Już 10 rozdział Strasznie mi miło, że ktoś, to czyta, a jeszcze milej jak komentujecie. Cieszę się, że niektórym się podoba. Przepraszam, że dawno nic nie dodałam. Dedyka dla LEOszczury, Elli, anabeth9999, Nozownik7 (nie wiem jak odmienić- przepraszam), Lightning i oczywiście Monisi, która niedawno do nas dołączyła. To właśnie jej były Jane i Miranda zamieszczone w 1 rozdziale.
To chyba tyle i życze miłej lektury ;). Mam jeszcze jedno pytanie- kogo lubicie z opka najbardziej i którą z bliźniaczek? Postaram się wtedy dodać jak najwięcej wątków z tą osobą. Ja osobiście wolę Miri, jednak jeżeli wolicie Jane, mogę napisać więcej rozdziałów w jej narracji. Pozdrawiam Annabeth24
[Miranda]
Weszłam do pokoju Jane. Panował tam pół mrok. Słońce po woli zachodziło, rzucając na jej pokój pomarańczowy blask.
-Witaj, Mirando Hillewy. Jak w szkole?
-Dobrze.
Atena siedziała na krześle. Usiadłam na łóżku Jane. Od bogini dzieliły mnie dwa metry i jej torebka.
-Nie lubię takiej odpowiedzi. Jest zbyt ogólna. Może zapytam inaczej… Jakie przedmioty lubisz?
-Historię, matematykę, plastykę, geografię i sport. No i dodatkową grekę i architekturę.
-Jestem z ciebie bardzo dumna- Atena uśmiechnęła się.
-T-to zaszczyt- wydukałam, czując, że robię się czerwona.
Bogini przesłała mi promienny uśmiech, ukazując przy tym idealnie białe zęby.
-Oj Miri, Miri… To będzie ciężka misja, ale mam nadzieję, że dasz radę. Pocieszę cię, że widziałam gorsze misję. Musisz uwierzyć w siebie, tak w ogóle. Nie masz pewności siebie, a powinnaś. Jesteś utalentowana i mądra. Zwinna i sprytna.
Atena popatrzyła się na mnie. Patrzyła się tak… tak przeraźliwie przenikająco. Miałam wrażenie, że zaraz dowie się o najbardziej upokarzających chwilach w moim życiu. Oczywiście, jeżeli już, ich nie zna. Czekała, aż coś powiem. Ale problem polegał na tym, że nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Dziękuję…?
-Nie możecie tak się kłócić z Jane. Na tym świecie macie tylko siebie.
-Ale…- już chciałam protestować, że to ona zaczyna spory i powiedzieć Atenie, jako ona jest, ale bogini nie dała mi dojść do głosu.
-Wiem- Jane jest trudna. Ty z resztę też.
-No dzięki…
-Ale na brodę Posejdona, jesteście siostrami!!!
-Ty ze swoim rodzeństwem, też miewasz spory. Tyle, że wy bogowie, obrażacie się na siebie prze kilka pokoleń…
-Tak, masz rację. Ale ja będę żyła wiecznie a ty nie- odparła ciut podminowana. Nie powinnam, chyba była jej wytykać błędów.
Zaczęłam pleść warkoczyki z frędzli narzuty na łóżko Jane. Bogini westchnęła ciężko i wyjrzała przez okno. Była tak piękna, że nie mogłam sobie wyobrazić, iż jest moją babcią. Przecież, ona nosiła prawie ten sam rozmiar ubrań, co ja. Jeszcze bardziej rozbrajała mnie myśl o tym, że Zeus jest moim pradziadkiem. A Kronos prapradziadkiem. Dobra- nie wnikam dalej.
-Ateno, chciałabym cię zapytać o wiele rzeczy, ale wiem, że nie mamy czasu.
-A, więc, pytaj tak długo jak czasu starczy- odrzekła.
Lub póki nie wyprowadzę cię z równowagi i nie stanę się jakimś zwierzęciem….
-Czy nasza matka żyje?- spytałam i zaraz pożałowałam. Chyba moje pytania szybko się skończą, bo jak np. uchatka, nie będę mogła zbyt dużo powiedzieć.
Atena zastygła bez ruchu i utkwiwszy we mnie swoje przerażająco piękne oczy zaczęła przemawiać głosem pozbawionych emocji, pozbawianym ciepła i życzliwości, którą jeszcze przed kilkoma sekundami objawiała się w każdym jej słowie.
-Mirando, nie powinno cię to interesować.
-A jednak mnie interesuje. Kto by się spodziewał, że życie mojej matki, kiedykolwiek przykuje moją uwagę. Przecież, skoro jestem już wtajemniczona w życie herosów i świat bogów, to co mi zagraża?
