirował mi przed oczami. Zerknęłam na elektroniczny budzik stojący na szafce nocnej. 23:47, dłonią przetarłam zmęczoną twarz i wstałam z łóżka. Szybko, na bosaka zeszłam schodami na dół i podreptałam do kuchni.
Nie trudziłam się zapalaniem światła, we własnym domu potrafiłam poruszać się z zamkniętymi oczami.
W kuchni nalałam sobie wody i ze znużeniem oparłam się o blat, od miesiąca, czyli od dnia moich trzynastych urodzin dręczyła mnie koszmary. Ciągle ten sam motyw. Śmierć siódemki nastolatków
i kobieta, która mówi mi, że mnie zamorduje. Nie potrafiłam spokojnie zasnąć dopóki nie wybiła godzina 0. Teraz też, stałam, czekając na tę błogosławioną godzinę. Wpatrywałam się w wielkie okno, zajmujące całą ścianę w kuchni. Plusem mieszkania na 70 piętrze wieżowca w środku Nowego Jorku był właśni ten widok. Rozświetlone, tętniące życiem miasto, sznury samochodów niczym krew, światła okien niczym nerwy. Kochałam nocną panoramę mojego miasta. Wtedy znikały szare budynki, zasnute chmurami niebo, brudnozielona East River, zastąpione przez kolorowe światła, blask księżyca układający się delikatnie na obłokach i jego odbicie w szerokiej wodnej wstędze.
Wstawiłam delikatnie szklankę do zlewu i na palcach przemknęłam do łazienki. Gdy zamknęłam się
w środku pozwoliłam sobie na głębszy oddech. Dręczyło mnie to wszystko, ta bezsenność, ta chęć by dowiedzieć się kim jest moja matka. Odkręciłam zimną wodę i przepłukałam sobie nią twarz. Przejrzałam się lustrze, podczas gdy woda ściekała mi po szyi i dalej, za dekolt.
Miałam z natury dość bladą cerę i choć kolorek łapałam szybko nigdy nie mogłam go na dłużej zatrzymać. Rdzawe, falowane włosy były mieszanką obojga rodziców – prostych, płomiennorudych mamy i kręconych, ciemnobrązowych taty. Choć duże, szare (przez tatę nazywane srebrnymi) oczy bez wątpienia odziedziczyłam po mamie, dostałam też parę domieszek od innych członków z jej części rodziny. Szare dyski delikatnie nakrapiane były złotymi plamkami – po wujku,
i niebieskimi – po dziadku. Pod nimi widniały teraz sine półkręgi. Na długich, ciemnych rzęsach osiadły kropelki wody.
Z figurą też nie było u mnie najgorzej, wysoka i szczupła sportsmenka. Jednak nie lubiłam tych spotów co inni. Jeździectwo, fechtunek i łucznictwo to coś w czym byłam dobra, a tata dopingował mnie w każdej z tych rzeczy.
Wzdrygnęłam się. Stopy przemarzły od chłodnej podłogi, a woda zmoczyła przód koszulki. Wytarłam szybko twarz z tych resztek wody, które nie spłynęły i wyszłam z łazienki. Mimo, że byłam we własnym domu nie wiedziałam co teraz. Nie ciągnęło mnie z powrotem do swojego łóżka,
ale weszłam po schodach. Stanęłam w drzwiach sypialni taty.
Tutaj wszystko było inne, jakby urwane nie z tego świata. Ciemnozielone ściany pasowały do fototapet zajmującej jedyną wolną ścianę, za wezgłowiem łóżka. Tu też było wielkie okno z nocną panoramą. Przy ścianach stały metalowe regały wypchane książkami wszelkiego rodzaju. Od bajek, które tata czytał mi jak byłam mała do literatury fachowej. Podłoga zasłana była stetoskopami (tata miał skłonność do gubienia ich i kupowania sobie nowych, podczas, gdy ja znajdowałam stare
w piekarniku albo pralce), na które teraz starałam się nadepnąć. Stanęłam w nogach łóżka jak duch
i przyjrzałam się mojemu ojcu. Jonathan Hopea, lekarz chirurg, Indianin – Włoch – Polak
– Amerykanin w jednym.
Tata leżał teraz, jak zwykle, zagrzebany w satynowej, szarej pościeli niczym dziecko. Włosy opadały mu na już na nie takie gładkie czoło w orzechowym kolorze. Tato, mimo swoich 40 lat na karku trzymał się całkiem dobrze, nie pił za wiele i nie palił, codziennie rano chodził na siłownię.
Nie zliczę ile razy stawałam tak i patrzyłam się na niego. Często zastanawiałam się za co mama go pokochała, i ile razy dochodziłam do tego samego wniosku. Kochała go, bo był sobą i nie próbował nikogo udawać.
Ale teraz nie przyszłam popatrzeć, chciałam zasnąć, w końcu spokojnie. Wiem, że zachowywałam się jak rozkapryszona księżniczka. Pewna byłam, że tata tak by tego nie nazwał, powiedziałby,
że to normalnym jest, że córeczka tatusia ma ochotę się czasami poprzytulać, ale w głębi duszy byłby zmartwiony.
