Dokładnie to nie wiem gdzie to miejsce się znajduje. Mnie to nie obchodzi. Po prostu utrzymuje s w o j ą pozycje. tak, dobrze słyszałeś tutaj panuje „hierarchia”. Ja należę do grupy „specjalnych”. O sobie mogę powiedzieć tak:
Jestem zbieraczem. Dla tego mam torbę. Zbieram różne rzeczy, takie jak papier, kawałek
materiału, przemycam też szkło. Moja działka polega na „dostarczaniu” przedmiotów.
Różni psychopaci, nie ważne na co chorzy, dają mi zlecenia lub czasem po prostu coś znajduje.
Ostatnio dostałam takie:
Szkło, kawałek metalu, igła, 4 kartki papieru, 2 karaluchy i okulary. Mniejsza, o co mu
chodziło, mnie to nie obchodzi.
Kiedy knułam, jak zdobyć wszystkie rządane przedmioty do pokoju weszła pielęgniarka.
Dała mi jakieś proszki, które mi „pomagają”. Z niechęcią włożyłam tabletkę do ust i popiłam wodą.
Oczywiście musiała sprawdzić, czy nie ukryłam jej np. pod językiem. Sprawdziła i poszła.
Pośpiesznie podeszła do drzwi i wróciła do swoich spraw. Pośpieszyłam do swojej łazienki.
Już dawno przystosowałam oczy do białego koloru. Nie wolno było trzymać w moim pokoju rzeczy
ostrych, lub tych którymi można było zranić. Podniosłam swoją szczoteczkę.
Zrobiłam parę głębokich wdechów włożyłam ją głęboko do gardła. Reakcje wymiotne nigdy mnie nie
zawiodły. Zwymiotowałam niedokończonym śniadaniem i tabletką. Wyszłam i dojadłam,yyy.. no cóż
nie wiem co to było, ale prawdo podobnie jajecznica. Która przy odrobinie szczęścia zaczęłaby
pełzać. Brzęk zapoczątkował „czas pozacelowy”. Przynajmniej ja go tak nazywam. Wyniosłam się
na korytarz. Poszłam w stronę bloku 2c. Dostarczyłam przedmioty zlecenia dwa dni temu.
Koleś wzamian za kolczyk, plastikową łyżkę i metalowe pudełko, dał mi jedną rękawicę z ćwiekami.
Uwielbiam ćwieki! Nabyte rzeczy chomikuje w dziurze za lustrem w łazience.
Plotki głosiły, że dzisiaj przybędzie nowy. Już se widzę, jak inni specjalni go denerwują.
Jestem ciekawa, jak szybko mi się podporządkuje. Plac był oczywiście przepełniony. Od
socjopatów, poprzez poważnie chorych psychicznie, aż po niepoczytalnych. Przepychałam się
przez tłumy pacjentów. Pogwizdywałam sobie. A co! Na ziemi znalazłam niebieski mazak.
Podniosłam go i schowałam do torby. Ciekawe za co go opchnę. Poza białymi kafelkami,
granatowymi mundurami strażników i jedzeniem, które co prawda nie wyglądało jak ludzkie, kolorów
wywalonych w kosmos, nie widywano tu kolorów. Miałam mieć zajęcia, a to że lubię wkurzać
moich terapeutów, psychologów i naczelnika straży(Fajnie się czerwieni jak jest zły),
przyciągało mnie do sali nr. 52. Doktorek pokazywał mi nic innego, jak plamy atramentu.
-Co tu widzisz?-Spytał pokazując obrazek.
-Plama atramentu.
-Lulu, czy ty mnie nie rozumiesz? Co ci to przypomina?
-Plamę atramentu.
-Więcej wyobraźni.
-To pan da więcej atramentu.
-To co ci wtedy będzie przypominać?
-Większą plamę atramentu!
Rzucił surowe spojrzenie i powiedział:
-Co?
-Naprawdę chce pan wiedzieć?
-Nie chcę, ale muszę.
I wtedy mu opowiedziałam co JA tam widzę. Aż biedaczek pobladł.
-Zabieraj się stąd.-W końcu zrezygnował!
Posłusznie wyszłam. Jak zwykle zaczęłam obgryzać paznokcie, potem gryźć wargi. Powyrywałam też
sobie parę włosów. Dla mnie to nic takiego, robię to zawsze kiedy mam okazję.
Nagle pisk w uszach. Opadłam na ziemię i zaczęłam krzyczeć. Zwinęłam się w kulkę
na środku korytarza. Mój mroczny opiekun był już przy mnie. Oni go nazywają tylko zwidami.
Wbijałam swoje paznokcie coraz głębiej w głowę. Strumyk ciepłej krwi lał mi się z uszu i nosa.
Strasznie bolało.”Znowu?” Pomyślałam i wstałam.
Świat wokół mnie zaczął się zmieniać. Wyglądał jak na starym filmie. Wszystko „kręcone” moimi
oczami. Niesamowite! Lecz straszne. Na końcu korytarza stał mężczyzna odwrócony do mnie
plecami. Szłam w jego stronę. Grunt rozpadł mi się pod nogami i wszystko ogarnął mrok.
Obudziłam się u lekarza. Głowę miałam owiniętą bandarzami, rękę w mokrym ręczniku i
nogę zakrytą gazą.
-Co się stało?-Spytałam rozkojarzona.
-Na korytarzu zaczęłaś krzyczeć. Jak już przybiegłem leżałaś wśród gruzów z zawalonej
podłogi.
-Co mi jest?
-Głowa krwawiła, nogę rozdarłaś sobie o kafelki a ręka poparzona. Nie wiem jak. Wokół nie
było niczego gorącego. A teraz pytanie ode mnie. Jak zawaliłaś podłogę?
-JA!?-Oburzyłam się, koleś naprawdę mnie wkurzył.- NIBY JAK!?
-Lulu, ochłoń trochę…
Westchnęłam.
-Pięknie, po prostu pięknie. Czemu wszystko co złe, to zawsze ja?
-Wyrobiłaś sobie taką reputację. Ty wszystko niszczysz.-Zauważył, i powiedział surowo.
Uśmiechnęłam się.
-Racja!-I wybuchłam śmiechem.
Lekarz opuścił pokój w którym się znajdowałam. Błyskawicznie zerwałam się na nogi i szukałam
klucza. Jak zwykle doktorek zatrzaskiwał go w środku. Kretyn. Zabrałam klucz, wyszłam
i znów zamknęłam. Noga zraniona… Ale mnie nie boli? Dziwne. No cóż, trzeba „przywitać” nowego.
Ruszyłam na plac. Po drodze rozmyślałam, czy wrzucić do jego celi głowę, czy bebechy szczura.
Może jednak głowę…
Zobaczyłam nowego. Był to wysoki, brzydki, łysy, wytatuowany, umięśniony, okropnie paskudny,
w kaftanie bezbieczeństwa wariat. Czy wspominałam, że był brzydki?
Chyba nie. Ale co tam. Był bardzo brzydki.
O Jezusie, boże święty, jaaaaaki brzydal. Ohyda. Ale mówi się trudno, przyjaciół się nie
wybiera, prawda? Czekaj… Tak, chyba tak się mówi… Tak? Oj tam oj tam, spytam kogoś.
On mnie paskudnie nienawidzi. Znałam nowego. On wie o hierarchii.
Chce spać. Ciekawe, czy jego morda mi się przyśni… Oby nie, nie lubię koszmarów.
Wróciłam do pokoju. W systemie wentylacji słyszałam jak ktoś tam chodzi.
-Halo?-Spytałam.
Zza krat wynużyła się twarz Dextera. Typowy tchórz. Ciągle tam siedzi.
Zanim spytałam co tam robi powiedział:
-Jesteś normalna. Wiesz? Tylko oni to tobie wmawiają, że jesteś chora psychicznie. To jest
jeden wielki koszmar, lecz nie śpisz. To tylko naukowcy. Żadni policjanci, czy psycholodzy.
Obudź się, ucieknij i walcz o siebie, lub poddaj się i zgiń.
Po jego wypowiedzi strzały prawdopodobnie AK-47 wypełniły szyb donośnym hukiem.
Nie widziałam nic, tylko krew. Wywarzyłam stalowe drzwi i biegłam. Drogę mi zagrodził
jeden „psycholog”. Udało mi się wykonać ślizg pod jego nogami. Wstałam i pędziłam dalej
przed siebie. „Funkcjonariusz” mnie złapał mocnym uściskiem za rękę. „Psycholog” dobiegł
do mnie i wstrzyknął dużą dawkę morfiny. Obudzałam się przywiązana do krzesła w gabinecie
mojego psychologa.
-Dlaczego mnie przywiązali?
-Lulu-Spojrzał mi w oczy.-To dla twojego bezpieczeństwa i dobra.
-Mojego, czy t w o j e g o?
-Czemu uciekałaś?-Wow, szybko zmienił temat…
Splunęłam mu w twarz. I powiedziałam mu co się stało w moim pokoju. Poszedł tam ze mną.
Było… czysto?! Żadnej krwi, pocisków i trupa.
-Dextera tu nie mogło być. Od rana czeka na krzesło elektryczne, i jest pod ścisłą ochroną.
Wyszedł. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam płakać. Nie było to do mnie podobne.
Pamiętam schowałam za lustrem… TAK! Lustro! Podbiegłam do niego i przechyliłam.
Za nim nie było nic. TO NIE MÓJ POKÓJ! Rozbiłam lustro i zebrałam ostry kawał szkła.
Wyszłam z pokoju i popędziłam w stronę MOJEGO. Zajrzałam tam i zobaczyłam jak woźny wycierał krew.
Zszokowana zrobiłam krok do tyłu. Woźny odwrócił głowę w moją stronę. Całkowicie.
O 190 STOPNI! Zaczął się ślinić. Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na kod. Kreatura
jednym susem znalazła się przy drzwiach. Jej skóra „stopniała” i za nią ukazał się
paskudny stwór. Ślinił się jeszcze bardziej i przepalał kraty!
Podniosłam drżącą rękę ze szkłem w ręku i otworzyłam drzwi.Rzuciła się na mnie z ostrymi
pazurami. Wyrwałam się. Skręciłam do stołówki. Kiedy tam wpadłam, wszyscy patrzyli się na mnie
jak na mnie. Czyli jak na wariatkę. Po prostu szłam. Tak żeby iść. Byle daleko stąd.
Kiedy ten koszmar się skończy?
Specjalnie krótkie.
Ps. Nie ma tak że zaniedbuje Codziennik, po prostu dalej nad tym pracuje. W mojej głowie pustka,
ale nie martwcie się, niedługo Codziennik Herosów min. za tydzień. Z góry przepraszam :'(
po tym nie bede mogła spać! świetne!
Dzięki
Czekam na CD
Ale schiza!
Ale bardzo pozytywnie 😉
Tylko co w tym… Z R.Riordana?
Myślę, że ona jest heroską i widzi te wszystkie rzeczy, a inni nie, bo Mgła je zasłania. Chociaż nie wiem, mogę się mylić
Wow!Poczułam się jak we śnie, a raczej koszmarze 😀 genialne.
genialne! i tyle zwrotów akcji! lubię tego typu opowiadania. będzie więcej?
…wow. Nawet przy moich koszmarach to jest nieźle walnięte.
Czytam pierwszy raz. Do głowy przychodzi mi tylko: WTF? Czytam drugi. I znowu : O co kaman? Wciąż nie ogarniam. Czytam trzeci i się poddaję. To jest zbyt niesamowite, by taka beznadziejna, nierozgarnięta dziewczyna jak ja mogła to zrozumieć. Mam tylko jedno pytanie, a mianowicie, Kiedy CD?
aa bedzie nastepna czesc ????
Jeszcze nie koniec…
SSSuuuPPPppppEEEEeeeeEEEEeRrrRrrrR!!!!!!!!!
-Co tu widzisz?-Spytał pokazując obrazek.
-Plama atramentu.
-Lulu, czy ty mnie nie rozumiesz? Co ci to przypomina?
-Plamę atramentu.
-Więcej wyobraźni.
-To pan da więcej atramentu.
-To co ci wtedy będzie przypominać?
-Większą plamę atramentu! -> 😀
Jedna uwaga: Przecinki nie gęsi, migrować nie mają 😉
Nad tą potężną siłą ortografii nie mam władzy. wojna trwa!