Dedykuję wszystkim tym którzy zechcą czytać moje wypociny 😉 Trochę krótkie, ale obiecuje poprawę (jeśli się spodoba). Uprzedzam, w kolejnych częściach będzie prawdopodobnie narracja pierwszoosobowa
Noc. Lato. Wakacje. Przez gęsty ciemny las idzie dziewczyna, z kołczanem, pełnym strzał, na plecach, łukiem w ręce i mieczem ze stali damasceńskiej* przy pasie. Ma może… z szesnaście lat. Długie, proste kruczoczarne włosy współgrają z białą jak śnieg skórą i pełnymi malinowymi ustami. W jej malachitowych oczach odbija się jasne światło księżyca. Poluje.
– Cameron, zaczekaj – zza krzaków bezszelestnie wyskoczyła kolejna postać. Mogła być jej młodszą siostrą o rok… może dwa, miała podobne rysy twarzy i identyczny lekko zadarty nosek. Jej pasma były jednak złote i skręcały się w malutkie świderki, oczy turkusowe a skóra dwa tony ciemniejsza.
– Kondycja siada ?! – spytała z przekąsem czarnowłosa
– Jesteś pewna że ON tu jest ? – spytała jakby nie słysząc poprzedniej wypowiedzi
Na jej twarzy malował się strach ale i podekscytowanie.
– Tak – odparła
– Trop prawie wygasł – odezwał się nowy głos. Należał do chłopaka siedzącego na gałęzi rozłożystego dębu kilka metrów nad dziewczynami. Orzechowe oczy ukryte były pod rozczochraną brązową czupryną. Chyba był ich starszym bratem.
Zaskoczył miękko na ziemię. Wpatrywał się w mrok wśród gęstwinie krzewów i drzew.
– Może się rozdzielimy? – niebieskooka wcisnęła niesforny kosmyk za ucho – Daniel… – zwróciła się do szatyna – pójdziesz na północ. Cameron – spojrzała na starszą siostrę – ty na południe. A ja …
– Ally, ty pójdziesz ze mną – przerwała jej czarnowłosa – to twoje pierwsze polowanie. Jesteś niedoświadczona.
– Cammie ma racje – wtrącił się chłopak – to dla ciebie niebezpieczne.
– Dan !!! – dziewczyna nazwana wcześniej Ally tupnęła
Są obdarzonymi. Ich przodkowie otrzymali dary od Uranosa i Gai , mężczyźni panowanie nad wodą i powietrzem, kobiety władze nad ogniem i ziemią. Cameron, Daniel i Ally, są sprzymierzeńcami bogów, choć Olimpijczycy nawet nie wiedzą o nich istnieniu … .
*stal damasceńska – stal posiadająca bardzo dobre własności mechaniczne, stosowana w średniowieczu do produkcji broni białej [ więcej w wikipedii ] W moim opowiadaniu stal damasceńska ,nazywana też bułatem, to takie żelazo stygijskie dla obdarzonych / wszystkich herosów. Najrzadsze tworzywo broni ale i najbardziej śmiercionośne.
„(…)a skóra dwa tony ciemniejsza.” – może się mylę, ale chyba powinno być „o dwie tony ciemniejsza”. E tam, nieważne. 😉
Prolog jest BOSKI! Pierwszy raz stykam się z takim pomysłem, bardzo oryginalne i interesujące! Do tego styl masz bardzo dobry, raczej unikasz podstawowych błędów typu powtórzenia, orty itd. Jestem cholernie ciekawa jak to się wszystko potoczy dalej. 😀 Czekam na CD!
Nie, „dwa tony” są ok.
Natomiast „Mogła być jej młodszą siostrą o rok…” już nie do końca. „Mogła być jej siostrą, o rok czy dwa młodszą” brzmi lepiej (ze względu na tą zmianę zdanie ogólnie przebudowy wymaga).
Jakieś przecinki chyba się stąd wyniosły, ale… no cóż, oni władają przecież żywiołami, nie interpunkcją 😛
Opowiadanie jest dobre, nieschematyczne i ciekawe- tylko następne DŁUŻSZE poprosimy!
Tak, dłuższe, ale szybko! Please!!!