Takie tam świąteczne opko zainspirowane piosenką xD Z podwójną dedykacją dla Eireny i z normalną dla :pomony, nemiezis xD , clarissy i thalii2 ( gotkq ) A dla wszystkich : Życzę wesołych i magicznych świąt !!!!!!!!
– MAMO ! ONA ZABRAŁA MOJĄ CIUCHCIE !
– WJECHAŁA DO MOJEGO POKOJU, WIĘC MOGĘ JĄ
SOBIE ZABIERAĆ! POZA TYM ON MI BAAAAARDZO PRZESZKADZA !
– LORI ! ODDAJ MU TE ZABAWKĘ ! Christmas night
– NIBY DLACZEGO ? WJECHAŁA DO MOJEGO
POKOJU ! another fight
– MMAAMMOO ! CHCĘ CIUCHCIĘ !
– MASZ, ALE PRZESTAŃ WRESZCIE RYCZEĆ!- wyrzuciłam tears, we cried a flood
zabawkę przez drzwi, która odbiła się od ściany i spadła ze schodów.
Dzieciak oczywiście za nią pobiegł.
-ZEPSUŁAŚ MOJĄ CIUCHCIĘ! MAMO!!! – Dzieciak zaczął
wyć jeszcze głośniej, o ile to było możliwe.
– LORI !
– NO CO ? – Zbiegłam na dół. Macocha się mnie chyba
przestraszyła. Mówię do niej mamo tylko z czystej
grzeczności, ale ona nigdy mnie nie zaakceptuje jako córkę.
Chyba każdy by się mnie wtedy przestraszył. Byłam
ukryta w czymś w rodzaju welonu z wielu warstw
czarnej koronki, a w ręku lewej ręki trzymałam
pochodnię płonącą na zielono. W prawej dłoni
miałam gruby, czarny, ale krótki sznur.
– Co … co ty masz na sobie?
– Mówiłam, że on mi baardzo przeszkadza! Przez tę
jego ciuchcię o mało co nie wybuchłam!
– JA CHCE CIUCHCIĘ! ZNISZCZYŁAŚ MOJĄ CIUCHCIĘ!
– Zamknij się wreszcie! Daj to, naprawię ci to.
– Nie, bo jeszcze bardziej ją zniszczysz! – Maluch
uciekł i schował się za mamą.
– Nie to nie – Zaczęłam wchodzić po schodach.
Maluch oczywiście podbiegł i pociągnął mnie za woal.
– Ale odpsuje się? – spytał niepewnie
– Tak odpsuje … tylko mi to daj – Maluch podał mi
niepewnie zabawkę. Odgarnęłam woal. Musiałam wyglądać
co najmniej śmiesznie. Moje długie, ni to
proste ni kręcone włosy
sterczały w każdą możliwą stronę.Byłam
ubrana w sporo za dużą czerwoną
koszulką z nadrukowaną choinką i napisem :
Merry Christmas z płatków śniegu i poprzecierane,
sprane dżinsy, które w połączeniu z woalem,
misterną biżuterią, całym naręczem amuletów i
różnokolorowymi wzorami na całym moim ciele
(zrobione przeze mnie mazakami oczywiście)
musiały naprawdę dziwnie wyglądać.
Ale cóż takie życie. Owinęłam ją
sznurem, który trzymałam w ręce.
Zaświecił się i odwinął od zabawki. Oddałam ją
maluchowi. nakryłam się woalem i weszłam na
górę bez słowa. Bo co miałam mówić? Słyszałam,
jak na dole to dziecko piszczy z radości. Zaraz pewnie
wjedzie do kuchni z tym swoim modelem.
3… 2…1…
Blaszana forma uderzyła o podłogę .
– Alan ! Ciasto ! Lori ! got all kinds
– Tak, tak, już idę, będę za minutkę!- Podeszłam do
szafki nocnej i wyjęłam niewielką walizeczkę. Wyjęłam of poison in
niewielką spiżową ampułkę. Włożyłam ją do ust i przegryzłam
cienki kawałek metalu. Do moich ust wpłynął ciepły płyn o of poison in my blood
smaku makowca. Ciepło gwałtownie rozlało się po moim
ciele. Znów czułam, że mam siłę. Niestety po przykrym
spotkaniu z pewną kreaturą okazało się, że jadu nie da się
zwalczyć. Więc jedyne co mogę zrobić, to żyć sobie z jadem
zamiast osocza i pić nektar co godzinę. Takie tam leczenie
awaryjne. Zbiegłam ze schodów. Nawet nie byłam
zdenerwowana, bo to powtarzało się ciągle co roku. Alan
rozwalał zabawkę, a ja ją naprawiałam. Później rozwalał
coś do jedzenia , ja to naprawiałam. Oczywiście zaraz
później pomagałam mamie, bo ona jęczała, że nie da
rady sama. A później wchodził tata. Tak było i tym razem.
Oczywiście po godzinnej krzątaninie się w kuchni
( o ile krzątaniną można nazwać machanie rękoma na
wszystkie strony) przyszedł tata. Oczywiście najpierw zdjął
czarny cylinder i lśniącą pelerynkę.Tak. był magikiem.
Można by było to uznać za dobry żart. Córka bogini magii
ma ojca magika. Ale to był cały tata. On musiał robić coś,
co nie dla każdego jest takie oczywiste. Wszedł do kuchni i
zastukał w garnek różdżką jakby sos był jakimś magicznym eliksirem.
-Tak. To będzie idealny wywar, brakuje jeszcze tylko…- w teatralnym
geście wyjął coś spod marynarki. Był to flakonik z przezroczystym płynem na małym łańcuszku. Wlał zawartość do garnka, zamieszał
pierwszą lepszą łyżką
-Wywar gotowy!- oznajmił z uśmiechem.
***
Leżałam na łóżku. Oczywiście znowu poniosłam klęskę
na całej linii. Po raz kolejny nie udało mi się z nią porozmawiać.
Bo tak się stało, że mam siostrę. A raczej to miałam siostrę. I took my feet
Miałyśmy tą samą matkę i ojca. I nawet tyle samo lat.Tyle
tylko, że ona umarła, a ja żyje. Tylko to nas różni. Obie to Oxford street
miałyśmy takie same długie, ciemnoblond włosy układające
się zawsze w nieogarnięty złoty huragan. Obie byłyśmy trying right a wrong
średniego wzrostu. Obie miałyśmy jasną skórę. Obie
miałyśmy oczy raz szare, raz zielone, a czasem czarne.
Obie miałyśmy te śmieszne lekko spiczaste, przylegające
uszy. Obie miałyśmy leciutko zadarte nosy i niewielkie usta,
które znajdowały się pomiędzy dwoma leciutkimi dołeczkami.
Zginęła w bitwie w Labiryncie. Ja byłam wtedy śpiączce po ataku
pewnego cyklopa na moją osobę. Ale teraz to i tak nie ma
znaczenia. Ona nie żyje. I choćbym nie wiem, czego nie robiła,
nie umiem z nią porozmawiać. Chwyciłam fotografię leżącą na
biurku. Była wypłowiała, a jej brzegi były miękkie od częstego
trzymania. Stałyśmy na niej razem, głupio uśmiechając się do
aparatu. Obydwie miałyśmy śnieg we włosach i wyglądałyśmy
jak sumo przez w puchate kurtki. W tyle było widać Oxford Street
ubarwioną świątecznymi dekoracjami. Nasze ostatnie wspólne święta .
Podniosłam najbliżej leżące lusterko, nachuchałam “ Just walk away “
na nie i napisałam greckie zaklęcie. Przez chwilę nic
się nie działo, ale zaraz później tafla zalśniła pokazały those windows say
się na niej sylwetki cieni, po czym wszystko zgasło.
Lusterko, moje okienko na cały świat było w tej jednej but I cant believe she’s gone
sprawie bezużyteczne. Rzuciłam przedmiot na ziemię.
Wyjęłam ze spodni dobrze ukryty nóż. Nie mylić go ze
sztyletem! Był ciężki i masywny, ostrze miało trzydzieści
centymetry. Miał czarną rączkę zdobioną stygijskim żelazem,
na końcu rączki był mały, czarny płomień również wykonany
z tego materiału. Mógł on służyć za awaryjną broń. Atheme.