-Pozwalasz sobie na zdecydowanie za dużo.
-Chwilowo…
-Oby ci ta chwila szybko minęła.
-Przepraszam- wtedy oprzytomniałam. Kiedy mówiłam te słowa, uleciał ze mnie cały, żal, złość i tęsknota za matką, której nigdy nie było mi dane mieć. Nie wiem, dlaczego, ale kiedy siedziałam w swoim pokoju i słuchałam Ateny, zaczęły we mnie zbierać się wszystkie te uczucia.
-Mirando, nie przejmuj się tym. Wytrzymałam te kilka minut z twoją siostrą to i z tobą wytrzymam.
-Po co chciałaś ze mną rozmawiać?
-Pomóc.
-Ateno, wybacz, ale wydaje mi się, że nie chodzi tylko o to.
-Nie mogę wam powiedzieć. Ani tobie, ani Jane, ani temu synowi Apolla nie powiedziałam i nie powiem.
-Chcesz nam pomóc, bo czujesz się winna o coś, co ma się stać. O zakończenie przepowiedni…-powiedziałam. Atena, oparła się o ścianę za krzesłem i zrobiła się blada, choć w jej oczach nadal widać było dumę i pogardę.
Zapadła cisza.
-Mam rację?- spytałam.- Jedna z sióstr zdradzi- śmierć jej pisana. A kara ręką rodzeństwa będzie nań zadana.
Atena westchnęła. Przymknęła powieki i zakryła delikatnie ręką swoje usta.
-Miri, musisz wiedzieć, że cię szanuję. Jesteś inteligentna i nie wątpię, że gdybyś poćwiczyła jeszcze trochę, mogłabyś prawie dorównać Annabeth. Jednak- głos jej się załamał i wyciągnęła w moją stronę rękę.
Powoli podeszłam do niej. Atena chwyciła mnie za rękę i mocno ścisnęła.
-Musisz być bardziej pewna siebie, moja mała. Jesteś piękna, mądra i uczciwa, a to największe cnoty każdej dziewczyny. Szanujcie się z siostrą nawzajem. Pamiętaj- Jane, to twój największy skarb, dar od bogów.
Kiwałam tylko głową a w oczach miałam łzy. Atena wskazała ręką na krzesło stojące w kącie pokoju. Przysunęłam je sobie i usiadłam bliżej bogini.
-Musimy porozmawiać, też na inny temat.
-Zgaduję, że chodzi o Mika, prawda?
Twarz kobiety natychmiast się rozpromieniła. Widać czerpała energię z ludzkiego zażenowania…
-Oczywiście.
-Dlaczego, masz coś do niego?
-Ależ Mirando! Jako twoja babcia, troszczę się o twoje uczucia. Nie dopuszczę, aby ten chłopak złamał ci serce.
-Właśnie przez takie rozumowanie pozostałaś wieczną dziewicą. Sorry bardzo, ale ja nie zamierzam tak skończyć.
-Jeszcze jedno słowo na temat mojego postępowania i sposobu bycia, a skończysz jeszcze gorzej niż Kronos.
-Dlaczego wymusiłaś na nim tą bezsensowną przysięgę?!
Atena wzruszyła ramionami.
-Po prostu zapewniam wam ochronę. Poza tym, on sam wymyślił, że pójdzie za wami do królestwa mego wuja, czyli Hadesu.
Popatrzyłam się na nią a ona tylko uśmiechnęła się lekko. W jej oczach widoczna był cały czas pogarda, duma i odrobina litości zmieszanej z miłością.
-Nie ważne, to, co miałam załatwić, załatwiłam- on obiecał i ty zrozumiałaś.
-Wcale nic nie zrozumiałam!- zaprotestowałam, ale Atena uciszyła mnie gestem dłoni.
-Z jaką bronią, wyruszyłaś na tę wyprawę?- spytała.
-Eee… ze sztyletem- odpowiedziałam i wyciągnęłam z specjalnego czegoś, co nosiłam na udzie swój sztylet. Nie wiem jak to coś się nazywa, ale jest całkiem wygodne.
Bogini popatrzyła się na mnie z politowaniem. Wtedy zdjęła ze swojej szyi trzy pióra- wisiory, sięgające jej prawie do pępka. Zapięła mi je kolejno na szyi.
-Kiedy oderwiesz jedno z tych większych piór, w twojej dłoni pojawi się albo miecz albo włócznia. Natomiast, kiedy oderwiesz to najmniejsze, pojawi się to, co w danej sytuacji będzie lepiej pasować lub to, czego ci najbardziej potrzeba. Tyle, że jeżeli użyjesz to w sytuacji, która jest niezbyt rozsądna i nie godna na potomka bogini mądrości, pióro spłonie. Jeżeli uda ci się użyć darów piór i nie będziesz już potrzebowała danego przedmiotu, podrzuć do góry a spadnie w postaci zawieszki, takiej jak teraz, którą bez problemu doczepisz do łańcuszka.
Bogini uśmiechnęła się. Nie mogłam oderwać wzroku od tego cudnego daru.
-Sowie pióra?- spytałam, uśmiechając się.
-A jak inaczej?- odparła, odwzajemniając uśmiech.
-No, zmykaj już. Powinniście się jeszcze przespać, zanim ruszycie.
-Dziękuję- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Jednak, kiedy dochodziłam do drzwi zatrzymałam się. Powoli obróciłam się. Powrotem podeszłam do Ateny. Z tylnej kieszeni spodni wyjęłam jej portfel.
-Na przyszłość pamiętaj, żeby nie kłaść swoich rzeczy prywatnych w zasięgu wzroku dzieci Hermesa- popatrzyłam jej się w oczy. Bogini pokręciła głową i uśmiechnęła się. –Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać- powiedziałam i położyłam jej własność na biurku.
Odwróciłam się i wyszłam na korytarz. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Rozpłakałam się. Tak po prostu… Płakałam, bo chciałam płakać. Bo ulżyło mi, że Atena z niewiadomych powodów mnie np. nie zabiła, bo cieszyłam się, że mogę na niej polegać i że ona wiąże ze mną i Jane jakieś nadzieja. Nawet, jeżeli kłamie, aby coś zdobyć, to i tak się cieszyłam. Poczułam jednak również, ból, że bogini nie chce mi czegoś powiedzieć oraz poczułam Stach przed tym, że ją zawiodę. Oparłam się o ścianę prostopadłą do ściany z drzwiami mego pokoju. Twarz ukryłam w dłoniach. Czułam się… nie do opisania… po prostu…nie wiem…
Nie wiem jak to nazwać. Jak nazwać uczucia, które kotłowały się we mnie.
Usłyszałam czyjeś kroki. Poczułam dłoń na przedramieniu. Łkając w swoje dłonie, oparłam głowę na jego piersi. Objął mnie delikatnie, ale tak, abym czuła się bezpieczna.
-Nie śmiejesz się ze mnie?- spytałam.
-Nie- szepnął Mike- wiem, że tobie może być trudniej.
Powoli, zaczął gładzić moje włosy. Przycisnął mnie do siebie mocniej. Wtuliłam się w niego. Jedną rękę położyłam mu na ramieniu a drugą obięłam za szyję. Kołysał mną delikatnie.
-Dziękuję- wydukałam ochrypłym głosem.
-Nie musisz dziękować. Jestem przy tobie, dlatego, że cię kocham, Mir- odparł Mike i delikatnie pocałował mnie w głowę. Był ode mnie o głowę wyższy więc oparł brodę o moją głowę i staliśmy tak w milczeniu.
Bogowie, dzięki wam, że mam przy sobie Mika i Jane. Nikt mi ich nie odbierze. Nigdy.
-Też cię kocham- powiedziałam.- Może chodźmy już do mojego pokoju, ustalimy, co dalej.
Mike pokiwał głową z niechęcią. Widać on też nie wiedział, co robić. Odsunął się powoli i popatrzył się w moje oczy. Potem nachylił się i pocałował. Kiedy to zrobił, (zresztą jak zwykle,) ugięły się pode mną nogi. Chłopak powoli wsunął rękę do tylnej kieszeni moich szortów.
Nagle usłyszałam chrząknięcie. Oderwałam się od Mika i spojrzałam w tamtą stronę. Obok nas stała Atena. Patrzyła się na nas morderczo. Ręce skrzyżowała na piersi i uniosła brwi.
-Czy to mi zależy na tej misji czy wam?- spytała.
-Eee… nam- poczułam, że robię się cała czerwona. Popatrzyłam się na Mika. Ten, może lekko się zarumienił, ale uśmiechał się do Ateny. Cały czas trzymał swoją rękę w mojej kieszeni a kiedy wyjęłam mu ją, obiął mnie w tali.
-No, na co czekacie? Na zaproszenie. Już do pokoju omawiać działania misji- powiedziała i minęła nas. Energicznym ruchem otworzyła drzwi i wkroczyła do środka. Popatrzyliśmy na siebie. Mike znacząco uniósł brwi.
-No to mamy przerąbane.
