Kiedy się budzę zauważam w kącie jakąś dziewczynę. Wygląda jakby się bała. Na oko ma szesnastkę. Ubiera się dość niespotykanie. No przynajmniej jak dla mnie. W sumie to widuję ludzi poubieranych głównie w fartuchy i białe koszule, które są zwykłym strojem w psychiatryku. Widok tej dziewczyny jest, więc dziwny.
-Kim jesteś? – pytam.
-Jestem Thalia. – mówi oschle.
-Co tutaj robisz? – dziewczyna przygląda mi się uważnie.
-Będę twoją nową opiekunką. – przeciąga każdy wyraz.
-Co się stało z Gabrielą?
-Odeszła.
-Czemu?
-Możesz w końcu przestać zadawać te idiotyczne pytania?! – krzyczy. Czuję się jakby uderzyło we mnie pięćset piorunów naraz. Chyba zauważa, że zaczęłam się kulić. – Przepraszam. Czasem tak mam. – wciąż nie odrywa ode mnie wzroku. Nie wiem co we mnie takiego ciekawego.
-My się kiedyś może spotkałyśmy, czy coś takiego?
-Co? Nie. Nie spotkałyśmy się. Po prostu… – zastanawia się przez chwilę. – Próbuję znaleźć podobieństwa.
-Między kim? Między mną, a tobą? – przyglądam się jej. – Nie znajdziesz nic.
-Nie o to chodzi. – spogląda w ziemię. – Zresztą nieważne. Jak będziesz mnie potrzebowała to wołaj. – i wychodzi.
To było wyjątkowo dziwne spotkanie, ale jak się okazuje nie jedyne.
Kiedy tylko dziewczyna wychodzi pojawia się przede mną ktoś inny. To już trzecie spotkanie z nim. Wcześniej nie migał, teraz oprócz niego widzę jeszcze ścianę. Przez dziewczynę nie mogłam tak spojrzeć.
-Nico? To ty? – pytam. Chłopak potakuje. – Co się z tobą dzieje? Czemu jesteś… – nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa.
-Czemu jestem duchem? No więc sam za bardzo nie wiem. Jakieś czterdzieści lat temu oberwałem nożem i teraz… – spogląda na siebie. – Zresztą sama widzisz.
-To jakim cudem…
-Teraz tutaj jestem? – kończy. – Wiesz tego też do końca nie wiem. Ojciec jako rekompensatę za to, że zginąłem młodo dał mi możliwość takich podróży. – chwilę milczy, po czym materializuje się. – Teraz lepiej. – siada obok mnie. -W tych czasach dla większości duchów to nie problem. Trochę tam w Hadesie zamieszania. – uśmiecha się. – Przygotuj się jeszcze na innych niespodziewanych gości.
-Myślałam, że przyszedłeś powiedzieć coś dobrego. – znów chwila milczenia. – Czemu się mną interesują?
-Och, jest bardzo dużo powodów. – czekam, aż mi to wyjaśni, ale on chyba nie zamierza tego robić. – Jak dawno nie rozmawiałem z żywymi. – wzdycha. – Ostatnio chyba jakoś przed rokiem z tymi durnymi bliźniaczkami. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak one może być z tobą spokrewniony. – potrzebuję chwili, żeby zrozumieć o co mu chodzi. Nie powiedział tego od tak. Wiedział, że wyłapię akurat ten szczegół.
-Znasz moją rodzinę? – ta rozmowa robi się coraz ciekawsza.
-No oczywiście. – spogląda na mnie. – Nie ma herosa, który by jej nie znał.
-Herosa?
-Półboga.
-Możesz mi coś o niej powiedzieć? – nalegam.
-Zapytaj Thalię. -wstaje. – Ja już muszę lecieć. – i znika.
Przez chwilę rozmyślam nad jego słowami, ale nie trwa to długo. Zbieram całą siłę w swoich słabych płucach i wołam dziewczynę.
-Co jest? – wpada z prędkością światła. – Żyjesz? Nic sobie nie zrobiłaś? – rozgląda się po pomieszczeniu.
-Nic mi nie jest. – pokazuję na miejsce obok mnie. – Siadaj. – wykonuje moje polecenie. – Mogłabyś opowiedzieć mi o mojej rodzinie? – przez chwilę się wacha, ale ja nie daję za wygraną.
-Dobra. – ulega. – Co chcesz wiedzieć? – pyta.
-Wszystko.
-No więc zacznijmy od bardzo dalekich korzeni. – dokładnie przygląda się swoim butom, jakby starała się wypatrzeć jakieś niedoskonałości. – Mam ci to opowiadać jak bajkę?
-Po prostu powiedz.