Nóż czarownicy *. Z frustracją rzuciłam nim w scianę . Wbił
się w plan Obozu Herosów
, dokładnie w domek Hermesa.
-ŚNIEG, ŚNIEG!!! Pada śnieg !!!!- Krzyk rozradowanego Alana
rozdarł ciszę w całym domu. Narzuciłam poduszkę na
głowę i zaczęłam płakać. Tęskniłam za świętami,
prawdziwymi świętami z Caribą.
When you still waiting for the snow to fall it desnt reely feel like christmas at all
***
Siedziałam przy stole jak na szpilkach. Zaraz trzeba Up above candles
będzie odegrać coroczną szopkę. Świece oświetlały
cały pokój. Rozstawiłam je praktycznie wszędzie. on air flicker
Dzieciaki zwykle zbierają naklejki lub lalki, a my
zbierałyśmy świece. Miałyśmy około dwa tysiące Oh, they flicker and they float
różnych świec. Zapachowych, ozdobnych, leczniczych,
używanych do przeróżnych rytuałów… .
W pokoju roznosiły się tysiące różnych słodkich
zapachów, a także wosku i dymu. Zapach, którymi
zawsze kojarzyć się będzie ze świętami. Na stole
było mnóstwo wszystkiego. Mnóstwo tradycji
katolickich. Mama uparła się, żeby jak co roku
było wegetariańskie żarcie. Cała ta jej cholerna
rodzinna tradycja. Taa, zgadliście jest z Europy.
Niestety Mikołaj u nich też przychodzi wieczorem.
Nadszedł czas. Ostentacyjnie wstałam, And I’m up here holding on to
podziękowałam i weszłam spokojnie na górę.
Gdy byłam już poza zasięgiem wzroku, ruszyłam chandeliers of hope
sprintem. Wbiegłam do pokoju. Miałam około 10
sekund. W niewiarygodnym tempie wciągnęłam
na siebie strój Mikołaja , powiększyłam się w
ubraniu i założyłam brodę i magicznie zmodyfikowałam
swoją twarz. Wyglądałam już jak prawdziwy Święty Mikołaj.
Teraz tylko mały skok przez okno … .
-Ho ho ho, a kogoż my tu mamy? Czy to Alan? Ależ urosłeś!
No w każdym razie powiedz czy uważasz, że byłeś grzeczny?
-Ttak.
-Na pewno?
-Tak
-No dobrze, masz racje. A czy rodzice byli grzeczni?
-Tak!
-A Lori?
-Tak!
-A więc wszyscy dostaną prezenty!- Pogrzebałam w worku, And like some
naręcze prezentów. Zaraz po tym jak pójdę, oni zaczną
śpiewać głupie piosenki świąteczne. No i tata zacznie drunken Elvis singing
aktorzyć i przemieni się w Elvisa, a ja wrócę i razem
będziemy rozpakowywać prezenty. Każde święta tak I go singing out of tune
wyglądają tak samo. Ale w tym roku nie umiałam już
świętować, Popatrzyłam tylko jak maluch raduje się singing how I always loved you
nowym modelem swojej kochanej „ciuchci” i
wyszłam, wołając radosnie „hohoho” zmodyfikowanym darling
magicznie głosem. Na twarzach rodziców przez chwilę
królował niepokój,ponieważ zwykle udawałam and I always will
mikołaja owiele dłużej , ale szybko to zakryli, żeby
maluch nie domyślił się, że to ja jestem Mikołajem.
Oh when I’m still waiting for the snow to fall,
It doesn’t really feel like Christmas at all.
Still waiting for the snow to fall, It doesn’t really feel like Christmas at all.
***
Siedziałam na dachu. Sztucznie ogrzałam
powietrze wokół mnie tak, że nie było mi ani za zimno ani za ciepło.
Trzymałam fotografię i patrzyłam na nasze miasto.
