Dla Thalii2.
Otworzyłam oczy. Nagle przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia i poczułam się wspaniale. Spojrzałam na prezenty i załamałam ręce. Kto to rozpakuje? Podeszłam i zaczęłam odwijać papier. W pudełkach były książki, przybory do makijażu(ble) i różne różności do walki. Prezent domku Hermesa ,,wypluł’’ na mnie ciasto (bracia Hood muszą zginąć). Na końcu zabrałam się do małego pudełka od Willa. Było w nim małe, srebrne serduszko z wykaligrafowanym ,,A’’. Było… śliczne. Delikatnie położyłam je na łóżko i poszłam wziąć prysznic. Ktoś musiał zmyć ciasto. Ubrałam się w stare jeansy i zieloną bluzkę (nie, ja nie noszę obozowych koszulek). Zawiesiłam wisiorek na łańcuszek i założyłam go.
Spojrzałam na zegarek i załamałam ręce. Była szósta rano. No trudno, byłam głodna. Przeszłam przez dziedziniec i wlazłam do kuchni. Harpie trochę wrzeszczały, ale w końcu mogłam wziąć kanapkę i kawę. Zaopatrzona wlazłam do lasu i po przejściu stu kroków, skręceniu w lewo byłam już w moim małym, cichym miejscu. Stała tam ława i stół. Musiałam pomyśleć. Zjadłam i wypiłam. Zastanawiałam się nad swoją misją. Będzie super… musi być. Znajdę rodzinę. Muszę dowiedzieć się o sobie trochę więcej. Gdy tak siedziałam słońce wstało i było około dziewiatej.
-Cholera…- powiedziałam do siebie i pobiegłam w stronę obozu. Mojemu przybyciu towarzyszył krzyk.
-CZY TY JESTEŚ NIENORMALNA? Gdzie ty byłaś?- krzyczała Nella – córka Ateny. Zawsze była nadopiekuńcza. Spojrzałam na twarze herosów i nikt nie był zły, zawsze znikałam.
-Uspokoiłabyś się. Jadłam śniadanie w lesie.
-Ach tak , w lesie. I oczywiście nikomu o tym nie powiedziałaś. Martwiłam się. – nie miałam ochoty słuchać jej dalszych krzyków. Pobiegłam do Wielkiego Domu.
Zapukałam w drzwi i nacisnęłam klamkę. Były zamknięte. Usiadłam na ganku i poczułam lekki powiew wiatru. Zadrżałam. Było naprawdę zimno. Spojrzałam w niebo, zaczęły się zbierać czarne chmury. Coś miało się wydarzyć.
-Błagam, aby to nie było związane z moim powrotem do przeszłości- powiedziałam do siebie.
– Moja kochana, niestety jest- znikąd odpowiedział Chejron. Spojrzał na mnie smutno
-Chodź do środka, Annabeth Percy i Will już są.
Weszłam do Wielkiego Domu i usiadłam na kanapie, obok Ann. Chejron zaczął swój piękny i jakże wartościowy monolog.
– Wiem, że chcesz wiedzieć więcej o sobie i jestem pewny… mam nadzieję, że powiedzie ci się. Informacje ma Chione. To ona dawała ci ostatnia dar. Lodowa księżniczka odsiaduje swoją karę za bunt na Hawajach. Wyspy od tamtego czasu są zaśnieżone, więc musicie wziąć kurtki. A, ty Agnieszko uważać na obyczaje śmiertelników. Wczoraj zarezerwowałem wam bilety lotnicze, na jutro o szóstej rano. Więc musicie wstać o trzeciej, wyruszyć ciężarówka przed trzecią trzydzieści i przybędziecie na lotnisko o piątej.
-Mówisz jakbyś był moją mamą- wtrącił Percy i zrobił taką minę, że ja , Annabeth i zaczeliśmy się śmiać. Gdy się uspokoiłam usiadłam z powrotem na kanapę.
