Z dedykacją dla Styks, Nimfy, Nikki, Niewi oraz dla wszystkich którzy chcieli ciąg dalszy. Z góry przepraszam za wszystkie błędy.
– Przepraszam, mogę w czymś pomóc? – spytałam uprzejmie.
– Strzeż sie śnieżyc, księżniczko o złotym sercu. Ona wie i już czyha. – powiedział staruszek z poważną miną.
– Kim jesteś? – zapytałam ze strachem.
– Notos. Nic więcej nie musisz i nie możesz wiedzieć. – wstał, po czym uśmiechnął się smutno.
dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie szary, długi płaszcz, przepasany pasem z klamrą kształtu zawiłego S. Chciałam jeszcze coś powiedzieć jednak starzec zniknął mi z oczu. Poczułam słaby przeciąg, dlatego rozejrzałam się po centrum. I wtedy mój wzrok padł na przeszkloną ścianę za którą zaczął padać pierwszy śnieg. Na ten widok przewróciłam oczami i pobiegłam do butiku po Rose. Kiedy zobaczyłam, że zniknęła szybko rozejrzałam się po centrum. Nigdzie jej nie było!
– Przepraszam, nie widziała pani mojej koleżanki? Półdługie blond loczki, ciemnozielone oczy. Niska, ubrana w… – zaczęłam tłumaczyć ekspedientce.
– Tak widziałam, wyszła jakieś 5 minut temu – odpowiedziała znudzona.
– Dziękuje!! – mówiąc to już biegłam.
Nagle poczułam w piersi ogromny ból. Przewróciłam się na podłogę. Czułam się tak jakby mnie ktoś wrzucił do stawu przy – 30 stopniach. Łapczywie zaczerpnęłam powietrza, podniosłam wzrok i zobaczyłam, na drugim końcu korytarza, przyglądającą mi się kobietę. Była skupiona, jednak na jej ustach zamajaczył drwiący uśmiech. Chciałam jej się dokładniej przyjrzeć, ale kiedy mrugnęłam jej juz nie było. Poczułam chłód i ból minął. Podnosząc się myślałam o tej dziwnej postaci, lecz im intensywniej o niej rozmyślałam, tym trudniej przypominałam sobie jej wygląd i zachowanie. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wznowiłam poszukiwania przyjaciółki. Znalazłam ją po drugiej stronie galerii, w sklepie z dodatkami. Weszłam do środka i chwyciłam pierwszy z brzegu kapelusz. Podeszłam do lustra, a tam okazało się, że miałam na głowie chyba metrowy kapelusz usiany czerwonymi piórami. Usłyszałam za sobą chichot.
– Pięknie ci w nim madame – powiedziała Rose tłumiąc śmiech i nieudolnie dygając.
– Chodźmy już do domu, proszę – powiedziałam tylko i nie czekając na jej reakcje, odwróciłam się, odłożyłam kapelusz i wyszłam.
***
Kiedy dotarłyśmy pod mój dom, Rose zapłaciła taksówkarzowi i razem wysiadłyśmy.
– Może wejdziesz na kakao? – zaproponowałam przyjaciółce. Ona tylko pokręciła głową i spojrzała na mnie zrezygnowana.
– Nie dzięki, jestem zmęczona. – zakończyła zdanie ziewnięciem. – Ale nie myśl, że nie będziesz musiała się wytłumaczyć – pogroziła mi palcem.
Ale w końcu sie uśmiechnęła i pomachała mi na dobranoc. Odwróciłam sie i przypomniałam sobie o pracy domowej. Westchnęłam głośno i wtoczyłam się do domu. Usłyszałam szum telewizora i poszłam w tamtym kierunku. Na kanapie w salonie drzemał mój tata – John. Był wysoki i miał blond włosy, w niektórych miejscach z siwymi pasmami. Ciemne, niebieskie oczy, teraz zamknięte zawsze spoglądały mądrze, ale z psotnymi i skierkami.
Nagle zerwał się z miejsca i spojrzał na mnie przerażony.
– Och! Cześć, nie zauważyłem kiedy przyszłaś – przeczesał włosy ręką i wyłączył telewizor zakłopotany.
– Nic się nie stało – wzruszyłam ramionami – Pójdę do siebie, dobranoc! – podeszłam i przytuliłam go.
Wbiegłam po schodach do pokoju i zrobiłam szybko wszystkie zadania. Kiedy przypomniałam sobie o jutrzejszym sprawdzianie z fizyki, załamałam się.
– Mogłoby jej jutro nie być – szepnęłam zrezygnowana. Wtedy mój wzrok padł na doniczkę z paprotką, w której zakwitła czterolistna koniczyna. Zerwałam ją pewna, że jeszcze przed chwilą jej tam nie było. Wzruszyłam tylko ramionami i chowałam koniczynkę do torby szkolnej. Szybko powtórzyłam wszystkie wzory i zmęczona położyłam się spać.
Następnego dnia wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i ubrałam się. Dziś postanowiłam założyć bluzę od mundurka w barwach liceum ( błękit z szarymi akcentami ), do tego zwykłe dżinsy. Wilgotne włosy oczesałam i zaplotłam w prosty warkocz. Gotowa do wyjścia, zbiegłam do kuchni. Taty już nie było. dlatego zabrałam tylko batonik zbożowy z szafki i wodę niegazowaną z lodówki. Za oknem usłyszałam klakson, a kiedy wkładałam trampki ( była już późna jesień, ale trudno), na werandzie słychać było głośne kroki Rose. Chwyciłam kurtkę i otworzyłam drzwi.
– No nareszcie! – wykrzyknęła dziewczyna. Uśmiechnęłam się, jednak po chwili zapomniałam co miałam powiedzieć. Moja najlepsza przyjaciółka od góry do dołu była ubrana w skórę. Miała czarną skórzaną mini spódniczkę, a do tego czerwoną skórzaną kurtkę. Jej czarne kozaczki miały bardzo wysoki obcas. Blond loki natapirowała w dziwny sposób. Widząc moja reakcje uśmiechnęła się szeroko i okręciła wokół własnej osi.
– Nie rozmawiajmy o tym – zatkałam sobie uszy, zamknęłam drzwi i pobiegłam do samochodu.
– No, ale czemu?! – krzyknęła za mną Rose – Przecież wyglądam bosko! – w tym momencie zrobiła pozę a’la ( co najmniej ) supermodelka. Pokręciłam tylko głową i przywitałam sie z mamą Rose – panię Smith. Przez całą drogę moja przyjaciółka nawijała o swoim ubraniu. Na szczęście zapomniała o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Kiedy już dojechałyśmy pod szkołę, moje serce wykonało salto. Na dachu sąsiedniego budynku siedział jakiś skrzydlaty stwór, który szczerzył do mnie swoje kły, w czymś na kształt uśmiechu.
Super, świetne, genialne! Po prostu to kocham! Dzięki za dedyczkę 😉 Wysyłaj szybko następny rozdział.
Genialne dziękuje ci za dedykacje. oczekuje ciągu dalszego
Nie no, ja to uwielbiam! Haha, Rose wymiata. ;D Nie mogę się doczekać CD! To było iście genialne!
Taak Genialne nie mogę się doczekać chcę więęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nalot będzie? 😀
PS: Fizyka= ZUO!
Super, szybko pisz cd. Rose jest mocna 😉
AAAAAAAAAA nareszcie, zajebiaszcze w kosmos <3
Rose = geniusz hahahahahahhahah podobna troszkę do mojej Emily (chyba) i dawaj CD
i dziękuje za dedykację <3