-Znam twoją rodzinę od dawna. – cofa się do przeszłości. – Żyła kiedyś dziewczyna. Nazywała się Annabeth. Miała jakieś siedem lat kiedy uciekła z domu. Wtedy po raz pierwszy ją spotkałam. Była drobną blondynką o szarych oczach. Potem nasze drogi się rozeszły. Kiedy znowu się zeszły dziewczyna była rozerwana między dwoma chłopakami. Jeden z nich nazywał się Luke, jego znałam wcześniej. Drugi miał na imię Percy. Luke zginął w bardzo młodym wieku. – na tą informację trochę pochmurnieje. Mogę się założyć o wszystko co mam, że dostrzegłam łzę w jej oku. – Annabeth i Percy wzięli ślub. Był naprawdę piękny. Taki kolorowy. Ann wyglądała wspaniale. Po jakimś czasie Annabeth urodziła chłopaka. On wciąż żyje. Nazywa się Luke… – głos jej się łamie za każdym razem, gdy wymawia to imię. – Jest architektem. Wziął ślub z Mirandą Stoll, córką Katie Gardner i Travisa Stolla. Dziewczyna jednak zmarła mając dwadzieścia pięć lat. Wcześniej jednak urodziła bliźniaczki Clary i Jocelyn. Mają teraz po siedemnaście lat.
-A co to ma do mnie? – pytam zniecierpliwiona.
-Annabeth miała jeszcze córkę, którą nazwała Zoe. Ona też żyje. Myślę, że będziesz chciała się z nią spotkać, ale to potem. – wzięła głęboki oddech. – Na tym samym obozie co Percy i Annabeth poznali się także Clarisse la Rue i Chris Rodriguez. Też wzięli ślub. Na ten już nie dostałam zaproszenia. – mówi to z wyrzutem. Jakby wciąż nie darowała im tego. – Clarisse i Chris mieli trójkę dzieci: Silenę, która wciąż żyje, Biancę, która została zamordowana w wieku piętnastu lat i Charlesa. Silena została wydziedziczona po tym jak wzięła ślub z Oktawianem synem Jasona i Reyny, którzy pochodzili z Rzymu. Mają syna, który nazywa się George Grace. Jason był… – znowu przerywa. – Był moim młodszym bratem. – spogląda na mnie. – No, ale ciebie chyba bardziej interesuje twoja rodzina, nie moja. Charles miał konflikty z prawem. Był poszukiwany w większości stanów Ameryki. To go zmusiło do zmiany nazwiska z Rodriguez na Irwin. Po jakimś czasie zakochał się w Zoe. Wzięli ślub. Zoe urodziła dziewczynkę. Avalon. Charles został złapany w szpitalu. Zdążył jeszcze ciebie zobaczyć. Postrzelili go kiedy próbował uciekać. Twoja matka załamała się. Dalszej historii nie znam.
-Wiesz gdzie oni są? – pytam. – Ci co przeżyli?
-Wiem. – odpowiada. – Znam ich. Załatwię ci na jutro przepustkę.
-Masz jakieś zdjęcia? – znów zerka na swoje buty.
-Mam. Przyniosę ci je.
Kiedy wstaje z jej kieszeni wypada portfel. Otwiera się. Dostrzegam dwa zdjęcia.
-Kto na nich jest? – pytam.
-To jest Jason. – pokazuje na chłopaka w fioletowej koszulce. – Mój brat. Mówiłam ci o nim.
-A na tym drugim? Na tym, na którym też jesteś? – Spogląda na zdjęcie.
-To… – łamie jej się głos. – To już przeszłość. – rwie fotografię na dwie połówki.
Jupiiiiiiii! Ultimum się ukazało! Jak zwykle czadowe…
Temida, ślicznie piszesz
„Waha”, nie „wacha”. 😉
I to jedyny błąd, jaki wyłapałam.
Opowiadanie zapiera dech w piersiach. Czyta się jednym tchem, do tego fabuła jest strasznie interesująca, ciekawe wątki. Kocham!!!
hahha geniusz!!!!!!!!!!!
Boskie, jak zwykle… Jednak doczepiam się do tego samego błędu, co Pallas ;).
SSuuuuPPPPeeeeeeRRRR!!!!!!!!!
Ta historii o dzieciach Percy’ego, Annabeth, Jasona, Clarisse i innych mnie rozbroiła. Jak to czytałam, to czuć było że to takie epickie 😀 Ty jesteś na prawdę wielkim geniuszem skoro coś takiego wymyśliłaś! Kocham to. Chciałabym tak pisać ale moje opko nie dorasta do pięt temu geniuszowi 😀
*histroia
wow dech mi poprostu w piersiach zaparło jesteś geniuszem <3 kocham Ultimum. a moment jak dowiedziałam się o rodzinie alvon … GE-NIAL-NE !!!!!
Ooooj. Jestem jedyną osobą, która nie do końca rozkminiła to drzewo genealogiczne. ;_; Muszę to sobie rozrysować…. ;p
Poza tym…. Dlaczego tu są same dialogi? 0.o Sama mistrzem opisów nie jestem, ale ostatnio strasznie zwracam na to uwagę, więc brakuje mi ich. ;c Więc proszę Cię o opisy w kolejnej części, bo Ultimum jest moim ulubionym opowiadaniem <3 Nie zawsze chce mi się komentować, ale dzisiaj piątek więc mam czas. ^^ Zawsze czekam na to opowiadanie i dobrze że wróciło po dość długiej nieobecności. Pisz szybko kolejną część!
ipp jak ja kocham ultimum ! 😀 czekam i czekam już na 10 częsć !
najpierw- Super
potem- nie wiem o co chodzi
na koniec- Super