– Chejronie będziemy ostrożni. Obiecuję. Postaram się aby wrócili żywi.
-Wrócili? Chyba wrócimy.- powiedzieli moi przyjaciele.
– Tak, mój błąd. – powiedziałam. Rozbolała mnie głowa i złapałam się za skronie. – Znowu jęknęłam i straciłam przytomność. Po chwili obudziłam się. Wszyscy spojrzeli na mnie współczująco, ale i ze strachem.
-Cholera. Znowu przepowiednia?
-Tak. Ale nie martw się. To nie było nic złego. Już nawet nie pamiętamy co.- Powiedziała Annabeth i zaśmiała się nerwowo.
-Powiedzmy, że ci wierzę. Muszę wyjść i to przemyśleć.- nie zwracając uwagi na sprzeciw, wyszłam chwiejnym krokiem z domu. Prawie wywróciłabym się gdyby Will mnie nie złapał.
-Dzięki. Pójdziemy na plażę?
-Oczywiście.-powiedział i złapał mnie za rękę- Ale się już nie wywrócisz?
-Nie.-powiedziałam i zaśmiałam się.
Usiedliśmy na piasku.
-Ty zawsze byłeś ze mną szczery. Powiesz mi co mówiłam? – zapytałam z nadzieją w głosie.
– Nie jestem pewny jak to przyjmiesz… Ale dobrze. Tylko nikomu nie mów, że coś powiedziałem.
-Okay.
– Mówiłaś coś mniej więcej takiego:
,, Misji się strasznie boję,
Bo powróci z niej troje.
Lecz smutek będzie uśmierzony,
Bo porwany będzie odnaleziony.’’
– Nienawidzę przepowiedni.- powiedziałam. Super, wróci troje, ale będzie odnaleziony porwany.
-Wiem. Ale to nic nie zmienia. Wszyscy wyruszymy.- Po tych słowach pocałował mnie w głowę.
-Zapomniałam podziękować ci za serduszko.
-To nic. Tylko prezent. Chciałem abyś zawsze o mnie pamiętała.
-I będę.
To był męczący dzień. Miałam zajęcia z greki, filozofii, łucznictwa i szermierki. Po kolacji padłam na łóżko. W głowie kołatały mi się słowa przepowiedni. Myślałam o Chione, tej rozkapryszonej księżniczce. Jak ja ją przekonam? Ale to w tym momencie było nieważne. Musiałam się wyspać. Wzięłam prysznic, spakowałam plecak, przebrałam się w piżamę i poszłam spać. To była niespokojna noc.
To nie fair!!! Chione, oddawaj jej wspomnienia, a do tego KIEDY byłaś na Hawajach? Nie mówiłaś… Dzisiaj dostajesz błogosławieństwo od najgorszego herosa na świecie!!
Oczywiście Annabeth2000!!! Żebyś więcej pisała.
O_o….
To było GENIALNE!!!
ale się cieszę za tą dedykację!!!
Miło mi i dzięki.
Chione na Hawajach… Me gusta 😀
Super, świetne, genialne!!!Proszę pisz więcej! 😀
CD!!!!!!! Błagam……
Mrrrr super! Tylko akcja za szybko leci. Dodaj np. Opis plaży i będzie ,,młłłłła” jak to mówi mój kolega z klasy XD. Ale ogólnie mi się bardzo podobało. 😀
Całkiem spoko, ale:
* za mało opisów
* za szybko leci akcja
* zwiewające słowa
* trudno się połapać o co chodzi w niektórych momentach: np. czemu Wielki Dom był zamknięty, czemu ta córka Ateny się martwiła i kim była dla gł. bohaterki, skąd się wzięła zmiana pogody itd.
Mam wrażenie, że bohaterka akceptuje/olewa wszystko wokół. Ale to tylko drobne błędy.
Czekam na dalsze prace, bo mnie zaciekawiłaś 😉