Dedykacja dla Nozownika7, Lexy, Lyssy i Elli oraz Chione, Pallas Ateny, Nyx, Świerszcza i Eirene.
Patrzyłem w jej brązowe oczy z nienawiścią. Jeszcze nigdy nie czułem do nikogo tak silnego wstrętu. Nawet śnieg pokrywający puchową kołdrą kikuty drzew nie poprawiał mi humoru. Jej jasne włosy poruszały się na wietrze. Pełne, czerwone wargi napawały przerażeniem.
Stała pośrodku pola na którym miałem ją spotkać po raz pierwszy. U jej stóp leżało około dziesięciu nowych zwłok. Okrwawione ręce, nogi i tułowie przyprawiały mnie o dreszcze. Mimo tych wszystkich aspektów podszedłem bliżej. By walczyć… Odebrać życie, które zniszczyło tak wiele istnień. Takie było moje przeznaczenie.
Kiedy zrobiłem pierwszy krok w jej stronę, jej triumfalny uśmiech nie zniknął. Przysiągłem sobie, że go zedrę. Za wszelką cenę. Wiatr przenika moje cienkie ubranie i letni płaszcz. Nie przeszkadza mi to. Żar mojego ciała jest stokroć większy od otaczającego go zimna. Nawet gdybym rozebrał się do naga- nie odczuwałbym chłodu. To właśnie jedna z zalet bycia dzieckiem Chione. Drugą jest możliwość zamrażania. Niestety, nie działa ona na odległość.
Zbliżyłem się do potwora postanawiając uśmiercić go i zamknąć w metalowej puszce, by już nigdy się nie odrodził. Kiedy wyciągnąłem z małej torby sztylet z niebiańskiego spiżu, poczułem się pewniej. Rękojeść w mojej ręce dodawała mi otuchy, której tak bardzo brakowało moim poprzednikom.
Meduza popatrzyła na mnie, ale ja nie zamieniłem się w kamień. Utraciła ona tę moc w zeszłym roku, kiedy zbuntowała się przeciwko Gai. Powiedziała, że to nudne zabijać w ten sposób herosów i bogów. Matka Ziemia zrozumiała jednak te słowa bardzo dosłownie, czego konsekwencją było pozbawienie daru. Jestem pewien, że jedna z gorgon, bardzo żałowała swojego wybryku, jednak mi tylko ułatwiało to życie. Moi przodkowie i ja byliśmy i będziemy przeznaczeni do zabicia jej. Niestety za każdym razem musimy ponieść śmierć.
Zbliżałem się do niej szybciej. Biegłem, by zabić, zniszczyć, unicestwić. Podbiegłem do niej, a wtedy to się stało. Potknąłem się na lodzie. Na szczęście moja moc dalej działała. Przemieniłem się w kruka, i chciałem wydłubać Meduzie oczy.
– Nic mi nie zrobisz, żałosny herosku!- Powiedziała złośliwym tonem, uśmiechając się słodko, co wyglądało najmniej dziwnie.- Teraz, kiedy Gaja się przebudziła, będę żyć wiecznie. I nikt, a na pewno nie ty, tego nie powstrzymasz.
– Czyżby?- Zapytałem w myślach.
Zapikowałem w dół prosto na nią. Wydłubałem jej jedno oko. Wtedy ona sobie je włożyła, jakby nic się nie stało.
Przemieniłem się w człowieka. Moc przypłynęła od miecza. Nagle zapragnąłem walczyć. Miotałem wściekle bronią, próbując wyrządzić szkody w ciele potwora. Byłem zły, bo wiedziałem, że powinienem już dawno skończyć.
W końcu po dwudziestu minutach strasznie męczącej walki, ona podskoczyła, a ja wbiłem jej sztylet w serce. Ponieważ podskoczyła, nie miała styczności z ziemią, więc rozpadła się w pył. Moją pierwszą reakcją było zdziwienie. Jakim cudem ja przeżyłem? Przecież to było moje przeznaczenie: MIAŁEM umrzeć. Następna była ulga, ponieważ od tego momentu, moje życiw niebyło zaplanowane.
Wziąłem pudełko i szybko zmiotłem cały gorgoni proszek. Szybko zamknąłem i postanowiłem wrócić do Obozu Herosów.
Podniosłem garstkę śniegu, a potem narysowałem prostokąt. Przede mną natychmiast otworzył się portal do mojego domu, w Obozie Herosów. Przeszedłem przez niego, czując delikatne wibrowanie. Białe światło masowało moją skórę, nadając jej śnieżny poblask.
Kiedy nagle pojawiłem się z nikąd w Wielkim Domu, Chejron prawie krzyknął ze strachu. Prędko znalazłem drzwi, otworzyłem je i odetchnąłem zimowym powietrzem. Gdy wpadłem w poślizg z górki, nie zauważyłem, że upuściłem pudełko. Duch gorgony je opuścił. Podczas upadku upuściłem miecz, który Meduza podniosła. Podniosła go i zabiła mnie, wbijając mi go w serce, jak ja uprzednio jej.
