-Wszystko pięknie, ale mój brat zginął podczas wojny secesyjnej a nie podczas jakiejś bitwy bogów-Gdyby nie Nyks to już dawno bym mu uwierzył.
-Racja! Nie wspomniałem o tym podczas mojej opowieści. Zeus i Posejdon rzucili bardzo silną mgłę po tej wojnie, w skutek, czego całe siedem lat wojny zniknęło ze świata. Rozumiesz?
-Nie- Coś tam rozumiałem, ale nie wiele. Jak mogło siedem lat zniknąć? Wiedziałem co to jest miej więcej mgła. Ona nie pozwalała śmiertelnika widzieć potworów ani innych rzeczy których by nie zrozumieli. Sam zostałem parę razy przez nią oszukany.
-Chodzi o to, że, nie wiem jak to powiedzieć. Była wojna, siedem lat później nie ma wojny, Bogowie rzucają czar i śmiertelnicy zapominają o tych latach i wszystko okej.
-Nie skapli się, że coś nie gra?-Spytałem się lekko zdziwiony. Jeśli bogowie mają taką moc to w każdej chwili mogą zmienić moje życie w piekło. Dzisiaj prawie zabił mnie wampir, a jutro nie będę o tym pamiętać. To by było straszne. Choć parę rzeczy chciałbym zapomnieć np. Widoku wszystkich martwych ludzi po zatopieni statku wycieczkowego.
-Nie wiem. Byłem wtedy zamknięty w Tartarze, ale wybuchła ta wojna secesyjna to może przez to? Jak myślisz?- Popatrzył na mnie zaciekawiony. Zacząłem mu wierzyć, ale dalej mi coś nie pasowało.
-I mam ci uwierzyć, że były dwie takie same bitwy pod Shiloh tylko dzieliły je siedem lat o których nikt nie pamiętał
-W tą drugą bitwę na pewno maczali paluchy Bogowie. Oriona nie tak łatwo było wymazać. On bral udział w wielu bitwach i misjach przed tą wojną. Musieli jakoś wyjaśnić jego śmierć i proszę.
-A jak mam zostać tym bogiem?- Trudno, uwierzyłem mu. Wiem że nie powinienem, ale cóż. Jestem łatwo wierny. Było w nim coś dzięki czemu wydawało się że on nie może kłamać. Może to magia jego matki.
-Świetnie!-Ucieszył się jakby wygrał 50 milinów w totolotku-Musisz wejść do tej jaskini i wsiąść miecz. Pod grobem w takiej jakby szufladzie będzie fiolka, ona jest tu najważniejsze przynieś ją.
-Nie idziesz ze mną?
-Ja tam nie mogę wejść!
Zacząłem iść w stronę Szczeliny. Gdy byłem coraz bliżej, bałem się coraz bardziej. Doświadczenie mówiło mi, że powinienem zwiewać tam gdzie pieprz rośnie, ale rozum podpowiadał żebym zaufał Magosowi. Przeszedłem przez ciasną szczelinę. Znalazłem się w korytarzu ze snu, drzwi były otwarte. Tak jak się spodziewałem. Zielone ściany, grób na środku. Odchyliłem wieko mogiły. Pierwszy raz widziałem szkielet człowieka. I nie chce tego powtórzyć. Chwyciłem za miecz który w mojej dłoni zmienił się w dym i wsiąknął w moją ręka. Zbroja też po zetknięci się z moją skóra zmieniła się w czarny dym, który owinął się po moim całym ciele. I zanim spostrzegłem stałe w nowych czarnych dresowych spodniach, szarej bluzie z kapturem i napisem,, Chwała nowym Bogom’’ po starogrecku .Nie wiem skąd znam ten język. Może każdy heros go zna. Pewnie tak! Martwiło mnie to że chyba zniszczyłem miecz który miał mi w czymś pomóc wygrać. Tak powiedziała Nyks. Po rozmowie z Magosem uświadomiłem sobie, że chodziło ją o tą wojnę. Miecz, który zdecydował o losach wojny. Fajnie, że taki miałem mieć, ale ważniejsza jest fiolka. Zacząłem szukać jakiś guzików uruchomiających tą szufladę u podstawy grobu. Zrobiłem trzy okrążenia zanim znalazłem. Była to mała dziurka na palec. Gdy włożyłem tam palem wskakujący, szafka automatycznie się otworzyła. Było w niej pudełko. Dosyć ciężkie. Wziąłem pudło pod pachę i wyszedłem z tego grobowca. Na polu stał Magos. W lewej ręce miał duża okrągłą tarcze a w prawej ręce dwu-metrowa włocznie skierowaną w mój brzuch.
-Dawaj pudło! W tej chwili!
-Zdrajca!
-Przykro mi, tak jest procedura. Za parę godzin zrozumiesz.
Rzuciłem się na niego. Nie wiem skąd, ale w mojej ręce pojawił się miecz, ten sam co był w grobie. Zaskoczyło to boga, dzięki czemu udało mi się go powalić na ziemie. Kopniakiem odrzuciłem tarcze, a jednym machnięciem miecza przeciąłem włócznie na pół.
-Dobrze, nawet bardzo dobrze, ale jeszcze nie masz mocy boga.- Już miałem wbić mu miecz prosto w gardło a tu nagle ostrze wyleciało mi z ręki. Zanim uderzyło o ziemie zmieniło się w czarny dym.
-Piękna broń. Połączenie pracy Hefajstosa, Hekate i Nyks. Ostrze, które miało zabić Zeusa należy teraz do ciebie. Będzie się pojawiać za każdym razem, gdy będziesz go potrzebował lub go sam wezwiesz.-Dotknął wyprostowaną dłonią mojej piersi. Zesztywniałem. Byłem sparaliżowany. Magos poszedł po pudełko. Wziął je do ręki i zaczął nucić zaklęcia. Pudełko się otworzyłem. Był tam jak mówił wcześniej bóg flakonik. Z daleko zobaczyłem że pisze tam po starogrecku ,,Bestia’’. Otworzył flakonik. Podszedł do mnie tak, blisko że prawie dotykaliśmy się nosami. Gdybym nie był sparaliżowany to naplułbym mu do oka.- Pokonaj bestia tak jak mówi przepowiednia. Tą miksturę nazywają bestią, bo zabija słabych tak samo jak potwory. Musisz wytrzymać ten ból. Jeśli wytrzymasz będziesz taki jak ja. I w bil mi w brzuch ukryte ostrze które miał w lewym rękawie. Jak w tej grze Assasins Creed. Jęknąłem z bólu i w tym momencie wlał mi zawartośc flakonika do buzi. Był to ostry słodkawy płyn, który zaczął palić mi gardło a potem całe ciało
Wow kocham to jest super!
„chodziło ją o tą wojnę”- „jej” chyba… „Pokonaj bestia”- czy to słowo się nie odmienia? Bo odnoszę dziwne wrażenie, że jednak tak. „I w bil mi w brzuch ukryte ostrze”- a nie „wbił” przypadkiem?
Przyczepię się też do interpunkcji: często brakuje przecinków, a na końcu opowiadania nie widzę kropki
Może tak się za to weźmiesz? Bo treść jest bardzo ciekawa, ale takie *** [klnie] usterki są strasznie wkurzające i przeszkadzają w odbiorze tekstu. Ogarnij to, proszę!