Zacznijmy od tego, że poprzedni rozdział, źle ponumerowałam- powstały twa rozdziały 7. Sorki 😉 Po drugie, ten rozdział jest krótszy (nie zabijajcie mnie, błagam!) i należy tylko do Jane. Przepraszam za błędy i niedopracowania, ale mam urwanie głowy w szkole. Dedykacja dla tych co zawsze- Elli, Lightning, anabeth9999 za to, że cały czas komentują, czytają i sprawiają mi tym radość oraz dla mojej ‚siostrzyczki’ Moniki.m za to, że wreszcie założyła sobie konto. Mam nadzieję, że nie będzie takie złe
Pozdrawiam, Annabeth24
[Jane]
Kiedy Miri i Mike, siedzieli na herbatce z tą ciotką Wiktorią, która kiedyś była moją babcią, Atena wzięła swoją idealnie dobraną do swetra torbę i wyszła ze mną na korytarz i skierowała się do mojego pokoju.
-Skąd wiesz gdzie mam pokój?
Bogini stanęła. Odwróciła się powoli. Była piękna.
-Ten dom, to mój projekt. Mój i Olivii. Razem planowałyśmy, gdzie będzie twoja sypialnia a gdzie Mirandy- powiedziała i weszła do mojego pokoju.
Oczywiście potknęła się o stertę ciuchów leżących na podłodze. Szybko jednak wyprostowała się. W lewym rogu pokoju stało moje biurko. Było tak samo ‘pełne’ jak mojej siostry, tyle że jej biurko zagracały szkice i projekty a moje było zawalone stertą elektroniki, błyskotek, ciuchów (oczywiście czarnych) i innymi mało ważnymi rzeczami. Atena zręcznie wyminęła wszystkie przedmioty leżące na ziemi i usiadła na krześle do biurka. Swoją torbę położyła na taborecie przede mną. Wielka pokusa, aby coś zwędzić… Zrzuciłam z nóg swoje glany i usiadłam na łóżku.
-Moja droga, czy ty jesteś Gotką?
Wszyscy tak myślą. Przywykłam.
-Nie. Po prostu lubię czarny i nie lubię czasem światu więc jestem wredna. Nie żeby Goci byli wredni czy coś. Ja po prostu nie lubię światu. Nie, nie czuję się żadną Gotką.
-Aha… Masz może do mnie jakieś pytania, hmm?
-Tak- odparłam beztrosko i zaczęłam wydrapywać mieczem na ścianie jakiś wzorek.
-A więc… słucham.
-Czemu nam pomagasz- powiedziałam twardo, bez żadnych wstępów.
-Bo jestem waszą krewną. Waszą matką była moja umiłowana córka.
-Nie. Chcesz czegoś w zamian.
Atena popatrzyła się na mnie lodowatym wzrokiem.
-Masz po mnie upór. Doceniam to. Chcę jedynie, więcej uwagi. Chcę aby moje dzieci coś wreszcie zdobyły.
-A Annabeth? Jest najbardziej znaną heroską!
-Stoi za tym całym Perseuszem. On bez niej by prawie nic nie dokonał, lecz nie… to on jest bohaterem.
-Obydwoje są świetnymi herosami.
-Nie wątpię. Jednak wy też macie szansę.
-Jedno ale. My przecież jesteśmy tylko twoimi wnuczkami.
-Tak, jednak. Waszą mamą była wyśmienita heroska, która wiele dokonała. Wy macie po niej wiele cech. Może nawet więcej niż po waszym ojcu. Z tego wynika, że macie prawie tyle samo Hermesa jak i mnie w sobie. Jesteście bliższe bogom, niż prawie każdy heros.
-Percy miał zostać bogiem- wtrąciłam. Nie wiem dlaczego cały czas mówiłam akurat o nim, ale jakoś był dobrym przykładem.
-Ale nie przyjął tego daru.
-Dla Ann…
-Wiem- warknęła rozdrażniona. Przez chwile piorunowałyśmy się wzrokiem. Bogini odezwała się pierwsza.
-Jesteś cię bardzo potężne. Liczę na was. Jednak macie słabe strony.
-Zaczyna się…
-Jane Hillewy! Nie przyszłam tu prawić ci kazania, a powinnam chyba zacząć, tylko chcę wam pomóc. Doceń to.
-Obra, obra- powiedziałam. Mój zwrot ‘obra’ zawsze strasznie irytował Miri. Upierała się, że takie słowo nie istnieje i że powinnam mówić ‘dobra’. Jednak ja zawsze wolałam wyrażać się po swojemu.
Atena westchnęła i wyjrzała przez okno. A pokoju zapadła długa cisza.
-Musisz zaakceptować siebie. Nauczyć się zachowywać umiar i nie przeginać. Być kulturalniejsza i odnosić się z szacunkiem do innych.
-Przesadziłaś- wypaliłam.
Atena wstała i powoli do mnie zaczęła podchodzić.
-Nie, młoda damo. To ty przeginasz. Nie szanujesz praw i sprawiedliwości, łamiesz zasady. Choć miłość to nie moja domena, tylko Afrodyty, dam ci radę- naucz się kochać, tak jak kiedyś.
Kobieta podeszła tak blisko, że musiałam zadrzeć głowę do góry aby spojrzeć w jej, teraz przerażające, oczy.
-Jane, rozumiem, że miałaś trudne dzieciństwo. To wszystko się kiedyś wyrówna. Jednak, twoją największą siłą jest miłość, mądrość i sprawiedliwa walka.
Poczułam, jak z oczu ciekną mi łzy. Atena miała rację. Nie powinnam. Nie wiedziałam co zrobić. Przepraszać? Kłócić się?
Wtedy Atena mnie zaskoczyła. Westchnęła a jej twarz się zmieniła. Stała się dojrzalsza, pełna śladów trosk i zmartwień. Jednak nadal była śliczna.
-Jane, Jane, Jane- jesteś do mnie tak podobna… wszyscy oczekują od nas wielu rzeczy. Nie wiem co mam robić. To znaczy wiem, ale jak każdy mam wątpliwości- powiedziała i usiadła na brzegu łóżka. Uniosła mi dłonią brodę i przemówiła delikatnie. –Nie martw się jednak. Powiem ci coś. Prawie wszystkie moje wybory były prawidłowe. Rzadko kiedy się myliłam.
Jej twarz znów się zmieniła- była taka jak przed minutą, czyli dostojna, poważna i piękna.
-Ateno…
-Tak moja droga?
-Mogę już iść?
Atena wywróciła oczami ale pokiwała głową.
-Tak, ale weź to- powiedziała zdejmując z szyi wisiorek z sową. Wisiorek był dość długi. Kiedy Atena go miała na sobie, sięgał jej mniej więcej na wysokość, gdzie kończą się żebra. Sowa, była rozmiarów ok.5cm na 3,5cm. Cudowna.
-Możesz tego użyć tylko raz, kiedy naprawdę będziesz potrzebować.
-Użyć?
-Dowiesz się jak.
-Dowiem się?
-Tak. A teraz podnieś swoje cztery litery i leć tego syna Apolla. Mam z nim kilka spraw do omówienia.
Powoli zaczęłam ubierać buty. Już miałam wyjść jednak Atena odchrząknęła znacząco. Odwróciłam się.
-Jane, oddaj mi mój portfel. Ten, który zabrałaś mi z torby, kiedy wyglądałam przez okno. Byłabym wdzięczna.
Uśmiechnęłam się drwiąco i rzuciłam w jej stronę portfel ze skóry. Szkoda, był pełen forsy.
Weszłam do pokoju. Miranda, Nike i Mike, siedzieli i rozmawiali. Kiedy weszłam ucichli. Usiadłam na łóżku, bawiąc się nitkami wystającymi z moich postrzępionych rurek.
-Mike, Atena chce z tobą teraz porozmawiać- powiedziałam
Mike, usłyszawszy to pobladł i wytrzeszczył oczy.
-Co ona może ode mnie chcieć?
-Pewnie każe chronić ci jej wnuczki albo nawrzeszczy na ciebie, tak jak zrobiła to z Percy’m, który tak pięknie zwyciężał i nadal to robi, że za bardzo zbliżasz się do jej wnuczki- powiedziała do nich Nike. Moja siostra i Mike, zrobili się czerwoni.