Opowiedziałem wam moją historię.
Chcę tylko powiedzieć, że umarłem z jednego powodu.
Takie było moje przeznaczenie.
Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam,
Annabeth1999.
Spodobało mi się, ale mam kilka ale. W trzecim akapicie zmieniłaś na kilka zdań czas na teraźniejszy. ” życiw niebyło ” ! Tak się nie pisze. Mimo to opowiadanie jest bardzo dobre.
To musiała być jakaś literówka i dziękuje bardzo, Nozowniku .
Hhehehehehehe smierć z poślizgu? Frajer. Opowiadanie bardzo fajne, ale pod koniec zabiły mnie powtórzenia ;__;
PS; dziękuje za dedykacje !
Dzięki, on nie umarł z poślizgu, tylko go Meduza, własnym mieczem zabiła. (może się nie ściśle wyraziłam) ;).
Dzięki za dedyczkę 😉 bardzo fajne opko, smutne nieco, ale super 😀
Super opko! Jedno częściówka czy będą następne części? Błędów się nie czepiam bo po 1. – było ich mało 2. – wyprzedzili mnie 😉
O.O
O.O
O.O
O.O
O.O
[nie może wykrztusić słowa…]
NIESAMOWITE!!!!!
Eee… No… Jest sobie akcja i nagle główny bohater umiera. Po za tym kiedy on miał pisać tą historię skoro umarł? Potrafi przepowiadać przyszłość, więc wie co go czeka i jak umrze? O ile mi wiadomo Chione nie jest boginią przepowiedni i jej dzieci nie potrafią przepowiadać przyszłości, ale pomijając ten drobny błąd logiczny to bardzo mi się podobało.
Droga Gosiu: słyszałaś, albo raczej czytałaś o umarłych herosach, którzy nawiedzają naszą planetę i opowiadają różne historie? To jest właśnie taki przykład. W książkach R.R. pojawia się przecież Bianca, która umarła, prawda? To jest właśnie taki przykład. 😉
NAwet w komentarzach sie powtarzasz Annabeth1999^^ xD (nie winny żarcik) Opowiadanie bardzo fajne tylko może więcej opisów w ostatnim momencie no wiesz z tym duchem Meduzy. I kilka opisów w innych kwestiach też by się przydało może. Ale opowiadanie jest bardzo fajnie super pomysł i bohater 😉
Ciekawe i wciągające. Niestety, jak dla mnie za krótkie. Masz swój styl, który jest wyjątkowy. W Twoich opkach czuje się ten wyjątkowy polot.
To były pochwały, a teraz krytyka.
Literówki oraz zdecydowanie za mało opisów na koniec.
Pisz kolejne opka. 😉
Pozdrawiam
Eutrepe
Wow! Ja już myślałam, że on oszukał przeznaczenie i tak dalej, aż tu nagle taki zwrot akcji. Fajnie
Ale dlaczego on się nie dostał do Elizjum? Zasłużył sobie! Albo chociaż na Łąki Asfodelowe… Jak dla mnie to totalnie niesprawiedliwe, że musi się błąkać i nawiedzać ludzi. No chyba, że go ktoś wezwał (tak jak Nico), ale o tym nie wspomniałaś.
Mnie się tam jak zwykle podobało. Wciągnęłam się, i za to Ci chałwa, jakby to powiedziała Artemitena. 😀 Fakt, może przydałoby się nieco więcej opisów pod koniec, ale nie przeszkodziło to za bardzo w czytaniu. 😉 Masz naprawdę wielki talent!
Miło się to czyta, da sie wczuć w klimat opka;D Fajne no dzięki za dedykację ;D
Suuuper!!! 😀 Ale muszę się zgodzić z Gosią. Był sobie heros, był, walczył sobie z Meduzą, a w następnym zdaniu, ciach i zdechł, a jego śmierć została opisana w 2 króciutkich zdaniach. Mogłaś to jego konanie trochę wydłużyć, wtedy byłoby w tym więcej dramaturgii i tak dalej. A pomijając to, to opko bardzo mi się podobało.
Chyba trochę źle mnie zrozumiałaś. Owszem, było tam zaskoczenie, że nagle umiera, ale według mnie równie dobrze mógł być to efekt zamierzony: bardzo dokładnie opisana walka, zwycięstwo itd., człowiek wczuwa się w klimat, a tu nagle ni stąd ni zowąt jest przeskok w prosty styl i krótko opisana śmierć głównego bohatera. Gdyby nie ta zmiana nie byłoby elementu zaskoczenia. Po całym opku napisanym takim, a nie innym stylem zdaje nam się, że tak będzie do końca, a tu nagle coś innego. Jak dla mnie to nie stanowi żadnego problemu. Napisałam tamten komentarz, ponieważ byłam zaskoczona. Nic więcej.
Zapomniałam o buźce: