Tym razem to opowiadanie to totalna katastrofa, więc ostrzegam, jak ktoś będzie się mnie czepiał to mu przysmażę w dziób.
Dla tych co nie pojadą na OH (czyli m. in. dla mnie ).
|Sadie|
Brawo, braciszku! Oczywiście musiałeś podramatyzować!
|Carter|
A ty to nie?
|Nexanne|
Pozwólcie, że to ja dalej będę dalej opowiadać.
Podczas gdy wszyscy zebrali się na naradę, ja pobiegłam z Travisem i Connorem do stajni pegazów.
– Odchody pegazów potrafią powalić ziemistych – wyjaśniłam. – Chejron kiedyś opowiadał o tym.
Connor zdębiał.
– Ja w tym gównie grzebać się nie będę – oświadczył.
– Chodzi mi o to, żebyście zajęli czymś pegazy, podczas gdy ja zajmę się brudną robotą.- Skrzywiłam się.
– Życzę powodzenia – mruknął Travis i podszedł do znudzonego Mrocznego, który nie darzył zbytnią przyjaźnią braci Hoodów. – Siemnko, stary! Słyszałeś, że Chejron romansuje z M, szefową Bonda?
Gy ta dwójka opowiadała takie głupoty, ja włożyłam rękawiczki.
|Carter|
Wybaczysz mi, że ci przerwę?
Lepiej żebyś tego nie opisywała.
Pewnie większość z was ucieszyłaby się na wiadomość, iż dzielny Carter Kane, kumpel Horusa, wstał i pobiegł ile sił w nogach do Obozu. W takim razie was zawiodę.
Dziwnie się umiera. Zycie nie przelatuje ci przed oczami. Nie, po prostu jest świadomość, że to koniec. Słyszałem Anubisa, nie mówił nic konkretnego. On coś śpiewał. Coś o śmierci, klątwie, duchu szalonego profesorka (Marmoladi czy jakoś tak się nazywał) i pod koniec jakieś głupoty o beczce rumu na Karaibach.
W każdym razie z każdą chwilą stawałem się trupem.
Carter, nie pozwolę ci.
Głos rozjaśniał mrok w którym przebywałem.
„Ziya?”, zdążyłem przypomnieć sobie, czyj to głos.
Otworzyłem oczy.
„Musze iść. Obóz czeka”, starałem się iść ale po ok. dwudziestu metrach znowu leżałem w śniegu.
|Nexanne|
Sadie, masz rację. Carter przesadza.
Kiedy on wykrwawiał się i wypoczywał na śniegu w najlepsze, ja i Hoodowie, rozrzucaliśmy zawartość pegaziej toalety na plaży. Chejron spojrzał na mnie dziwnym spojrzeniem.
– Nexanne, wiesz, że i tak musisz opuścić Obóz Herosów, prawda?
Zaklęłam. Mogłam nie mówić centaurowi o moich wspomnieniach. Czy czytanie Harry’ego Pottera nie nauczyło mnie, że absolutnie nie wolno zdradzać swoich sekretów?
– A poza tym to – wskazał na kupy pegazów – wcale nie zadziała.
– ŻE CO?! – wrzasnęłam.
– Ta metoda działa tylko na ziemistych ale nie na Echidnę i Damisosa.
– W takim razie plan B – odparłam i pobiegłam po rodzeństwo Kane. Jeśli znają jakieś zaklęcie dotyczące rozwalania na części gigantów i potworzyc, to można uratować Obóz.
Dobiegłam do Wielkiego Domu i zastałam tam naradę (czyt. hordę dzieciaków, które bardzo chcą siebie zabić nawzajem) dotyczącą bitwy. Sadie była w trakcie duszenia Willa Solace.
– Gdzie Carter? – moje pytanie uciszyło tą bandę.
Sadie wyglądała na zaskoczoną.
– Stoi tu – wskazała na przestrzeń niedaleko sosny Thali. Pustą przestrzeń. – Stał tam,przysięgam. – Nagle zaczęła panikować – Boże, tata mnie zabije. A mama zawlecze na najniższy poziom Duat.
Nie miałam w tej chwili ochoty pytać jej, kim są jej rodzice. Musieliśmy odnaleźć Cartera.
– Jest! – wychrypiał Will.
– Gdzie?! – warknęła siostra zaginionego. – Uduszę ciebie jak mi nie powiesz.
– Już to zrobiłaś. A twój brat… Na Faetona, chyba jest ranny! – Solace odzyskał siły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i popędził do sosny Thali.
– Czy on ma świra? Bo ja Cartera nie widzę! – mruknęła Sadie.
Jakby duch z Podziemia, pojawił się Carter. A wyglądał koszmarnie. Skóra była mocno naciągnięta na kościach, widać było też czaskę Kane’a. Ubrania były na niego o dziesięć numerów za małe. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że a) leci mu krew z boku b) cokolwiek krąży mu w żyłach.
– Cho… dz…dz…ący zombie – wyjąkałam.
– W tym stanie nie powalczy – zgodził się Trayan.
Ukryłam twarz w dłoniach.
– Uciekajmy. Wszyscy.
Tymczasem postać odziana na czarno rzuciła się ze sztyletem na mnie.
***
CDN.
Thaliabeth Ultor
PS. Jak napisałam to opo jest samym dnem. Następne będzie lepsze.
Nie, co ty! Nie dno! Nie!
Opko fajne, śmieszne, ciekawie się czyta.
A na OH też nie jadę:(
Jak ja kocham takie opka! Pełne humory, lekkie, ale o ciekawej fabule i opisach! Miodzio! 😀 Dzięki, poprawiłaś mi nim humor
Ludzie, litości! Macie na blogu takie cudo, a nikt nie raczy nawet spojrzeć. Dwa komentarze??! Napiszcie coś! Autorka się postarała, napisała naprawdę świetne opko, a wy nic?
Wow *.* Nie no, WOW!!! Chciałabym umieć tak pisać… zabawne, lekko się czyta, akcja wciąga, to jest FANTASTYCZNE
„Sadie była w trakcie duszenia Willa Solace.” To zdanie mnie rozbraja. tak jak to co zrobią jej rodzice jak Carterowi coś się stanie. Hahhhhaaa! Świetne. Napisz szybko cd, tylko błagam- dłuższy! 😀
Boże, tata mnie zabije. A mama zawlecze na najniższy poziom Duat.
A mnie to !!!!!!! 😀 ŚWietne!!!