-Jane, moja kochana, twoja wychowawczyni skarżyła się, że pobiłaś jakiegoś Charciego. Czy to prawda?- spytała ciocia Wiktoria.
Mike zaczął błagać Mirandę aby pierwsza poszła ona, ale jednak poczłapał do mojego pokoju. Oby się nie zgubił.
-To nie byłam ja! Ja go tylko delikatnie popchnęłam- zaprotestowałam. Myślałam, że wszyscy już zapomnieli o tej sprawie. – O w taki sposób.
Mówiąc to popchnęłam Miri. Może zrobiłam to trochę mocniej niż w szkole, ale ostatnio ćwiczyłam i tak wyszło… a że akurat Miri spadła i się potłukła to nie moja wina. Ciocia uniosła tylko brwi i z wielce wyrozumiałą miną powiedziała:
-No to nic nie powinno mu się stać. Mam nadzieję, że nic ci nie jest i że udało ci przekonać dyrektorkę, że to nie ty.
-Znowu odniosłam sukces w gabinecie przed dyrektorką- uśmiechnęłam się.
-Czyli wygrałaś, tak?
-Tak.
-Jestem z ciebie dumna. Chcesz się podzielić tym, co powiedziała ci Atena?
-Wolę nie i byłabym wdzięczna gdybyś się w to nie mieszała- warknęłam. Jednak po chwili dodałam-Proszę cię o to, ciociu. Idę do toalety. Zaraz wracam.
Podniosłam się i wyszłam z tego idealnego pokoju. No dobra, nie był idealny. Jak na dziecko Hermesa przystał Miranda, miała w nim ‘artystyczny nieład’. Weszłam do toalety. Tak naprawdę nie wiedziałam po co tam poszłam. No ale jak już znalazłam się w pomieszczeniu z prysznicem- czemu nie skorzystać? Przecież następny raz umyć będę mogła się może dopiero po misji…
Rozebrałam się i wlazłam do kabiny. Wzięłam gumkę do włosów, którą zawszę trzymałam wciśniętą pomiędzy tubki szamponów. Spięłam swoje włosy, aby były jak najmniej mokre. Kiedy woda lała się na mnie. Zaczęłam płakać. Moje nerwy i zmartwienia przewarzyły nad kamienną twarzą. Nie wiedziałam co robić. Atena miała rację mówiąc, że powinnam zacząć z powrotem nauczyć się kochać.
Ale ten durny świat na do nie pozwala!!!! Kiedy byłam mała wychowywała mnie babcia a nie rodzice. Dobra- niby babcia. Moja prawdziwa babcia nie chciała pofatygować swojego boskiego tyłka, aby odwiedzić swoje wnuczki. A teraz nagle jesteśmy takie ważne dla niej… Tiaaa… A po misji znów o nas zapomni. Jeżeli oczywiście przeżyjemy. A może mogłabym to olać i żyć jak dawniej? Tyle, że wtedy bym była oblegana, przez tych wygnańców czy potwory. Nie mogę zostawić siostry. Przecież ona ma mika… Świetnie. Zaczynam gadać sama ze sobą.
Zakręciłam wodę. Wyjęłam z kufra ręcznik i owinęłam się w taki najbardziej puchaty jaki znalazłam. Odsunęłam kufer. Nie było o to trudno. Był nawet lekki. Za nim, widać było zaczętą dziurę w ścianie. Miała około pół metra promienia. Uśmiechnęłam się do siebie. Jak byłam mała, czasem chciałam uciec. Kiedy babcia była na mnie zła, brakowało mi mamy i taty albo kłóciłam się z Miri, zamykałam się w tej toalecie i kopałam pilniczkiem do paznokci tę dziurę. Nie była głęboka. Po prostu zeskrobane trochę farby z większej powierzchni.
-Przecież to pierwsze piętro, jak ja chciałam tędy uciec?- zapytałam sama siebie.
-Podejrzewam, że miałaś wtedy większą wyobraźnię.
Odwróciłam się gwałtownie.
-Esmeral, co ty tu robisz?!
Przede mną, przez to dziwne coś- jakaś wiadomość Iris, czy jakoś tak. ukazywała się sylwetka mojej siostry.