Odsunęłam te rozważania na bok. Weszłam na łóżko starając się nie nadepnąć tacie na nogi
i uklękłam obok jego głowy. Przesunęłam mu lekko palcami po szyi, gilgotki zawsze go budziły.
Teraz też zamrugał wolno zaspanymi oczami.
– Cassie? – w jego glosie nie było zdziwienia, tylko co innego, jakby…. ulga?
Nagle poczułam się nieswojo.
– Hm, hej. Przepraszam, że cię budzę, ale nie mogłam zasnąć i pomyślałam… – wzięłam głęboki oddech – no pomyślałam, że mogłabym dzisiaj spać z tobą…?
Tata tylko uśmiechnął się sennie i odgarnął kołdrę. Wślizgnęłam się pod nią szybko i przytuliłam
do jego piersi, zimne stopy wcisnęłam mu między łydki. Objął mnie i opatulił szczelnie kołdrą.
– Dobranoc kochanie.
– Dobranoc tatusiu.
Ostatni raz ogarnęłam wzrokiem, jego twarz. Gładko ogolone policzki, lekko rozchylone usta, kurze łapki w kącikach oczu, gęste rzęsy rzucające długie cienie. Pamiętam jak w dzieciństwie tata kupował najróżniejsze kosmetyki, którymi potem bawiliśmy. Pamiętam go z wytuszowanymi rzęsami, policzkami różowymi od pudru i krwistoczerwonymi ustami, grubymi od szminki. Nigdy nie lubiłam bawić się w księżniczki czy dom, ale nie przeszkadzało mi to uwielbiać tej zabawy. Długo po tym doszłam do wniosku, że właściwie byłam w stanie pokochać wszystko byle robić to wspólnie z tatą. Zastępował mi mamę, dziadków, rodzinę.
Przycisnęłam mu głowę do barku, odetchnęłam głęboko i zamknęłam oczy.
Szybo zasnęłam, gdybym wtedy wiedziała, że widzę go wtedy po raz ostatni, przyglądałabym mu się jeszcze długo.
Pełna profeska. Bardzo dobre.
*____________________________________*
Prolog był wybitny, gdyz strasznie ciekawie to wszystko napisałas. Ta czesc tez mi sie bardzo podoba. Wspaniale ze piszesz dokładne opisy! To bardzo dobrze, bo dodaje to temu opowiadaniu barw. Wszystko jest namacalne i cudowne. Nie musisz śpieszyć sie z akcja, ja bardzo chętnie napawam się oczekiwaniem na nią. Jedyne z czym musisz sie śpieszyć to kolejna czesc 😉
Było trochę powtórzeń. No i o tym, że mówiąc „szare dyski” masz na myśli oczy dowiedziałam się dopiero w następnym zdaniu, ale generalnie fabuła ciekawa no i bardzo dokładne opisy co zawsze działa tylko na plus, więc ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część!!!!
„Choć duże, szare (przez tatę nazywane srebrnymi) OCZY bez wątpienia odziedziczyłam po mamie, dostałam też parę domieszek od innych członków z jej części rodziny. Szare dyski delikatnie nakrapiane były złotymi plamkami – po wujku,
i niebieskimi – po dziadku.”
Nie rozumiem, opisywałam jej oczy już wcześniej, więc dlaczego dopiero w następnym zdaniu???
Wezmę to pod uwagę, ale napisz mi konkretnie o co chodzi, chcę naprawić błędy, ale muszę wiedzieć na czym polegają.
Poza tym , że : imie zamiast Casisto w pierwszym odruchy przeczytałam „ciasto”, i poza tym , że nie rozumiem tego porównania:,” światła okien niczym nerwy ” jest zdecydowanie super …
Czemu wybrałam takie imię, dowiecie się niedługo. Jak przeczytałam twój komentarz to wybuchnęłam śmiechem. :):):):):):) Ciasto… hm, nie pomyślałam o tym.
Światła skojarzyły mi się z tymi programami z Discovery Channel, jak pokazywali mózg i tysiące impulsów przebiegających po nerwach. Chodziło o pulsujące, zapalające się i gasnące światła.
Jest genialny gdy czytałam czułam się zupełnie jakbym znajdowała się w opowieści. to dobrze, że piszesz wiele szczegółów dzięki temu każdy czytając może zrozumieć uczucia głównej bohaterki. jest cudowne z niecierpliwością czekam na następne 😀
Brakowało kilku przecinków, ale mniejsza już z tym. Naprawdę kawał dobrej roboty! Kiedy będziesz miała większą wprawę w pisaniu, to moja szczęka z całą pewnością wyląduje u sąsiada poniżej
W jednym zdaniu się pogubiłam ale tak ogólnie to zazdroszczę talentu. Świetne…
W którym?
Śliczne… Fajnie, że opisujesz tak szczegółowo, dzięki temu można jakby wcielić się w dziewczynę 😉
Cóż… chyba wszyscy już powiedzieli to, co miało być powiedziane, ale nie mogę tak po prostu nie dodać, że jesteś GENIALNA I ZWARIUJE JAK SZYBKO NIE NAPISZESZ CD!!! 😀
Świetne!!!
Super!!!