Tysiące lampek rozświetlały mrok nocy. Śnieg padał
wszędzie wokół mnie. Daleko widziałam ocean i
odbijające się na jego falach światła kolorowych
lampek. Byłam tak zachłyśnięta tym pięknem, że
nie zwracałam uwagi na nic innego. “O bogowie,
jak pięknie!”, myślałam tylko. Caribi by się to
spodobało. Po tej myśli ogarnął mnie smutek.
Tak za nią tęskniłam! Od czasu, gdy jej nie ma,
czuje się jakby zabrano mi połowę mnie.
Niewyobrażalny ból organu, którego nie ma.
Zwykle to czują ludzie, którym odcięto np. rękę. Mi odcięto siostrę.
-Puk, puk. Można?- Tata usiadł obok mnie.
Miał krzywo nałożoną brodę Mikołaja, a pod
ręką trzymał wielkie pudło owinięte czarnym,
matowym papierem i z wielką srebrną kokardą.
-Hej ślicznotko, znaleźliśmy to pod choinką –
Popatrzyłam na pudło, ale nawet nie myślałam
o tym, żeby po nie sięgnąć.
– Mhm- burknęłam cicho i wpatrzyłam się w dal.
– Nie chcesz sprawdzić co to takiego?
– Nie bardzo -Tata popatrzył się na mnie
bardzo zdziwionym wzrokiem. Wyglądał
komicznie,ale zmusiłam się tylko do lekkiego uśmiechu.
– No bo to całe czekanie na prezenty … nie
chce mi się takich świąt.To bez sensu. Patrz jak tu ładnie! A ja
mam się przejmować jakimś głupim prezentem? Nie sadzę.- Tata odłożył pudło i otoczył mnie ramieniem.
– Ja też na nią tęsknię Lori, ale… – Zakryłam mu usta dłonią.
– Bądź cicho i patrz – Podniosłam rękę i wskazałam na miasto.
– Tak. Jest piękne, ale mama się martwi, a
Alan chce ci się pochwalić nową ciuchcią.
-Trzeba zejść ?- Powiedziałam zrezygnowana.
Tata niestety potaknął .
-Skąd ta smutna mina? Święta się dopiero zaczną! – Przytuliłam się to taty mocno.
-Wesołych świąt tatusiu -Tata przycisnął mnie do siebie i zapatrzył się razem ze mną w horyzont.
– Wesołych świąt Lori.
Those Christmas lights, light up the street,
Down where the sea and city meet.
May all your troubles soon be gone.
Oh Christmas lights, keep shining on
Those Christmas lights, light up the street.
Maybe they’ll bring her back to me.
Then all my troubles will be gone,
Oh Christmas lights, keep shining on.
Oh Christmas lights, light up the street.
Light up the fireworks in me.
May all your troubles soon be gone.
Those Christmas lights, keep shining on.
* Atheme – nóż, którym posługiwały się średniowieczne czarownice; charakteryzuje się czarną rączką i dwustronnym ostrzem
Od razu wiedziałam, że to ty. Kocham tą piosenkę *.* Śliczne to to. Wesołych świąt 😀
Hahaha!
Super, Ślicznie, Zarąbiście!
Dziękuję za dedykacje 😀
Wspaniałe. Popłakałam się 😀
Ehhh, szkoda, że coś się stało z formatem ;/
Opowiadanie jest naprawdę niezłe 😀
Słodkie. Mi się bardzo podobało, chociaź znalazłam kilka powtórzeń. 😀
Pozdro,
Ann.
Ps Skomciasz moje opko: ” all I want for X-mas is u… Proszę 😀
Super 😀 Ale mogłoby być dłuższe 😀 Nie obraziłabym się. Albo mogłoby mieć jeszcze ze 2 części
… za rok … a moze na wielkanoc ? zalezy swiąteczne opka zawsze spoko
Hip dumna jestem z Ciebie
genialne opkoi jeszcze razz genialne opko,podoba mi się główna bohaterka ^^dzieki za dedykacje ale nie zasłużyłam
PS:nie spotkałam Cię na chacie więc tutaj Ci składam najlepsze życzenia z okacji Świat!!!!! 😀
Wspaniałe…
Jedna wada: za krótkie :D. A tak poza tym: cud, miód i orzeszki :P. To opko jest wprost genialne :).