-Czemu? Ona nie może zabronić mi, cię kochać- wzruszyłam ramionami weszłam do mojego pokoju.
[Jane]
Siedziałam na łóżku i słuchałam opowieści Nike, kiedy do pokoju wlazła Atena. Bogini zwycięstwa na chwilę zamilkła. Z boginią weszła Miri i Mike. Usiedli na kanapie obok cioci Wiktorii. Byłam im wdzięczna, że przyszli, bo naprawdę miałam już dość słuchania ‘najpiękniejszych zwycięstw jej ulubieńców, którzy ku jej czci oddawali swe czcigodne żywoty’. Nie ma co- ma kobieta gadane. Słuchałam jej jednym uchem, a wszystko wylatywało drugim. Nike, co jakiś czas pytała mi się „A co byś ty zrobiła?”. Odpowiadałam potulnie „nie postąpiłabym inaczej niż tak, jak ty to rozegrałaś”. Wtedy bogini uśmiechała się i trajkotała dalej. Mike, siedział na krześle. Raz usnął, ale grzmotnął wtedy głową o biurko, co go obudziło.
Atena zajęła swoje miejsce na biurku. Coś ją chyba rozzłościło, ale nie dawała tego po sobie poznać.
-Możemy już wyruszyć dalej?- mruknęłam z niechęcią.
Nike pokręciła głową.
-Wyruszycie rano. Teraz jest zbyt późno. Jeszcze odnajdą was wygnani, albo ktoś was zabije.
Jak to śmiesznie, słuchać jak bogini, głosem babci mówi, że ktoś nas zabije, jak przez całe moje życie słyszałam, że ‘ktoś mnie porwie albo się zgubie’. Teraz chyba wolałam tą starszą wersję…
-Tak, rano wyruszycie. Zaraz zjecie kolacje- powiedziała Atena uśmiechając się.
-Opuszczasz już nas?- spytała Nike.
-Tak. Już i tak za długo tu siedzę- popatrzyła się na każdego z nas po kolei.- Pamiętajcie co wam powiedziałam i dałam. A wy- pokazała palcem na Mika i Mirandę- macie spać na różnych piętrach.
Moja siostra zrobiła się czerwona i ledwo powstrzymywała śmiech. Też bym tak zareagowała.
-Dacie radę- szepnęła i zaczęła świecić. Odwróciłam wzrok. Kiedy spojrzałam na biurko Miri, mojej babci, już nie było. W pokoju zapadła cisza. Pierwsza odezwała się moja ‘była’ babcia.
-No, to, kto chce ciasteczka na kolacje?
-Jaaa!!!- krzyknęłyśmy z Miri, tak jak zawsze, gdy babcia proponowała nam takie atrakcje.
Bogini wstała i zmieniła się w naszą babcię. Znów była poczciwą, pomarszczoną starszą panią, którą tak bardzo kochałam.
-Zrobię wam takie dobre czekoladowe i zapakuję na drogę.
Podeszła do Mika i zaczęła mu się przyglądać. W końcu ścisnęła dłonią jego policzki i pokręciła jego głową.
-Marnie wyglądasz, mój drogi. Zrobię ci podwójną porcję- powiedziała poważnym, karcącym głosem staruszki.
Mike uśmiechnął się. Nike, wyszła z pokoju, ale jeszcze na chwilę się odwróciła i pogroziła nam palcem.
-Ale jak się dowiem, że nie zjedliście wszystkiego lub nie umyliście zębów…uhhh. Już ja się za was wezmę.
Znasz moje zdanie. Jak zwykle… super. Ślicznostwo! Dzięki za dedyczkę 😀
Dziękuję ^^
Opko jest naprawdę fajne! Ja osobiście wolę Jane. Ella, a jest słowo ,,Ślicznostwo”?
Zapewne nie. Ale to neologizm…
Dzięki 😛
Dzięki za dedyczkę :D. Jak zawsze super pisz dalej!
postaram się coś szybko dodać, ale teraz te prezenty na święta więc, chyba dodam coś dopiero po
cudowne 😉
Dzięki, miło mi, że tak uważasz :>
Jakie ciasteczka… gut, gut XD
O.o. O moich rysunkach mogłaś nie wspominać, ale dzięki, że jej tam wstawiłaś. 😛 Kocham twoje opko. Jak skończysz to wydrukuję i zrobię se z tego książkę. Ciocia Wiktoria rządzi. Chyba wolę Miri od Jane, ale Jane, też jest fajna
Dzięki Moniś
Super! Ostatnie zdanie najlepsze…
Tak jakoś wyszło. No bo przecież prawie każda babcia tak mówi :#
*:#= ;3
Fajowe!!