-Martwię się. Ale widzę, że nie jest tak źle, skoro masz czas na takie luksusy- popatrzyła się na mnie znacząco. Podciągnęłam wyżej ręcznik i wciągnęłam na siebie swój stary szlafrok.
-Nawet nie wyobrażasz sobie, co ja tu przeżywam- westchnęłam.
-Po to dzwonię. Cały domek chciał zadzwonić, ale wolę najpierw sama. Pyzatym chyba dobrze, że tylko ja cię widzę tak w pół rozebraną- uśmiechnęła się łobuzersko.
-O bogowie, nie pomyślałam o tym- uśmiechnęłam się i streściłam jej ostatnie kilka godz. Esmeral słuchała z uwagą. W końcu jednak powiedziała, że musi spadać, bo będzie miała karne sprzątanie w domku i że złapie nas później.
Cóż miałam zrobić- ubrałam się. Poprawiłam sobie kredką oczy i wyszłam z łazienki. Pora stawić temu światu czoła.
-Dasz radę- szepnęłam sobie na pociechę i ruszyłam do pokoju, gdzie siedziała teraz moja siostra i ciocia Wiktoria.
Faaaaaaajne wolę Jane od Mirandy ale uważam że obydwie muszą mieć duży wpływ na opowiadnaie
No cóż – znasz moje zdanie. Uwiieeeelbiam Twoje opka. Tylko wolę, jak Jane i Miranda mają udział w opku 😉
Pisz dalej DŁUGIE opowiadania 😀
mam trochę do gadania więc streszczę to w punktach:
1.Nie zabiję cię za to, że takie krótkie (bo byś nie napisała dłuższych, a wszystkie twoje opka są the best)
2.WOW to jest super opko czekam na CD (chyba już wspomniałam o świetności twoich opowiadań)
3.Czasem wpada ci błąd w rodzaju innych liter w słowach niż potrzeba np.pyzatym zamiast poza tym
4.Mam tak samo w szkole!Tyle tego jest,że się wziąść do pisania nie mogę(miejmy nadzieję, że długo to nie potrwa)
5.Dziękuję ci bardzo za dedykację
jak zaczęłam czytać twój komentarz to się przeraziłam, że ci się nie spodobało i zaczniesz mi wytykać błędy
Dzięki
Gut,gut! :D. Ich mag deine opka! Sorry, jestem uzależniony od niemieckiego.
Masz fajny styl. Taki książkowy.
Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu, że marnujesz swój czas i talent w szkole… Ech, ten dzisiejszy system edukacji! Dziękuję za dedykację i wiem, że czytałaś takie rzeczy już miliony razy, ale… Jak ja uwielbiam bliźniaczki!!! To jest takie GENIALNE, nie mogę się doczekać cd i brakowało mi narracji Jane! Życzę ci, żeby kilka twoich nauczycielek zachorowało i żebyś szybko napisała dziesiątą część! 😀
Strasznie poprawiliście mi humor po dzisiejszym dniu, gdzie nauczyciele postanowili się na mnie uwziąć i dostałam 2 z chemii, 1+ z polskiego. Co do nauczycieli mój ‚ukochany’ pan od fizy złamał nogę…
na szczęście pan od techniki postawił mi dwie 6 i z historii dostałam 5-.
Jejciu, jak mi miło, że ktoś to w ogóle czyta, a jeszcze milej że są to autorki wielu opek i wierszy, które uwielbiam. Dziękuję 😀
ty i 1+ z polskiego? Weź nie żartuj sobie…
Niemożliwe 1 z polaka …. ty pokaż tej babie swoje opowiadania 😉
Kocham Bliźniaczki i już ja cię dopilnuję, że byś szybko wysłała cd. W tym opku jest wszystko- akcja, humor, opis i uczuć i postaci i miejsc. ;)Brakuję tylko jeszcze czegoś przerażającego, ale że znam pomysł to się nie wtrącam i czekam na tą piękną scenę która będzie przedstawiała… dobra, już nic nie mówię i nie zdradzam dalszych części. 😀 Świetne to….
jeżeli zdradzisz końcówkę, skończysz na dnie tartaru -,- Już ja oto wtedy zadbam.